Reklama

Ufajmy Bogu, nie uzdrowicielom

Niedziela zielonogórsko-gorzowska 2/2012

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

KATARZYNA JASKÓLSKA: - Coraz popularniejsza staje się dzisiaj bioenergoterapia. Nie ma najmniejszego problemu ze znalezieniem gabinetu w okolicy.

KS. DR TOMASZ TRĘBACZ: - Bioenergoterapia kojarzy nam się przede wszystkim z jakimiś siłami przyrody, z jakimiś uzdrawiającymi prądami i tak dalej. Często widzimy w telewizji różnych uzdrowicieli, którzy wysyłają nam jakąś energię, najczęściej nazywają ją energią kosmiczną, czasami dobrą energią, czasami energią anielską.

- Lekarz mówi, że medycyna jest bezsilna, a ludzie idą do bioenergoterapeuty i zostają uzdrowieni. Co w tym złego?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Takich uzdrowicieli jest mnóstwo, skala tego zjawiska jest ogromna, ale gdyby to, co robią bioenergoterapeuci rzeczywiście działało, nie mielibyśmy dzisiaj chorych ludzi. A cierpienie jest wokół nas, mimo rosnącej liczby gabinetów uzdrawiania i technik uzdrowicielskich.
Nas interesuje zdanie Kościoła na temat, czy bioenergoterapia jest dobra dla człowieka. Bioenergoterapia swoimi korzeniami sięga do okultyzmu i już przez sam ten fakt nie jest odpowiednią drogą dla wierzącego człowieka. Kiedy rozmawialiśmy o magii, mówiłem, że szatan jest „małpą” Pana Boga, usiłuje Go naśladować. Bóg może i chce nas uzdrawiać. Czyni to przede wszystkim poprzez sakramenty. Szatan też chce pokazać, że to potrafi działać, że ma moc. Ale nigdy nie będzie to uzdrowienie dokonane w takim sensie, jak to, które dokonuje się Bożą mocą. Będzie to jedynie tzw. cud okultystyczny albo przeniesienie symptomów choroby.
Na uzdrowienia u bioenergoterapeutów składa się wiele rzeczy, czasami siła sugestii, czasami podatność człowieka na manipulację, a bardzo często jest to jednak działanie jakiejś siły.

- Co to znaczy?

- Jeżeli jest człowiek, który potrafi panować nad olbrzymimi siłami kosmosu (tak je nazywa), co więcej - te siły są na jego usługach, on komunikuje się z jakąś energią, a ta energia mu odpowiada, to znaczy że jest to energia rozumna. Postawmy sobie pytanie: Co to jest za energia? Jeśli jest ona rozumna, to musi być jakimś bytem inteligentnym; przecież znamy różne energie, ale żadna nie komunikuje się z człowiekiem, nie odpowiada na jego zachcianki.
Zauważmy, że bioenergoterapeuci bardzo często proszą swoich pacjentów, by otworzyli się na energię, którą będą im podczas seansu wysyłać. I nieważne, czy dzieje się to na odległość za pomocą mediów, czy bezpośrednio - ważne jest samo otwarcie. I tu jest początek bardzo niebezpiecznej drogi. Jeśli otwieram się na coś, czego nie znam, chcę, żeby coś weszło we mnie, czego nie jestem świadom, to tak naprawdę nie mam pojęcia, czemu daję dostęp do siebie, na co lub na kogo się otwieram.

Reklama

- Więc niebezpieczeństwo jest już w samym otwarciu?

- W człowieku działają dwie podstawowe władze: rozum i wola. W konkretnej sytuacji rozum ocenia, że coś jest dla mnie złe. Mamy tu już pierwszą barierę. Ale pozostaje jeszcze wola. I jeżeli rozum osądził, że coś jest złe, ale ja aktem woli i tak to wybieram, a więc daję przyzwolenie, otwieram się na zło - to popełniam grzech.
Mistycy mówią, że wola jest „bramą duszy”. Jeśli ja czegoś nie chcę, to nawet, gdyby ktoś zmuszał mnie do złego, wykorzystywał mnie, moje ciało wbrew mojej woli - nie mam grzechu. Na tym zresztą też polega współudział w grzechu - jeżeli widzę, że ktoś czyni zło, a nie reaguję, czyli aktem woli daję przyzwolenie na zło - to zaczynam w tym współuczestniczyć.
Zatem jeśli aktem woli otwieram się na nieznane mi siły, narażam siebie na niebezpieczeństwo.

- W kościołach są prowadzone modlitwy o uzdrowienie, w czasie których dzieją się cuda. A jeśli jakiś uzdrowiciel powie, że on też modli się do Boga i Bożą mocą uzdrawia. Czy można mu zaufać?

- Według mnie, najlepiej w ogóle nie chodzić do uzdrowicieli. Może być tak, że przez długi czas nic nie będzie się działo, wszystko niby będzie w porządku, ale prawdziwe owoce pojawią się później. Jeśli jestem człowiekiem wierzącym, w trudnej sprawie idę do Pana Boga i godzę się z Jego wolą. Bóg czasami dopuszcza krzyż, cierpienie. Dlaczego? Nie wiemy. Bóg wie lepiej! My tego często nie rozumiemy, ale jako wierzący powinniśmy patrzeć przez ten pryzmat. Bóg wie lepiej, jakie doświadczenie jest nam potrzebne, czasami będzie to choroba, innym razem trudne doświadczenie życiowe…
Współczesny człowiek, niestety, chce panować nad wszystkim. Chce być władcą wszechświata. A to Bóg powinien być Panem naszego życia. Modlitwa o uzdrowienie to coś zupełnie innego niż praktyki bioenergoterapii. Na działanie Boże też trzeba się otworzyć, ale też trzeba wierzyć. Często to będzie długi proces, bo człowiek musi dojrzeć do pewnych rzeczy. Pan Bóg nie działa gwałtownie, prowadzi człowieka krok po kroku.

- Wielu ludzi przynajmniej częściowo zdaje sobie sprawę, że bioenergoterapia nie jest do końca w porządku, ale i tak po nią sięga.

- Pułapka jest bardzo prosta. Np. boli cię głowa, idziesz z tym do jednego lekarza, do drugiego, trzeciego i nic. Słyszysz coś o jakimś uzdrowicielu i stwierdzasz, że co ci szkodzi zaryzykować. Seanse kosztują. Więc płacisz. I nagle widzisz, że ból ustąpił. Przez trzy, cztery tygodnie masz spokój. To działa! Po miesiącu zaczyna boleć cię żołądek, więc już się nie zastanawiasz, od razu idziesz do uzdrowiciela. Pomaga. Po trzech miesiącach zaczyna chorować ktoś bliski, więc też go prowadzisz do gabinetu uzdrowiciela. To nie jest uzdrowienie, tylko przeniesienie symptomów choroby. Grono osób dotkniętych złem (nazywanym delikatnie energią uzdrawiającą) staje się coraz szersze.
Oczywiście, te uzdrowienia nie zawsze nastąpią. Pacjent słyszy wtedy, że trzeba więcej seansów, więcej energii. Ludzie wydają ostatnie pieniądze, tak zostają omamieni. To jest bezlitosne granie na ludzkim nieszczęściu, na ludzkich dramatach. Często dawanie złudnej nadziei tam, gdzie nie ma nadziei.
Wielu takich ludzi wraca w końcu do Pana Boga i są to ludzie bardzo poranieni. Pytanie tylko, czy naprawdę musieli przez to wszystko przejść? Czy było warto otwierać się na coś czego nie znam?... Bioenergoterapeuta może wpływać na uzdrowienie ciała, ale jednocześnie powoduje chorobę duszy. Bóg uzdrawia jedno i drugie. Spróbujmy Jemu zawierzyć na nowo.

* * *

Pomocy szukajmy u Pana Jezusa - zachęca ks. dr Tomasz Trębacz, autor książek „Szatan jako źródło zła - studium dogmatyczno-pastoralne”, „Być człowiekiem pełniej - w myśli E. Stein”, „Rytuał peregrynacji obrazu Jezusa Miłosiernego”, „Zrozumieć zmartwychwstanie” (współautor); zajmuje się tematyką satanizmu, magii, okultyzmu i sekt.

2012-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Św. Florian - patron strażaków

Św. Florianie, miej ten dom w obronie, niechaj płomieniem od ognia nie chłonie! - modlili się niegdyś mieszkańcy Krakowa, których św. Florian jest patronem. W 1700. rocznicę Jego męczeńskiej śmierci, właśnie z Krakowa katedra diecezji warszawsko-praskiej otrzyma relikwie swojego Patrona. Kim był ten Święty, którego za patrona obrali także strażacy, a od którego imienia zapożyczyło swą nazwę ponad 40 miejscowości w Polsce?

Zachowane do dziś źródła zgodnie podają, że był on chrześcijaninem żyjącym podczas prześladowań w czasach cesarza Dioklecjana. Ten wysoki urzędnik rzymski, a według większości źródeł oficer wojsk cesarskich, był dowódcą w naddunajskiej prowincji Norikum. Kiedy rozpoczęło się prześladowanie chrześcijan, udał się do swoich braci w wierze, aby ich pokrzepić i wspomóc. Kiedy dowiedział się o tym Akwilinus, wierny urzędnik Dioklecjana, nakazał aresztowanie Floriana. Nakazano mu wtedy, aby zapalił kadzidło przed bóstwem pogańskim. Kiedy odmówił, groźbami i obietnicami próbowano zmienić jego decyzję. Florian nie zaparł się wiary. Wówczas ubiczowano go, szarpano jego ciało żelaznymi hakami, a następnie umieszczono mu kamień u szyi i zatopiono w rzece Enns. Za jego przykładem śmierć miało ponieść 40 innych chrześcijan.
Ciało męczennika Floriana odnalazła pobożna Waleria i ze czcią pochowała. Według tradycji miał się on jej ukazać we śnie i wskazać gdzie, strzeżone przez orła, spoczywały jego zwłoki. Z czasem w miejscu pochówku powstała kaplica, potem kościół i klasztor najpierw benedyktynów, a potem kanoników laterańskich. Sama zaś miejscowość - położona na terenie dzisiejszej górnej Austrii - otrzymała nazwę St. Florian i stała się jednym z ważniejszych ośrodków życia religijnego. Z czasem relikwie zabrano do Rzymu, by za jego pośrednictwem wyjednać Wiecznemu Miastu pokój w czasach ciągłych napadów Greków.
Do Polski relikwie św. Floriana sprowadził w 1184 książę Kazimierz Sprawiedliwy, syn Bolesława Krzywoustego. Najwybitniejszy polski historyk ks. Jan Długosz, zanotował: „Papież Lucjusz III chcąc się przychylić do ciągłych próśb monarchy polskiego Kazimierza, postanawia dać rzeczonemu księciu i katedrze krakowskiej ciało niezwykłego męczennika św. Floriana. Na większą cześć zarówno świętego, jak i Polaków, posłał kości świętego ciała księciu polskiemu Kazimierzowi i katedrze krakowskiej przez biskupa Modeny Idziego. Ten, przybywszy ze świętymi szczątkami do Krakowa dwudziestego siódmego października, został przyjęty z wielkimi honorami, wśród oznak powszechnej radości i wesela przez księcia Kazimierza, biskupa krakowskiego Gedko, wszystkie bez wyjątku stany i klasztory, które wyszły naprzeciw niego siedem mil. Wszyscy cieszyli się, że Polakom, za zmiłowaniem Bożym, przybył nowy orędownik i opiekun i że katedra krakowska nabrała nowego blasku przez złożenie w niej ciała sławnego męczennika. Tam też złożono wniesione w tłumnej procesji ludu rzeczone ciało, a przez ten zaszczytny depozyt rozeszła się daleko i szeroko jego chwała. Na cześć św. Męczennika biskup krakowski Gedko zbudował poza murami Krakowa, z wielkim nakładem kosztów, kościół kunsztownej roboty, który dzięki łaskawości Bożej przetrwał dotąd. Biskupa zaś Modeny Idziego, obdarowanego hojnie przez księcia Kazimierza i biskupa krakowskiego Gedko, odprawiono do Rzymu. Od tego czasu zaczęli Polacy, zarówno rycerze, jak i mieszczanie i wieśniacy, na cześć i pamiątkę św. Floriana nadawać na chrzcie to imię”.
W delegacji odbierającej relikwie znajdował się bł. Wincenty Kadłubek, późniejszy biskup krakowski, a następnie mnich cysterski.
Relikwie trafiły do katedry na Wawelu; cześć z nich zachowano dla wspomnianego kościoła „poza murami Krakowa”, czyli dla wzniesionej w 1185 r. świątyni na Kleparzu, obecnej bazyliki mniejszej, w której w l. 1949-1951 jako wikariusz służył posługą kapłańską obecny Ojciec Święty.
W 1436 r. św. Florian został ogłoszony przez kard. Zbigniewa Oleśnickiego współpatronem Królestwa Polskiego (obok świętych Wojciecha, Stanisława i Wacława) oraz patronem katedry i diecezji krakowskiej (wraz ze św. Stanisławem). W XVI w. wprowadzono w Krakowie 4 maja, w dniu wspomnienia św. Floriana, doroczną procesję z kolegiaty na Kleparzu do katedry wawelskiej. Natomiast w poniedziałki każdego tygodnia, na Wawelu wystawiano relikwie Świętego. Jego kult wzmógł się po 1528 r., kiedy to wielki pożar strawił Kleparz. Ocalał wtedy jedynie kościół św. Floriana. To właśnie odtąd zaczęto czcić św. Floriana jako patrona od pożogi ognia i opiekuna strażaków. Z biegiem lat zaczęli go czcić nie tylko strażacy, ale wszyscy mający kontakt z ogniem: hutnicy, metalowcy, kominiarze, piekarze. Za swojego patrona obrali go nie tylko mieszkańcy Krakowa, ale także Chorzowa (od 1993 r.).
Ojciec Święty z okazji 800-lecia bliskiej mu parafii na Kleparzu pisał: „Święty Florian stał się dla nas wymownym znakiem (...) szczególnej więzi Kościoła i narodu polskiego z Namiestnikiem Chrystusa i stolicą chrześcijaństwa. (...) Ten, który poniósł męczeństwo, gdy spieszył ze swoim świadectwem wiary, pomocą i pociechą prześladowanym chrześcijanom w Lauriacum, stał się zwycięzcą i obrońcą w wielorakich niebezpieczeństwach, jakie zagrażają materialnemu i duchowemu dobru człowieka. Trzeba także podkreślić, że święty Florian jest od wieków czczony w Polsce i poza nią jako patron strażaków, a więc tych, którzy wierni przykazaniu miłości i chrześcijańskiej tradycji, niosą pomoc bliźniemu w obliczu zagrożenia klęskami żywiołowymi”.

CZYTAJ DALEJ

Papież w Trieście: spotkanie z migrantami i osobami niepełnosprawnymi

2024-05-04 14:54

[ TEMATY ]

Watykan

Monika Książek

Biskup Triestu, Enrico Trevisi, ogłosił program wizyty papieża w stolicy Friuli-Wenecji Julijskiej 7 lipca z okazji 50. Tygodnia Społecznego Katolików we Włoszech. Sekretarz generalny Konferencji Episkopatu Włoch, abp Giuseppe Baturi, zapowiedział tę podróż w styczniu br.

Podczas prezentacji programu 50. Tygodnia Społecznego Katolików we Włoszech, który odbędzie się w Trieście w dniach od 3 do 7 lipca, ogłoszono niektóre szczegóły programu wizyty papieża Franciszka. Ma on przybyć do Triestu 7 lipca. Wcześniej włoscy biskupi i wierni spędzą w Trieście cały tydzień pod hasłem: "W sercu demokracji. Uczestnictwo między historią a przyszłością" i będą wspólnie dyskutować o rozwoju kraju.

CZYTAJ DALEJ

#PodcastUmajony (odcinek 5.): Ile słodzisz?

2024-05-04 22:24

[ TEMATY ]

Ks. Tomasz Podlewski

#PodcastUmajony

Mat. prasowy

W czym właściwie Maryja pomogła Jezusowi, skoro i tak nie mogła zmienić Jego losu? Dlaczego warto się Jej trzymać, mimo że trudności wcale nie ustępują? Zapraszamy na piąty odcinek „Podcastu umajonego”, w którym ks. Tomasz Podlewski opowiada o tym, że czasem Maryja przynosi po prostu coś innego niż zmianę losu.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję