„O dniu radosny, pełen chwał, dziś Jezus Chrystus z grobu wstał,
nam zmartwychwstania przykład dał. Alleluja!”
Pieśni śpiewane w okresie wielkanocnym mówią tak dużo o radości. Czy w sercu moim i twoim jest radość? Niestety, nie widzę tej radości na twarzach ludzi, są smutni, niezadowoleni, zmęczeni. Czy jeszcze
można się cieszyć? Bracie i siostro, co się stało w naszym życiu z cnotą radości?
Ustąpcie od nas smutki i trosk fale, gdy Pan Zbawiciel tryumfuje w chwale. Ojcu swojemu już uczynił zadość, nam niesie radość.
Chrystus Zmartwychwstały przyszedł do zalęknionych Apostołów, przyniósł pokój. Apostołowie cieszyli się, gdy ujrzeli Pana. Nie była to radość płytka, naiwna. Oni byli świadkami Męki, a teraz kosztują
radości. Będą się potem dzielić tym głębokim doświadczeniem w listach do braci. Św. Piotr tak pisze: „Radujcie się choć teraz musicie doznać trochę smutku [...] przez to wartość waszej wiary okaże
się wiele cenniejsza od zniszczalnego złota” (por. 1P 1, 6-7), a na innym miejscu doda: „Cieszcie się im bardziej jesteście uczestnikami cierpień Chrystusowych” (1P 4, 13). Zadziwiające,
że według nauki św. Piotra cierpienie nie przeszkadza człowiekowi radować się. Zupełnie inne jest nasze myślenie. Często ból, trudności czy kłopoty dnia codziennego odbierają nam radość. Lęk o przyszłość
naszych rodzin i nas samych potęguje te bolesne doświadczenia, wywołując rozgoryczenie i zmęczenie życiem. Mówimy: ja nie mam z czego się cieszyć, moje życie jest beznadziejne. Św. Paweł w swoich listach
odpowiada na te nasze dylematy, nazywa Boga tym, który pociesza nas w każdym naszym utrapieniu. Zachęca nas także: „Radujcie się zawsze w Panu [...] niech będzie znana wszystkim ludziom wasza wyrozumiała
łagodność [...] o nic się już zbytnio nie troskajcie” (por. Flp 3, 4-5). Daje nam życiowe rady: „Zawsze się radujcie, nieustannie się módlcie, w każdym położeniu dziękujcie” (por. 1Tes
5, 16-18). Może wątpisz w te słowa, myślisz, że są nieżyciowe? Człowiek, który je pisał, cierpiał: wiele razy był bity, kamienowany, był rozbitkiem na morzu; doświadczył także wielu innych przeciwności,
a jednak tak wiele pisze o radości. Czy ciebie to nie zastanawia? Każdy z nas wie, co to jest radość, okazuje się jednak, że trudno mówić o niej. Dużo więcej mamy do powiedzenia na temat bólu czy cierpienia.
Tak jakby człowiekowi łatwiej było mówić o swoich troskach. Cierpienie przychodzi i trzeba się z nim zmierzyć, bronią przeciw jego negatywnym skutkom jest cnota radości. Trzeba pielęgnować w sobie tę
cnotę! Nauczyć się zbytnio nie troszczyć o swoje życie, ufać Bogu, prosić i wierzyć.
Myśląc o chwilach, gdy sama doświadczałam w życiu szczęścia, nasunęło mi się porównanie z górską wspinaczką. Aby zobaczyć cudowny widok ze szczytu - nie dająca się opisać radość duszy, gdy kontempluje
cuda przyrody - najpierw trzeba się wspinać pomimo trudu i zmęczenia. Radość jest cudownym doświadczeniem, ale nie trwa długo, trzeba wrócić do doliny. Potem na nowo rozpocząć trud wejścia na inny
szczyt - radość jest owocem podjętego trudu! Trzeba ją samemu tworzyć, przyjmując codzienne zmagania z rzeczywistością. Często życie zmusza nas, by wziąć na ramiona swój krzyż i nieść go. Potrzeba
także nauczyć się sztuki czekania, może nawet długiego czekania, aż Bóg odpowie na nasze zmagania... Wymaga to od nas zaufania i wiary, bez tych cnót nie wystarczy nam sił, by oczekiwać łaski od Pana.
Widzimy, że brakuje nam w codziennym życiu pokoju, zaufania i cierpliwości. Nasze ulice, urzędy, zakłady pracy czy domy pełne są ludzi nerwowych, aroganckich, smutnych lub zniechęconych. Ich życie staje
się coraz bardziej płytkie, beznadziejne i szare. Dlaczego? Bo nie ma w nich radości!
Zacznijmy od dziś, ty i ja, pielęgnować w swoim sercu radość. Szukajmy wokół siebie gestów dobroci, rozdawajmy je innym. Niech naszą mocą będzie miłość Naszego Pana, płynąca z Krzyża. Zmartwychwstały
Jezus ukazuje nam swoje rany i zdaje się mówić: „Spójrz, jak bardzo Cię miłuję; zobacz, jak drogi jesteś dla Mego Ojca w Niebie. Nie ma ceny, której bym nie zapłacił za twoje zbawienie! Nie smuć
się. Uwierz mi! Ja, Twój Bóg, kocham ciebie!”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu