„Wzrastać, dojrzewać: oto zadanie młodego człowieka. W sferze biologicznej zastój, brak rozwoju jest znakiem rozpoczynającej się starości. To samo prawo odnosi się do życia duchowego. Różnica jest tylko jedna: duch nie zna biologicznych ograniczeń wzrostu. I właśnie dlatego może nie podlegać procesowi starzenia się. (...) wzrastajcie jako osoby, rozwijajcie talenty właściwe dla ciała i dla duszy, wzrastajcie jako chrześcijanie w dążeniu do świętości; wzrastajcie jako świadkowie Chrystusa, który jest «światłością świata» (J 8, 12)”
(Jan Paweł II, Częstochowa, 15 sierpnia 1991 r.)
Nikt jej nie kocha. Mało kto tęskni za nią i oczekuje z drżeniem serca na „pierwszy dzwonek”. Nie jest niczyim marzeniem i nikomu nie śni się po nocach jako ucieleśnienie najskrytszych pragnień. Szkoła. Tak nielubiana i nie najlepiej kojarzona. Miejsce, do którego przychodzimy z obowiązku, rzadko z potrzeby. Miejsce pierwszych porażek, konfliktów, buntu przeciwko temu, co słuszne, wartościowe... Miejsce, w którym spędzamy całe lata, a w którym wolelibyśmy nie przebywać ani chwili. Dlaczego tak jest? I czy rzeczywiście tak musi być?
Ograniczenia, wysiłek, praca nigdy się najlepiej nie kojarzyły człowiekowi, a zwłaszcza temu młodemu, ukształtowanemu przez współczesną pseudo-kulturę, sączącą się natarczywie z ekranów i głośników, który ponad wszystko ceni wolność i rozrywkę pod różnymi postaciami. W tym kontekście największym problemem i wyzwaniem stojącym przed nauczycielami, ale przede wszystkim przed rodzicami, bo ich rola jest tutaj pierwszoplanowa, będzie pozytywne nacechowanie wspomnianych wyżej pojęć, tak by wszelkie ograniczenia, rozumiane były i odbierane przez młodych nie jako element rodzicielskiej, czy nauczycielskiej „agresywnej polityki wychowawczej” mającej na celu odebranie chęci do życia, lecz jako działanie na rzecz szeroko pojmowanego dobra; tak by wysiłek intelektualny i fizyczny nie były odczytywane w kategoriach „Bożego dopustu”, lecz szczebli, których osiąganie umożliwia codzienne „stawanie się człowiekem”, nabywanie nie tylko określonej wiedzy, ale i umiejętności życia z ludźmi i dla ludzi.
Trudne zadanie. Nie jest łatwo bowiem, przekonać do przeczytania lektury, gdy w grę wchodzi „imprezka z kumplami”, niełatwo przekonać do uporządkowania pokoju, gdy koledzy wyciągają na rower, a koleżanki na dyskotekę. Niełatwo zmobilizować do wyjścia na niedzielną Eucharystię, po przetańczonej nocy. Niełatwo. Ale kiedyś i od czegoś trzeba zacząć. A im szybciej, tym lepiej. Dobre lub złe nawyki rosną razem z człowiekiem. Warto się pospieszyć, żeby zdążyć na czas.
Pomóż w rozwoju naszego portalu