Reklama

Trwajcie mocni w wierze

Gaszenie pożaru

„Trwajcie mocni w wierze” - to hasło pielgrzymki Benedykta XVI do Polski. Czym jednak jest wiara? Co to znaczy, gdy ktoś mówi: wierzę? O tym wielokrotnie pisał kard. Ratzinger.

Niedziela warszawska 22/2006

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wiara w pismach kard. Ratzingera

W wędrownym cyrku wybuchł pożar. Dyrektor cyrku wysłał błazna, gotowego już do występu, do sąsiedniej wsi po pomoc. Tym bardziej, że istniało poważne niebezpieczeństwo, że ogień przeniesie się do wsi przez wyschnięte po zbiorach pola. Błazen pobiegł i zaczął prosić mieszkańców, by szybko przyszli i pomogli gasić pożar w cyrku. Wieśniacy jednak prośby i błagania błazna uważali tylko za świetny chwyt propagandowy, który ma ściągnąć jak najwięcej ludzi na przedstawienie. Klaskali i śmiali się więc do łez. Tymczasem błazen miał ochotę raczej płakać niż się śmiać. Daremnie przekonywał ludzi, że nie ma tu żadnego udawania, a cyrk naprawdę się pali. Te błagania wywoływały jednak tylko nowe wybuchy śmiechu. Uważano, że błazen świetnie gra swoją rolę. W konsekwencji na pomoc było już za późno - cyrk i wieś spłonęły.

Teolog w stroju błazna

Reklama

Tę przypowieść Kierkegaarda cytuje kard. Joseph Ratzinger na początku swojej książki Wprowadzenie w chrześcijaństwo. Jego zdaniem, historia z pożarem cyrku dobrze ilustruje sytuację, gdy ktoś mówi o wierze chrześcijańskiej do ludzi, którzy nie są oswojeni ze sposobem myślenia i przemawiania Kościoła. Błazen symbolizuje teologa, którego nikt nie bierze na serio w jego błazeńskim stroju ze średniowiecza. Cokolwiek by mówił - jego rola etykietuje go i odpowiednio klasyfikuje. Wszyscy wiedzą z góry, że jest to tylko błazen. A błazen, wiadomo o czym mówi i że tylko robi przedstawienie, które z rzeczywistością nie ma nic wspólnego. Można więc mu się spokojnie przysłuchiwać, ale nie trzeba się przejmować tym, co mówi.
„W obrazie tym uchwycono bez wątpienia coś z trudnej rzeczywistości, w jakiej się znajduje teologia i teologiczne mówienie; jakaś przygniatająca niemożność przełamania szablonów myślenia i przemawiania oraz niemożność ukazania, że sprawy teologii są sprawami ważnymi dla życia ludzkiego” - pisze kard. Ratzinger.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Myśli najzagorzalszych materialistów

Obecny Papież wskazuje, że bardzo trudna jest rola człowieka wierzącego, który próbuje głosić swą wiarę innym. Tym trudniejsza, że ktoś taki sam, prędzej czy później, stanie wobec pokusy niewiary. Wiara jest bowiem łaską i nigdy nie można być stuprocentowo pewnym, że zawsze będzie się ją posiadać. Kard. Ratzinger podaje w tym miejscu przykład św. Teresy od Dzieciątka Jezus, której wiara przez większość część życia była niezachwiana. Tymczasem tuż przed śmiercią zaczęły ją dręczyć wszystkie możliwe argumenty przeciwko wierze. Poczucie wiary zniknęło. „Prześladują mnie myśli najzagorzalszych materialistów” - zapisała w swoim pamiętniku.
Kard. Ratzinger podaje jeszcze inny przykład. Oto statek wiozący misjonarza rozbił się. Okręt zatopili korsarze, a misjonarz, przywiązany do belki, błądzi na tym kawałku drewna po wzburzonych wodach oceanu. „Trudno dokładniej i dobitniej opisać sytuację, w jakiej znajduje się dziś wierzący. Wydaje się, jakby utrzymywała go tylko belka chwiejąca się na morzu nicości (...) Tylko chwiejąca się belka łączy go z Bogiem, ale łączy go nierozerwalnie, i ostatecznie on wie, że to drewno jest silniejsze od kłębiącej się pod nimi nicości, która mimo to jest zawsze groźną, istotną mocą jego teraźniejszości” - pisze kard. Ratzinger.

Pokusa niewiary

Z drugiej jednak strony niewiara niewierzącego także nie jest niezachwiana. Tak jak wierzący wie, że zawsze grozi mu niewiara, i tę niewiarę musi odczuwać jako nieustanną pokusę, tak dla niewierzącego wiara pozostaje zawsze zagrożeniem i pokusą w jego pozornie na zawsze zamkniętym świecie. „Jednym słowem, nie ma ucieczki przed dylematem ludzkiego istnienia. Kto chce uniknąć niepewności w rzeczach wiary, będzie musiał doświadczyć niepewności niewiary, która nigdy nie może ostatecznie powiedzieć, czy jednak wiara nie jest prawdą” - kwituje kard. Ratzinger.
Co oznacza, jeżeli ktoś mówi „wierzę”? Aby to wyjaśnić kard. Ratzinger sięga do apostolskiego wyznania wiary, które można nazwać wprowadzeniem w chrześcijaństwo. Podkreśla, że istota chrześcijaństwa polega właśnie na tym, że jest ono wiarą. Jeżeli człowiek mówi „wierzę”, to oznacza, że jest przekonany, iż przestrzeń jego świata nie jest wytyczona tym, co można ujrzeć i czego można dotknąć, ale szuka drugiego sposobu dojścia do rzeczywistości, który to sposób nazywa wiarą. I skoro tak, to, według kard. Ratzingera, w słowie „wierzę” zamyka się zasadniczy wybór naszej postawy wobec rzeczywistości jako takiej. Słowo „wierzę” oznacza „opowiedzenie się za tym, że to, czego nie można ujrzeć, co nie może w żaden sposób stanąć w polu widzenia człowieka, nie jest czymś nierzeczywistym, lecz odwrotnie, że to, czego nie można ujrzeć, jest właściwą rzeczywistością, która utrzymuje i umożliwia wszelką rzeczywistość”.
I dalej kard. Ratzinger dodaje: „Wierzyć znaczy uznać, że wewnątrz egzystencji ludzkiej istnieje punkt, który nie może zasilać się tym, co widoczne i dotykalne, ani na tym się opierać, ale który styka się z tym, czego dojrzeć nie można, tak że staje się to dla niego dotykalne i okazuje się niezbędne dla jego egzystencji”.
Obecny Papież nie ma wątpliwości, że taką postawę można osiągnąć tylko poprzez to, co w języku biblijnym nazywa się „odwróceniem” czy „nawróceniem”. Człowiek bowiem ze swej natury ciąży do tego, co widzialne, co można dotknąć, wziąć do ręki. I musi się odwrócić, aby dojrzeć, jak jest ślepy, gdy wierzy tylko temu, co widzą jego oczy. „Bez tego zwrotu egzystencji, bez pokonania naturalnego ciążenia nie ma wiary” - podkreśla kard. Ratzinger. I dodaje: „Wiara właśnie jest nawróceniem, w którym człowiek odkrywa, że się łudzi, gdy idzie jedynie za tym, co uchwytne. Jest to zarazem najgłębszy powód, dlaczego wiara nie da się udowodnić. Jest ona zwrotem w bytowaniu i osiąga ją tylko ten, kto dokonuje tego zwrotu. Ponieważ zaś z natury ciążymy w innym kierunku, przeto wiara jest codziennie czymś nowym i tylko w nawróceniu trwającym całe życie możemy pojąć, co to znaczy mówić: wierzę”.

Skok w przepaść

Obecny Papież kreśli bardzo sugestywny obraz: wiara oznacza skok poprzez przepaść, bo zawsze jest ryzykiem, że się przyjmie jako rzeczywiste i podstawowe to, czego nie widać. Kardynał zaznacza, że wiara nigdy nie była takim nastawieniem, jakie samo przez się przypadałoby ludzkiemu istnieniu. Zawsze była rozstrzygnięciem angażującym głębię ludzkiej egzystencji, domagającym się od człowieka zwrotu, jaki osiąga się jedynie poprzez decyzję.
Kard. Ratzinger zaznacza, że głównym rysem wiary chrześcijańskiej jest jej charakter osobowy. Wiara jest bowiem czymś więcej niż opowiedzeniem się za duchową podstawą świata. Jej istota nie zawiera się w sformułowaniu „wierzę w coś”, ale „wierzę w Ciebie”. A konkretnie: „wierzę w Jezusa Chrystusa”. Dzięki Niemu to, co niedotykalne, staje się dotykalne, to, co dalekie, staje się bliskie. „Wiara chrześcijańska żyje tym, że nie daje sensu obiektywnego, lecz że ów Sens zna mnie i kocha, że mogę mu się powierzyć z gestem dziecka, które wie, iż w matczynym «ty» zawiera się odpowiedź na wszystkie jego pytania” - pisze kard. Ratzinger.
Od napisania Wprowadzenia w chrześcijaństwo minęło już ponad trzydzieści lat. Dlatego sześć lat temu kard. Ratzinger napisał krótki wstęp - komentarz do tego dzieła. Historia bowiem w szybkim tempie posuwała się naprzód. We wspomnianym wstępie czytamy: „Z dzisiejszej perspektywy szczególnie znamienne dla ostatnich dziesięcioleci minionego wieku wydają się lata 1968 i 1989. Rok 1968 oznaczał rewoltę nowego pokolenia, które (...) pragnęło, by w końcu nastąpiła poprawa warunków życia, by w świecie zapanowały wolność, równość i sprawiedliwość; było przy tym przekonane, że drogę prowadzącą w kierunku pożądanych zmian wyznacza wielki nurt myśli marksistowskiej. Natomiast rok 1989 oznaczał nieoczekiwany kres reżymów komunistycznych w Europie, po których pozostało smutne dziedzictwo spustoszonej ziemi i spustoszonych dusz”.
I w tym miejscu kard. Ratzinger stawia retoryczne pytanie: „Czy w sytuacji takiej bezradności chrześcijaństwo nie powinno z najwyższą powagą spróbować odnaleźć własny głos, by móc nowe tysiąclecie «wprowadzić» w swe przesłanie - by móc chrześcijańskie przesłanie ukazać jako wspólny drogowskaz?”.

2006-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Jak on to robił? – Charakterystyka kaznodziejstwa ks. Piotra Pawlukiewicza

2025-06-12 20:00

[ TEMATY ]

książka

ks. Piotr Pawlukiewicz

RTCK

Ks. Piotr Pawlukiewicz

Ks. Piotr Pawlukiewicz

Ks. Piotr Pawlukiewicz był jednym z najbardziej charyzmatycznych i cenionych polskich kaznodziejów. Rekolekcjonista, duszpasterz akademicki, wykładowca homiletyki i autor wielu książek, przyciągał tłumy dzięki swojej autentyczności, poczuciu humoru i odwadze w poruszaniu trudnych i kontrowersyjnych tematów. W książce "Moją misją było gadanie o Panu Bogu. Czyli ks. Piotr Pawlukiewicz na ambonie" widzimy jego pasję do głoszenia Słowa Bożego oraz wpływ, jaki wywarł na współczesne duszpasterstwo i życie Kościoła w Polsce.

Przedstawiamy fragment książki "Moją misją było gadanie o Panu Bogu. Czyli ks. Piotr Pawlukiewicz na ambonie". Więcej: ksiegarnia.niedziela.pl.
CZYTAJ DALEJ

Święty Antoni z Padwy

Po przedstawieniu dwa tygodnie temu postaci św. Franciszka z Asyżu chciałbym dzisiaj opowiedzieć o innym świętym, który należał do pierwszego pokolenia Braci Mniejszych: o Antonim Padewskim czy - jak go się również nazywa - Lizbońskim, nawiązując do miejsca jego urodzenia. Mowa o jednym z najpopularniejszych świętych w całym Kościele katolickim, czczonym nie tylko w Padwie, gdzie wzniesiono wspaniałą bazylikę, w której spoczywają jego doczesne szczątki, ale na całym świecie. Wierni z wielką czcią odnoszą się do jego obrazów oraz figur, przedstawiających go z lilią, symbolem jego czystości, bądź z Dzieciątkiem Jezus na ręku, upamiętniającym cudowne widzenie, o którym wspominają niektóre źródła literackie. Antoni w znaczący sposób przyczynił się do rozwoju duchowości franciszkańskiej dzięki swym wybitnym przymiotom - inteligencji, zrównoważeniu, gorliwości apostolskiej, a przede wszystkim żarliwości mistycznej. Urodził się w Lizbonie w szlacheckiej rodzinie ok. 1195 r. i na chrzcie otrzymał imię Fernando (Ferdynand). Wstąpił do kanoników zachowujących monastyczną Regułę św. Augustyna, najpierw w klasztorze św. Wincentego w Lizbonie, następnie Świętego Krzyża w Coimbrze - renomowanego ośrodka kultury Portugalii. Z zainteresowaniem i zapałem poznawał Biblię i Ojców Kościoła, zdobywając wiedzę teologiczną, którą owocnie wykorzystywał w działalności nauczycielskiej i kaznodziejskiej. W Coimbrze wydarzył się epizod, który w decydujący sposób wpłynął na jego życie: w 1220 r. wystawiono tam relikwie pierwszych pięciu misjonarzy franciszkańskich, którzy udali się do Maroka, gdzie ponieśli śmierć męczeńską. Ich historia zrodziła w młodym Ferdynandzie pragnienie naśladowania ich i postępowania drogą chrześcijańskiej doskonałości: poprosił wówczas o zgodę na opuszczenie kanoników św. Augustyna i zostanie bratem mniejszym. Jego prośba została przyjęta i pod nowym, zakonnym imieniem Antoni on również wyruszył do Maroka. Opatrzność Boża zdecydowała jednak inaczej. Z powodu choroby musiał wrócić do Włoch i w 1221 r. wziął udział w słynnej Kapitule Namiotów w Asyżu, gdzie spotkał też św. Franciszka. Następnie żył czas jakiś w całkowitym ukryciu w klasztorze w pobliżu Forli w północnych Włoszech, gdzie Pan powołał go do innej misji. Wysłany w okolicznościach zupełnie przypadkowych do wygłoszenia kazania z okazji święceń kapłańskich, pokazał, że wyposażony jest w taką wiedzę i dar wymowy, iż przełożeni przeznaczyli go do kaznodziejstwa. Tak oto rozpoczął we Włoszech i we Francji ogromnie intensywną i skuteczną działalność apostolską, by nakłonić sporą liczbę osób, które odeszły od Kościoła, do zmiany decyzji. Był też jednym z pierwszych nauczycieli teologii Braci Mniejszych, jeżeli nie wręcz pierwszym. Rozpoczął swe nauczanie w Bolonii, z błogosławieństwem Franciszka, który, w uznaniu cnót Antoniego, wystosował do niego krótki list, rozpoczynający się tymi słowami: „Podoba mi się, że nauczasz świętej teologii braci”. Antoni położył podwaliny pod teologię franciszkańską, która - uprawiana przez innych wybitnych myślicieli - miała osiągnąć swoje szczyty w postaciach Bonawentury z Bagnoregio i bł. Dunsa Szkota. Kiedy został prowincjałem Braci Mniejszych w Północnych Włoszech, nadal zajmował się kaznodziejstwem, dzieląc je ze sprawowaniem urzędu przełożonego. Gdy skończył misję prowincjała, wrócił w okolice Padwy, dokąd jeszcze kilkakrotnie się udawał. Po niespełna roku zmarł u bram tego miasta - 13 czerwca 1231 r. Padwa, która przyjęła go z miłością i czcią, złożyła mu wieczny hołd czci i pobożności. Sam papież Grzegorz IX - który wysłuchawszy jego kazania, nazwał go „Arką Testamentu” - kanonizował go w 1232 r., również w następstwie cudów, jakie dokonały się za jego wstawiennictwem. W ostatnim okresie życia Antoni zapisał dwa cykle „Kazań”, zatytułowane „Kazania niedzielne” i „Kazania na uroczystości i święta”, przeznaczone dla kaznodziejów i wykładowców teologii z Zakonu Franciszkańskiego. Komentuje w nich teksty Pisma Świętego, prezentowane przez liturgię, wykorzystując patrystyczno-średniowieczną interpretację czterech zmysłów: literackiego lub historycznego, alegorycznego lub chrystologicznego, topologicznego czy moralnego i anagogicznego, który ukierunkowuje ku życiu wiecznemu. Chodzi o teksty teologiczno-homiletyczne, będące odzwierciedleniem żywego przepowiadania, w których Antoni proponuje prawdziwą i właściwą drogę chrześcijańskiego życia. Tak wielkie jest bogactwo nauki duchowej zawartej w „Kazaniach”, że czcigodny papież Pius XII w 1946 r. ogłosił Antoniego doktorem Kościoła, nadając mu tytuł „Doctor Evangelicus”, gdyż z pism tych przebija świeżość i piękno Ewangelii; dziś jeszcze możemy czytać je z wielkim pożytkiem duchowym. W swoim nauczaniu mówi o modlitwie jako związku miłości, która popycha człowieka do słodkiej rozmowy z Panem, przynosząc niewypowiedzianą radość, która łagodnie ogarnia modlącą się duszę. Antoni przypomina nam, że modlitwa potrzebuje atmosfery ciszy, która nie ma nic wspólnego z oderwaniem się od zewnętrznego hałasu, ale jest doznaniem wewnętrznym, mającym na celu usunięcie przeszkód w skupieniu się, spowodowanych przez troski duszy. Według nauczania tego wybitnego doktora franciszkańskiego, modlitwa składa się z czterech niezbędnych postaw, które Antoni określił po łacinie jako „obsecratio”, „oratio”, „postulatio”, „gratiarum actio”. Moglibyśmy je przetłumaczyć następująco: ufne otwarcie serca na Boga, czuła rozmowa z Nim, przedstawienie naszych potrzeb, wysławianie Go i dziękczynienie. W tym nauczaniu św. Antoniego o modlitwie widzimy jeden ze szczególnych rysów teologii franciszkańskiej, którą on zapoczątkował, a mianowicie fundamentalną rolę przyznaną miłości Bożej, która wkracza w sferę uczuć, woli, serca, i będącej także źródłem, z którego wytryska poznanie duchowe, przerastające wszelkie poznanie. Pisze dalej Antoni: „Miłość jest duszą wiary, sprawia, że jest ona żywa; bez miłości wiara umiera” („Kazania na niedziele i święta II”, „Il Messaggero”, Padwa 1979, s. 37). Tylko dusza, która się modli, może dokonać postępów w życiu duchowym: oto uprzywilejowany przedmiot przepowiadania św. Antoniego. Zna on doskonale ułomności ludzkiej natury, skłonność do popadania w grzech, dlatego stale wzywa do walki ze skłonnością do chciwości, pychy, nieczystości oraz do praktykowania cnót ubóstwa i wielkoduszności, pokory i posłuszeństwa, niewinności i czystości. Na początku XIII wieku, w kontekście odrodzenia miast i rozkwitu handlu, wzrastała liczba osób nieczułych na potrzeby ubogich. Z tego też powodu Antoni wielokrotnie wzywa wiernych do myślenia o prawdziwym bogactwie, bogactwie serca, które czyni ich dobrymi i miłosiernymi, i gromadzeniu skarbów dla Nieba. „Bogacze - tak wzywa - zaprzyjaźnijcie się z ubogimi, (...) przyjmijcie ich w swoich domach: to oni, ubodzy, przyjmą was potem w wieczne mieszkanie, gdzie jest piękno pokoju, ufność w bezpieczeństwo oraz obfity spokój wiecznej sytości” (tamże, s. 29). Czyż nie widzimy, Drodzy Przyjaciele, że to nauczanie jest bardzo ważne także dziś, gdy kryzys finansowy i poważne nierówności gospodarcze zubożają wiele osób i stwarzają warunki nędzy? W encyklice „Caritas in veritate” przypominam: „Ekonomia bowiem potrzebuje etyki dla swego poprawnego funkcjonowania; nie jakiejkolwiek etyki, lecz etyki przyjaznej osobie” (n. 45). Antoni, w szkole Franciszka, stawia zawsze Chrystusa w centrum życia i myślenia, działania i kaznodziejstwa. I to jest drugi rys typowy dla franciszkańskiej teologii: chrystocentryzm. Kontempluje ona z upodobaniem i wzywa do kontemplacji tajemnic człowieczeństwa Pana, w szczególny sposób tajemnicy Narodzenia, które wywołują w nim uczucia miłości i wdzięczności dla Bożej dobroci. Również widok Ukrzyżowanego inspiruje w nim myśli o wdzięczności dla Boga i szacunku dla godności osoby ludzkiej, tak iż wszyscy, wierzący i niewierzący, mogą znaleźć w niej to znaczenie, które wzbogaca życie. Antoni pisze: „Chrystus, który jest twoim życiem, wisi przed tobą, abyś patrzył na krzyż jak w lustro. Będziesz mógł tam poznać, jak śmiertelne były twoje rany, których żadne nie uleczyłoby lekarstwo, jak tylko krew Syna Bożego. Jeśli dobrze się przyjrzysz, będziesz mógł zdać sobie sprawę, jak wielka jest twoja godność ludzka i twoja wartość (...). W żadnym innym miejscu człowiek nie może lepiej uświadomić sobie, jak wiele jest wart, jak wtedy, gdy spogląda w lustro krzyża” („Kazania na niedziele i święta III”, str. 213-214). Drodzy Przyjaciele, oby Antoni Padewski, tak bardzo czczony przez wiernych, mógł wstawiać się za całym Kościołem, a zwłaszcza za tymi, którzy poświęcają się kaznodziejstwu. Oni zaś, czerpiąc natchnienie z jego przykładu, niech troszczą się o łączenie mocnej i zdrowej nauki ze szczerą i żarliwą pobożnością i zwięzłością przekazu. W obecnym Roku Kapłańskim módlmy się, aby kapłani i diakoni pełnili pilnie tę posługę głoszenia i aktualizacji Słowa Bożego wiernym, przede wszystkim w homiliach liturgicznych. Niech będą one skutecznym przedstawieniem odwiecznego piękna Chrystusa, właśnie tak jak zalecał Antoni: „Kiedy głosisz Chrystusa, otwiera On twarde serca; gdy wzywasz Go, osładza gorzkie pokusy; gdy myślisz o Nim, rozjaśnia Twoje serce; kiedy o Nim czytasz, nasyca twój umysł” („Kazania na niedziele i święta III”, str. 59).
CZYTAJ DALEJ

Zmiany personalne 2025. Abp Galbas wręczył dekrety

2025-06-13 23:00

[ TEMATY ]

zmiany

zmiany księży

zmiany personalne

Archidiecezja Warszawska

zmiany kapłanów

Karol Porwich/Niedziela

Abp Adrian Galbas

Abp Adrian Galbas

Abp Adrian Galbas wręczył dekrety księżom zmieniającym parafie oraz ogłosił zmiany ogólnodiecezjalne

Spotkanie w sali konferencyjnej Domu Arcybiskupów Warszawskich rozpoczęło się modlitwą oraz odczytaniem fragmentu Dziejów Apostolskich (Dz 8,26-40) o początkach działalności misyjnej Kościoła, do którego w słowie do księży odwoływał się abp Adrian Galbas.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję