Reklama

Kapłański jubileusz

W tym roku złoty jubileusz kapłaństwa obchodzi 4 kapłanów pracujących w naszej diecezji. Są to: ks. kan. Franciszek Błasik, ks. kan. Marian Jankowski, ks. kan. Tadeusz Strzelczyk i ks. kan. Stefan Walusiński.

Niedziela sosnowiecka 26/2011

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Piotr Lorenc: - Jaka była Księdza droga do kapłaństwa?

Ks. Marian Jankowski: - Powołanie rozpoznałem stosunkowo wcześnie. Powiem tak: po pierwsze to łaska Boża, a pod drugie - postawa rodziców. Do dnia dzisiejszego pamiętam wyprawy do kościoła. W moich rodzinnych stronach, czyli w Jeżówce w powiecie piotrkowskim, był zwyczaj, że gospodarze co niedzielę chodzili na Sumę. I mnie to przypadło w udziale razem z moim tatą. Nasz kościół parafialny znajdował się w Bęczkowicach, więc co niedzielę maszerowaliśmy 6 km do świątyni. Jednym z bodźców były też misje prowadzone w naszej parafii przez redemptorystów z Gliwic. Spodobało mi się to, że zakonnicy nie ograniczali się do nabożeństw sprawowanych tylko w kościele, ale że odwiedzali gospodarzy w domach, a że to były akurat wykopki to przychodzili aż na pola. Wówczas zapragnąłem wstąpić do seminarium misyjnego. Później były jeszcze rozmowy z klerykiem seminarium wrocławskiego, którego poznałem będąc na wakacjach u ciotki. I pod koniec szkoły podstawowej podjąłem decyzję, początkowo o wstąpieniu do Niższego Seminarium Duchownego w Częstochowie. A po jego ukończeniu do Wyższego Seminarium Duchownego Diecezji Częstochowskiej w Krakowie.

- Czyli decyzja zapadła bardzo wcześnie…

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- W niższym seminarium podobał mi się zdyscyplinowany tryb życia, dokładnie zaplanowany rytm dnia. Był czas na naukę, modlitwę, rekreację. Mieliśmy także bardzo dobrych profesorów, którzy przekazywali nam nie tylko wiedzę, ale i wiarę. Mnie to odpowiadało. Tak więc postanowiłem kontynuować studia teologiczne. Na dobrą sprawę to przenosin wcale nie odczułem. Zmieniłem tylko miejsce. Z Częstochowy przeniosłem się do Krakowa. Oczywiście nie wszyscy moi koledzy z niższego seminarium poszli do wyższego. Było nas tylko kilku, ale nasz kurs uzupełnili maturzyści z innych szkół średnich. Naukę na pierwszym roku studiów rozpoczynaliśmy chyba w 30.

- Jak Ksiądz wspomina lata spędzone w seminarium?

- Zaczynaliśmy w dwóch grupach - klerycy z niższego seminarium i z innych szkół. Ale bardzo szybko zintegrowaliśmy się i zaprzyjaźniliśmy. Muszę wspomnieć kilku moich kolegów kursowych, z którymi do tej pory utrzymuję znajomość. Są wśród nich: ks. inf. dr Ireneusz Skubiś, ks. prof. Jan Związek, ks. Eugeniusz Wieczorek czy ks. prał. Ksawery Sokołowski. Mile wspominam rektora ks. Juliana Nowaka - świetny człowiek i duszpasterz. Z niższego seminarium przyszedł z nami ks. Stefan Bareła - późniejszy biskup częstochowski, który w okresie moich studiów pełnił funkcję ojca duchownego. A najbardziej dawał nam we znaki z języka łacińskiego ks. prof. Tytus Górski. Ks. rektor jak przyszedł pewnego dnia na hospitacje, to złapał się za głowę i powiedział, że u ks. Górskiego to i on by nie zdał.

Reklama

- I przyszedł czas święceń…

- Jeszcze nadmienię, że po 2 latach studiowania zdałem maturę państwową, bo diecezjalną złożyłem zaraz po ukończeniu szkoły średniej. Był to nowy wymóg, bo rozniosły się informacje, że księża będą zatrudniani w szkołach. Zwieńczeniem studiów w seminarium były święcenia kapłańskie, które przyjąłem z rąk bp. Zdzisława Golińskiego 29 czerwca 1961 r. w częstochowskiej katedrze Świętej Rodziny. Potem przyszedł czas pracy duszpasterskiej, która trwa do dziś.

- Proszę przypomnieć pokrótce parafie, w których przyszło Księdzu głosić Dobrą Nowinę.

- Pierwszą nominację otrzymałem do Kobiel Wielkich k. Radomska. Tam zajmowałem się katechizacją. Było sporo punktów katechetycznych rozrzuconych po parafii. Katechizowałem niemal przez cały tydzień, dojeżdżając na rowerze po 5-7 km do punktów, które najczęściej mieściły się w domach parafian. Po 2 latach trafiłem do parafii w Poraju. Następną placówką była parafia Opatrzności Bożej w Częstochowie. Tam oprócz katechizacji dzieci i młodzieży wspominam peregrynację kopii obrazu Matki Bożej Częstochowskiej i modlitwy w domach parafian. Co ciekawe obraz przyjmowali wszyscy - i urzędnicy państwowi i policjanci, tylko zwykle nie byli na uroczystym przekazaniu obrazu. Stamtąd zostałem przeniesiony do Lututowa. To była duża, rozległa parafia, w której zajmowałem się katechizacją. Pamiętam także długie godziny spędzone w konfesjonale. Muszę nadmienić, że we wszystkich parafiach, w których przyszło mi pracować starałem się organizować pielgrzymki. Najczęściej były to wyjazdy do Kalwarii Zebrzydowskiej, na Jasną Górę, Górę św. Anny, do Niepokalanowa i Lichenia. I nie były to wyjazdy autokarowe. Podróżowaliśmy pociągami, niejednokrotnie z kilkoma przesiadkami. Zwyczaj pielgrzymowania kontynuuję do dziś, z tym, że obecnie wynajmujemy autokar. Jako wikariusz pracowałem jeszcze w parafii św. Joachima i św. Tomasza w Sosnowcu oraz św. Stanisława w Czeladzi.

- W 1978 r. osiadł Ksiądz na dłużej…

- Objąłem wikariat terenowy w Małuszach Wielkich. Zastałem tam kaplicę na placu Ochotniczej Straży Pożarnej o wymiarach 6 x 9 m, wybudowaną staraniem proboszcza Mstowa - ks. Feliksa Greli i wikariusza ks. Zygmunta Woźniaka. Tam udało mi się wspólnie z parafianami wybudować plebanię. Kupiliśmy 1 ha ziemi pod cmentarz grzebalny i w końcu przystąpiliśmy do rozbudowy kaplicy, a w zasadzie do budowy kościoła i wyposażania go w niezbędne sprzęty. Kościół ma 22 m długości i jest szeroki na 15 m. Drugim moim probostwem była parafia Wniebowzięcia NMP w Wojkowicach-Żychcicach, do której przybyłem w 1991 r. I tak jak w poprzedniej zabrałem się do pracy duszpasterskiej i jako że kościół był wybudowany - remontowej. Parafianie wiedzą najlepiej jak w przeciągu tych 20 lat zmieniła się świątynia. Udało nam się zmienić wystrój prezbiterum. Wybudowane zostały 3 ołtarze - główny i 2 boczne z białego marmuru wg projektu inż. Romualda Maliny. Zmieniliśmy 40 okien zewnętrznych, ociepliliśmy strop kościoła, na niskich partiach dachu położyliśmy papę, a na nią blachę ocynkowaną; na wysokiej partii dachu została zamontowana papa termozgrzewalna. W 1997 r. przy wsparciu państwa Sączewskich założyliśmy ogrzewanie podłogowe w kościele, a na to nową posadzkę. Odwodniliśmy i wyremontowaliśmy fundamenty kościoła. Generalnego remontu doczekały się schody prowadzące do świątyni. Odnowiliśmy wszystkie drzwi wejściowe. Wybudowaliśmy parking przed świątynią. Wymieniliśmy tynki w kościele, położyliśmy gładź gipsową i nową malaturę z elementami pozłoty. Nie zaniedbałem także cmentarza, do którego jest doprowadzona woda, wybudowany jest mur oporowy, a pozostała część jest ogrodzona. Remontu doczekała się także kaplica cmentarna - by wymienić tylko te najważniejsze i najbardziej rzucające się w oczy prace.

- Na koniec pragnę zapytać, jakich wskazań udzieliłby Ksiądz neoprezbiterom?

- Nigdy nie mogą zapominać, że są kapłanami. Ja miałem zasadę, że gdziekolwiek się pojawiałem, byłem w stroju duchownym, obojętnie czy to był urząd, szkoła czy zakłady pracy. I nigdy nie miałem z tego powodu przykrości. Nie można zapomnieć o modlitwie - Brewiarz, Różaniec, Koronka. Należy też sięgać do prasy katolickiej.

2011-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Św. Florian - patron strażaków

Św. Florianie, miej ten dom w obronie, niechaj płomieniem od ognia nie chłonie! - modlili się niegdyś mieszkańcy Krakowa, których św. Florian jest patronem. W 1700. rocznicę Jego męczeńskiej śmierci, właśnie z Krakowa katedra diecezji warszawsko-praskiej otrzyma relikwie swojego Patrona. Kim był ten Święty, którego za patrona obrali także strażacy, a od którego imienia zapożyczyło swą nazwę ponad 40 miejscowości w Polsce?

Zachowane do dziś źródła zgodnie podają, że był on chrześcijaninem żyjącym podczas prześladowań w czasach cesarza Dioklecjana. Ten wysoki urzędnik rzymski, a według większości źródeł oficer wojsk cesarskich, był dowódcą w naddunajskiej prowincji Norikum. Kiedy rozpoczęło się prześladowanie chrześcijan, udał się do swoich braci w wierze, aby ich pokrzepić i wspomóc. Kiedy dowiedział się o tym Akwilinus, wierny urzędnik Dioklecjana, nakazał aresztowanie Floriana. Nakazano mu wtedy, aby zapalił kadzidło przed bóstwem pogańskim. Kiedy odmówił, groźbami i obietnicami próbowano zmienić jego decyzję. Florian nie zaparł się wiary. Wówczas ubiczowano go, szarpano jego ciało żelaznymi hakami, a następnie umieszczono mu kamień u szyi i zatopiono w rzece Enns. Za jego przykładem śmierć miało ponieść 40 innych chrześcijan.
Ciało męczennika Floriana odnalazła pobożna Waleria i ze czcią pochowała. Według tradycji miał się on jej ukazać we śnie i wskazać gdzie, strzeżone przez orła, spoczywały jego zwłoki. Z czasem w miejscu pochówku powstała kaplica, potem kościół i klasztor najpierw benedyktynów, a potem kanoników laterańskich. Sama zaś miejscowość - położona na terenie dzisiejszej górnej Austrii - otrzymała nazwę St. Florian i stała się jednym z ważniejszych ośrodków życia religijnego. Z czasem relikwie zabrano do Rzymu, by za jego pośrednictwem wyjednać Wiecznemu Miastu pokój w czasach ciągłych napadów Greków.
Do Polski relikwie św. Floriana sprowadził w 1184 książę Kazimierz Sprawiedliwy, syn Bolesława Krzywoustego. Najwybitniejszy polski historyk ks. Jan Długosz, zanotował: „Papież Lucjusz III chcąc się przychylić do ciągłych próśb monarchy polskiego Kazimierza, postanawia dać rzeczonemu księciu i katedrze krakowskiej ciało niezwykłego męczennika św. Floriana. Na większą cześć zarówno świętego, jak i Polaków, posłał kości świętego ciała księciu polskiemu Kazimierzowi i katedrze krakowskiej przez biskupa Modeny Idziego. Ten, przybywszy ze świętymi szczątkami do Krakowa dwudziestego siódmego października, został przyjęty z wielkimi honorami, wśród oznak powszechnej radości i wesela przez księcia Kazimierza, biskupa krakowskiego Gedko, wszystkie bez wyjątku stany i klasztory, które wyszły naprzeciw niego siedem mil. Wszyscy cieszyli się, że Polakom, za zmiłowaniem Bożym, przybył nowy orędownik i opiekun i że katedra krakowska nabrała nowego blasku przez złożenie w niej ciała sławnego męczennika. Tam też złożono wniesione w tłumnej procesji ludu rzeczone ciało, a przez ten zaszczytny depozyt rozeszła się daleko i szeroko jego chwała. Na cześć św. Męczennika biskup krakowski Gedko zbudował poza murami Krakowa, z wielkim nakładem kosztów, kościół kunsztownej roboty, który dzięki łaskawości Bożej przetrwał dotąd. Biskupa zaś Modeny Idziego, obdarowanego hojnie przez księcia Kazimierza i biskupa krakowskiego Gedko, odprawiono do Rzymu. Od tego czasu zaczęli Polacy, zarówno rycerze, jak i mieszczanie i wieśniacy, na cześć i pamiątkę św. Floriana nadawać na chrzcie to imię”.
W delegacji odbierającej relikwie znajdował się bł. Wincenty Kadłubek, późniejszy biskup krakowski, a następnie mnich cysterski.
Relikwie trafiły do katedry na Wawelu; cześć z nich zachowano dla wspomnianego kościoła „poza murami Krakowa”, czyli dla wzniesionej w 1185 r. świątyni na Kleparzu, obecnej bazyliki mniejszej, w której w l. 1949-1951 jako wikariusz służył posługą kapłańską obecny Ojciec Święty.
W 1436 r. św. Florian został ogłoszony przez kard. Zbigniewa Oleśnickiego współpatronem Królestwa Polskiego (obok świętych Wojciecha, Stanisława i Wacława) oraz patronem katedry i diecezji krakowskiej (wraz ze św. Stanisławem). W XVI w. wprowadzono w Krakowie 4 maja, w dniu wspomnienia św. Floriana, doroczną procesję z kolegiaty na Kleparzu do katedry wawelskiej. Natomiast w poniedziałki każdego tygodnia, na Wawelu wystawiano relikwie Świętego. Jego kult wzmógł się po 1528 r., kiedy to wielki pożar strawił Kleparz. Ocalał wtedy jedynie kościół św. Floriana. To właśnie odtąd zaczęto czcić św. Floriana jako patrona od pożogi ognia i opiekuna strażaków. Z biegiem lat zaczęli go czcić nie tylko strażacy, ale wszyscy mający kontakt z ogniem: hutnicy, metalowcy, kominiarze, piekarze. Za swojego patrona obrali go nie tylko mieszkańcy Krakowa, ale także Chorzowa (od 1993 r.).
Ojciec Święty z okazji 800-lecia bliskiej mu parafii na Kleparzu pisał: „Święty Florian stał się dla nas wymownym znakiem (...) szczególnej więzi Kościoła i narodu polskiego z Namiestnikiem Chrystusa i stolicą chrześcijaństwa. (...) Ten, który poniósł męczeństwo, gdy spieszył ze swoim świadectwem wiary, pomocą i pociechą prześladowanym chrześcijanom w Lauriacum, stał się zwycięzcą i obrońcą w wielorakich niebezpieczeństwach, jakie zagrażają materialnemu i duchowemu dobru człowieka. Trzeba także podkreślić, że święty Florian jest od wieków czczony w Polsce i poza nią jako patron strażaków, a więc tych, którzy wierni przykazaniu miłości i chrześcijańskiej tradycji, niosą pomoc bliźniemu w obliczu zagrożenia klęskami żywiołowymi”.

CZYTAJ DALEJ

Czy 3 maja obowiązuje wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych?

2024-05-02 07:20

[ TEMATY ]

wstrzemięźliwość

Adobe Stock

W związku z przypadającą w piątek, 3 maja, w Kościele katolickim uroczystością Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski, głównej patronki kraju, katolików nie obowiązuje wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych. Mimo uroczystości wierni nie są zobowiązani do udziału we Mszy świętej.

Zgodnie z obowiązującymi w Kościele katolickim przepisami wstrzemięźliwość od spożywania mięsa lub innych pokarmów należy zachowywać we wszystkie piątki całego roku, chyba że w danym dniu przypada uroczystość. Post ścisły obowiązuje w Środę Popielcową i w Wielki Piątek.

CZYTAJ DALEJ

Magdalena Guziak-Nowak: wszystkie ręce na pokład dla ochrony życia dziecka nienarodzonego

2024-05-04 09:55

- Jestem przeciw aborcji, ponieważ po pierwsze nie wolno zabijać niewinnych dzieci, a po drugie kobiety zasługują na dobrą, konkretną, realną pomoc w rozwiązaniu ich prawdziwych problemów, z którymi czasami w ciąży muszą się borykać, a nie na taką tanią alternatywę, która do końca życia pozostanie wyrwą w sercu - mówi Magdalena Guziak-Nowak, sekretarz zarządu Polskiego Stowarzyszenia Obrońców Życia Człowieka, dyrektor ds. edukacji.

Pani Magdalena wraz z mężem Marcinem wygłosiła 2 maja konferencję nt. „Każde życie jest święte i nienaruszalne” w Narodowym Sanktuarium św. Józefa w Kaliszu w ramach comiesięcznych modlitw w intencji rodzin i ochrony życia poczętego.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję