Reklama

Stypendyści Fundacji „Dzieło Nowego Tysiąclecia”

Niedziela toruńska 42/2005

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Reklama

Fundacja Episkopatu Polski „Dzieło Nowego Tysiąclecia” prowadzi edukacyjny program stypendialny, który zwiększa szanse uzdolnionej młodzieży wiejskiej na realizację marzeń związanych z możliwością ukończenia studiów. W diecezji toruńskiej program stypendialny obejmuje 22 uczniów gimnazjów i szkół średnich, którzy realizują zadania regulaminowe przez naukę w swojej szkole i wieloraką aktywność, rozwijającą ich uzdolnienia. W czasie wakacji letnich organizowane są obozy dla stypendystów, gdzie oprócz wypoczynku mają oni okazję rozwijać się duchowo i intelektualnie. Na temat tegorocznego obozu jego uczestnicy piszą następująco:
Jestem stypendystą już czwarty rok i dzięki temu mogłem wyjeżdżać na wakacje do Torunia, Krakowa, Warszawy, a w tym roku do Gdańska. Jako uczestnik tych obozów poznałem wielu wspaniałych rówieśników. Z większością utrzymuję kontakt.
Tegoroczny obóz w Trójmieście był również bardzo ciekawy. Poznałem nowych ludzi, zwiedziłem wiele ciekawych miejsc, kościołów i muzeów. Ukończyłem kurs maltański, na którym nauczyłem się udzielać pierwszej pomocy. Otrzymałem zaświadczenie o uczestnictwie w warsztatach o wolontariacie, na których dowiedziałem się wielu rzeczy, dotyczących m.in. definicji wolontariatu, jego rodzajów, motywacji wolontariuszy do tej pracy itp. Przygotowano dla nas także projekcję filmu - „Karol, człowiek, który został papieżem”. Byliśmy również na koncercie w Sopocie. Cennym doświadczeniem były dla mnie warsztaty o demokracji, na których prezydent Sopotu opowiedział nam o sprawach dotyczących polityki i wyborów. Otrzymaliśmy od niego w prezencie wspaniałą książkę, którą obecnie czytam, „Pamięć i tożsamość” Jana Pawła II. Zwiedzaliśmy sopockie molo i udaliśmy się w krótki rejs po zatoce i morzu. Mogliśmy też kilkakrotnie korzystać z kąpieli w zatoce. Zwiedziłem Gdańsk, Sopot, trochę mniej Gdynię. Było wspaniale. Widziałem wystawę poświęconą „Solidarności”.
Najbardziej oczekiwałem spotkania ze wszystkimi znajomymi z ubiegłych lat. Bardzo się angażowałem w życie obozu: byłem ministrantem, brałem udział w konkursach i w zawodach sportowych.
Podczas roku szkolnego nie zależało mi tak na stypendium, jak na obozie, ale dzięki stypendium spełniły się moje marzenia. Byłem na obozie, kupiłem sobie komputer, na którym piszę teraz ten list.
Obóz już dawno się skończył, ale cały czas wracam myślą do osób, które tam poznałem. Jedną z nich był kleryk Rafał Wasilewski - mój wychowawca, z którym poruszyłem wiele tematów. Opowiedział mi o seminarium i o swoim życiu.
Teraz zaczyna się codzienność, czyli praca w polu od rana do wieczora. Postaram się ze wszystkich sił, aby również w przyszłym roku korzystać ze stypendium. Mam wielką nadzieję, że z tymi wszystkimi ludźmi jeszcze się zobaczę.
Kamil

Czas spędzony na obozie pod hasłem: „T3: Wiara, Nadzieja, Miłość” minął mi bardzo szybko. Obóz rozpoczął się trzydniowymi rekolekcjami na temat wiary, nadziei i miłości, które były prowadzone w bardzo ciekawy sposób. Początek sprowadzał się do wysłuchania spostrzeżeń brata rekolekcjonisty, następnie spotykaliśmy się w grupach i dyskutowaliśmy na temat poszczególnych wartości. Każda osoba mogła swobodnie i bez skrępowania wypowiedzieć się na rozważany temat. Po spotkaniu w grupach znowu w całym gronie prowadziliśmy dyskusję z poprzedniego spotkania.
Kolejne trzy dni zajęły mi warsztaty dziennikarskie, z których byłam bardzo zadowolona. Magda Równińska, prowadząca te warsztaty, bardzo urozmaicała nam czas. Dzięki niej wraz z moją grupą znalazłam się w „Radiu Gdańsk”, po którym zostaliśmy oprowadzeni. Dowiedzieliśmy się,
jak tworzone informacje przekazywane są słuchaczom, dotarliśmy również do studia nagrań - co okazało się najciekawszym punktem zwiedzania. Wszyscy byliśmy pod ogromnym wrażeniem prezentowanego sprzętu i jego możliwości.
Następnie odbyły się zajęcia w ośrodku. Wielkie wrażenie wywarło na nas poznawanie Trójmiasta. Dużo chodziliśmy, zwiedzając wiele ciekawych miejsc i podziwiając piękną panoramę miasta. Mimo iż czasem byliśmy naprawdę zmęczeni, zawsze szliśmy z uśmiechem na twarzy.
W czasie trwania obozu odbył się także kurs wolontariatu, prowadzony przez Magdalenę Jóźwicką i s. Magdalenę Czopek. Na tych wykładach dowiedziałam się, czym jest wolontariat, jakie są jego formy, motywacje wolontariusza itp.
Najmilej wspominam jednak dzień 27 lipca, kiedy odbyło się spotkanie wszystkich stypendystów pod pomnikiem Trzech Krzyży w Gdańsku. W tym miejscu uczciliśmy pamięć poległych robotników oraz działania Ojca Świętego Jana Pawła II. Panowała tam podniosła atmosfera, uczestnicy spotkania czuli się wyjątkowo. Wszyscy stypendyści połączyli się w krąg i na cześć Jana Pawła II zaśpiewaliśmy „Barkę”. Później śpiewaliśmy inne pieśni, także w drodze powrotnej do ośrodka.
28 lipca wszyscy stypendyści zgromadzili się w kościele Mariackim, gdzie odprawiona została Msza św. na zakończenie obozu. Przez te wszystkie dni zaprzyjaźniliśmy się, odnowiliśmy dawne znajomości, zżyliśmy się z sobą. Każdy czuł wewnętrzną rozterkę. Z jednej strony chciało się wracać jak najszybciej do domu, a z drugiej nie chciało opuszczać nowych znajomych.
Czas spędzony na obozie uważam za wspaniałe przeżycie, które przez warsztaty, rekolekcje i zajęcia w grupach z wychowawcami powiększyły moje doświadczenie życiowe.
Kasia

Podobne wspomnienia pozostawił po sobie obóz u ok. 1300 stypendystów w Trójmieście. Te i wiele innych młodzieńczych doświadczeń jest możliwych do spełnienia dzięki, organizowanym od 2001 r., obchodom Dnia Papieskiego. Obchody te przebiegają w czterech wymiarach. Pierwszy - intelektualny, ma na celu przybliżyć wiernym treści nauczania Ojca Świętego i poszerzać wiedzę na temat Jego pontyfikatu. Drugi - duchowy jest przede wszystkim dniem duchowej łączności z Ojcem Świętym i modlitwy w Jego intencji. Trzeci - artystyczny, to różne wydarzenia gromadzące liczne rzesze ludzi, których łączy osoba sługi Bożego Jana Pawła II. Czwarty - charytatywny, to odpowiedź na wezwanie Ojca Świętego Jana Pawła II do solidarności z ubogimi. Dlatego w tym dniu organizowana jest publiczna zbiórka pieniędzy pod hasłem Dzielmy się miłością.
Zebrane w ten sposób środki przeznaczane są na fundusz stypendialny, z którego przyznaje się stypendia najbardziej uzdolnionym uczniom, pochodzącym z ubogich rodzin. W ten sposób każdy z nas może włączyć się w budowę „żywego pomnika” Jana Pawła II.
Ks. Sylwester Ćwikliński - koordynator Fundacji „Dzieło Nowego Tysiąclecia” w diecezji toruńskiej

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2005-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Leon XIV: przed Bogiem zdamy sprawę z troski o bliźnich i świat stworzony

2025-10-01 17:47

[ TEMATY ]

Leon XIV

Monika Książek

„Bóg zapyta nas, czy pielęgnowaliśmy i dbaliśmy o świat, który stworzył (por. Rdz 2, 15), dla dobra wszystkich i przyszłych pokoleń, oraz czy troszczyliśmy się o naszych braci i siostry” - stwierdził Ojciec Święty podczas konferencji zorganizowanej w 10. rocznicę publikacji encykliki Laudato si’ w Centrum Mariapoli w Castel Gandolfo.

Zanim przejdę do kilku przygotowanych uwag, chciałbym podziękować dwojgu przedmówcom, [Arnoldowi Schwarzeneggerowi i Marinie Silva - brazylijska minister środowiska i zmian klimatycznych - przyp. KAI], ale chciałbym dodać, że jeśli rzeczywiście jest wśród nas dziś po południu bohater akcji, to są to wszyscy, którzy wspólnie pracują, aby coś zmienić.
CZYTAJ DALEJ

Realizm duchowy św. Teresy od Dzieciątka Jezus

Niedziela Ogólnopolska 28/2005

[ TEMATY ]

święta

pl.wikipedia.org

Wielką zasługą św. Teresy jest powrót do ewangelicznego rozumienia miłości do Boga. Niewłaściwe rozumienie świętości popycha nas w stronę dwóch pokus. Pierwsza - sprowadza się do tego, iż kojarzymy świętość z nadzwyczajnymi przeżyciami. Druga - polega na tym, że pragniemy naśladować jakiegoś świętego, zapominając o tym, kim sami jesteśmy. Można do tego dołączyć jeszcze jedną pokusę - czekanie na szczególną okazję do kochania Boga. Ulegając tym pokusom, często usprawiedliwiamy swój brak dążenia do świętości szczególnie trudnymi okolicznościami, w których przyszło nam żyć, lub zbyt wielkimi - w naszym rozumieniu - normami, jakie należałoby spełnić, sądząc, iż świętość jest czymś innym aniżeli nauką wyrażoną w Ewangelii. Teresa nie znajdowała w sobie dość siły, aby iść drogą wielkich pokutników czy też drogą świętych pełniących wielkie czyny. Teresa odkrywa własną, w pełni ewangeliczną drogę do świętości. Jej pierwsze odkrycie dotyczy czasu: nie powinniśmy odsuwać naszego kochania Boga na jakąś nawet najbliższą przyszłość. Któraś z sióstr w klasztorze w Lisieux „oszczędzała” siły na męczeństwo, które notabene nigdy się nie spełniło. Dla Teresy moment kochania Boga jest tylko teraz. Ona nie zastanawia się nad przyszłością, gdyż może się czasami wydawać zbyt odległa lub zbyt trudna. Teraz jest jej ofiarowane i tylko w tym momencie ma możliwość kochania Boga. Przyszłość może nie nadejść. „Dobry Bóg chce, bym zdała się na Niego jak maleńkie dziecko, które martwi się o to, co z nim będzie jutro”. Czasami myśl o wielu podobnych zmaganiach w przyszłości nie pozwala nam teraz dać całego siebie. Zatem właśnie chwila obecna i tylko ta chwila się liczy. Łaska ofiarowania czegoś Bogu lub przezwyciężenia jakiejś pokusy jest mi dana teraz, na tę chwilę. W chwili wielkiego duchowego cierpienia Teresa pisze: „Cierpię tylko chwilę. Jedynie myśląc o przeszłości i o przyszłości, dochodzi się do zniechęcenia i rozpaczy”. Rozważanie, czy w przyszłości podołam podobnym wyzwaniom, jest brakiem zdania się na Boga, który mnie teraz wspomaga. „By kochać Cię, Panie, tę chwilę mam tylko, ten dzień dzisiejszy jedynie” - pisze Teresa. Jest to pierwsza cecha realizmu jej ducha - realizmu ewangelicznego, gdyż Chrystus mówi nieustannie o gotowości i czuwaniu. Ten, kto zaniedbuje teraźniejszość, nie czuwa, bo nie jest gotowy. Wkłada natomiast energię w marzenia, a nie w to, co teraz jest możliwe do spełnienia. Chrystus przychodzi z miłością teraz. To skoncentrowanie się na teraźniejszości pozwala Teresie dostrzec wszystkie możliwe okazje do kochania oraz wykorzystać je. Do tego jednak potrzebne jest spojrzenie nacechowane wiarą, iż ten moment jest darowany mi przez Boga, aby Go teraz, w tej sytuacji kochać. Nawet gdy sytuacja obecna jawi się w bardzo ciemnych barwach, Teresa nie traci nadziei. „Słowa Hioba: Nawet gdybyś mnie zabił, będę ufał Tobie, zachwycały mnie od dzieciństwa. Trzeba mi jednak było wiele czasu, aby dojść do takiego stopnia zawierzenia. Teraz do niego doszłam” - napisze dopiero pod koniec życia. Teresa poznaje, że wielkość czynu nie zależy od tego, co robimy, ale zależy od tego, ile w nim kochamy. „Nie mając wprawy w praktykowaniu wielkich cnót, przykładałam się w sposób szczególny do tych małych; lubiłam więc składać płaszcze pozostawione przez siostry i oddawać im przeróżne małe usługi, na jakie mnie było stać”. Jeśli spojrzeć na komentarz Chrystusa odnośnie do tych, którzy wrzucali pieniądze do skarbony w świątyni, to właśnie w tym kontekście możemy uchwycić zamysł Teresy. Nie jest ważne, ile wrzucimy do tej skarbony, bo uczynek na zewnątrz może wydawać się wielki, ale cała wartość uczynku zależy od tego, ile on nas kosztuje. Zatem należy przełamywać swoją wolę, gdyż to jest największą ofiarą. Przezwyciężając miłość własną, w całości oddajemy się Bogu. Były chwile, gdy Teresa chciała ofiarować Bogu jakieś fizyczne umartwienia. Taki rodzaj praktyk był w czasach Teresy dość powszechny. Jednak szybko się przekonała, że nie pozwala jej na to zdrowie. Było to dla niej bardzo ważne odkrycie, gdyż utwierdziło ją w przekonaniu, że nie trzeba wiele, aby się Bogu podobać. „Dane mi było również umiłowanie pokuty; nic jednak nie było mi dozwolone, by je zaspokoić. Jedyne umartwienia, na jakie się zgadzano, polegały na umartwianiu mojej miłości własnej, co zresztą było dla mnie bardziej pożyteczne niż umartwienia cielesne”. Teresa nie wymyślała sobie jakichś ofiar. Jej zadaniem było wykorzystanie tego, co życie jej przyniosło. Umiejętność docenienia chwili, odkrycia, że wszystko jest do ofiarowania - tego uczy nas Teresa. My sami albo narzekamy na trudny los i marnujemy okazję do ofiarowania czegoś trudnego Bogu, albo czynimy coś zewnętrznie dobrego, ale tylko z wygody, aby się komuś nie narazić lub dla uniknięcia wyrzutów sumienia. Intencja - to jest cały klucz Teresy do świętości. Jak wyznaje, w swoim życiu niczego Chrystusowi nie odmówiła, tzn. że widziała wszystkie okazje do czynienia dobra jako momenty wyznawania swojej miłości. Inną cechą, która przybliża ją do nas, jest naturalność jej modlitwy. Teresa od Dzieciątka Jezus, która jest córką duchową św. Teresy od Jezusa, jest jej przeciwieństwem odnośnie do szczególnych łask na modlitwie. Złożyła nawet z tych łask ofiarę, bo czuła, że w nich można szukać siebie. Jej życie modlitwy było często bardzo marne, gdyż zdarzało się jej zasypiać na modlitwie. Po przyjęciu Komunii św. zamiast rozmawiać z Bogiem, spała. Nie dlatego, że chciała, ale dlatego, że nie potrafiła inaczej. Ważny jest fakt, iż nie martwiła się za bardzo swoją nieumiejętnością modlenia się. Wierzyła, że i z takiej modlitwy Chrystus jest zadowolony, gdyż ona nie może Mu ofiarować nic więcej poza swoją słabością. Aby się przekonać, jak daleko lub jak blisko jesteśmy przyjmowania Ewangelii w całej jej głębi, zastanówmy się, jak podchodzimy do niechcianych prac, mniej wartościowych funkcji, momentów, gdy nie jesteśmy doceniani, a nawet oskarżani. Czy widzimy w tym okazję, aby to wszystko ofiarować Chrystusowi, czy też walczymy o to, aby postawić na swoim lub zwyczajnie zachować twarz? Jak postępujemy wobec osób, które są dla nas przykre? Czy je obgadujemy, czy też widzimy w tym okazję, aby im pomóc w drodze do Boga? Teresa powie, gdy nie może już przyjmować Komunii św. ze względu na zaawansowaną chorobę, że wszystko jest łaską. Czy każda trudna sytuacja, trudny człowiek jest dla mnie łaską?
CZYTAJ DALEJ

Spekulacje na temat tytułu i treści pierwszej encykliki papieża Leona XIV

2025-10-01 15:46

[ TEMATY ]

Encyklika

Leon XIV

Vatican Media

Leon XIV

Leon XIV

Watykaniści spekulują obecnie na temat nazwy i treści dwóch pierwszych papieskich dokumentów nauczania Leona XIV. Powszechnie oczekuje się, że jego pierwsza encyklika będzie dotyczyła wyzwań stojących przed ludzkością w związku ze sztuczną inteligencją. Rzymski portal „Silere non possum” poinformował w środę, że łaciński tytuł dokumentu będzie brzmiał „Magnifica humanitas” - „Wspaniała ludzkość”.

Od momentu wyboru Leon XIV wielokrotnie wypowiadał się na temat szybkiego rozwoju sztucznej inteligencji i ostrzegał przed zagrożeniami związanymi z tym postępem technologicznym. Według „Silere non possum” pierwsza encyklika nowego papieża poświęcona globalnemu megatematowi sztucznej inteligencji może mieć podobne znaczenie jak historyczna encyklika „Rerum novarum” papieża Leona XIII z 1891 roku. W encyklice tej po raz pierwszy papież zajął się konsekwencjami industrializacji, inicjując tym samym katolicką naukę społeczną.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję