Reklama

Do chrześcijaństwa nie można przekonać w dyskusji...

Niedziela toruńska 34/2003

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Z Tomaszem Budzyńskim, muzykiem, członkiem zespołu „2 Tm 2, 3”, o tym, czym jest dojrzałe ojcostwo, rozmawia Tomasz Strużanowski

Tomasz Strużanowski: - W jednym z wywiadów powiedziałeś, że wielu młodych ludzi w Polsce w pewnym momencie przestaje chodzić na Mszę św., odcina się od Kościoła. Tak było też w Twoim przypadku. Dlaczego?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Tomasz Budzyński: - Wydaje mi się, że typ religijności, który obowiązuje w wielu polskich rodzinach, jest mało chrześcijański. Polega to na pewnym rozdwojeniu: idziemy do kościoła, tam stykamy się z sacrum, a potem wracamy do domu i żyjemy tak, jakby tamtych przeżyć nie było albo nie liczyły się. Dla młodego chłopaka czy dziewczyny w pewnym momencie te dwa światy - sacrum i profanum - tak bardzo się rozchodzą, że muszą wybrać - i najczęściej wybierają świat, który jest bliższy ich codziennemu doświadczeniu.

- Przyczyną jest zatem zakłamanie u dorosłych?

- Ja nazwałbym to rozdwojeniem jaźni. Taka postawa nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem, bo chrześcijaninem trzeba być wszędzie - zarówno w kościele, jak i poza nim. A ponieważ dorośli zazwyczaj nie żyją w ten sposób, to ogromna część młodych pozbawiona jest głębokiej, prawdziwej katechezy chrześcijańskiej. Mnie też jej zabrakło w okresie dorastania.

Reklama

- Kto zawinił?

- Uważam, że taka katecheza powinna mieć miejsce przede wszystkim w rodzinie. Podkreślam: nie w kościele, lecz w rodzinie. U mnie takiej katechezy nie było i obawiam się, że podobna sytuacja ma miejsce w większości polskich rodzin. Wiarę przekazuje się przez świadectwo, tymczasem wydaje mi się, że znacznie częściej młodzi widzą wokół siebie antyświadectwo. Dzisiaj chrześcijaństwo z trudnością przedziera się przez kulturę, która jest jawnie antychrześcijańska.

- We wspomnianym przeze mnie wywiadzie powiedziałeś: „Aby zostać chrześcijaninem, trzeba chrześcijanina spotkać”. Kogo spotkałeś? Jak się dokonało Twoje nawrócenie?

- Do chrześcijaństwa nie można nikogo przekonać w dyskusji. To jest niemożliwe. Chodzi o to, aby zobaczyć czyjeś życie, w którym objawia się Chrystus Zmartwychwstały.

- U kogo to zobaczyłeś?

- W kilku osobach; ludzie ci pomogli mi w powrocie do Kościoła.

- Jakie to były osoby?

- Nie chciałbym tu wymieniać nazwisk, byli to duchowni.

- Nie chodzi mi o nazwiska, tylko o to, co takiego dostrzegłeś w tych ludziach.

- Znaki wiary: miłość i jedność.

- Wielu młodych ludzi przechodzi etap zauroczenia jakąś „ostrą” muzyką, a często towarzyszy temu „odstawienie” wiary w kąt. Czy piękno Ewangelii przegrywa w konfrontacji z muzyką młodzieżową?

- Piękno Ewangelii nigdy nie przegrywa. Chrystus nie przegrywa.

- Chodzi mi o coś innego: o to, że młodzi nie wybierają Chrystusa, poprzestając na fascynacji rockiem, hip hopem, rapem, techno itd.

- Bo to piękno do nich nie dociera. Jest przed nimi zakryte. Ci młodzi ludzie nie mogą do niego dojść, bo ktoś im je zasłonił, przez taki chociażby „rozdwojony” typ religijności. Co z tego, że Kościół posiada skarby, skoro młodzi ich nie dostrzegają? Co innego usłyszeć fragment Ewangelii, a co innego nią żyć. Żeby uwierzyć, młody człowiek musi zobaczyć kogoś, kto żyje Ewangelią. Musi zobaczyć świadka.
A wpływ muzyki rockowej na młodzież? Ja bym tego nie demonizował. Wykluczam tu, oczywiście, nurty satanistyczne, ale cała reszta to tylko muzyka posiadająca specyficzny typ ekspresji, który najbardziej odpowiada ludziom w młodym wieku. Mam 40 lat i na co dzień raczej nie słucham żadnych „czadów” i to samo powiedzą moi koledzy z „Tymoteusza”. Czasami, od wielkiego dzwonu puścimy sobie „Metallicę”, ale to naprawdę od wielkiego. Każdy wiek ma swoją melodię...

- Czyli zakazy ze strony rodziców, nauczycieli, księży nie mają większego sensu?

- Dopóki dziecko nie słucha czegoś naprawdę groźnego, jak chociażby zespołów uwikłanych w satanizm, to uważam, że nie. Jeśli ojciec interesuje się swoim dzieckiem to wie, czego ono słucha i czy to jest bezpieczne. Jeśli nie, albo co gorsza sam jeszcze funduje płyty Eminema czy podwozi na koncerty Marylin Mansona, to takie rodzicielstwo jest kompletnie nieodpowiedzialne.

- Cały czas mówisz o ojcu...

- Tak, bo dla nastolatka właśnie on jest osobą kluczową. To właśnie jego postawa decyduje o tym, jaki obraz Boga wyniesie młody człowiek na resztę życia. Jeśli ojciec kocha dziecko, to i Bóg będzie się jawił jako ktoś bliski. Jeśli ojciec jest pijakiem, to dla dziecka ktoś taki jak Bóg nie będzie w ogóle istniał, a w najlepszym razie będzie adresatem ciężkich oskarżeń i pretensji.
Analogiczne skutki wynikną z nadmiernej surowości czy obojętności. Dziś ojcowie poznikali ze swoich domów i tu nie chodzi mi nawet o rozwody czy alkoholizm, lecz o tak prozaiczną i powszechną sprawę jak brak czasu.

- Jesteś żonaty i masz dzieci - jak to wygląda w praktyce u Ciebie?

- Mam 6-letnią córkę i 3-letniego synka. Kocham moje dzieci, interesuje mnie, co oglądają, czego słuchają, staram się zaspokoić ich potrzeby, ale najważniejsze dla mnie jest coś zupełnie innego. Nie zarabianie pieniędzy, lecz przekaz wiary - oto moje główne zadanie. To nie matka ani babcia - a jakże często tak bywa - są od tego, by rozbudzić w dziecku wiarę, lecz właśnie ojciec. Kiedy umrę i będzie sąd nade mną, to Pan Bóg nie będzie chciał wiedzieć, ile nagrałem płyt i czy one są chrześcijańskie. Pan Bóg mnie zapyta: „Gdzie są twoje dzieci?”. Małżeństwo, rodzina - to jest moje powołanie. Pan Bóg zaufał mi, dając mi moje dzieci, ale na sądzie będzie je chciał zobaczyć i to pełne miłości do siebie. Stąd mnie bardzo interesuje to, czy i jak moje dzieci się modlą...

- Modlicie się razem?

- Jasne. Oczywiście, sam rozumiesz, to nie jest i nie może być nic „na rozkaz”. Staramy się uatrakcyjnić tę modlitwę - śpiewem, czytaniem i tłumaczeniem fragmentów Ewangelii. Bo widzisz, to jest sprawa miłości. Jeżeli kogoś kochasz, to poświęcisz życie dla niego. A „poświęcić życie” najczęściej oznacza dać komuś swój czas. Tylko tyle i aż tyle. Dzieciom nie trzeba wiele mówić o miłości. Wystarczy, że widzą, jak przytulam żonę, i czują, że to jest prawdziwe, nieudawane. Po takich doświadczeniach, kiedy wejdą w trudny wiek dorastania, nikt im nie zdoła wmówić, że nie ma prawdziwej miłości. Kiedy usłyszą coś takiego, zareagują spontanicznie: „Nieprawda - ja widziałem, że mój ojciec kochał mamę”. I tu nic więcej nie potrzeba.
Oby mi starczyło sił, modlę się o to do Boga, żeby mi dał Ducha, abym nie zmarnował tych dzieci, które mi powierzył.

- Czy zasady, o których mówisz, wypracowaliście jeszcze przed ślubem czy już w małżeństwie?

- W trakcie małżeństwa. My z żoną przychodzimy z daleka; byliśmy anarchistami, byliśmy bardzo antyklerykalni. Rzeczywistość, która jest teraz, rodziła się przez długi czas i stanowi wynik tego, że usłyszeliśmy głos Chrystusa i postanowiliśmy iść za Nim. Modlę się o to, abyśmy wytrwali na tej drodze.

- Niech tak się stanie.
Dziękuję za rozmowę.

2003-12-31 00:00

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Święty oracz

Niedziela przemyska 20/2012

W miesiącu maju częściej niż w innych miesiącach zwracamy uwagę „na łąki umajone” i całe piękno przyrody. Gromadzimy się także przy przydrożnych kapliczkach, aby czcić Maryję i śpiewać majówki. W tym pięknym miesiącu wspominamy również bardzo ważną postać w historii Kościoła, jaką niewątpliwie jest św. Izydor zwany Oraczem, patron rolników.
Ten Hiszpan z dwunastego stulecia (zmarł 15 maja w 1130 r.) dał przykład świętości życia już od najmłodszych lat. Wychowywany został w pobożnej atmosferze swojego rodzinnego domu, w którym panowało ubóstwo. Jako spadek po swoich rodzicach otrzymać miał jedynie pług. Zapamiętał również słowa, które powtarzano w domu: „Módl się i pracuj, a dopomoże ci Bóg”. Przekazy o życiu Świętego wspominają, iż dom rodzinny świętego Oracza padł ofiarą najazdu Maurów i Izydor zmuszony był przenieść się na wieś. Tu, aby zarobić na chleb, pracował u sąsiada. Ktoś „życzliwy” doniósł, że nie wypełnia on należycie swoich obowiązków, oddając się za to „nadmiernym” modlitwom i „próżnej” medytacji. Jakież było zdumienie chlebodawcy Izydora, gdy ujrzał go pogrążonego w modlitwie, podczas gdy pracę wykonywały za niego tajemnicze postaci - mówiono, iż były to anioły. Po zakończonej modlitwie Izydor pracowicie orał i w tajemniczy sposób zawsze wykonywał zaplanowane na dzień prace polowe. Pobożna postawa świętego rolnika i jego gorliwa praca powodowały zawiść u innych pracowników. Jednak z czasem, będąc świadkami jego świętego życia, zmienili nastawienie i obdarzyli go szacunkiem. Ta postawa świętości wzbudziła również u Juana Vargasa (gospodarza, u którego Izydor pracował) podziw. Przyszły święty ożenił się ze świątobliwą Marią Torribą, która po śmierci (ok. 1175 r.) cieszyła się wielkim kultem u Hiszpanów. Po śmierci męża Maria oddawała się praktykom ascetycznym jako pustelnica; miała wielkie nabożeństwo do Najświętszej Marii Panny. W 1615 r. jej doczesne szczątki przeniesiono do Torrelaguna. Św. Izydor po swojej śmierci ukazać się miał hiszpańskiemu władcy Alfonsowi Kastylijskiemu, który dzięki jego pomocy zwyciężył Maurów w 1212 r. pod Las Navas de Tolosa. Kiedy król, wracając z wojennej wyprawy, zapragnął oddać cześć relikwiom Świętego, otworzono przed nim sarkofag Izydora, a król zdumiony oznajmił, że właśnie tego ubogiego rolnika widział, jak wskazuje jego wojskom drogę...
Izydor znany był z wielu różnych cudów, których dokonywać miał mocą swojej modlitwy. Po śmierci Izydora, po upływie czterdziestu lat, kiedy otwarto jego grób, okazało się, że jego zwłoki są w stanie nienaruszonym. Przeniesiono je wówczas do madryckiego kościoła. W siedemnastym stuleciu jezuici wybudowali w Madrycie barokową bazylikę pod jego wezwaniem, mieszczącą jego relikwie. Wśród licznych legend pojawiają się przekazy mówiące o uratowaniu barana porwanego przez wilka, oraz o powstrzymaniu suszy. Izydor miał niezwykły dar godzenia zwaśnionych sąsiadów; z ubogimi dzielił się nawet najskromniejszym posiłkiem. Dzięki modlitwom Izydora i jego żony uratował się ich syn, który nieszczęśliwie wpadł do studni, a którego nadzwyczajny strumień wody wyrzucił ponownie na powierzchnię. Piękna i nostalgiczna legenda, mówiąca o tragedii Vargasa, któremu umarła córeczka, wspomina, iż dzięki modlitwie wzruszonego tragedią Izydora, dziewczyna odzyskała życie, a świadkami tego niezwykłego wydarzenia było wielu ludzi. Za sprawą św. Izydora zdrowie odzyskać miał król hiszpański Filip III, który w dowód wdzięczności ufundował nowy relikwiarz na szczątki Świętego.
W Polsce kult św. Izydora rozprzestrzenił się na dobre w siedemnastym stuleciu. Szerzyli go głównie jezuici, mający przecież hiszpańskie korzenie. Izydor został obrany patronem rolników. W Polsce powstawały również liczne bractwa - konfraternie, którym patronował, np. w Kłobucku - obdarzone w siedemnastym stuleciu przez papieża Urbana VIII szeregiem odpustów. To właśnie dzięki jezuitom do Łańcuta dotarł kult Izydora, czego materialnym śladem jest dzisiaj piękny, zabytkowy witraż z dziewiętnastego stulecia z Wiednia, przedstawiający modlącego się podczas prac polowych Izydora. Do łańcuckiego kościoła farnego przychodzili więc przed wojną rolnicy z okolicznych miejscowości (które nie miały wówczas swoich kościołów parafialnych), modląc się do św. Izydora o pomyślność podczas prac polowych i o obfite plony. Ciekawą figurę św. Izydora wspierającego się na łopacie znajdziemy w Bazylice Kolegiackiej w Przeworsku w jednym z bocznych ołtarzy (narzędzia rolnicze to najczęstsze atrybuty św. Izydora, przedstawianego również podczas modlitwy do krucyfiksu i z orzącymi aniołami). W 1848 r. w Wielkopolsce o wolność z pruskim zaborcą walczyli chłopi, niosąc jego podobiznę na sztandarach. W 1622 r. papież Grzegorz XV wyniósł go na ołtarze jako świętego.

CZYTAJ DALEJ

Warszawa: profesorowie Weigel i Weiler o prawach człowieka

2024-05-15 08:47

[ TEMATY ]

George Weigel

Ks. Tomasz Podlewski

W dawnej Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego odbyła się dziś debata pt. „Między religią a liberalizmem. Prawa człowieka wobec konfliktu światopoglądów”. Prelegentami byli wybitny amerykański filozof i teolog katolicki, prof. George Weigel oraz uznany specjalista od prawa międzynarodowego prof. Joseph H.H. Weiler, wykładowca na New York University School of Law.

Podczas debaty prelegenci próbowali odpowiedzieć na pytania: Czy prawa człowieka stały się narzędziem do walki o realizację postulatów politycznych różnych grup? Czy da się połączyć ideę świeckości państwa z prawem do wolności wyznania? Gdzie są granice wolności słowa?

CZYTAJ DALEJ

Tydzień Laudato si’ w Polsce

2024-05-15 15:27

[ TEMATY ]

papież Franciszek

Laudato si'

Tydzień Laudato Si'

Łukasz Frasunkiewicz

“Tydzień Laudato si’” to inicjatywa watykańskiej Dykasterii ds. Integralnego Rozwoju Człowieka, upamiętniająca opublikowanie encykliki Laudato si' Papieża Franciszka, a przede wszystkim - zaproszenie do wcielania jej przesłania w życie. Obchodzony w tym roku w dniach 19-26 maja pod hasłem “Ziarna nadziei” przypomina nam, że choć czasy, w których żyjemy naznaczone są głębokimi kryzysami, to jako chrześcijanie - pozostajemy ludźmi nadziei, co więcej możemy naszymi postawami i gestami tę nadzieję kultywować i dawać ją innym.

Przesłanie “Laudato si’” - dzisiaj jeszcze bardziej aktualne

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję