Reklama

Kapłani o swoich matkach

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

„Na kanwie dziejów Kościoła katolickiego splatają się wielkie nurty teologiczne, działalność społeczna i charytatywna, wspaniały wkład zakonów i zgromadzeń zakonnych, głębokie prądy odnowy i reform, bogate światło skupione w życiu świętych i błogosławionych Sług Bożych. Tak, ale jest w tym całym splocie elementów rozwoju i wielkości Kościoła katolickiego jedno ważne pasmo, nie zawsze dostatecznie dostrzegane i doceniane. (...)
To doniosłe pasmo to wielka procesja matek kapłanów tego Kościoła.
Na czele tej procesji kroczy Matka Najwyższego Kapłana, Najświętsza Maryja Panna, wychowawczyni Jezusa Chrystusa.(...)
Ale za Nią idą przez wieki matki kapłanów katolickich, które też słusznie możemy nazwać matkami Kościoła, bo one dały Kościołowi pokolenia kapłańskie, stanowiące podstawową i zasadnicza oś jego działalności, jego trzon”.
Sylwetki matek kapłanów”, praca zbiorowa p. red. ks. Henryka Weryńskiego

Bp Józef Pazdur, biskup senior archidiecezji wrocławskiej

Powołuję się często na moją mamę. Dlaczego? W rozważaniach ks. dr. Tadeusza Ryłko „Dał im moc” czytamy: „Dlaczego Syn Boży nie miałby ulec szlachetnemu nałogowi wszystkich synów, by na Górze Błogosławieństw mówić o swojej Matce Maryi?”. Dlatego też i ja tak często w mojej posłudze kapłańskiej i biskupiej odwołuję się do sytuacji życiowej mojej matki, moich rodziców.
Koleżanka mojej mamy urodziła syna w tym samym czasie, kiedy ja się urodziłem, ale niestety on zmarł. Gdy mój tato składał jej wyrazy współczucia, ona rozpaczając powiedziała: „Mój to miałby, co jeść, i co robić...”. I urwała. Moi rodzice mieszkali na Podkarpaciu, mieli po parze rąk do pracy, po jednym kochającym sercu i drogę przez wieś. Ojciec jej odpowiedział: „a może się ludziom przyda”. Myślał, że przydam się, może jako pastuszek?
Kiedy jako biskup wizytowałem parafie, zawsze prosiłem księdza proboszcza, by pozwolił mi spotkać się z rodzicami małych dzieci i oczekujących potomstwa. I dawałem im to świadectwo z mojego życia. Matkom obawiającym się o sytuację swoich dzieci powtarzam: Nie bójcie się, Pan Bóg nie poszedł na urlop!
Po I roku studiów agronomii we Wrocławiu oznajmiłem mojej matce, że idę do seminarium. Popłakała się i powiedziała znane na Podkarpaciu powiedzenie: „Ma Pan Bóg skrzynię bez wieka dla każdego człowieka” - co oznacza, że nigdy nie wolno zwątpić w Boże miłosierdzie.
Wielką wdzięczność wobec moich rodziców ponawiam zawsze przed młodymi ludźmi, udzielając sakramentu bierzmowania. Mówię im, że matce, ojcu jesteśmy winni wdzięczność za to, że nam pozwolili oglądać niebo nad polską ziemią i po katolicku wychowali.
Nas rodzice mieli pięcioro. Ojciec wyjechał do Francji, pracował na kopalni. Mama pojechała w ślad za nim. Później wróciliśmy, a ojciec jeszcze został. Wkrótce przyszła wiadomość, że zginął. Matka została sama. Musiała wykrzesać podwójną siłę, by być matką i ojcem. Wzrusza mnie świadomość, że jako wdowa - mnie, najstarszego syna, nie pozostawiła na górskiej gospodarce, ale posłała do szkół.
Do dziś czerpię z mądrości serca matki, bo kiedy 55 lat temu przyjechała na moje święcenia powiedziała mi: „Pamiętaj synku, że od kiedy stałeś się kapłanem, będą do ciebie mówili mali i duzi. Ty najpierw uważnie słuchaj, a później grzecznie odpowiadaj!”. Do dziś stosuję się do jej rady.
Mojego patrona, św. Józefa, proszę zawsze, by mnie uczył delikatności wobec każdej kobiety. Począwszy od mojej matki, siostry - do każdej kobiety.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Bp Edward Janiak, biskup pomocniczy archidiecezji wrocławskiej

Gdybym chciał w najkrótszej formie ocenić Osobę, której po Bogu najwięcej zawdzięczam, to mógłbym to ująć słowem MIŁOŚĆ, a dopiero później, w każdym okresie życia, dodać mniej lub bardziej trafny przymiotnik.
W dzieciństwie - Miłość wymagająca, podczas dorastania Miłość wyrozumiała, w życiu dojrzałym Miłość towarzyszenia, a na obecnym etapie - Miłość bezcenna, niezamienna i jedyna, niepowtarzalna. Za taką właśnie Miłość, jaką mi dał, z radością dziękuję Bogu.

Reklama

Ks. prof. Roman E. Rogowski, wykładowca PWT we Wrocławiu

Gdy w Ogrodzie Czterech Rzek Jahwe Bóg stwierdzał, że „nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam” (Rdz 2, 18), to zdradzał przekonanie, że człowiek jest stworzeniem wspólnotowym i do życia oraz rozwoju potrzebuje drugiego człowieka. Takim człowiekiem dla dziecka są rodzice - jest ojciec i jest matka, szczególnie właśnie matka. Ta potrzeba jest tak wielka, że nawet potem dorosły człowiek, zwłaszcza mężczyzna, potrzebuje matki niemal przez całe życie. Dlatego A. Cohen napisze książkę „O mojej matce”, M. Gorki - „Matkę”, a Pedro Almodovar nakręci film „Wszystko o mojej matce”.
Miałem i ja matkę - i to cudowną! Bardzo kochającą! Byłem siódmym i ostatnim dzieckiem, matka urodziła mnie po czterdziestce, i może dlatego - drżąc o moje życie - ofiarowała mnie Matce Bożej. Żyliśmy na Podolu w ubóstwie i w atmosferze rodzinnej miłości. Gdy ojciec ze względu na niebezpieczeństwo, jakie mu groziło, musiał wcześniej wyjechać, matka broniła nas przed banderowcami. Potem ciężko pracowała wraz z ojcem, ponosząc trudy zmiany miejsc.
Kiedy zdawałem maturę, umarł ojciec, a ja po maturze szukałem swojej drogi przez życie, począwszy od geografii i medycyny, a skończywszy na filologii polskiej i pracy w banku. Śmiem podejrzewać, że Bóg miał wobec mnie różne plany, ale przeważyła modlitwa matki - poszedłem w końcu na teologię do Seminarium Duchownego. Matkę odwiedzałem, jak tylko mogłem, i jak tylko mogliśmy, pielgrzymowaliśmy razem do Matki Bożej Bardzkiej. Nie wyobrażałem sobie życia bez jednej i drugiej Matki! Ale przyszedł moment, kiedy moja ziemska odeszła, i wtedy poczułem się sierotą. I czuje się nim właściwie do dzisiaj!
Co mam po matce? Jeżeli po ojcu odziedziczyłem inteligencję i odwagę, to po matce mam serce - wrażliwe, współczujące, a także wrodzoną religijność, pracowitość i wiele innych przymiotów. Oczywiście, mam wiele wad, skłonność do niektórych grzechów, ale to wszystko zawdzięczam już tylko sobie! Czy to „wszystko o mojej matce”? Gdzież tam - trzeba by spisać tomy!

Ks. dr Aleksander Radecki, ojciec duchowny wrocławskiego seminarium

Pisać o własnej mamie - to nie taka prosta sprawa, choć temat tak serdecznie bliski i najwdzięczniejszy z możliwych. Ale trudno zmarnować taką okazję dla dania świadectwa o pięknie powołania do życia małżeńskiego i rodzinnego, skoro tyle podejrzanych opinii na ten temat po świecie krąży.
To prawda, że na Jezusowe „Pójdź za Mną” odpowiada (lub nie) sam powołany i musi to być jego decyzja. Ale owo „tak” powinna wypowiedzieć cała rodzina najpierw kleryka, a potem kapłana - przede wszystkim rodzice. Bo może mieli oni inne plany wobec swego syna, być może zaskoczył ich Duch Święty darem powołania, a wtedy zgoda na Boże zaproszenie nie jest prosta. Szczęśliwi są ci powołani, którzy mają oparcie w żywej wierze swoich rodziców, wyrażanej w świadectwie życia Kościoła domowego i nieustannej modlitwie o wytrwanie dzieci na obranej drodze! Należę do takich szczęśliwców wraz z moim starszym bratem i dwoma młodszymi siostrami, choć rodzeństwo wybrało stan małżeński.
Mama Klara jako 10. dziecko z 12 w rodzinie Franciszki i Józefa i tato (tych było „tylko” pięcioro) stworzyli nam dom, w którym Pan Bóg był i jest nadal na pierwszym miejscu. Ten fundament wiary doceniam coraz bardziej, „mimo” wielu lat studiów teologicznych i zdobytych tytułów. Po dziś dzień mogę korzystać ze skarbca, jaki znajduje się w rodzinnym domu - i to nie tylko dla siebie.
Mama nasza zdała swój życiowy egzamin zawierzenia we wszystkim Bożej Opatrzności. Po szczęśliwym małżeńskim życiu, trwającym kilkanaście lat, jako wdowa z czwórką dzieci, podjęła pracę zawodową, by samodzielnie pokonywać trudności.
Co było i jest po dziś dzień jej siłą? Modlitwa, wypływająca z żywej wiary. Tego się wszyscy od niej uczymy.
Jaka jest nasza mama? Pogodna, pracowita, uczciwa, skromna. Ma poczucie humoru, choć nie umie opowiadać kawałów. Umie pisać listy, świetnie gotuje i piecze. Nie było jej dane zdobyć wielkiego wykształcenia, ale ma to, co nazywamy mądrością życiową, wrodzoną inteligencją i matczyną intuicją, przed którą nic się nie schowa. Umie nas kochać, akceptować, słuchać i stale nam błogosławi.
Nie zdziwiła jej moja decyzja o wstąpieniu do seminarium, choć martwiła się, czy podołam stawianym w seminaryjnym i kapłańskim życiu wymaganiom. Gdy zostałem proboszczem, pośpieszyła mi na ratunek i przez 6 lat mieszkała na plebani, zdobywając życzliwość parafian Mokrzeszowa. Teraz interesuje się moją posługą ojca duchownego w Seminarium i nadal mogę liczyć na jej duchowe wsparcie.
Ma dopiero 87 lat (papieski rocznik!) i nadal jest młoda duchem. Prowadzi niemal zakonny tryb życia, korzysta z katolickich mass mediów. Gdy idziemy na Mszę św., zabiera długopis i kartkę, by zapisać, o czym było kazanie, gdyż wie, że po powrocie będziemy o tym rozmawiać.
Takim ludziom jak moi rodzice świat raczej pomników nie stawia, a i dla dziennikarzy są zbyt mało „atrakcyjni” i mało fotogeniczni. Jednak to od ich postawy zależy wszystko w życiu dzieci, a w konsekwencji - w życiu społeczności. Na szczęście o wszystkim wie Bóg i On sam będzie nagrodą.

Zebrała Lilianna Sicińska

2007-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Austria: w archidiecezji wiedeńskiej pierwszy „Dzień otwartych drzwi kościołów”

2024-04-19 19:06

[ TEMATY ]

Wiedeń

kościoły

Joanna Łukaszuk-Ritter

Kościół św. Karola Boromeusza w Wiedniu

Kościół św. Karola Boromeusza w Wiedniu

W najbliższą niedzielę, 21 kwietnia, w ramach projektu „Otwarte kościoły” ponad 800 budynków kościelnych w archidiecezji wiedeńskiej będzie otwartych przez cały dzień. W pierwszym „Dniu otwartych drzwi kościołów” zainteresowani mogą z jednej strony odkryć piękno przestrzeni sakralnych, a z drugiej znaleźć przestrzeń do modlitwy i spotkań, podkreślił kierownik projektu Nikolaus Haselsteiner na stronie internetowej archidiecezji wiedeńskiej.

Chociaż prawie wszystkie kościoły w archidiecezji są otwarte każdego dnia w roku, około połowa z nich jest otwarta tylko na uroczystości liturgiczne. W "Dniu otwartych kościołów” będą również otwarte często mniej znane miejsca” - powiedział Haselsteiner.

CZYTAJ DALEJ

Krewna św. Maksymiliana Kolbego: w moim życiu dzieją się cuda!

Niedziela Ogólnopolska 12/2024, str. 68-69

[ TEMATY ]

świadectwo

Karol Porwich/Niedziela

Jej prababcia i ojciec św. Maksymiliana Kolbego byli rodzeństwem. Trzy lata temu przeżyła nawrócenie – i to w momencie, gdy jej koleżanki uczestniczyły w czarnych marszach, domagając się prawa do aborcji.

Pani Sylwia Łabińska urodziła się w Szczecinie. Od ponad 30 lat mieszka w Niemczech, w Hanowerze. To tu skończyła szkołę, a następnie rozpoczęła pracę w hotelarstwie. Jej rodzina nigdy nie była zbytnio wierząca. Kobieta więc przez wiele lat żyła tak, jakby Boga nie było. – Do kościoła chodziłam jedynie z babcią, to było jeszcze w Szczecinie, potem już nie – tłumaczy.

CZYTAJ DALEJ

Co to znaczy, że Jezus jest Dobrym Pasterzem?

2024-04-20 16:36

[ TEMATY ]

Ewangelia

KUL

Centrum Heschela KUL

Zazwyczaj, gdy myślimy o Jezusie jako Dobrym Pasterzu, rysuje się przed nami bardzo sielski obraz – Jezus łagodnie trzyma na ramionach owieczkę. Tymczasem chodzi tu o coś innego. Po pierwsze o to, że Jezus utożsamia się z najbardziej pogardzaną grupą społeczną, porównywaną do nieczystych pogan. Po drugie o to, że Jezus naraża swoje życie w obronie owiec - podkreśla ks. prof. Mariusz Rosik w komentarzu dla Centrum Heschela KUL na IV Niedzielę Wielkanocną 21 kwietnia, zwaną Niedzielą Dobrego Pasterza.

Beduini to koczownicze plemiona arabskie, które żyją jeszcze na pustynnych i górzystych terenach dawnej Palestyny. Zajmują się głównie wypasem owiec. Zadziwiające, że nawet kilkudziesięcioosobowa grupa Beduinów potrafi posługiwać się sobie tylko zrozumiałym językiem i pielęgnować właściwe im zwyczaje. Żyjąc z dala od miast i większych osiedli, wieczorami zasiadają przy ognisku przed swoimi namiotami, by długo rozmawiać, śpiewać, ale także trzymać straż nocną przy swych stadach. Niekiedy okazuje się to konieczne, gdyż zdarzają się przypadki kradzieży owiec albo ataku wilków. Izraelska prasa co jakiś czas podaje informacje o wzajemnym wykradaniu stad wśród różnych plemion beduińskich albo o ataku dzikich zwierząt. Niejeden pasterz postradał życie w obronie swych stad.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję