Reklama

Budujący na skale

Niedziela kielecka 7/2010

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Trudne, piękne, niezapomniane były tamte lata 70., gdy młody kapłan podjął się tworzenia parafii, dojeżdżając codziennie do Morawicy.

Plac wielkiej budowy

Reklama

Był rok 1974. Msze św. odprawiano w prywatnym domu. Kościół, parafia - sprawa ważna dla ducha i zwyczajnie potrzebna - rozpalała emocje, dyskusje: gdzie stawiamy, jak stawiamy? Ks. Tadeusz Palus w pośmiertnym wspomnieniu o ks. Korneckim (KPD, nr 2/2003) pisze m.in.: „Przyjeżdża bardzo zmęczony, każda wioska ciągnie do siebie. Sam powiedział, że chyba Opatrzność Boża sprawiła, iż ostatecznie wszyscy się zgodzili budować na tej górze. Zamieszkując w wynajętym domu, buduje kaplicę z pustaków i myśli od razu o budowie kościoła. Aby nie przedłużać w czasie, bierze gotowy projekt kościoła w Łosieniu i przystępuje do budowy. Parafianie odpowiadają wielkim entuzjazmem, codziennie przychodzi po kilkadziesiąt osób, aby łopatami i kilofami kuć w skale pod fundamenty kościoła. Nawet ta twarda skała nie zniechęciła, ale jeszcze bardziej mobilizowała do większego wysiłku”. Kościół w Morawicy rósł w górę w trudzie i pocie czoła, Proboszcz dwoił się i troił, szukał sponsorów, zabiegał o materiały na kościół i plebanię, o plac na cmentarz. Ludzie coraz chętniej uczestniczyli w tym epokowym dla nich dziele, bo w końcu kościół buduje się raz na kilkaset lat. Aż wreszcie w kronice parafialnej zapisano: „Zakończenie budowy kościoła Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Morawicy nastąpiło w 1979 r., a poświęcenia w roku 1981 dokonał bp Stanisław Szymecki. Architekturę świątyni projektował i kierownikiem budowy był arch. mgr inż. Ludomił Gyuerkaovich, konstruktorem - mgr inż. Bogdan Ciok, głównym majstrem budowy - Józef Abratański, a potem Edward Sędzielewski. Wystrój plastyczny wnętrza projektowali i wykonali: artysta plastyk Władysław Markiewicz oraz artysta plastyk Izabela Borowska, która również namalowała obraz Matki Boskiej Nieustającej Pomocy. Autorem ślusarki artystycznej był Roman Kocieliński, wykonawcą mebli i stolarki - Tadeusz Latosiński. Elektryzację kościoła przeprowadził Jan Sułek, nagłośnienie - inż. Piotr Iżmański”. Większość z tych wymienionych osób doskonale poznało Proboszcza z Morawicy i zachowuje go w swojej pamięci jako wzór gospodarza i duszpasterza.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Kącik w ludzkich sercach

Reklama

Mury rosły, budowała się zarazem wspólnota i umacniały nici porozumienia, jakie Ksiądz zawiązywał. W większości te więzy okazały się mocniejsze niż grób, bo ks. Kornecki wciąż żyje w ludzkich sercach. - Uśmiechnięty, miły, grzeczny, serdeczny, gościnny - epitety także i dzisiaj sypią się jak z rękawa. Nie ma podstaw wątpić w ich szczerość, trwałość - wciąż echa tej szczególnej zażyłości z Proboszczem docierają do naszej redakcji, gdy zbliża się kolejna rocznica śmierci ks. Korneckiego. W jednym z takich wspomnień czytamy: „Któregoś dnia pracowaliśmy z mężem w polu, gdy zobaczyliśmy jakąś zbliżającą się postać. Młody ksiądz przedstawił się i powiedział, że jest proboszczem naszej nowej parafii w Morawicy, następnie poprosił o coś do picia - wspomina Józefa Malicka. - Rozmawialiśmy długo - jak starzy znajomi - o dzieciach, uprawie roślin, hodowli zwierząt. Ksiądz w ten sposób obchodził całą parafię i poznawał wszystkich jej mieszkańców. Upłynął rok i rozpoczęła się budowa kościoła, w czym pomagali moi synowie i mąż. A Ksiądz był z nami we wszystkich ważnych momentach życia”.
„Księdza znałam od zawsze - opowiada Kasia. - Bywał gościem u moich rodziców, dziadków. Miał zwyczaj witania przed niedzielnymi Mszami św. ludzi na schodach do kościoła i odprowadzania ich do ławki”. Nad grobem ks. Stanisława po dziś dzień staje wielu parafian, szczególnie w niedziele. Wśród nich znalazł się także były mieszkaniec Morawicy. Dobrze pamięta swoje ówczesne wątpliwości i nastroje człowieka trwale oddalonego od Kościoła i - na tym tle - wielką troskę Księdza o jego starych rodziców, wreszcie o niego samego. Oto jak mówi: „Szanowałem ks. Korneckiego nie tylko jako człowieka, ale przede wszystkim jako kapłana (...). Nie udało się, pomimo wielu prób Księdza, przekonać mnie do wiary, ale tylko Jemu udało się tak bardzo do mnie zbliżyć” (na podst. relacji Ewy Malickiej).
Józef Dąbek, prezes Kopalni Wapienia Morawica S.A. podkreśla umiejętność współpracy z ludźmi i urzędami, jaka cechowała proboszcza Korneckiego. - Ceniłem go za serdeczność, ludzkość i specyficzną niezłomność. Współpracowaliśmy dość blisko prawie 30 lat. Moim zdaniem był świetnym duszpasterzem i gospodarzem parafii. Dał nam dobrą lekcję, jak powinny wyglądać relacje Proboszcza i wszystkich powierzonych mu wiernych oraz instytucji i zakładów pracy obecnych w obrębie parafii - mówi. Kazimiera Szałas, od lat pracująca w parafialnej kancelarii w Morawicy, zwraca uwagę na bezpośredni sposób bycia Księdza i doskonałą znajomość ludzi z imienia i nazwiska, co było miłe i dowartościowujące (szczególnie dla pań). Ks. Jan Ciszek, obecny proboszcz w Morawicy, potwierdza te wszelkie wspominkowe nastroje i podkreśla: parafia - jej kwestie administracyjno-prawne - były w zupełnym porządku.

Wielkie i małe sprawy

Misją spełnianą z poczuciem ogromnej odpowiedzialności i realizacją osobistego marzenia była budowa Kalwarii Świętokrzyskiej, pomyślanej jako wotum wdzięczności za dar Papieża-Polaka i miejsce modlitwy pokutnej dla mieszkańców diecezji. Realizacja tego epokowego dla Księdza wydarzenia trwała w latach 1993-97.
Od jednej do drugiej stacji drogi krzyżowej lubił prowadzić swoich gości osobiście; objaśniał symbolikę, zachwycał się kolorytem jasnego kamienia, z którego wybudowano kapliczki, rozkwitłym krzakiem głogu przy stacji „Zmartwychwstanie”, ciszą i tajemnicą, unoszącą się nad wzgórzem. - Spójrz, jaki stąd widok, czyż to nie najpiękniejsze miejsce na ziemi? - zamyślił się kiedyś, przed laty, szerokim gestem ukazując majaczące u podnóża kościoła malownicze kępki lasu, pasmo rzeczułki, budujące się wokół ruchliwe osiedla, pasiaki z pól. Obchodziły go też „drobniejsze” perełki regionu. Jeździliśmy po okolicy oglądając oryginalne krzyże z luf czołgowych (pamiątka po wojennych latach), albo do „Leśnej Pani” na Orlej Górze (to odrestaurowana z inicjatywy Księdza figura Matki Bożej Nieustającej Pomocy w lesie przy drodze na Pińczów, której odstrzelono głowę podczas wojny, a ludzka wyobraźnia ubrała ją w aureolę legend przemieszanych z powstańczymi wątkami). Ogromnie bolało go kłamstwo i ordynarność w mediach („niektóre gazety nie powinny leżeć na stole, gdzie kładzie się chleb” - mawiał), męczyła go bezsilność wobec alkoholizmu. Współpracował z gminnymi komisjami przeciwalkoholowymi, wstępował do domów, tłumaczył, prosił; podrzucał nam, dziennikarzom, różne przeciwalkoholowe wątki i pogmatwane życiorysy, sugerując podejmowanie tematów uzależnień jako ważnych nie tylko w miesiącach trzeźwości. Innym razem prowadził do morawickiego szpitala, witając się z personelem i chorymi; wiele uwagi poświęcał szkole pielęgniarskiej, wyczulając na piękno postaci patronki szkoły, Hanny Chrzanowskiej.
Radością napawało go to, czym aktualnie żyła parafia: przyjmowaniem pątników na Jasną Górę, odnawianiem przydrożnych kapliczek, budową cmentarza, dożynkami. Z uznaniem dostrzegał i wspomagał dokonania samorządu. Cieszył go nawet i widok z okna, i piękne kwiaty wzdłuż alejki na plebanię… A pomoc najuboższym, a organizowane z zapałem zabawy choinkowe, czy wreszcie bogate życie duszpasterskie wspólnoty...? W tej aktywności nigdy nie tracił z oczu Bożej i ludzkiej perspektywy. I żeby nie wiem jak się spieszył, skupiał uwagę na niespodziewanym rozmówcy i mówił to jedyne, najwłaściwsze słowo.
Wspomnienia Wandy Obary-Zatorskiej obejmują zarówno czasy początków parafii, gdy jako uczennica liceum wraz z innymi młodymi ludźmi żyła budową kościoła w rytm kucia kilofami w skale; i potem, gdy w obliczu różnych tragedii rodzinnych i trudnych chwil, Ksiądz zawsze znalazł czas dla rodziny i to właściwe słowo, które dawało nadzieje. - To dzięki niemu inaczej patrzę na życie, które zyskało nową, lepszą, Bożą perspektywę - mówi pani Wanda, od początku zaangażowana w Stowarzyszenie Rodzin Katolickich w parafii. Wspomina akcje organizowane wspólnie z Proboszczem, np. charytatywne zabawy choinkowe z paczkami, początkowo dla 50, a potem dla ok. 200 dzieci z parafii. Ks. Kornecki szukał sponsorów, pukał do firm i co zamożniejszych osób, fantastycznie angażowali się księża wikariusze.

Kapłańska droga

Ks. Stanisław Kornecki urodził się w Szczukowicach 17 maja 1932 r. w rodzinie Antoniego i Katarzyny z d. Mularczyk. Do szkoły podstawowej chodził w Górkach Szczukowskich, szkoła średnia to już Kielce i nauka w Państwowym Technikum Handlowym, zakończona w 1953 r.. Wstępując w 1954 r. do Seminarium w Kielcach, zdecydował się na kapłańską drogę w służbie Bogu i ludziom - i ten wybór, i ta praca dawały mu poczucie spełnienia. Potoczne określenie „ksiądz z powołania” towarzyszyło mu przez całe życie. W prośbie o przyjęcie święceń kapłańskich (otrzymał je z rąk bp. Czesława Kaczmarka w 1960), napisał m.in.: „Święcenia przyjmuję dobrowolnie, gdyż czuję, iż jestem przez Boga do tego stanu powołany. Ze szczerą wiarą przyrzekam, że będę zawsze posłuszny nauce Kościoła i będę dawał przykład słowem i czynem, ażeby przez to przyjęcie świeceń zasłużyć sobie na nagrodę u Boga”. Jako wikariusz pracował w kilku parafiach. Były to Tuczępy i Mstyczów - w każdej po 3 lata, wreszcie w Kielcach (1966-74), w parafii Niepokalanego Serca NMP. W 1974 r. otrzymał nominację na wikariat parafii Brzeziny z poleceniem zamieszkania w Morawicy i utworzenia tam nowej parafii. Czynił to nieprzerwanie przez 29 lat. Ciesząc się niezmiennie sympatią i szacunkiem wśród wiernych, został także uhonorowany tytułami: Kanonika Honorowego Kapituły Katedralnej w Kielcach, Kanonika Honorowego Kapituły Kolegiackiej w Wiślicy. Od 1988 r. pełnił funkcję dziekana dekanatu Kielce-Południe, a od 1999 r. - nowo utworzonego dekanatu Morawica.
Mówi się, że odszedł jak żołnierz - do końca na posterunku. W pewien późnojesienny dzień w zakrystii kościoła dopadł go rozległy zawał serca i udar mózgu. Przewieziony do szpitala, nie odzyskał już przytomności. Ks. Kornecki zmarł po dziesięciu tygodniach, 10 lutego 2003 r. Liturgii pogrzebowej w ukochanej przez Zmarłego Morawicy przewodniczył bp Kazimierz Ryczan w koncelebrze z bp. Marianem Florczykiem, w asyście 225 kapłanów, z udziałem rzesz wiernych - ze Szczukowic, Kielc, Piekoszowa i osieroconej morawickiej parafii. Spoczął na placu kościelnym, w miejscu, które przemierzał codziennie przez prawie 30 lat, pomiędzy kościołem, dzwonnicą, a wzgórzem z kapliczkami Świętokrzyskiej Kalwarii.

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kard. Ryś: ekumenizm nie jest opcjonalny – to misja Kościoła

2025-11-06 17:56

[ TEMATY ]

ekumenizm

Watykan

Kard. Grzegorz Ryś

@Vatican Media

Sygnatariusze nowej Karty Ekumenicznej podczas audiencji u Leona XIV

Sygnatariusze nowej Karty Ekumenicznej podczas audiencji u Leona XIV

Kościół tylko wtedy może być wiarygodnym narzędziem pojednania, gdy sam żyje jednością – mówi w rozmowie z mediami watykańskim kard. Grzegorz Ryś, nawiązując do podpisanej wczoraj nowej Karty Ekumenicznej. Hierarcha zwraca uwagę na potrzebę odnowienia świadomości ekumenicznej w całym Kościele, także w Polsce.

„Kościół opisał się na Soborze Watykańskim II jako sakrament jedności całego rodzaju ludzkiego” – przypomina kard. Ryś, który uczestniczył w Rzymie we wspólnym spotkaniu Rady Konferencji Episkopatów Europy (CCEE) i Konferencji Kościołów Europejskich (CEC), podczas którego w środę 5 listopada podpisana została nowa Karta Ekumeniczna, zastępująca dokument z 2001 r. „Nie trzeba być nie wiadomo jak wnikliwym obserwatorem świata i Europy, żeby zobaczyć, jak ta definicja jest z dnia na dzień coraz bardziej i bardziej ważna. Bo jedność to jest dokładnie to, czego nam coraz bardziej brakuje”.
CZYTAJ DALEJ

Pustelnik Leonard

[ TEMATY ]

święty

vec.wikipedia.org

św. Leonard z Limoges

św. Leonard z Limoges

Dane dotyczące żywotu świętego czerpiemy z „Martyrologium Rzymskiego”, do którego wpisał świętego Leonarda, kardynał Cezary Baroniusz. Dodatkowo wzmianki o świętym odnajdujemy w „Historii”, spisanej przez Ademara z Chabannes, na początku XI wieku. Jednakże Leonard najżarliwiej czczony był przez lud. To właśnie dzięki wdzięczności prostych ludzi doczekał się niezwykle bogatego kultu. W Polsce w drugiej połowie XVIII wieku zarejestrowano kilkadziesiąt parafii pod jego wezwaniem. Do najstarszej świątyń jego imienia, należy krypta św. Leonarda katedry wawelskiej z X wieku.

Przyjmuje się, że Święty urodził się w Galii, podczas rządów cesarza Anastazego w 466 roku. Pochodził ze szlacheckiej rodziny frankońskiej, która miała duże wpływy na dworze cesarskim, żyła także w przyjaźni z królem Franków Chlodwigiem. Został oddany pod opiekę biskupowi Reims, św. Remigiuszowi. Według legendy, Leonard służył jako rycerz na dworze Chlodwiga. Król przed ważną bitwą miał złożyć przysięgę, że jeśli odniesie zwycięstwo, przyjmie chrzest. Tak też się stało i Leonard wraz ze swoim władcą, odrzucili pogańskie wierzenia. Św. Leonard niezwykle szybko zyskał sobie szacunek na dworze królewskim. Wśród ludu panowało ogólne przekonanie o jego niezwykłej świątobliwości. Król oferował mu wiele przywilejów. Jednak Leonard wycofał się całkowicie z dworskiego życia i wyruszył do klasztoru Micy. Tam złożył śluby zakonne.
CZYTAJ DALEJ

Karaiby: „ślady śmierci” po przejściu huraganu Melissa

2025-11-07 16:07

[ TEMATY ]

huragan

Karaiby

ORLANDO BARRIA/PAP

Skutki huraganu

Skutki huraganu

Huragan Melissa, który przed kilkoma dniami szalał na Karaibach pozostawił po sobie niszczycielskie ślady, których pełny rozmiar staje się teraz widoczny. Według oficjalnych danych, jest co najmniej 75 ofiar śmiertelnych: 32 na Jamajce i 43 na Haiti, wiele osób zaginęło i zostało rannych. We wszystkich dotkniętych krajach zostały poważnie uszkodzone infrastruktura, domy i rolnictwo. Miejscowi przedstawiciele Kościoła informują również o zniszczeniach wielu instytucji kościelnych i rozpoczęciu akcji pomocowych. Według szacunków ONZ, niezwykle silny huragan dotknął około 6 milionów ludzi na Karaibach.

Melissa uderzyła w Jamajkę 28 października; maksymalna prędkość wiatru wynosiła 298 km/h, co czyni ją najsilniejszym huraganem, jaki nawiedził wyspę od początku prowadzenia pomiarów. Zniszczenia domów, dróg i infrastruktury są bardzo poważne. Premier Andrew Holness oszacował całkowite szkody na około jedną trzecią PKB kraju. Skutki były odczuwalne w całym kraju, zwłaszcza w regionach zachodnich, takich jak St. Ann, Westmoreland i Montego Bay. Wiele miejscowości nadal stoi przed wyzwaniem przywrócenia dostaw prądu, czystej wody i podstawowych usług.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję