Reklama

Mikołaj istnieje naprawdę

Niedziela przemyska 49/2008

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Mikołaj istnieje naprawdę. I na dodatek jest świętym. Ta historia zdarzyła się naprawdę. Kacper po raz pierwszy miał spotkać się ze św. Mikołajem. Do tej pory przychodził do niego w nocy i zostawiał pod zagłówkiem swoje prezenty. Mimo wysiłku nigdy nie udało się „przyłapać” Świętego na tym uczynku dobroci. W tym roku kilkuletniemu chłopcu ogłoszono, że Mikołaj wybrał ich wioskę i osobiście zechce się spotkać z dziećmi i obdarować prezentami. Oczekiwanie było wielkie, każdy dzień przybliżający do spotkania napełniał serce chłopca lękiem. Jak to będzie? - pytał sam siebie.
W ten pełen podniecenia czas wkradł się jednak inny niepokój. Maleńka siostra Kacpra ciężko zachorowała. Codziennie widział jak mama pędzlowała jamę ustną maleństwa wstrętnym niebieskim płynem. Z każdym dniem jednak było coraz gorzej. Płacz siostrzyczki najpierw donośny, jakby wołający o zaprzestanie zabiegu, słabł i w końcu Kacper widział po oczach mamy i babci, że z Emilką nie jest dobrze. Rozpoczął targować się ze Świętym rezygnując z prezentów na rzecz tego jednego - przywrócenia mu Emilki. Mikołaj, być może zajęty odwiedzaniem innych wiosek, jakby nie słyszał tej prośby. Nadszedł wreszcie dzień jego przybycia. W sali Domu Ludowego zebrała się niemal cała dziatwa wiejska pod opieką rodziców. Kacper przyszedł z dziadkiem, bo mama musiała zostać w domu. Spotkanie zagaił ksiądz proboszcz i to on powitał świętego i przedstawił zgromadzonych, zaznaczając w charakterystyce, że to bardzo dobre dzieci, no, może z małymi wyjątkami. Kacper niewiele pamiętał z tego spotkania. Pewnie nie odpowiedział na żadne ze stawianych przez dostojnego biskupa pytań. W głowie miał tylko jedną myśl - Emilka. Pamięta za to dobrze drogę do domu. Z małą paczką pod pachą, przez wielkie zaspy śpieszył do domu. Nie chciał słyszeć podnieconych głosów dzieci i ich rodziców. Kiedy wreszcie dotarli do domu, dziadek próbował zainteresować chłopca prezentami, otworzył paczkę i zachwalał, jaki to dobry ten Mikołaj. Wiadomo, święty. Kacper usiadł z otwartą paczką na kolanach w sieni, bo do pokoju, gdzie leżała Emilka go nie wpuszczono. Zrozumiał, że jest już bardzo źle. Siedział z załzawionymi oczami. Przez łzy widział jedynie piękną pomarańczę, która normalnie byłaby szczytem szczęścia. Teraz była nic nieznaczącym darem. Nasłuchiwał, co dzieje się za drzwiami. Do akcji wkroczył dziadek. Jak nigdy zaczął grzać wodę, którą zmieszał z miodem i poszedł do zakazanego dla Kacpra pokoju. Chłopiec wytężył słuch. Jakaś szarpanina - tak mu się zdawało - naruszyła ciszę domu. Wreszcie usłyszał płaczliwy głos mamy: „Niech tata da spokój i pozwoli dziecku spokojnie umrzeć”. Dziadek zawsze spokojny, odezwał się - jak mu się wydawało - nieco za głośno: „Na to zawsze będzie czas!”. Nastała cisza. Kacprowi zdawało się, że trwa wieki. Nagle zza drzwi dało się słyszeć straszliwe kaszlanie Emilki i jej płacz. Tego już nie zniósł. Uciekł do kuchni, gdzie zawsze spał u boku dziadka. Rzucił się na łóżko i zagłówkiem tłumił szloch. A jednak Mikołaj go nie wysłuchał. Emilka z pewnością umarła. Tak straszliwie kaszlała. W tym płaczu zasnął. Rano obudził się wśród rozrzuconych na łóżku skromnych prezentów, wśród których była i owa pomarańcza. Zanim zdążył się pozbierać z sennych majaków, do kuchni weszła mama z zawiniątkiem, które położyła przy nim. Najpierw zobaczył kruczoczarne włosy siostry, a potem jej ciekawskie spojrzenia na niego. Potem, kiedy już przyzwyczaił się do niej, wydawało mu się, że się uśmiecha. - A jednak Mikołaj jest naprawdę i słyszy - pomyślał. Z płaczem, który pojawił się jak nieproszony gość włożył do becika pomarańczę.
Po latach dowiedział się, że owo nieszczęsne smarowidło zasklepiło się w gardle siostry i ona po prostu się dusiła. Dziadek, pszczelarz - amator, postanowił podjąć walkę z cieniem śmierci. Wprost siłą wlał w gardło wnuczki ów zmieszany z wodą miód i wtedy oderwało się to niebieskie świństwo i dziecko złapało oddech. To wtedy tak silnie zapłakało. Jak noworodek, który po raz drugi zobaczył, że świat jest piękny.
Od tamtej pory, mimo upływu lat, Kacper nigdy nie miał wątpliwości, że Mikołaj istnieje naprawdę. Podobnie zresztą jak do dziś, mimo, że jest już dorosły nie ma wątpliwości, że tuż obok niego żyją i dziadek i mama, która niedawno odeszła ze świata żywych. Pewnie w ten dzień św. Mikołaja, w niebie, u jego boku będą wspominać tamten sprzed laty dzień, w którym święty odwiedził nie tylko ich wioskę, ale zdążył jeszcze zagościć do ich skromnego domu.
Wczoraj podczas zakończenia kolejnych rekolekji dla Domowego Kościoła, w godzinie świadectwa jeden z ojców wyznał: „Zrozumiałem, że za mało daję siebie moim dzieciom. Telewizor, komputer i ciągle nie mam czasu, a może ochoty, by z nimi porozmawiać, pobaraszkować, chociaż wiem, że bardzo na to czekają. Te rekolekcje pozwoliły mi to zrozumieć i mam nadzieję, że uda mi się przełamać moje przyzwyczajenia i dam moim dzieciom więcej siebie. I może to jest dobry pomysł na prezent mikołajowy dla wielu, wielu dzieci?
A ponieważ także dzieci obdarowują swoich rodziców, to sugestia także i dla nich. Może czasem to rodzice czekają na chwilę szczerej rozmowy ze swoimi dziećmi. Wyjdźmy naprzeciw tym tęsknotom.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2008-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Świadectwo: moja Matka Jasnogórska tak mnie uzdrowiła

2024-05-02 20:40

[ TEMATY ]

świadectwo

uzdrowienie

Karol Porwich/Niedziela

To Ona, moja Matka Jasnogórska, tak mnie uzdrowiła. Jestem Jej niewolnikiem, zdaję się zupełnie na Jej wolę i decyzję.

Przeszłość pana Edwarda z Olkusza pełna jest ran, blizn i zrostów, podobnie też wygląda jego ciało. Podczas wojny walczył w partyzantce, był w Armii Krajowej. Złapany przez gestapo doświadczył ciężkich tortur. Uraz głowy, uszkodzenie tętnicy podstawy czaszki to pamiątki po spotkaniu z Niemcami. Bili, ale nie zabili. Ubowcy to dopiero potrafili bić! To po ubeckich katorgach zostały mu kolejne pamiątki, jak torbiel na nerce, zrosty i guzy na całym ciele po biciu i kopaniu. Nie, tego wspominać nie będzie. Już nie boli, już im to wszystko wybaczył.

CZYTAJ DALEJ

Maryja uczy nas waleczności i odwagi

2024-04-15 13:27

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Karol Porwich/Niedziela

Rozważania do Ewangelii J 19, 25-27.

Piątek, 3 maja. Uroczystość Najświętszej Maryi Panny, Królowej Polski

CZYTAJ DALEJ

Obchody święta 3 maja w Toruniu

2024-05-03 15:53

Renata Czerwińska

Ogromny grzech zaciąga ten, kto jest agresorem. Nie ma takiej sytuacji, która usprawiedliwia agresję i napaść na inne państwo czy na drugiego człowieka - mówił bp Wiesław Śmigiel podczas obchodów uroczystości Matki Bożej Królowej Polski i kolejnej rocznicy ustalenia Konstytucji 3 Maja.

Podczas Mszy św. na toruńskim Rynku Staromiejskim zgromadzili się m.in. przedstawiciele władz samorządowych, kombatantów, harcerze, służby mundurowe, poczty sztandarowe szkół i instytucji, siostry zakonne i klerycy WSD, przedstawiciele bratnich kościołów, a także liczni torunianie. Oprawę muzyczną zapewnił chór Perpetuo Soccorso z parafii św. Józefa w Toruniu oraz orkiestra wojskowa.

CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję