Reklama

„Dzięki wam żyję”

Niedziela bielsko-żywiecka 11/2007

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ks. Piotr Bączek: - Skąd pomysł, żeby zająć się właśnie taką młodzieżą?

Ks. Józef Walusiak: - Pracowałem kiedyś w parafii Złote Łany - olbrzymie osiedle, gdzie w latach 80. wielu młodych ludzi sięgnęło po narkotyki. Mieszkałem wtedy w bloku. Może właśnie to sprawiło, że młodzi ludzie mieli do mnie większe zaufanie i dostęp. Przychodzili zwłaszcza wieczorami. Uczestniczyłem także w hipisowskiej pielgrzymce na Jasną Górę, gdzie spotkałem grupę z Bielska-Białej. Te osoby poprosiły mnie, abym dla nich zorganizował jakieś spotkania. Nie wiedziałem jeszcze, że wśród nich byli także narkomani. Później oni mnie odwiedzali, czasem spali pod moimi drzwiami, bo byli bezdomni itd. Z czasem te problemy coraz bardziej narastały. I wtedy zacząłem myśleć bardzo i realnie o ośrodku, gdzie ci ludzie mogliby zamieszkać. Najbliższy ośrodek był w centralnej Polsce.

- I to wystarczyło? Po prostu ksiądz, który zainteresował się uzależnioną młodzieżą?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Nie, to za mało. Najpierw zacząłem szukać nie tyle ośrodka, co wiedzy i kwalifikacji w zakresie pomocy osobom uzależnionym. Odbyłem dwuletnie studia z psychoterapii na KUL-u i tam poznałem ks. prof. Cekierę. Razem założyliśmy Fundację „Nadzieja”.

- Początki niektórych ośrodków miały burzliwą historię. Czy nie było kłopotów z mieszkańcami, gdy dowiedzieli się o tym, że wśród nich będą mieszkać narkomani?

- Tutaj tych problemów nie było, chociaż w wielu innych domach dla narkomanów poleciały szyby. Może także dlatego, że zanim przybyli pacjenci, przez rok mieszkałem w tym domu sam. Remontowałem go z różnymi ludźmi. Na początku mówiło się, że będzie tu mieszkać trudna młodzież, nawet nie mówiło się słowa „narkomania”. Potem dopiero zamieszkała młodzież. Stało się to jakoś po cichu, spokojnie, nie było żadnych rozbojów, aktów przemocy, kradzieży. Młodzi pojawili się tutaj bez większego rozgłosu. Jest jeszcze jeden ważny aspekt tej sprawy. Od samego początku pokazywaliśmy się w parafii. Tam mówiłem o potrzebie takiego domu, o zagrożeniach młodzieży. Parafianie słuchając zaufali mi, że nie będzie w związku z tym żadnych problemów. W tym względzie wiele pomógł także ks. Sopicki, ówczesny proboszcz Komorowic - starał się pokazywać wiernym, że to będzie dobre, Boże dzieło, a nie jakiś „monar”, gdzie będą leżały na drodze strzykawki.

Reklama

- Co było największym problemem w związku z tworzeniem ośrodka?

- Pierwszym był problem braku środków finansowych. To były czasy, gdy państwo nie dawało specjalnych dotacji, gdyż wtedy tłumaczono, że są ważniejsze problemy niż narkomania, uważano, że narkomania jest sprawą marginalną. Drugi problem to brak kadry. W końcu lat 80. istniało tylko kilka ośrodków dla narkomanów w Polsce i nie było prawie w ogóle przygotowanej kadry. To byli często tzw. neofici, którzy gdzieś tam ukończyli leczenie i potem pomagali ludziom. Czasem też pomagali zwykli nauczyciele, pedagodzy. I tacy zwykli ludzie, pełni dobrej woli, po prostu popełniali błędy, dali się manipulować, czy wykorzystywać. Nie mieliśmy wykwalifikowanej kadry, jeśli chodzi o terapię uzależnień.

- A trudne przeżycia...

- Pamiętam takie, kiedy pragnęliśmy uratować młodego człowieka, który miał lat 16 czy 18. I ktoś taki po miesiącu, po trzech miesiącach, czasem po pół roku odchodzi od nas mówiąc, że on sam sobie poradzi. Dla mnie bolesnym był widok takiego człowieka odchodzącego z plecakiem... Bo wiedziałem, że idzie w śmierć. Potem był telefon np. z MOPS-u, że ten ktoś nie żyje. A chciało się dać mu wszystko: zaangażowanie, pomoc, wyżywienie, ubranie, serce...

- A przeżycia piękne?

- Piękne paradoksalnie wiążą się także z takimi sytuacjami, gdy ktoś u nas terapii nie ukończył. Nie dał rady, zbuntował się. I na przykład po pięciu latach dostajemy telefon, kartkę na święta np. z Anglii czy z Niemiec: Dzięki wam żyję, jestem zdrowy, zdrowa, mam dwójkę dzieci. Dziękuję, że jesteście. To są zawsze wzruszające momenty.

- Jaką metodę stosujecie w terapii?

Adam Kasprzyk: - Zajmujemy się człowiekiem jako całością. Jeśli koś brał narkotyki to „zawalił” sobie szkołę, ma problemy prawne, zerwał więzi międzyludzkie. Tym wszystkim zajmujemy się na terapii. Niewątpliwym bogactwem ośrodka jest fakt, że jesteśmy ośrodkiem katolickim. Każdy przychodzący na terapię ma możliwość - nie musi - ma możliwość rozwoju duchowego. Cały czas ks. Józef jest do dyspozycji. Każdego tygodnia chodzimy na Mszę św. niedzielną do parafialnego kościoła. Dwa razy w roku odbywają się rekolekcje, wychodzimy na pielgrzymki całą grupą. W tym wszystkim biorą udział ci, którzy chcą, nikogo nie zmuszamy.

- Jaką osobą powinien być terapeuta?

- Kształcenie terapeuty tak się odbywa, że dopiero po dwóch latach praktyki może on podjąć studia specjalistyczne. Po takim czasie zaczyna się dopiero rozumieć człowieka uzależnionego. Wtedy zaczyna się szkolenie. Jeśli zaś chodzi o zespół ludzi pracujących z uzależnionymi, niewątpliwym bogactwem zespołu jest różnorodność. To pomaga wielowymiarowo spojrzeć na człowieka, na dziecko. Od pracownika żąda się całkowitej abstynencji od wszelkich używek. Nie można przychodzić do dzieci niosąc z sobą zapach papierosów. W przypadku dzieci i młodzieży już palenie nikotyny jest problemem, zapalenie papierosa jest na tyle mocnym dla nich wyzwalaczem, że prowadzi do łamania pozostałych abstynencji. Stąd stawiamy tak wysokie wymagania naszej kadrze. Z pewnością człowiek, który jest terapeutą musi być przekonany, że jest sens żyć na trzeźwo. Inaczej będzie mało wiarygodny.

2007-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Litania nie tylko na maj

Niedziela Ogólnopolska 19/2021, str. 14-15

[ TEMATY ]

litania

Karol Porwich/Niedziela

Jak powstały i skąd pochodzą wezwania Litanii Loretańskiej? Niektóre z nich wydają się bardzo tajemnicze: „Wieżo z kości słoniowej”, „Arko przymierza”, „Gwiazdo zaranna”…

Za nami już pierwsze dni maja – miesiąca poświęconego w szczególny sposób Dziewicy Maryi. To czas maryjnych nabożeństw, podczas których nie tylko w świątyniach, ale i przy kapliczkach lub przydrożnych figurach rozbrzmiewa Litania do Najświętszej Maryi Panny, popularnie nazywana Litanią Loretańską. Wielu z nas, także czytelników Niedzieli, pyta: jak powstały wezwania tej litanii? Jaka jest jej historia i co kryje się w niekiedy tajemniczo brzmiących określeniach, takich jak: „Domie złoty” czy „Wieżo z kości słoniowej”?

CZYTAJ DALEJ

Twórca pierwszej reguły

Niedziela Ogólnopolska 19/2023, str. 20

[ TEMATY ]

Św. Pachomiusz Starszy

commons.wikimedia.org

Św. Pachomiusz Starszy

Św. Pachomiusz Starszy

Ojciec Pustyni, ojciec monastycyzmu.

Urodził się w Esneh, w Górnym Egipcie. Jego rodzice byli poganami. Kiedy miał 20 lat, został wzięty do wojska i musiał służyć w legionach rzymskich w pobliżu Teb. Z biegiem czasu zapoznał się jednak z nauką Chrystusa. Modlił się też do Boga chrześcijan, by go uwolnił od okrutnej służby. Po zwolnieniu ze służby wojskowej przyjął chrzest. Udał się na pustynię, gdzie podjął życie w surowej ascezie u św. Polemona. Potem w miejscowości Tabenna prowadził samotne życie, jednak zaczęli przyłączać się do niego uczniowie. Tak oto powstał duży klasztor. W następnych latach Pachomiusz założył jeszcze osiem podobnych monasterów. Po pewnym czasie zarząd nad klasztorem powierzył swojemu uczniowi św. Teodorowi, a sam przeniósł się do Phboou, skąd zarządzał wszystkimi klasztorami-eremami. Pachomiusz napisał pierwszą regułę zakonną, którą wprowadził zasady życia w klasztorach. Zobowiązywał mnichów do prowadzenia życia wspólnotowego i wykonywania prac ręcznych związanych z utrzymaniem zakonu. Każdy mnich mieszkał w oddzielnym szałasie, a zbierano się wspólnie jedynie na posiłek i pacierze. Reguła ta wywarła istotny wpływ na reguły zakonne w Europie, m.in. na regułę św. Benedykta. Regułę Pachomiusza św. Hieronim w 402 r. przełożył na język łaciński (Pachomiana latina). Koptyjski oryginał zachował się jedynie we fragmentach.

CZYTAJ DALEJ

Papież: nie brakuje psów i kotów, ale nie ma mamy dzieci

2024-05-10 12:51

[ TEMATY ]

papież

papież Franciszek

PAP/EPA/RICCARDO ANTIMIANI

Jakiej przyszłości możemy się spodziewać, skoro największy dochód przynosi dziś przemysł zbrojeniowy i antykoncepcja? - powiedział Papież na stanach generalnych o dzietności we Włoszech. Jak przypomniał, kiedyś wydawało się, iż problemem naszego świata jest zbyt wysoka liczba dzieci. Tymczasem prawdziwy problem stanowi nasz egoizm. Gromadzimy coraz więcej rzeczy, nie brakuje psów i kotów, ale nie ma mamy dzieci, nie mamy przyszłości - dodał Franciszek.

Stany generalne o dzietności to doroczne forum organizowane przez włoskie środowiska rodzinne w celu szukania sposobów na przełamanie kryzysu demograficznego we Włoszech. Bierze w nich udział również Papież.

CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję