Reklama

Roztoczańskie zamyślenia...

Elementarz

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wiele dzieci z naszych rodzin poszło po raz pierwszy do szkoły. Sadzę, że pierwszy dzień w szkole zapisał się w pamięci każdego z nas. Na mnie największe wrażenie na początku pierwszej klasy robiła kolorowa książka zatytułowana Elementarz. Jej autorem był Marian Falski, ps. Rafał Pruski (1881-1974), pedagog i działacz oświatowy. Na opracowanym przez niego Elementarzu wychowało się kilka pokoleń Polaków. Warto przyjrzeć się bliżej Autorowi, bo jego życiorys ukazuje ciekawą drogę życia człowieka, który do oświaty trafił przypadkowo, a mimo to został pedagogiem "z powołania".

Marian Falski urodził się 7 grudnia 1881 r. w Naczy pow. Słusk na Nowogródczyźnie w rodzinie drobnoszlacheckiej o żywych tradycjach narodowych i patriotycznych. Wychowywał się na terenach zacofanych pod względem oświatowym. Sieć gimnazjów była bardzo rzadka, szkoły podstawowe podlegały władzom cerkiewnym. 1 szkoła przypadała na 34 wsie, korzystało z nich zaledwie 10,4% chłopców i 0,5% dziewcząt. Spis ludności w 1897 r. wykazał że, 84,4% mieszkańców Białorusi było analfabetami. Nauczanie początkowe Marian Falski pobierał w domu rodzinnym, najpierw od rodziców, a później nauczycieli domowych. W 12. roku życia zaczął uczęszczać do szkoły realnej w Mińsku. Młodzież traktowała szkołę jako instytucję rusyfikacyjną, dlatego starała się pogłębić swoją wiedzę w kółkach samokształceniowych, których spotkania odbywały się w niedziele w domach prywatnych. Studiowano: historię i literaturę polską oraz dyskutowano nad zagadnieniami społecznymi i filozoficznymi.

W 1899 r. Falski rozpoczął studia na Politechnice Warszawskiej na Wydziale Mechanicznym, gdzie włączył się w prace konspiracyjnej organizacji Zjednoczenie Studentów Politechniki Warszawskiej. W programie jej działania były m.in.: troska o warunki bytowe i morale studentów, działalność artystyczna, organizacja zbiórek na pomoc dla więźniów politycznych, uczestnictwo w demonstracjach antyrządowych. Jej członkowie prowadzili tajne dokształcanie robotników oraz współpracowali z kółkami samokształceniowymi młodzieży szkół średnich. Falski uczestniczył też w zajęciach organizowanych przez Uniwersytet Latający, który pogłębiał wiedzę społeczeństwa z zakresu historii kultury, antropologii, nauk społecznych, filozofii, psychologii i etyki. Udział w tych wykładach dał mu dobre podstawy do późniejszych studiów z zakresu psychologii i pedagogiki. Na początku XX w. zainteresował się bliżej problematyką oświaty ludowej. Wraz z kolegami założył Koło Krzewienia Oświaty, które kolportowało bezpłatnie książki wśród ludności wiejskiej na Białorusi. Osobiście przetłumaczył na język białoruski opowiadania Sienkiewicza i Żeromskiego. Studia na Uniwersytecie Latającym oraz działalność oświatowa zbliżyły M. Falskiego do środowiska nauczycieli warszawskich oraz popularyzatorów nauki. Związał się z grupą pedagogów i pracowników szkół prywatnych, którzy w 1904 r. założyli Koło Wychowawców i odegrali znaczącą rolę w walce o polską nowoczesną i demokratyczną szkołę. Po ukończeniu studiów w 1904 r., nie mogąc znaleźć pracy w swoim zawodzie, podjął pracę nauczyciela prywatnego w Turczynku pod Brwinowem w domu zamożnego handlowca i przemysłowca warszawskiego.

28 stycznia 1905 r. był współorganizatorem wiecu na Politechnice Warszawskiej, który dla młodzieży szkół średnich Królestwa Polskiego stał się sygnałem do rozpoczęcia strajków powszechnych. Akcją strajkową młodzieży szkolnej kierowało Koło Delegatów, a M. Falski należał do jego gremium kierowniczego. W jego domu 29 stycznia zapadła decyzja o przekształceniu sporadycznych akcji strajkowych młodzieży w planową i powszechną akcję. W sformułowanych przez Koło Delegatów postulatach były żądania unarodowienia systemu oświaty, zniesienia nadzoru policyjnego nad szkołami, otoczenia oświaty kuratelą społeczeństwa, zniesienia ograniczeń wyznaniowych, narodowościowych i stanowych dla uczniów i nauczycieli, likwidacja dyskryminacji dziewcząt w szkolnictwie, przyznanie młodzieży prawa do stowarzyszania się oraz demokratyzacji systemu oświaty poprzez wprowadzenie powszechnej, bezpłatnej i obowiązkowej szkoły początkowej. Tym hasłom M. Falski pozostał wierny przez całe życie.

W czasie rewolucji 1905 r. brał udział w prowadzeniu tajnego nauczania, m.in. w Łowiczu, gdzie przez kilka miesięcy nauczał matematyki, historii oraz ekonomii politycznej, zyskując przyjaźń i zaufanie młodzieży. Do wykładów przygotowywał się bardzo starannie, o czym świadczy opracowany przez niego skrypt, który w 1909 r. został wydany w formie broszury Dzieje początków pisma. Prowadził też działalność polityczną wśród robotników. W 1905 r. był współautorem szeroko kolportowanej ulotki Dlaczego pracującemu ludowi ciężko żyć? Carska gospodarka, ukazującej mechanizmy wyzysku robotników w Rosji. Po powrocie do Warszawy prowadził nadal działalność oświatową wśród robotników. W lutym 1906 r. był delegatem na VIII Zjazd PPS we Lwowie. Za działalność polityczną 16 grudnia 1906 r. został uwięziony na kilka miesięcy w Cytadeli Warszawskiej. Otrzymał wyrok skazujący go na opuszczenie granic Królestwa Polskiego. Wyjechał do Krakowa, przebywał także we Lwowie, Zakopanem, a także we Włoszech i Szwajcarii. Od 1909 r. mieszkał na stałe w Krakowie. Utrzymywał się z lekcji prowadzonych w prywatnych szkołach. Podczas uczenia małego chłopca zrodził się w nim pomysł opracowania nowoczesnego elementarza, ułatwiającego naukę czytania i pisania. Elementarz został wydany w 1910 r. w Krakowie pt. Nauka czytania i pisania dla dzieci. Jego uzupełnieniem i poszerzeniem był wydany w 1912 r. zbiór czytanek Pierwsza czytanka dla dzieci o Janku, Ali i Zosi. Od tego czasu zainteresowania naukowe M. Falskiego wyraźnie ogniskują się na pedagogice i psychologii. Rozpoczął studia na Wydziale Psychologii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Uczęszczał na wykłady z historii filozofii, językoznawstwa, historii literatury polskiej, prowadził własne badania naukowe nad psychologią czytania. Wyniki tych badań, korygujące niektóre ustalenia badań niemieckich i amerykańskich, opublikował w rozprawie doktorskiej obronionej w 1917 r.

W tym samym roku udał się do Genewy, Wiednia i Lipska, gdzie pogłębiał wiedzę pedagogiczną, poszerzając ją o problematykę ustroju i funkcjonowania systemów oświatowych, użyteczną w perspektywie uzyskania przez Polskę niepodległości. Po odrodzeniu się Polski, wezwany przez swojego przyjaciela, pierwszego ministra oświaty w odrodzonej Polsce, Ksawerego Praussa, zrezygnował z proponowanej mu katedry pedagogiki na Uniwersytecie Jagiellońskim, powrócił do Warszawy i wziął czynny udział w budowie nowego systemu edukacji narodowej. W Ministerstwie Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego prowadził ośrodek badawczy zajmujący się organizacją szkolnictwa, siecią szkolną i statystyką oświatową. W 1931 r. jako jeden z czterech ekspertów Ligi Narodów badał w Chinach możliwości przebudowy tamtejszego systemu edukacyjnego. Po II wojnie światowej prowadził badania nad funkcjonowaniem i rozwojem oświaty PRL.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2001-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Modlitwa św. Jana Pawła II o pokój

Boże ojców naszych, wielki i miłosierny! Panie życia i pokoju, Ojcze wszystkich ludzi. Twoją wolą jest pokój, a nie udręczenie. Potęp wojny i obal pychę gwałtowników. Wysłałeś Syna swego Jezusa Chrystusa, aby głosił pokój bliskim i dalekim i zjednoczył w jedną rodzinę ludzi wszystkich ras i pokoleń.
CZYTAJ DALEJ

Realizm duchowy św. Teresy od Dzieciątka Jezus

Niedziela Ogólnopolska 28/2005

[ TEMATY ]

święta

pl.wikipedia.org

Wielką zasługą św. Teresy jest powrót do ewangelicznego rozumienia miłości do Boga. Niewłaściwe rozumienie świętości popycha nas w stronę dwóch pokus. Pierwsza - sprowadza się do tego, iż kojarzymy świętość z nadzwyczajnymi przeżyciami. Druga - polega na tym, że pragniemy naśladować jakiegoś świętego, zapominając o tym, kim sami jesteśmy. Można do tego dołączyć jeszcze jedną pokusę - czekanie na szczególną okazję do kochania Boga. Ulegając tym pokusom, często usprawiedliwiamy swój brak dążenia do świętości szczególnie trudnymi okolicznościami, w których przyszło nam żyć, lub zbyt wielkimi - w naszym rozumieniu - normami, jakie należałoby spełnić, sądząc, iż świętość jest czymś innym aniżeli nauką wyrażoną w Ewangelii. Teresa nie znajdowała w sobie dość siły, aby iść drogą wielkich pokutników czy też drogą świętych pełniących wielkie czyny. Teresa odkrywa własną, w pełni ewangeliczną drogę do świętości. Jej pierwsze odkrycie dotyczy czasu: nie powinniśmy odsuwać naszego kochania Boga na jakąś nawet najbliższą przyszłość. Któraś z sióstr w klasztorze w Lisieux „oszczędzała” siły na męczeństwo, które notabene nigdy się nie spełniło. Dla Teresy moment kochania Boga jest tylko teraz. Ona nie zastanawia się nad przyszłością, gdyż może się czasami wydawać zbyt odległa lub zbyt trudna. Teraz jest jej ofiarowane i tylko w tym momencie ma możliwość kochania Boga. Przyszłość może nie nadejść. „Dobry Bóg chce, bym zdała się na Niego jak maleńkie dziecko, które martwi się o to, co z nim będzie jutro”. Czasami myśl o wielu podobnych zmaganiach w przyszłości nie pozwala nam teraz dać całego siebie. Zatem właśnie chwila obecna i tylko ta chwila się liczy. Łaska ofiarowania czegoś Bogu lub przezwyciężenia jakiejś pokusy jest mi dana teraz, na tę chwilę. W chwili wielkiego duchowego cierpienia Teresa pisze: „Cierpię tylko chwilę. Jedynie myśląc o przeszłości i o przyszłości, dochodzi się do zniechęcenia i rozpaczy”. Rozważanie, czy w przyszłości podołam podobnym wyzwaniom, jest brakiem zdania się na Boga, który mnie teraz wspomaga. „By kochać Cię, Panie, tę chwilę mam tylko, ten dzień dzisiejszy jedynie” - pisze Teresa. Jest to pierwsza cecha realizmu jej ducha - realizmu ewangelicznego, gdyż Chrystus mówi nieustannie o gotowości i czuwaniu. Ten, kto zaniedbuje teraźniejszość, nie czuwa, bo nie jest gotowy. Wkłada natomiast energię w marzenia, a nie w to, co teraz jest możliwe do spełnienia. Chrystus przychodzi z miłością teraz. To skoncentrowanie się na teraźniejszości pozwala Teresie dostrzec wszystkie możliwe okazje do kochania oraz wykorzystać je. Do tego jednak potrzebne jest spojrzenie nacechowane wiarą, iż ten moment jest darowany mi przez Boga, aby Go teraz, w tej sytuacji kochać. Nawet gdy sytuacja obecna jawi się w bardzo ciemnych barwach, Teresa nie traci nadziei. „Słowa Hioba: Nawet gdybyś mnie zabił, będę ufał Tobie, zachwycały mnie od dzieciństwa. Trzeba mi jednak było wiele czasu, aby dojść do takiego stopnia zawierzenia. Teraz do niego doszłam” - napisze dopiero pod koniec życia. Teresa poznaje, że wielkość czynu nie zależy od tego, co robimy, ale zależy od tego, ile w nim kochamy. „Nie mając wprawy w praktykowaniu wielkich cnót, przykładałam się w sposób szczególny do tych małych; lubiłam więc składać płaszcze pozostawione przez siostry i oddawać im przeróżne małe usługi, na jakie mnie było stać”. Jeśli spojrzeć na komentarz Chrystusa odnośnie do tych, którzy wrzucali pieniądze do skarbony w świątyni, to właśnie w tym kontekście możemy uchwycić zamysł Teresy. Nie jest ważne, ile wrzucimy do tej skarbony, bo uczynek na zewnątrz może wydawać się wielki, ale cała wartość uczynku zależy od tego, ile on nas kosztuje. Zatem należy przełamywać swoją wolę, gdyż to jest największą ofiarą. Przezwyciężając miłość własną, w całości oddajemy się Bogu. Były chwile, gdy Teresa chciała ofiarować Bogu jakieś fizyczne umartwienia. Taki rodzaj praktyk był w czasach Teresy dość powszechny. Jednak szybko się przekonała, że nie pozwala jej na to zdrowie. Było to dla niej bardzo ważne odkrycie, gdyż utwierdziło ją w przekonaniu, że nie trzeba wiele, aby się Bogu podobać. „Dane mi było również umiłowanie pokuty; nic jednak nie było mi dozwolone, by je zaspokoić. Jedyne umartwienia, na jakie się zgadzano, polegały na umartwianiu mojej miłości własnej, co zresztą było dla mnie bardziej pożyteczne niż umartwienia cielesne”. Teresa nie wymyślała sobie jakichś ofiar. Jej zadaniem było wykorzystanie tego, co życie jej przyniosło. Umiejętność docenienia chwili, odkrycia, że wszystko jest do ofiarowania - tego uczy nas Teresa. My sami albo narzekamy na trudny los i marnujemy okazję do ofiarowania czegoś trudnego Bogu, albo czynimy coś zewnętrznie dobrego, ale tylko z wygody, aby się komuś nie narazić lub dla uniknięcia wyrzutów sumienia. Intencja - to jest cały klucz Teresy do świętości. Jak wyznaje, w swoim życiu niczego Chrystusowi nie odmówiła, tzn. że widziała wszystkie okazje do czynienia dobra jako momenty wyznawania swojej miłości. Inną cechą, która przybliża ją do nas, jest naturalność jej modlitwy. Teresa od Dzieciątka Jezus, która jest córką duchową św. Teresy od Jezusa, jest jej przeciwieństwem odnośnie do szczególnych łask na modlitwie. Złożyła nawet z tych łask ofiarę, bo czuła, że w nich można szukać siebie. Jej życie modlitwy było często bardzo marne, gdyż zdarzało się jej zasypiać na modlitwie. Po przyjęciu Komunii św. zamiast rozmawiać z Bogiem, spała. Nie dlatego, że chciała, ale dlatego, że nie potrafiła inaczej. Ważny jest fakt, iż nie martwiła się za bardzo swoją nieumiejętnością modlenia się. Wierzyła, że i z takiej modlitwy Chrystus jest zadowolony, gdyż ona nie może Mu ofiarować nic więcej poza swoją słabością. Aby się przekonać, jak daleko lub jak blisko jesteśmy przyjmowania Ewangelii w całej jej głębi, zastanówmy się, jak podchodzimy do niechcianych prac, mniej wartościowych funkcji, momentów, gdy nie jesteśmy doceniani, a nawet oskarżani. Czy widzimy w tym okazję, aby to wszystko ofiarować Chrystusowi, czy też walczymy o to, aby postawić na swoim lub zwyczajnie zachować twarz? Jak postępujemy wobec osób, które są dla nas przykre? Czy je obgadujemy, czy też widzimy w tym okazję, aby im pomóc w drodze do Boga? Teresa powie, gdy nie może już przyjmować Komunii św. ze względu na zaawansowaną chorobę, że wszystko jest łaską. Czy każda trudna sytuacja, trudny człowiek jest dla mnie łaską?
CZYTAJ DALEJ

Leon XIV: przed Bogiem zdamy sprawę z troski o bliźnich i świat stworzony

2025-10-01 17:47

[ TEMATY ]

Leon XIV

Monika Książek

„Bóg zapyta nas, czy pielęgnowaliśmy i dbaliśmy o świat, który stworzył (por. Rdz 2, 15), dla dobra wszystkich i przyszłych pokoleń, oraz czy troszczyliśmy się o naszych braci i siostry” - stwierdził Ojciec Święty podczas konferencji zorganizowanej w 10. rocznicę publikacji encykliki Laudato si’ w Centrum Mariapoli w Castel Gandolfo.

Zanim przejdę do kilku przygotowanych uwag, chciałbym podziękować dwojgu przedmówcom, [Arnoldowi Schwarzeneggerowi i Marinie Silva - brazylijska minister środowiska i zmian klimatycznych - przyp. KAI], ale chciałbym dodać, że jeśli rzeczywiście jest wśród nas dziś po południu bohater akcji, to są to wszyscy, którzy wspólnie pracują, aby coś zmienić.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję