Reklama

Dać szanse miłości

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W końcu roku 2000 prasa doniosła o odkryciu na kontynencie afrykańskim, w Kenii, skamielin, które pochodzą od człekopodobnych stworzeń. Uczeni paleontolodzy z Francji i Kenii uznali, że są to najstarsze znane szczątki, które przesuwają dotychczasowa datę życia prapraczłowieka o półtora miliona lat do tyłu. Dotąd uznawano, że do najbardziej archaicznych znalezisk szczątków ludzkich należą odkryte w Aramis w Etiopii. Ich wiek szacowano na 4,5 miliona lat. Odkrycia w Kenii są śladami znacznie wcześniejszego istnienia naszych przodków - 6 milionów lat temu. Gdy przeczytałem tę wiadomość, usiłowałem sobie uzmysłowić, poniekąd przenieść się w czasie o te 6 milionów lat, by zajrzeć w wyobraźni, jak wyglądał tamten świat.
Bardzo trudne zadanie, bo właściwie żadnych punktów zaczepienia, zbieżności z teraźniejszością, jakichś szczegółów. Wszystko przerażające, niedostępne, nie do pojęcia. Z drugiej strony, skoro odkryto człekopodobne kości, musiało być życie i musiało jakoś się rozwijać, ewoluować, toczyć na sposób, jaki w tamtych czasach był możliwy - 6 milionów lat temu! Niewyobrażalna odległość czasowa!
W podręcznikach historii czytamy o czasach antycznych, sięgających kilku tysięcy lat przed Chrystusem i to są dla nas zamierzchłe wieki, a cóż dopiero życie praczłowieka kilka milionów lat temu. Wielka niewiadoma, tajemnica zmagań o przetrwanie. A jednak życie ludzkie przetrwało i my jesteśmy tego świadkami, a zarazem dowodami. Jaka jest przyczyna tego nieustannego rozwoju ludzkości? Wiele gatunków zwierząt i roślin bezpowrotnie wyginęło. O niektórych wiemy co nieco z wykopalisk, ale ile jest takich, których być może nigdy nie poznamy. Człowiek jednak przetrwał, choć nie był tytanem, olbrzymem, który dominował w tamtym świecie. Spośród mnóstwa stworzeń, jakie przychodzą na świat, niemowlę jest jednym z najbardziej nieporadnych. Zatem zapytajmy jeszcze raz, co jest tą siłą, która wyróżnia nas, kształtuje i stymuluje przetrwanie gatunku. Pamiętam z wykładów prowadzonych w ramach duszpasterstwa akademickiego, jak nasz duszpasterz powtarzał: „Gdyby nie miłość, gdyby człowiek nie był zdolny do kochania, dawno by nas zjadły psy na stepach afrykańskich”. Przyznam, że trzeba było się trochę zestarzeć, aby pojąć to przez doświadczenie. Zatem miłość, ta wszechobecna, niezastąpiona, Boska zdolność, jaka została nam wszczepiona, pozwoliła przetrwać ludzkości przez wiele milionów lat. Myliłby się jednak ten, kto uczucie miłości sprowadzałby do siły powodującej prokreację. W takim ujęciu miłość byłaby tylko instynktem. Tymczasem to coś o wiele więcej! Zdolność kochania jest siłą konstytuującą w każdym wymiarze życia. Człowiek jest w stanie kochać nie tylko to, co przyjemne i pożyteczne. Jest w stanie znosić z powodu miłości największe cierpienia, ofiarować swoje życie dla drugiego istnienia. Gdy obumiera ta zdolność, obumiera w pewnym sensie jego ludzkie oblicze.
Wspomniałem, że zdolność kochania to cecha Boska. Bez wątpienia. To Bóg najpierw jest Miłością, a skoro człowiek jest jego obrazem, odziedziczył też tę cechę, która wyróżnia Boga.
Jesteśmy często świadkami tego, jak to, co nas wyróżnia wśród stworzeń, jest zacierane, niszczone. Niszczeje człowiek. Oto jeden z ostatnich dramatów odnotowanych na pierwszych stronach gazet przed kilku laty. Na dalekim Labradorze w eskimoskiej wiosce kilkunastoletnie dzieci pozostawione bezpańsko skracają sobie życie przez wdychanie oparów benzyny. Społeczność wioski nie reaguje, a na cmentarzu przybywa grobów zatrutych nastolatków. Władze centralne obiecują pomoc, ale czy to rzeczywiście wystarczy? Zabrakło odczytania w sobie, w społeczności, tej wielkiej zdolności kochania, która pozwoliła naszym praprzodkom przetrwać w znacznie trudniejszych okolicznościach, niż nam na początku III tysiąclecia po Chrystusie. Dobrze byłoby wszędzie tam, gdzie doświadczamy zła, niesprawiedliwości, obojętności, zapytać siebie i aktorów wydarzeń, czy miłość otrzymała tam prawo głosu.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2003-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Św. Teresa od Dzieciątka Jezus - "Moim powołaniem jest miłość"

Niedziela łódzka 22/2003

[ TEMATY ]

św. Teresa z Lisieux

Adobe Stock

Św. Teresa z Lisieux

Św. Teresa z Lisieux

O św. Teresie od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza, karmelitance z Lisieux we Francji, powstały już opasłe tomy rozpraw teologicznych. W tym skromnym artykule pragnę zachęcić czytelników do przyjaźni z tą wielką świętą końca XIX w., która także dziś może stać się dla wielu ludzi przewodniczką na krętych drogach życia. Może także pomóc w zweryfikowaniu własnego stosunku do Pana Boga, relacji z Nim, Jego obrazu, który nosimy w sobie.

Życie św. Teresy daje się streścić w jednym słowie: miłość. Miłość była jej głównym posłannictwem, treścią i celem jej życia. Według św. Teresy, najważniejsze to wiedzieć, że jest się kochanym, i kochać. Prawda to, jak może się wydawać, banalna, ale aby dojść do takiego wniosku, trzeba w pełni zaakceptować siebie. Św. Teresie wcale nie było łatwo tego dokonać. Miała niesforny charakter. Była bardzo uparta, przewrażliwiona na swoim punkcie i spragniona uznania, łatwo ulegała emocjom. Wiedziała jednak, że tylko Bóg może dokonać w niej uzdrowienia, bo tylko On kocha miłością bez warunków. Dlatego zaufała Mu i pozwoliła się prowadzić, a to zaowocowało wyzwoleniem się od wszelkich trosk o samą siebie i uwierzeniem, że jest kochana taką, jaka jest. Miłość to dla św. Teresy "mała droga", jak zwykło się nazywać jej duchowy system przekonań, "droga zaufania małego dziecka, które bez obawy zasypia w ramionach Ojca". Św. Teresa ufała bowiem w miłość Boga i zdała się całkowicie na Niego. Chciała się stawać "mała" i wiedziała, że Bogu to się podoba, że On kocha jej słabości. Ona wskazała, na przekór panującemu długo i obecnemu często i dziś przekonaniu, że świętość nie jest dostępna jedynie dla wybranych, dla tych, którzy dokonują heroicznych czynów, ale jest w zasięgu wszystkich, nawet najmniejszych dusz kochających Boga i pragnących spełniać Jego wolę. Św. Teresa była przekonana, że to miłosierdzie Boga, a nie religijne zasługi, zaprowadzi ją do nieba. Św. Teresa chciała być aktywna nie w ćwiczeniu się w doskonałości, ale w sprawianiu Bogu przyjemności. Pragnęła robić wszystko nie dla zasług, ale po to, by Jemu było miło i dlatego mówiła: "Dzieci nie pracują, by zdobyć stanowisko, a jeżeli są grzeczne, to dla rozradowania rodziców; również nie trzeba pracować po to, by zostać świętym, ale aby sprawiać radość Panu Bogu". Św. Teresa przekonuje w ten sposób, że najważniejsze to wykonywać wszystko z miłości do Pana Boga. Taki stosunek trzeba mieć przede wszystkim do swoich codziennych obowiązków, które często są trudne, niepozorne i przesiąknięte rutyną. Nie jest jednak ważne, co robimy, ale czy wykonujemy to z miłością. Teresa mówiła, że "Jezus nie interesuje się wielkością naszych czynów ani nawet stopniem ich trudności, co miłością, która nas do nich przynagla". Przykład św. Teresy wskazuje na to, że usilne dążenie do doskonałości i przekonywanie innych, a zwłaszcza samego siebie, o swoich zasługach jest bezcelowe. Nigdy bowiem nie uda się nam dokonać takich czynów, które sprawią, że będziemy w pełni z siebie zadowoleni, jeśli nie przekonamy się, że Bóg nas kocha i akceptuje nasze słabości. Trzeba zgodzić się na swoją małość, bo to pozwoli Bogu działać w nas i przemieniać nasze życie. Św. Teresa chciała być słaba, bo wiedziała, że "moc w słabości się doskonali". Ta wielka święta, Doktor Kościoła, udowodniła, że można patrzeć na Boga jak na czułego, kochającego Ojca. Jednak trwanie w takim przekonaniu nie przyszło jej łatwo. Przeżywała wiele trudności w wierze, nieobce były jej niepokoje i wątpliwości, znała poczucie oddalenia od Boga. Dzięki temu może być nam, ludziom słabym, bardzo bliska. Jest także dowodem na to, że niepowodzenia i trudności są wpisane w życie każdego człowieka, nikt bowiem nie rodzi się święty, ale świętość wypracowuje się przez walkę z samym sobą, współpracę z łaską Bożą, wypełnianie woli Stwórcy. Teresa zrozumiała najgłębszą prawdę o Bogu zawartą w Biblii - że jest On miłością - i dlatego spośród licznych powołań, które odczuwała, wybrała jedno, mówiąc: "Moim powołaniem jest miłość", a w innym miejscu: "W sercu Kościoła, mojej Matki, będę miłością".
CZYTAJ DALEJ

Przyjaciel Anioł Stróż

Niedziela Ogólnopolska 39/2015, str. 26-27

[ TEMATY ]

anioł

Anioł Stróż

Karol Porwich/Niedziela

2 października obchodzimy w Kościele wspomnienie Świętych Aniołów Stróżów. Zazwyczaj w liturgii upamiętnia się imiona świętych, ale Aniołowie Stróżowie są uosobieniem działania Bożej Opatrzności. Chociaż więc nie znamy ich z imienia, rola ich jest szczególna. W granicach świętych obcowania dane jest nam przeżywać więź z istotami, o których wiemy niewiele, ale których ślady obecności zapisane są w świadomości Kościoła, a także w doświadczeniu wierzących.

Czy aniołowie istnieją naprawdę, a jeśli tak, to kim są? Choć nasza wiara pełna jest odniesień do niebieskich duchów, do istot widzialnych i niewidzialnych, do ich działania i obecności, to często tak naprawdę nie wiemy, jak włączyć ich istnienie do naszej codzienności, by było owocne, realne i skuteczne, a przy tym by nie przesłaniało nam Boga.
CZYTAJ DALEJ

Leon XIV: w poszukiwaniu nowych dróg dla Chrystusa w mediach

2025-10-02 10:56

[ TEMATY ]

Papież Leon XIV

poszukiewanie nowych dróg

Chrystus w mediach

PAP

Papież Leon XIV

Papież Leon XIV

Na znaczenie głoszenia Ewangelii za pośrednictwem mediów i książek wskazał Papież przyjmując w Watykanie uczestniczki kapituły generalnej sióstr paulistek. Leon XIV zachęcił je do wzorowania się na gorliwości św. Pawła, na jego niestrudzonej radości głoszenia Chrystusa nawet pośród trudności i prześladowań.

Aby wszyscy mogli poznać Jezusa
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję