Częstoborowice, mały, drewniany domek z 1925 r., usytuowany naprzeciw pięknego, siedemnastowiecznego kościoła. Tu wraz z żoną Alicją mieszka Kazimierz Marciszuk, najstarszy organista w archidiecezji
lubelskiej, a może nawet i w Polsce. Na pierwsze wzmianki dotyczące jego działalności trafiliśmy, przeglądając Kronikę Muzyczną Organistów Diecezji Lubelskiej z 1930 r. Pan Kazimierz rozpoczynał
wówczas swą karierę organistowską. Kiedy z innych źródeł dowiedzieliśmy się, że przebywa w Częstoborowicach, postanowiliśmy złożyć wizytę nestorowi lubelskich organistów, porozmawiać o jego życiowych
i muzycznych doświadczeniach.
Na progu domu powitała nas życzliwie pani Alicja. Kiedy gospodarz dowiedział się, że jeden z nas przygotowuje pracę doktorską na temat lubelskich organistów w okresie II Rzeczypospolitej, opowiedział
nam o swoim długim życiu, podczas którego przez ponad siedemdziesiąt lat pracował jako organista. Pan Kazimierz urodził się w początkach ubiegłego wieku (1909 r.) i w bieżącym roku kończy 95. rok
życia. Jako dziecko przez kilka lat przebywał razem z rodziną w Niemczech. Tu jego ojciec znalazł pracę, a on pobierał naukę w niemieckiej szkole. Po powrocie do Polski, za namową księży salezjanów, rozpoczął
naukę w słynącej z wysokiego poziomu nauczania Szkole Organistowskiej w Przemyślu. Z dumą prezentował nam zdjęcia profesorów i absolwentów swego rocznika. Po czteroletnim przygotowaniu do wykonywania
zawodu podjął pierwszą pracę w parafii Ruda Huta (1930-1934). Następnie pełnił funkcję organisty w Rzeplinie, a tuż przed wybuchem II wojny światowej w Dzierążni. Tu razem z żoną (ślub odbył się w 1941 r.)
przeżywali ciężkie chwile pełnej okrucieństw i zbrodni hitlerowskiej okupacji. Wyniesiona z dzieciństwa znajomość języka niemieckiego okazywała się w wielu sytuacjach przepustką do życia. Trzy lata po
wojnie pan Kazimierz trafił do Częstoborowic, gdzie pracował jako organista przez ponad pół wieku (do 2002 r.). Przygotowywał oprawę Mszy św., uroczystości kościelnych, zakładał i prowadził chóry,
popularyzował muzykę organową, zajmował się księgami parafialnymi. Do chwili obecnej zresztą, mimo słabnącego wzroku, posługuje się piękną kaligrafią. W 1977 r., w uznaniu dla jego dokonań, przyznano
mu medal papieski Pawła VI „Pro Ecclesiae et Pontifice”. Dziś nie posługuje już w parafii, ale pozostała miłość do muzyki, śpiewu i ulubionego instrumentu - organów. Kiedy mówi o swej
pasji, nie potrafi ukryć wzruszenia. Kilka razy w czasie rozmowy z nami ocierał łzy. Bardzo chętnie użyczył do powstającej pracy interesujące materiały z prywatnych zbiorów, w tym unikalne zdjęcia z okresu
międzywojennego. Specjalnie dla nas zasiadł do fortepianu i z mistrzowską biegłością wykonał starą pieśń kościelną. Mogliśmy podziwiać sprawność palców, znakomitą dykcję i emisję głosu. Kiedy na koniec
naszej wizyty zapytaliśmy o wartości, które ukształtowały go jako człowieka i muzyka, pan Kazimierz Marciszuk odpowiedział: salezjańska duchowość, dyscyplina, konsekwencja i dewiza „każdą pracę
wykonuj jak najlepiej”.
Za pośrednictwem „Niedzieli Lubelskiej” zwracamy się z prośbą do byłych członków Kolegium Organistów Okręgu Lubelskiego, a zwłaszcza jego Zarządu, o udostępnienie dla potrzeb powstającej pracy materiałów związanych z działalnością Kolegium, Zarządu i Organistów. Niestety, zaginęła duża część dokumentacji z okresu 1918-1939. Prosimy więc o nadsyłanie wszelkiego rodzaju materiałów (pisma urzędowe, korespondencja, wspomnienia, rachunki, fotografie, itp.). Po ich wykorzystaniu zostaną zwrócone właścicielom. Korespondencję w tej sprawie prosimy kierować na adres: Marek Bochniak, ul. Nałkowskich 109/16, Lublin.
Pomóż w rozwoju naszego portalu