Reklama

Spotkanie z „Niedzielą”

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Nie jest zadaniem prostym jednym tekstem ogarnąć dziesięciolecie. Tym bardziej, iż przedmiotem rozważań jest zjawisko, które w okresie dekady osiągnęło wymiar powszechny, co w największym skrócie oznacza, że dotyka każdego z nas. Bez wątpienia takim bytem kształtującym religijną i społeczną świadomość okazała się przemyska edycja Tygodnika Katolickiego Niedziela. Obchodzony właśnie jubileusz jest stosownym momentem na próbę podsumowania czy refleksji. Chciałoby się przy tej okazji zajrzeć do najmniejszej nawet parafii, posłuchać sygnaturki przy wiejskim kościółku, przywołać modlitewne wzruszenia, wyśpiewać uniesienia, przemierzyć pielgrzymie ścieżki. Inaczej mówiąc, być wszędzie tam, gdzie człowiek dawał świadectwo wiary, o czym przez dziesięć lat na tysiącach stron, w ponad pięciuset numerach informowała przemyska Niedziela. To oczywiście jest niemożliwe i siłą rzeczy artykuł charakteryzować musi pewien poziom ogólności. W takim potraktowaniu tematu kryje się wyraźna trudność, gdyż z mnogości ważnych wątków trzeba wybrać najistotniejsze, czyli takie, które będą bliskie sedna. O trafności wyboru ostatecznie zdecyduje czytelnik i zwykle jest to element jakiegoś ryzyka. Mimo wyrażonych obaw mam świadomość, że nie wolno unikać wymagających tematów, w tym przypadku przynajmniej z dwóch względów. Po pierwsze od sześciu lat osobiście związany jestem z przemyską edycją pisma, jako jeden z autorów, po drugie ograniczenie się jedynie do napisania łatwej, okolicznościowej laurki byłoby sygnałem, że zbliża się pora publicystycznej emerytury, na co nie mam ochoty. Pozostaje więc zdecydować się na sposób przekazu i ruszyć na spotkanie z Niedzielą.
Pomyślałem, że zamiast błąkać się po meandrach własnych myśli posłucham, co mówią inni. To stary sposób, sprawdzony i skuteczny. Uważam, że sensownie może pisać ten, kto potrafi słuchać. Zatem znaczna część tekstu oparta będzie o żywe wypowiedzi ludzi związanych z pismem, a także opinie wydobyte z kronik i archiwów. Inspiracją, by właśnie w ten sposób ułożyć artykuł, była w pewnym stopniu dość humorystyczna scena, której niedawno byłem świadkiem. Po Sumie w kościele parafialnym spotkały się dwie sąsiadki. Jedna z nich trzymała w ręku zakupioną przed chwilą Niedzielę. - Ja też czasem kupuję - mówi druga z nutką usprawiedliwienia w głosie. Czasem tylko, bo te gazety są coraz droższe. Ile to bułek - dodaje - i szybko wylicza ilość pieczywa, jaką można nabyć za cenę pisma. I co pani na to? - Nie samym chlebem, kochana, nie samym chlebem - padła ironiczna odpowiedź. W tej z pozoru błahej historii kryje się głębsza prawda, która określa charakter i rolę tygodnika. Trzeba tylko chcieć dostrzec wartości, którym służy. Penetrując archiwum dotarłem do pierwszego, jeszcze dwustronicowego numeru edycji przemyskiej. Tam właśnie zamieszczony jest wywiad z abp. Józefem Michalikiem, metropolitą przemyskim, który przeprowadził redaktor naczelny Niedzieli ks. inf. Ireneusz Skubiś. Wypowiedź Księdza Arcybiskupa można potraktować jako motto i drogowskaz pokazujący kierunek, którym powinno zdążać wydanie przemyskie. Oto fragmenty wypowiedzi (nr 14/1 z 3 marca 1994 r.):
- Jakie są jej wartości, dlaczego dążymy do przemyskiej edycji Niedzieli? Po pierwsze dlatego, że redakcja Niedzieli jest pewna, sprawdziła się, pokazała solidność warsztatu dziennikarskiego. Jest to tygodnik z ikrą, także jako pismo kościelne. Niedziela rozumie i czuje naród, co nie jest rzeczą bez znaczenia. Ma odwagę odczuwać razem z Kościołem. Ma odwagę być ciągle tym pismem, które bierze na siebie pewne odium i ataki ze strony zewnętrznych wrogów Kościoła czy nieświadomych ludzi, którzy ulegają opiniom laicyzujących mediów. To pismo rozwija się na naszych oczach. Wzrasta w Polsce jego znaczenie i potrzeba. Niedziela informuje i formuje, wytrwale odkrywa prawdę…
Musimy być sobie jak najbliżsi, aby formować wiernych, pogłębiać wiarę, dążyć do głębszego zorientowania się w poszukiwaniu wzorców wskazujących jak służyć Kościołowi, jak kochać Kościół, jak służyć narodowi i jak kochać naród. Są to przecież wartości, które się nie przeżyły, które trzeba i dzisiaj doceniać, do nich dążyć, promować je i ratować.
Niech łaska Boża idzie za działaniem ludzkim, rodzi owoce dobra w archidiecezji przemyskiej i wszędzie tam, gdziekolwiek Niedziela pójdzie ze słowem prawdy i odwagi. Niedzieli życzę siły, niech ma odwagę myśleć po katolicku i po polsku, niech nie ustaje w wierności Ojcu Świętemu. Szczęść Boże…
O początkach drogi przemyskiej Niedzieli pisał w poprzednim numerze jej dyrektor, ks. Zbigniew Suchy, pominę więc te momenty. Z kronikarskiego obowiązku przypomnę, że decyzją Księdza Arcybiskupa do pracy redakcyjnej zostali powołani księża: Tadeusz Biały, Marek Kowalik, Adam Szal, Zbigniew Suchy. Mimo dobrego klimatu i ogólnej życzliwości Księża Redaktorzy pełni byli niepokoju i wątpliwości. Żaden z nich nie potrafił przewidzieć, czy misja się uda i spełni oczekiwania. Zapał i oddanie sprawiły, że powstał pierwszy, a następnie kolejne numery. Z czasem przemyskie wydanie zaczęło nabierać kształtu, bo oprócz części informacyjnej, którą po dziś dzień prowadzi ks. T. Biały i serwisu seminaryjnego ks. K. Gadzały zaczęła pojawiać się publicystyka religijno-społeczna, w różnych formach dziennikarskiego warsztatu. Prócz piszących księży było coraz więcej autorów świeckich, w tym świeckich o znanych w Przemyślu nazwiskach.
Kapitalną rolę w działalności redakcyjnej od początku odgrywała metoda kolportażu. Opracowany wówczas przez ks. M. Kowalika system funkcjonuje nadal. Polegał na tym, że diecezja została podzielona na rejony: Przemyśl, Przeworsk, Krosno i Sanok. W każdy poniedziałek do każdego nich Józef Ledochowski dowozi stosowny nakład, którym zajmują się miejscowi kolporterzy dostarczając gazetę do poszczególnych parafii. Pomimo że teren jest trudny i nieraz drogi dojazdowe tonęły w zaspach, nie zdarzyło się by Niedziela na czas nie dotarła do adresata.
Wielkie słowa uznania należy złożyć Księżom Proboszczom i Wikariuszom, którzy na swoim terenie dbają o jej promocję i popularność. To dzięki ich pracy nakład pisma osiąga poziom ok. 12 tys. egzemplarzy i wciąż należy do najwyższych wśród edycji Niedzieli, pomimo że w związku z kryzysem czytelnictwa w stosunku do najlepszych lat jest o ok. 8 tys. mniejszy.
