Pamiętam, jak przed kilkunastu laty robiłem audycję radiową o patriotyzmie. Chodziłem z mikrofonem do szkół średnich i pytałem młodych ludzi, czy są patriotami. Patrzyli
na mnie z lekkim uśmiechem politowania: My!? - w żadnym wypadku! My nic nie mamy do Niemców, Ukraińców czy Rosjan. Patriotyzm kojarzył im się wyłącznie z walką, z przeciwstawianiem
się wrogom. A oni nigdzie nie widzieli wroga...
Teraz przygotowuję z młodzieżą zajęcia o demokracji i społeczeństwie obywatelskim. Oni - studenci - mają przeprowadzić zajęcia dla młodszych od siebie, dla licealistów.
Zaczynamy od analizy grupy odbiorców, od tego, co oni mogą wiedzieć na temat demokracji. Zdaniem moich rozmówców, niewiele - uczniowie pewnie wyrecytują jakąś definicję, najczęściej odwołującą się do
wyborów i głosowania, może coś szepną o ustroju, może skojarzą z wolnością rozumianą jako swoboda robienia wszystkiego po swojemu. I tyle. Jeszcze gorzej wyszło,
gdy zaczęliśmy rozmowę o stosunku do demokracji. Zdaniem studentów, znakomita większość licealistów jest po prostu obojętna, nic ich to nie obchodzi, mają swoje zmartwienia. Spośród tych, którzy
jakoś emocjonują się tymi pojęciami, więcej jest przeciwników niż zwolenników... Demokracja to polityka, a polityka to bagno, oni i tak nie mają na nic realnego wpływu, nie ma się
czym przejmować. Ja nie wiem, czy rzeczywiście takie poglądy dominują, to była tylko rozmowa z grupą młodzieży, a nie socjologiczne, rzetelne badania. Ale moi rozmówcy, na podstawie
wielu rozmów z rówieśnikami są głęboko przekonani, że w młodym pokoleniu trudno będzie znaleźć gorliwych obrońców demokracji.
Póki demokracja w Polsce była marzeniem, a nie realnością - wtedy wszyscy jej chcieli. Kiedy jest naszym dniem codziennym - jest nieznana i niechciana. Tak jak Ojczyzna
- oddychamy jej wolnością, karmimy się na co dzień jej dorobkiem. Ale na ile ją chcemy budować, także w poglądach młodszego pokolenia? Rozmawialiśmy dalej o tym, skąd młodzi ludzie
najczęściej czerpią swoją wiedzę o demokracji i społeczeństwie obywatelskim. Wymieniono telewizję, radio, prasę kolorową i Internet. Ciekawe - nikt z młodych
ludzi nie wymienił ani szkoły, ani domu. Podjąłem ten wątek, pytałem zwłaszcza o dom. Nikt z moich rozmówców nie słyszał, żeby ktoś w domu prowadził rozmowy o Polsce,
o tym, co niesie demokracja, o tym, czy i jak trzeba być obywatelem. W domu jeśli już się rozmawia, to na inne tematy...
Ja wiem - nie można na podstawie jednej dyskusji wyciągać żadnych wniosków. Ale warto się zastanowić - jak to jest naprawdę? Jak będzie, jeśli przypuszczenia moich młodych przyjaciół są prawdziwe.
Jeśli rzeczywiście jedyna rozmowa o świecie toczy się w telewizji, czyli gdzieś na marginesie uwagi, słuchana półuchem, w trakcie przełączania na bardziej frapujące kanały
z teleturniejami i serialami? Gdzie jest dzisiejsza Polska, gdzie nasza wolność, gdzie budowanie społecznych więzi? Komu na tym zależy tak bardzo, by poświęcić prywatny, wolny czas
i z uśmiechem na ustach, z przyjaźnią - budować?
Największe na świecie dobro potrafi zacząć się od dwunastu biednych ludzi, gdzieś w maleńkim zakątku świata. Oby tylko nie zabrakło tych dwunastu...
Pomóż w rozwoju naszego portalu