Niedzielę Palmową liturgia Kościoła wiąże z uroczystą procesją
z palmami ku czci Chrystusa Króla. Procesja ta powstała w Jerozolimie,
w IV w. Chrześcijanie gromadzili się na Górze Oliwnej i po odczytaniu
ewangelicznego urywku o wjeździe Pana Jezusa do Jerozolimy, udawali
się w uroczystej procesji do kościoła Zmartwychwstania Pańskiego.
Jadący na oślicy biskup przedstawiał Zbawiciela, a lud niósł, jak
wtedy, gałązki palmowe i śpiewał hymny pochwalne. My również w procesji,
przy śpiewie radosnych antyfon i hymnów, wchodzimy do naszych świątyń,
poprzedzani przez krzyż. Ten krzyż ma nam kiedyś otworzyć bramy
niebios, tego niebieskiego Jeruzalem, którego symbolem jest nasza
świątynia. Na terenie Rzymu do procesji dodano zwyczaj poświęcenia
palm. Ich wiosenne gałązki symbolizują odradzające się życie przyrody,
a w głębszej symbolice oznaczają zwycięstwo życia nad śmiercią. Poświęcone
palmy w naszych domach i mieszkaniach mają nam przypominać nasz chrześcijański
obowiązek podejmowania duchowej walki z szatanem i śmiercią. Mamy
to czynić mocą świętej wiary i wiernością Bożemu prawu (Mszał Rzymski,
opr. Ojcowie Benedyktyni, Poznań 1963, s. 288-304).
Do poświęcenia przygotowuje się gałązki palm lub innych
drzew. Liturgicznym nieporozumieniem jest używanie pęków suchej trawy,
suszonych kwiatów, nie mówiąc już o czymś sztucznym. Słowa poświęcenia,
również i te w obecnym Mszale Rzymskim, odnoszą się do wiosennych
gałązek drzew i krzewów.
Przed stu laty na Podkarpaciu Niedzielę Palmową nazywano
Niedzielą Kwietnia, a do robienia palm używano kwiatu szuwaru łąkowo-stawowego,
gałązek wierzbowych (bazi) i jałowcowych, osadzając odpowiednio ułożone
z nich wiechetki na barwnie przybranym drążku. Tak przygotowana palma,
obwiązana jeszcze batogiem, niesiona była do kościoła. Na jej określenie
była też używana inna, ludowa nazwa - bagnięta, czyli to, co wyrosło
wiosną na bagnach i zostało z nich zebrane na chwałę Bożą (ks. Wł.
Sarna, Opis powiatu krośnieńskiego, Przemyśl 1898, s. 113).
W niektórych parafiach regionu krośnieńskiego bagnięta,
rozumiane jako palma wielkanocna, "funkcjonowały" jeszcze w latach
sześćdziesiątych, a ich przygotowanie było żywą katechezą dla młodych
chłopców, nastawiających się na religijne przeżycia Wielkiego Tygodnia.
Każdy bowiem nastolatek za punkt honoru stawiał wczesne przygotowanie
odpowiedniego materiału na wspomniane bagnięta. Nazwa ta dotyczyła
przede wszystkim miejscowych bazi (pędów szczególnego gatunku wierzby),
które musiały być drobne i delikatne, ale w jak najdłuższych pędach.
One przeważały w całej wiązance, która od nich brała nazwę. Oprócz
bazi (bagniąt) musiała być kłokoczka, rzadko spotykany krzew ogrodowy.
Jego wiosenne pędy są podobne do trzciny, którą na urągowisko dano
Panu Jezusowi w czasie męki zamiast berła. Na temat kłokoczki, tak
piszą znawcy świata roślinnego; "...kłokoczka południowa, rodzimy
- chroniony krzew, jedyny przedstawiciel rodziny w Polsce, gatunek
do niedawna w Polsce południowej pospolity. Nadaje się on do uprawy
w ogródkach przydomowych. Posiada charakterystyczne, białe kwiaty,
zebrane w duże grona oraz nasiona, ukryte w pęcherzykowatych torebkach.
Były one powszechnie wykorzystywane do wyrobu oryginalnych różańców,
a drewno do wyrobu fajek. Cięte gałązki, przetrzymywane w wodzie
przed Niedzielą Palmową, wydawały piękne kwiaty, używane do palm
wielkanocnych. Gałązki z torebkami nasiennymi dodawano do wianków
w okresie sierpniowego święta Matki Boskiej Zielnej" (Piórecki J.
Zarzycki K., Arboretum Bolestraszyce, Bolestraszyce 1992, s. 18).
Do bagniąt koniecznie należało zdobyć tzw. krzyżowe drzewo.
Były to pędy specjalnego gatunku tarniny, tak błyszczące, jakby ich
ktoś pomalował srebrzanką. Gałązki jałowca przyniesione z odległego
lasu, swoimi ostrymi igiełkami przypominały koronę cierniową Pana
Jezusa oraz Jego biczowanie. Najtrudniejsze do zdobycia były gałązki
cisa, nawiązującego swoją rzadkością występowania i pochodzenia do
drzew Ogrodu Oliwnego. Tzw. cisinę należało kupić na krośnieńskim
jarmarku od ludzi, którzy mieszkali w sąsiedztwie skupisk cisa pod
Malinówką lub przy Cergowej. Ostatnim elementem składowym bagniąt
była palma, kwiat wspomnianego wyżej szuwaru. Ze względu na to, że
wyrastał on w miejscach trudno dostępnych, zbierało się go w środku
zimy. Zamarznięte łąki i stawy były wtedy dostępne dla chłopców poruszających
na nartach. Zbieranie materiału na bagnięta wiązało się ze swoistym
handlem wymiennym między młodymi. Poszczególne elementy składowe
odpowiednio się układało i wiązało tak, że w głównym trzonie tworzyły
proporcjonalną wiechetkę, z której najbardziej wystrzeliwały bagnięta (
bazie). Niektórzy chłopcy przynosili do kościoła całe snopki złożone
z kilku bagniąt. Po ich poświęceniu roznosili po rodzinie, spodziewając
się pochwały, a także i materialnej nagrody.
Szkoda, że dzisiaj i w życiu Kościoła, w Jego liturgii
puszcza się w niepamięć to, co własne, żywe i prawdziwe; na korzyść
tego, co łatwe, sztuczne i bez głębszej wymowy. Dlatego prośmy Pana: "
Wszechmogący, wieczny Boże, uświęć te gałązki swoim błogosławieństwem
i spraw, abyśmy idąc z radością za Chrystusem Królem mogli przez
Niego dojść do wiecznego Jeruzalem. Który żyje i króluje na wieki
wieków. Amen".
Pomóż w rozwoju naszego portalu