Julia Saganiak: Kiedy narodziło się wasze zamiłowanie do muzyki?
Michał: Zdarzało mi się śpiewać, zanim wstąpiłem do zakonu, choć tak publicznie było to już na drodze zakonnej. Podczas postulatu utworzyliśmy chór i śpiewałem psalmy, a w trzecim roku zakonnym zaproponowano mi bycie wokalistą w zespole. Nigdy wcześniej, nawet w snach, o tym nie myślałem. Początkowo uczyłem się śpiewu sam, a potem skorzystałem z profesjonalnych lekcji.
Marek: Dawno temu nauczyłem się grać, żeby umilać spotkania przy ognisku. Jednak z czasem, gdy zmieniały się moje preferencje muzyczne, to bardziej zainteresowałem się gitarą basową. Przed zakonem nauczyłem się dźwięków na gryfie, myśląc, że zakończę już doskonalenie swoich umiejętności. Okazało się, że w seminarium potrzebowano basisty, więc nim zostałem.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Piotr: Zawsze potrzeba informatyka… W trakcie zmiany składu w zespole zabrakło osoby, która ogarnęłaby sprawy techniczne. Dlatego ze względu na moje wcześniejsze studia zacząłem angażować się właśnie w zarządzanie kwestiami technicznymi.
Gdzie koncertujecie?
Reklama
Konrad: Głównie to są wioski, parafie, od których dostajemy zaproszenie, ale też jeździmy do większych miejscowości. Głównym celem jest oczywiście ewangelizacja. Nie patrzymy na liczbę i wiek odbiorców, bo chcemy służyć Bogu, wykorzystywać dary, które otrzymaliśmy, aby poprzez muzykę opowiedzieć o Jezusie. Więc jeździmy tam, gdzie zostaniemy zaproszeni, nie odrzucamy ludzi i miejsc, ze względu na jakieś kryteria.
Jesteście franciszkanami, na co dzień chodzicie w habitach. Jak reagują ludzie, kiedy widzą was śpiewających i z instrumentami? Spotykacie się ze zdziwieniem?
Michał: Kiedy ludzie widzą siedmiu mężczyzn w habitach, to raczej większość z nich spodziewa się śpiewu chóralnego. W trakcie śpiewania wielokrotnie zauważyłem pozytywne reakcje starszych ludzi, którzy przyszli ze zwykłej ciekawości, a ostatecznie angażowali się w uwielbienie. Z twarzy można wiele odczytać.
Czy kiedykolwiek dostaliście wiadomość, że poprzez wasze charyzmaty, waszą posługę, ktoś przybliżył się do Boga?
Konrad: Po koncercie w Środzie Wielkopolskiej podeszła do mnie kobieta, która powiedziała, że przechodzi trudny czas w swoim życiu. Wskazała na nasz konkretny utwór i wyjaśniła, że dzięki niemu odzyskała nadzieję. Te słowa realnie podniosły ją na duchu. Zależy nam, aby na koncertach czy wieczorach modlitewnych mieć kontakt z ludźmi, wychodzić do nich, aby mogli porozmawiać z nami o trudnych przeżyciach czy, po prostu, żeby zrzucić swój jakiś ciężar dnia codziennego.
Czym się inspirujecie, pisząc teksty piosenek?
Reklama
Piotr: Najprościej – naszym życiem. Te utwory, które tworzymy przy okazji nowej płyty, są inspirowane tym, co sami przeżywamy, na przykład, kryzysami. Właściwie większość tych utworów z nowej płyty tak się zrodziła, w jakiejś walce, trudności. Z tego powodu nazwaliśmy ją „Księgą nadziei”, bo każdy tekst powstawał w walce. Mimo to przesłaniem jest nadzieja, Bóg. Ufamy, że Jego słowo będzie ciągle działało i na nas, i na naszych odbiorców.
Konrad: Jeśli przeżywamy coś trudnego i staramy się zaprosić do tego Pana Boga, to tylko On ma moc wyciągnąć z tej śmierci życie. To jest dla nas inspiracja.
Doskonale wpisaliście się w hasło Roku Jubileuszowego.
Michał: Kiedy ustalaliśmy nazwę płyty, a było to w zeszłe wakacje, to nie patrzyliśmy raczej w na to z perspektywy Roku Jubileuszowego. Przyznam, że nawet nie wiedziałem, że ten rok będzie Rokiem nadziei. Dowiedziałem się kilka miesięcy później, a wówczas płyta miała już ustalony tytuł. Pomyślałem, że to jest taka pieczątka Pana Boga, że tak ma być.
Konrad: Gdy wybieraliśmy kawałki na płytę, które powstawały na przestrzeni kilku ostatnich lat i zobaczyłem, że ich wspólnym mianownikiem jest nadzieja, to od razu miałem takie poczucie, że prowadzi nas Boży Duch.
Czy muzyka jest dla was ucieczką od trudności?
Reklama
Konrad: Uważam, że Pan Bóg znalazł mnie przez muzykę. Na moich pierwszych rekolekcjach młodzieżowych Bóg opowiedział moje życie przez muzykę, scholę, która grała na adoracji. Moje pierwsze spotkanie z Bogiem było przed Najświętszym Sakramentem. Podczas uwielbienia pojawiały się takie fragmenty Biblii, przez które czułem miłość Bożą, ona realnie mnie dotykała. Po bierzmowaniu mój dryg muzyczny zaczął się rozwijać – szkolił mnie organista, pojawiła się schola, chór, nawet gospel. Zacząłem wówczas odkrywać, że słowo Boże ubrane w muzykę bardziej trafia do mojego serca i potem chciałem na to odpowiedzieć. Teraz intensywne emocje łatwiej mi opowiedzieć poprzez muzykę.
Jak nie zatracić Bożego słowa w emocjonalnym odbiorze muzyki?
Michał: Warto zakochać się najpierw w ciszy. Ona jest fundamentem.
Cisza z pewnością jest pomocna, ale dlaczego warto wysłuchać waszej nowej płyty?
Konrad: Póki żyjesz tu, na ziemi, będziesz przeżywała trudności, kryzysy, ale też chwile radosne, uskrzydlające. To życie jest zadaniem, szansą, walką o zbawienie. Chcemy i o to się modlimy, żeby nasza płyta była pomocą, aby w najcięższych chwilach człowiek pamiętał, że ma Jezusa Chrystusa, który ze wszystkiego może go wyprowadzić.