W okresie minionego czasu przemyskie wydanie Niedzieli zdobyło na rynku prasowym ugruntowaną pozycję i zyskało wierną rzeszę czytelników. Przeglądając dotychczasowe roczniki łatwo dostrzec rozwój pisma. Do ośmiu stron zwiększyła się jego objętość, korzystnie zmieniła się szata graficzna, a co najważniejsze, pozytywnym zmianom uległa jakość tekstów i wzrósł obszar tematyczny. Nie było ważnego wydarzenia w życiu diecezjalnej wspólnoty, którego by nie odnotowała Niedziela. Nie sposób wymienić wszystkich momentów zapisanych na jej szpaltach. W sposób najbardziej ogólny można powiedzieć, że uczestnicząc w życiu Kościoła stała się wydawnictwem żywym. Bo chociaż ostatecznie dokumentuje historię, to najpierw jej dotyka. Jakkolwiek dotknięcie Niedzieli odczytać można jako wydumaną personifikację, użycie takiej figury stylistycznej ma swoje uzasadnienie. Bo przecież Niedziela to przede wszystkim ludzie, autorzy tekstów. Ich wrażliwość, wiedza i umiejętności dostarczają nam nie tylko wzruszeń, ale także prowokują do poważnych refleksji. Są wśród nich kapłani, często wytrawni publicyści, są przedstawiciele wspólnot zakonnych, inteligencji świeckiej, młodzieży skupionej w organizacjach kościelnych. W ciągu minionych lat rzesze autorów wnosiły swój wkład w tożsamość pisma. Powstrzymam się od wymieniania nazwisk tych byłych i tych obecnych. Przy tej liczbie mógłbym kogoś pominąć, a przecież wszyscy zasługują na uznanie za autorski wysiłek czyniony nie dla wierszówki czy popularności, lecz z potrzeby serca. Nie kierowała nimi komercja, lecz prawda i to taka, która nie znosi odcieni i kompromisu, bo wyrasta z zasad wiary. Istnieją środowiska, w których jest niepopularna. Tak więc zamiast nazwisk niech przemówią teksty. A jeżeli trafi się taki, co potrzebuje retuszu czy szlifu, to redakcja jest najlepszym miejscem, gdzie wspomniany zabieg najlepiej można wykonać. Jest tam specjalista, który nawet marnym utworom umie przydać blasku, a przy tym nie uszkodzi serca. Każdy odgadnie, iż mam na myśli dyrektora przemyskiej edycji Tygodnika Niedziela ks. Zbigniewa Suchego.
Od czasu, kiedy w 2000 r. ks. Adam Szal został rektorem Wyższego Seminarium Duchownego w Przemyślu, a ks. Marek Kowalik jego zastępcą, podstawowy zespół redakcyjny przestał właściwie istnieć, bo ks. Tadeusz Biały musiał godzić funkcję w Kurii Metropolitalnej z obowiązkami redaktora serwisu informacyjnego. Przyszły trudne czasy, gdyż główny ciężar odpowiedzialności za edycję przemyską spoczął na barkach Księdza Dyrektora. Jak sobie w tej sytuacji radził najlepiej świadczy dzisiejszy poziom pisma, oraz opinie Romy Trojniarz i Marii Molendy, które przejęły część redakcyjnych obowiązków i, jak to nieraz podkreślał Szef Redakcji, stały się solą przemyskiej mutacji. Jubileusz dziesięciolecia Niedzieli to także osobiste święto Księdza Dyrektora na dobre i na złe związanego z gazetą…
Zanim przemówią panie, pragnę zaznaczyć, że wielowątkowość artykułu sprawiła, iż na gratulacje dla Księdza pozostało niestety mało miejsca. Znam Jego skromność i powściągliwość, co zwiększa moje szanse na wyrozumiałość.
„Przyszłam do redakcji w październiku 1997 r. - mówi pani Roma. Mam wobec Księdza dług za dar spotkania i wielkiej życzliwości, którą mnie obdarzył. Jest człowiekiem wielkiego formatu. Od lat obserwuję, jak z poruszenia serca i pochylenia nad słowem rodzą się perły, w których tkwi niezwykła siła. Stworzył nam rodzinną atmosferę, dlatego obowiązki służbowe wykonujemy z przyjemnością, a pracę w redakcji traktujemy jak spełnienie i przygodę. Zawsze w orbicie jego zainteresowań pozostaje drugi człowiek. Dostrzega cudze problemy i stara się pomóc. Redakcja otwarta jest dla wszystkich. Przychodzą tu ludzie po poradę i dobre słowo. Tu rodzą się nie tylko teksty, lecz także formuje się spojrzenie na trudne problemy współczesnego świata, gdzie podmiotem winien być człowiek widziany przez pryzmat Bożej Miłości. Ks. Zbigniew jest wyrozumiały dla innych, choć sam nieraz przeżywa trudne chwile. Gdy coś mu nie wychodzi, sięga po brewiarz i modli się. Potem zamyka drzwi w swojej «świątyni dumania», a w niedługim czasie powstaje nowy, piękny tekst. Praca przynosi mi wielką satysfakcję i brakuje mi jej nawet wtedy, gdy idę na urlop”.
„Jak w każdej pracy - opowiada Maria Molenda - są momenty trudne. W naszym przypadku powodowała je konieczność przystosowania do wymogów współczesnej techniki, odpowiedzialność za sprawne funkcjonowanie redakcji, za jakość tekstów czy finanse. Ks. Zbigniew ma dar rozładowywania napięć i stresów. Ma na nie swoje sposoby. Czasem wyrozumiałość i cierpliwość, czasem czekoladę lub baton. Interesuje go nasze życie prywatne. Potrafi wczuć się w problemy rodzinne. Jesteśmy wspólnotą, więc potrafimy się sobą dzielić. Partnerstwo jest najlepszym sposobem na pokonywanie trudności i barier. Jeżeli otrzymujemy w darze serce, cóż możemy ofiarować w zamian. Dajemy serce”.
Zapytany o opinię na temat przemyskiej edycji ks. Władysław Dubiel swą charakterystykę skupił na Księdzu Redaktorze: „Jest przefajnym chłopem. Gdyby więcej było takich, życie wyglądałoby inaczej. Pamiętam go z czasów, gdy wśród kleryków stworzył nawyk czytelnictwa. Polecał lekturę, która nas ubogacała. Lubią go wszyscy. Uważam, że powinien zostać biskupem (i można to napisać). Jeżeli chodzi o przemyską Niedzielę, uważam, że jest bardzo dobra, ale jako pismo diecezjalne powinna prezentować całą diecezję. Tymczasem brakuje mi tekstów z dużych ośrodków, jak Krosno czy Sanok”.
W tym wielogłosie powinno być miejsce na temat twórczości Księdza Dyrektora. Świadomie mówię twórczości, gdyż oprócz artykułów typowo publicystycznych prezentował na łamach Niedzieli wiele cyklicznych tekstów, które bez wątpienia posiadają walory literackie. Pewnie dlatego w niektórych kręgach Księdza Dyrektora, profesora i redaktora nazywają jeszcze literatem. Wydana w formie książkowej biografia bł. ks. Jana Balickiego pt. Mocarz Pokory jest dobrym przykładem, który potwierdza talent i znajomość literackiego rzemiosła autora. Zbiór refleksji pt. Pochyleni nad słowem ma inny charakter. Zawarte tam przemyślenia filozoficzne przenoszą w realia współczesności treści religijne. Różnorodność obydwu form potwierdza możliwości twórcze Księdza. Kilkuletni cykl felietonów pt. Z wizytą u Paulinki pokazuje zdolność empatii, a prościej mówiąc, odczuwania czy rozumienia psychiki dziecka. Wreszcie cykl Samotność ojcostwa jest zbeletryzowaną biografią św. bp. Józefa Sebastiana Pelczara. Nad tym wszystkim góruje jednak synteza słowa, którą karmi się poezja. Ks. Zbigniew jest również poetą, a to według specjalistów najbardziej dowodzi literackiego kunsztu.
Na tym nieskazitelnym obrazie pojawiła się niestety rysa. Przy okazji jubileuszowych refleksji i rozmów ks. Zbigniew Suchy powiedział: „… Mam nadzieję, że darem tego Jubileuszu będzie nowy, młody redaktor, który wniesie na łamy pisma młodzieńczą energię, twórczą radość i wiele ciekawych pomysłów”. Słowa te zaniepokoiły niejednego z nas. Nie dlatego, żeby nie było takiej potrzeby, ale z tej przyczyny, że wypowiedź być może ukrywa pewien podtekst wyczytany między wierszami. Gdyby tak w istocie było, myślę, iż wielu czytelników, sympatyków i przyjaciół poprze takie oto posłanie:
Księże Zbigniewie, nie zakopałeś Bożych talentów, ani ich też nie skryłeś.
Mnożyłeś je przez lata i wciąż odnajdywałeś nowe.
A choć trzos masz pękaty, sięgnij raz jeszcze w głąb duszy.
Wydobądź złoty krążek i rzuć go między wiersze.
Niech zabłyśnie wzruszeniem i dobrą łzę wytoczy.
To cenny dar poeto, ale nim łza obeschnie, Ty znowu będziesz bliżej Boga.
W wielkiej galerii, często anonimowych postaci, których wieloletnia praca sprawiła jubileuszową okazję, jest osoba szczególna. Zastanawiałem się nad jakąś trafną charakterystyką i przyszła mi do głowy myśl, że jest to przecież dobry „duch redakcji”. Jeżeli mamy satysfakcję z kolejnego numeru, to dlatego, że zredagowała go Margita Kotas. W odległej Częstochowie czuwa, by przemyska edycja była coraz lepsza. Czujemy jej obecność na każdym etapie redakcyjnej pracy, a skoro tak, to znaczy, że jest z nami albo bardzo blisko.
Bp Adam Szal kiedyś współtworzył przemyską redakcję. O genezie i roli prasy katolickiej w naszej diecezji wie wszystko. Nie ukrywa emocji i widać, że w jego duszpasterskiej posłudze kilkuletnia redakcyjna przygoda miała wielką wartość. Ożywiona twarz Księdza Biskupa aż nadto świadczyła o życzliwym zatroskaniu losami pisma. Oczywiście w swej wypowiedzi wrócił do początków edycji.
„Wielkim problemem wtedy było to, jak znaleźć materiały do zapełnienia dwóch otrzymanych do zagospodarowania stron. Okazało się, że proces, który się wówczas rozpoczął nie tylko pozwolił na to, ale dzięki ewolucji doprowadził do ośmiu stron. Widzę w tym rzecz niepojętą. Taki mały cud. Miałem ideę, której nie udało się zrealizować, polegającą na powołaniu korespondentów w każdym dekanacie, aby czytelnik miał pełen obraz diecezji. To jest jeszcze do zrobienia… Niedziela nie może mieć charakteru wyłącznie sprawozdawczego. Powinna także formować, stąd pożądane są artykuły stanowiące zachętę do określonego stylu życia i postrzegania rzeczywistości. Chcę przypomnieć słowa ks. inf. I. Skubisia, który na spotkaniu z dziekanami powiedział, że dobrze redagowana i propagowana Niedziela to dodatkowy wikariusz w parafii. Zgadzam się z taką opinią. Swoistym fenomenem dla mnie jest kilkunastotysięczny nakład Niedzieli przemyskiej. Uważam to za sukces duszpasterski. Moim pragnieniem byłaby sytuacja, kiedy potencjalny czytelnik sięga po Niedzielę, bo wie, że znajdzie w niej coś dla siebie, a jej treść pobudzać będzie duszpasterstwo i życie religijne”.
Sądzę, że trafne uwagi Księdza Biskupa pomogą usprawnić proces rozwoju pisma. Jubileusz dziesięciolecia jest nie tylko okazją do refleksji historycznej, ale także wyzwaniem do nowych zadań. Dzięki dotychczasowej pracy i zdobytym doświadczeniom droga w następną dekadę wydaje się być prostsza i jakkolwiek na horyzoncie mogą pojawiać się chmury, to znacznie więcej tam słońca.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2004-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kard. Parolin w ONZ: Papież Leon wzywa do dyplomacji spotkania

Wybór nowego Papieża to okazja do odnowy — nie tylko dla katolików, lecz dla wszystkich, którzy pragną świata opartego na większej sprawiedliwości, solidarności i pokoju – mówił sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej kard. Pietro Parolin podczas przyjęcia w siedzibie ONZ w Nowym Jorku, wydanego z okazji wyboru Papieża Leona XIV.

W krótkiej przemowie kard. Parolin przypomniał, że Papież Leon XIV w swoich pierwszych dniach jako następca Piotra wyraził głębokie zaangażowanie na rzecz budowania mostów między ludźmi i wspólnotami, podkreślając potrzebę spotkań, dialogu i negocjacji.
CZYTAJ DALEJ

Św. Iwo - mniej znany święty

Iwo Hélory żył w latach 1253 -1303 we Francji, w Bretanii. Urodził się w Kermartin, w pobliżu Tréguier. Po ukończeniu 14. roku życia studiował w Paryżu na Wydziale Sztuk Wyzwolonych, później na Wydziale Prawa Kanonicznego i Teologii, a w Orleanie na Wydziale Prawa Cywilnego.

Po trwających 10 lat studiach powrócił do rodzinnej Bretanii. Do 30. roku życia pozostawał - jako człowiek świecki - na stanowisku oficjała diecezjalnego w Rennes, sprawując w imieniu biskupa funkcje sędziowskie. Zasłynął jako człowiek sprawiedliwy i nieprzekupny, obrońca interesów biedaków, za których nieraz sam opłacał koszty postępowania, a także - jako doskonały mediator w sporach. Później poszedł za głosem powołania i po przyjęciu święceń kapłańskich skupił się na pracy w przydzielonej mu parafii. Biskup powierzył mu niewielką parafię Trédrez, a po roku 1293 nieco większą - Louannec. Iwo od razu zjednał sobie parafian, dając przykład ubóstwa i modlitwy. W czasach, kiedy kapłani obowiązani byli odprawiać Mszę św. tylko w niedziele i święta, Iwo czynił to codziennie, niezależnie od tego, gdzie się znajdował. Często, chcąc pogodzić zwaśnionych, zanim zajął się sprawą jako sędzia, odprawiał w ich intencji Mszę św. - po niej serca skłóconych w jakiś cudowny sposób ulegały przemianie i jednali się bez rozprawy. Nadal chętnie służył wiedzą prawniczą wszystkim potrzebującym, sam żyjąc bardzo skromnie. Był doskonałym kaznodzieją. Iwo Hélory zmarł 19 maja 1303 r. W 1347 r. papież Klemens VI ogłosił go świętym. Jego kult rozpoczął się zaraz po jego śmierci i bardzo szybko rozprzestrzenił się poza granice Bretanii. Kościoły i kaplice jemu dedykowane zbudowano m.in. w Paryżu i w Rzymie. Wiele wydziałów prawa i uniwersytetów obrało go za patrona, m.in. w Nantes, Bazylei, Fryburgu, Wittenberdze, Salamance i Louvain. Został pochowany w Treguier we Francji, które jest odtąd miejscem corocznych pielgrzymek adwokatów w dniu 19 maja. Warto też dodać, że do Polski kult św. Iwona dotarł stosunkowo wcześnie. Już 25 lat po jego kanonizacji, w 1372 r. jeden z kanoników wrocławskiej kolegiaty św. Idziego, Bertold, ze swej pielgrzymki do Tréguier przywiózł relikwie świętego. Umieszczono je w jednym z bocznych ołtarzy kościoła św. Idziego. Również po relikwie św. Iwona pojechał opat Kanoników Regularnych Henricus Gallici. Na jego koszt do budującego się wówczas kościoła Najświętszej Maryi Panny na Piasku dobudowano kaplicę św. Iwona, w której umieszczono ołtarzyk szafkowy z relikwiami. Niestety, nie dotrwały one do naszych czasów, w przeciwieństwie do kultu, który, przerwany na początku XIX wieku, ożył w 1981 r. Od tego czasu w każdą pierwszą sobotę miesiąca w kaplicy św. Iwona zbierają się prawnicy wrocławscy na Mszy św. specjalnie dla nich sprawowanej. Drugim ważnym miejscem kultu św. Iwona w Polsce jest Iwonicz Zdrój, gdzie znajduje się jedyny w Polsce, jak się wydaje, kościół pw. św. Iwona, z przepiękną rzeźbioną w drewnie lipowym statuą Świętego. Warto też wspomnieć o zakładanych w XVII i XVIII wieku bractwach św. Iwona, gromadzących w swych szeregach środowiska prawnicze, a mających przyczynić się do ich odnowy moralnej. Bractwa te istniały przede wszystkim w miastach, gdzie zbierał się Trybunał Koronny: w Piotrkowie Trybunalskim (zał. w 1726 r.) i w Lublinie (1743 r.). W obydwu do dziś zachowały się obrazy przedstawiające Świętego: w Piotrkowie - w kościele Ojców Jezuitów, w Lublinie - w kościele parafialnym pw. Nawrócenia św. Pawła. Istniały też bractwa w Przemyślu (XVII w.), prawdopodobnie w Krakowie (zachował się XVIII-wieczny obraz św. Iwona w zakrystii kościoła Ojców Pijarów), w Warszawie i we Lwowie. W diecezji krakowskiej czczono św. Iwona w Nowym Korczynie (w 1715 r. w kościele Ojców Franciszkanów konsekrowano ołtarz św. Iwona) oraz w Nowym Sączu, w kręgach związanych z Bractwem Przemienienia Pańskiego. Natomiast we Wrocławiu, w kaplicy kościoła pw. Najświętszej Marii Panny na Piasku, znajduje się witraż wyobrażający św. Iwo. Został on ufundowany w 1996 r. przez adwokatów dolnośląskich z okazji 50-lecia tamtejszej adwokatury.
CZYTAJ DALEJ

Indie: cud eucharystyczny w Vilakkannur

2025-05-19 20:01

[ TEMATY ]

cud Eucharystyczny

Indie

Karol Porwich

Na 31 maja zaplanowane jest ogłoszenie uznania przez Stolicę Apostolską cudu eucharystycznego, do jakiego doszło w Indiach. 15 listopada 2013 roku w czasie porannej Mszy św., odprawianej przez ks. Thomasa Pathickala w kościele Chrystusa Króla w Vilakkannur, w stanie Kerala, na konsekrowanej hostii pojawiła się twarz Jezusa Chrystusa.

O watykańskim uznaniu cudu poinformował 9 maja abp Joseph Pamplany, metropolita Tellicherry obrządku syromalabarskiego. Uroczyste ogłoszenie tej decyzji nastąpi w kościele w Vilakkannur podczas Mszy odprawianej przez nuncjusza apostolskiego w Indiach abp. Leopoldo Girellego.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję