Reklama

Święcenia - i w świat

Przez 6 lat wstawali codziennie o szóstej rano. Dużo się modlili i studiowali. Rozeznawali, czy to na pewno ich droga. Teraz przyjmują święcenia kapłańskie. Kim są?

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Z diakonami Wyższego Metropolitalnego Seminarium Duchownego w Warszawie spotykam się w gmachu przy Krakowskim Przedmieściu tuż obok Pałacu Prezydenckiego. Jesteśmy w podobnym wieku. Mamy podobne zainteresowania: gramy w piłkę, jeździmy na rowerze, czytamy książki, słuchamy muzyki, chodzimy do kina. Z tą tylko różnicą, że oni są niejako „po drugiej stronie”. A już 27 maja z rąk abp. Kazimierza Nycza przyjmą święcenia kapłańskie.

To nie chwilowa zachcianka

Michał Płoszajski wychował się na Ochocie, w parafii św. Jakuba. Po maturze studiował na Politechnice. Jako młody inżynier znalazł pracę w jednej z warszawskich firm budowlanych. - Ale to nie dawało mi satysfakcji. Myśl o wstąpieniu do seminarium chodziła za mną od dawna, choć jej szczególnie nie zapraszałem - wspomina Płoszajski, diakon na ostatnim roku seminarium. Początkowo miał wrażenie, że kapłaństwo jest jedynie jego chwilową zachcianką. - Taka myśl, która sama przyszła i sama pójdzie - mówi. Dopiero po pewnym czasie uświadomił sobie, że to może być zaproszenie od Pana Boga. - A skoro sam Bóg mnie zaprosił, to już nie wypadało dyskutować. I tak się znalazłem w seminarium - opowiada diakon.
Podczas wszystkich lat spędzonych w gmachu przy Krakowskim Przedmieściu nie miał poważniejszych wątpliwości. Wiedział, że to jest miejsce, do którego został powołany przez Kogoś większego niż on sam.
- Powołanie to stawianie sobie pytań i szukanie odpowiedzi - uważa jego kolega kursowy diakon Bartłomiej Pergoł. - Na modlitwie szukamy odpowiedzi, której konsekwencją jest wybór dalszej życiowej drogi. To jest właśnie powołanie - twierdzi.
Lata spędzone w seminarium są czasem studiów teologicznych i czasem rozeznawania. - Proza zwykłego, szarego dnia najlepiej weryfikuje każde powołanie. Doskonale konfrontuje nasze postanowienia z rzeczywistością - mówi diakon Sergiusz Dębicki. - Tu zobaczyliśmy, że kapłaństwo to nie tylko piękne kościelne uroczystości. Ale przede wszystkim zmaganie się z codziennością - dodaje diakon, który pochodzi z Warki.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Przy biurku i na kolanach

Każdego roku do drzwi seminarium puka wielu młodych. Przychodzą przekonani, że Ktoś ich woła i chcą ten głos rozpoznać. Przy biurku i na kolanach, a więc w kaplicy i w salach wykładowych klerycy przez 6 lat pogłębiają swoją formację intelektualną, duchową i ludzką.
Typowy dzień w seminarium zaczyna się pobudką ok. godz. 6. Następnie alumni wszystkich lat gromadzą się w kaplicach na medytacji Słowa Bożego, a później ok. godz. 7 na Mszy św. Wyjątkiem jest czwartek. Tego dnia nie ma porannej Eucharystii, ale w zamian o godz. 18.30 w kościele seminaryjnym odprawiana jest Msza św. po łacinie ze śpiewem chorału gregoriańskiego, który wykonuje schola seminaryjna.
Po porannej Mszy św. jest czas na śniadanie w seminaryjnym refektarzu, czyli jadalni. Później wszyscy idą do sal wykładowych, aby zgłębiać tajniki wiedzy filozoficznej i teologicznej. Około godz. 13, w zależności od dnia, gromadzą się w kaplicach na brewiarzowej modlitwie Liturgii Godzin. Po obiedzie do godz. 15.30 jest czas rekreacji, który każdy zagospodarowuje sobie we własnym zakresie. Dla jednych jest to wypełnianie oficjum, czyli np. sprzątanie korytarza, dla innych może to być pójście na siłownię lub bieganie. Co tydzień w każdy czwartek alumni mogą wyjść na spacer bez pytania o zgodę przełożonych, a także w sobotę na tzw. wyjście sportowe. Czas na naukę własną, tzw. studium, trwa od 15.30 do 17.30. Następnie jest czas na czytanie lektury duchowej i o godz. 18 seminarzyści gromadzą się w kaplicy na nieszpory. Później jest jeszcze kolacja, a następnie czas wolny. Rekreacja trwa do 19.30, kiedy znów zaczyna się studium prywatne. Trwa ono do czasu adoracji Najświętszego Sakramentu, która odbywa się codziennie w kaplicach od godz. 21 do 22. Potem klerycy mają pół godziny, aby położyć się spać, bowiem o godz. 22.30 gasną wszystkie światła w pokojach.

Reklama

Dlaczego mam być księdzem?

Seminarium to na pewno nie jest sielanka. Alumni podkreślają, że obok radosnych są również trudne chwile. Zdaniem rektora ks. prof. Krzysztofa Pawliny, najtrudniejszy jest czas między trzecim a piątym rokiem. Wtedy mija „pierwsza miłość”, kończy się fascynacja, znika zapał, a do święceń jeszcze daleko. - Nadchodzi czas szukania prawdziwej motywacji i odpowiedzi na pytanie, dlaczego mam być księdzem - podkreśla ksiądz rektor.
Właśnie najczęściej w tym okresie część kandydatów na kapłanów rezygnuje. Odkrywają, że to nie jest ich droga. - To jest normalne. Czas spędzony w seminarium jest również po to, by przyjrzeć się swojemu powołaniu - tłumaczy ks. Pawlina. Samo przyjęcie do seminarium wcale nie oznacza, że kandydat zostanie wyświęcony na diakona i ostatecznie na kapłana. Zdarza się, że od wstąpienia do seminarium do święceń dochodzi zaledwie 60%. Są jednak roczniki, kiedy do święceń przystępuje nawet 80% alumnów.
Zdarzają się też przypadki, kiedy prawdziwe powołanie zostaje zmarnowane. - Bardzo przykro jest patrzeć, kiedy człowiek tego daru nie potrafi przyjąć i właściwie rozwinąć - podkreśla ks. Pawlina. Jego zdaniem, winę za taką sytuację ponosi współczesna kultura, która tak mocno promuje konsumpcjonizm. Młodzi coraz częściej nie są zdolni do jakiejkolwiek ofiarności, są nastawieni na sukces i samorealizację.
Niektórzy z nich mają problemy emocjonalne. Pochodzą ze słabych albo niepełnych rodzin. - Ale jak mamy sprawić, aby młody człowiek przyjął wielką miłość Boga, kiedy on nie wie, co to w ogóle jest miłość, bo nie doświadczył jej w rodzinie? - pyta ks. Pawlina. Bardzo trudno jest nadrobić przez kilka lat seminarium to wszystko, co zostało zaniedbane przez wcześniejsze 20 lat życia.
Jednak nikt nie jest bez szans, bowiem gdy alumn otworzy się na łaskę, to da się bardzo wiele zmienić. - Byłem świadkiem niejednej przemiany. Wydawało się, że z chłopaka nic nie będzie, a on zmienił się nie do poznania. Choć trzeba powiedzieć, że to wymaga olbrzymiej pracy jego i wychowawców - podkreśla ks. Pawlina.

Strach przed nieznanym

- Kiedy powiedziałem swoim znajomym w pracy, że idę do seminarium, nikt nie chciał uwierzyć. Mój szef myślał nawet, że oszukuję i chcę przejść do konkurencji - wspomina diakon Bartłomiej Pergoł, absolwent historii. Mówi, że gdy Bóg powołuje kogoś do seminarium, to łaska Boża działa w całym jego środowisku. - Moja decyzja sprawiła, że wszyscy wokół zaczynali stawiać pytania: po co on tam idzie?
- A mnie prosili o modlitwę - podkreśla diakon Karol Oparcik.
W rodzinnych miejscowościach ludzie postrzegają kleryków nadal jako „swoich” chłopaków. - Zmiana pojawiła się dopiero, gdy zobaczyli mnie po raz pierwszy w sutannie. Pamiętam, jak ekspedientka, która znała mnie od dziecka, nagle zwróciła się do mnie: „proszę księdza” - opowiada diakon Dębicki. Nie bardzo wiedział, jak zareagować.
Klerycy chętnie opowiadają swoje przygody z pierwszą sutanną. Diakon Karol Oparcik kiedyś się bardzo spieszył i biegł w sutannie do metra. Był tłok. Przeskoczył więc przez zamkniętą bramkę. - Oczywiście miałem ważny bilet! - podkreśla. - W biegu zobaczył, że tuż obok stoją dwie policjantki. Nie zatrzymały mnie. Zdążyły się tylko uśmiechnąć i powiedzieć szczęść Boże. Widać osoba w sutannie ma jakieś przywileje - żartuje.
Diakoni, którzy za kilka dni zostaną wyświęceni na księży, aż palą się do pracy duszpasterskiej. Jednak towarzyszy im również lęk przed nieznanym. Gdzieś w głębi siebie pytają: jaka będzie ich pierwsza parafia, proboszcz, ludzie, którym będą służyć?
W seminarium mieszkali przez ostatnie 6 lat swojego życia. Tu byli bezpieczni, pod okiem wychowawców i duchowych opiekunów. Do tej pory to oni byli podmiotem duszpasterskiej troski, a teraz będą musieli zatroszczyć się o innych. - Każdy z nas ma świadomość odpowiedzialności, która na nas spada z chwilą święceń - podkreśla diakon Sergiusz Dębicki. - Modlę się o siły, bo wiem, że sam nie udźwignę tego ciężaru - mówi diakon Dębicki. - Ale wszyscy bardzo pragniemy tych święceń - dodaje diakon Karol Oparcik.

2007-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Zakończyła się ekshumacja szczątków ks. Michała Rapacza

2024-04-19 12:39

[ TEMATY ]

Ks. Michał Rapacz

IPN/diecezja.pl

19 kwietnia br. zakończyła się ekshumacja i rekognicja kanoniczna szczątków Czcigodnego Sługi Bożego ks. Michała Rapacza. Beatyfikacja męczennika czasów komunizmu odbędzie się 15 czerwca w krakowskich Łagiewnikach.

W piątek 19 kwietnia zakończono rekognicję kanoniczną szczątków ks. Michała Rapacza. Biuro Upamiętniania Walk i Męczeństwa Instytutu Pamięci Narodowej 12 kwietnia przy kościele Narodzenia NMP w Płokach przeprowadziło ekshumację szczątków kapłana, który 15 czerwca zostanie wyniesiony do chwały ołtarzy.

CZYTAJ DALEJ

Kryzys powołań czy kryzys powołanych?

Tę wspólną troskę o powołania powinno się zacząć nie tylko od tygodniowego szturmowania nieba, ale od systematycznej modlitwy.

Często wspominam pewną rozmowę o powołaniu. W czasach gdy byłem rektorem seminarium, poprosił o nią młody student. Opowiedział mi trochę o sobie, o dobrze zdanej maturze i przypadkowo wybranym kierunku studiów. Zwierzył się jednak z największego pragnienia swojego serca: że głęboko wierzy w Boga, lubi się modlić, że jego największe pasje dotyczą wiary, a do tego wszystkiego nie umie uciec od przekonania, iż powinien zostać księdzem. „Dlaczego więc nie przyjdziesz do seminarium, żeby choć spróbować wejść na drogę powołania?” – zapytałem go trochę zdziwiony. „Bo się boję. Gdyby ksiądz rektor wiedział, jak się mówi u mnie w domu o księżach, jak wielu moich rówieśników śmieje się z kapłaństwa i opowiada mnóstwo złych rzeczy o Kościele, seminariach, zakonach!” – odpowiedział szczerze. Od tamtej rozmowy zastanawiam się czasem, co dzieje się dziś w duszy młodych ludzi odkrywających w sobie powołanie do kapłaństwa czy życia konsekrowanego; z czym muszą się zmierzyć młodzi chłopcy i młode dziewczyny, których Pan Bóg powołuje, zwłaszcza tam, gdzie ziemia dla rozwoju ich powołania jest szczególnie nieprzyjazna. Kiedy w Niedzielę Dobrego Pasterza rozpoczniemy intensywny czas modlitwy o powołania, warto zacząć nie tylko od analiz dotyczących spadku powołań w Polsce, od mniej lub bardziej prawdziwych diagnoz tłumaczących bolesne zjawisko malejącej liczby kapłanów i osób życia konsekrowanego, ale od pytania o moją własną odpowiedzialność za tworzenie przyjaznego środowiska dla wzrostu powołań. Zapomnieliśmy chyba, że ta troska jest wpisana w naturę Kościoła i nie pojawia się tylko wtedy, gdy tych powołań zaczyna brakować. Kościół ma naturę powołaniową, bo jest wspólnotą ludzi powołanych przez Boga, a jednocześnie jego najważniejszym zadaniem jest, w imieniu Chrystusa, powoływać ludzi do pójścia za Bogiem. Ewangelizacja i troska o powołania są dla siebie czymś nieodłącznym, a odpowiedzialność za powołania dotyczy każdego człowieka wierzącego. Myśląc więc o powołaniach, zacznijmy od siebie, od osobistej odpowiedzi na to, jak ja sam buduję klimat dla rozwoju swojego i cudzego powołania. Indywidualna i wspólna troska o powołania nie może wynikać z negatywnych nastawień. Mamy się troszczyć o powołania nie tylko dlatego, że bez nich nie uda nam się dobrze zorganizować Kościoła, ale przede wszystkim z tego powodu, iż każdy człowiek jest powołany przez Boga i potrzebuje naszej pomocy, aby to powołanie rozeznać, mieć odwagę na nie odpowiedzieć i wiernie je zrealizować w życiu.

CZYTAJ DALEJ

Jasna Góra: Krajowe Forum Zelatorów Diecezjalnych Żywego Różańca

2024-04-20 14:07

[ TEMATY ]

Jasna Góra

różaniec

Karol Porwich/Niedziela

„Uczynić Różaniec modlitwą wszystkich” to słowa i gorące pragnienie bł. Pauliny Jaricot, założycielki Dzieła Rozkrzewiana Wiary i Żywego Różańca, a także hasło Krajowego Forum Zelatorów Diecezjalnych Żywego Różańca, które trwa na Jasnej Górze. To pierwsze takie spotkanie, którego celem jest zachęcenie ludzi świeckich do jeszcze głębszego zaangażowania w dzieło różańcowe.

Abp Wacław Depo, delegat KEP ds. Żywego Różańca podkreślił, że różaniec jest ocaleniem dla świata i ludzkich wartości. Przypomniał, że św. Jan Paweł II określił go darem i skarbem, bo wypływa z Kościoła. - Rozważnie poszczególnych tajemnic pokazuje, że mamy być mocnymi wiarą w Chrystusa. Tajemnice, które Maryja i Jezus przeżywali kiedyś, dziś są naszym udziałem i w każdej rozważanej tajemnicy możemy odnaleźć siebie - powiedział delegat KEP. Zauważył, że św. Jan Paweł II pozostawił nam piękne kompendium wiedzy a jest nim List Apostolski Rosarium Virginis Mariae, który dziś jest bardzo aktualny.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję