Czym jest alienacja w prawie kanonicznym?
Alienacja to przeniesienie prawa własności na inną osobę kościelną czy świecką, w wyniku którego stan posiadania danej osoby kościelnej doznaje jakiegokolwiek uszczuplenia.
Do tego typu czynności prawnych, nazywanych w prawie kanonicznym alienacjami (od łac. alienus – obcy, cudzy), należy m.in. sprzedaż nieruchomości, ustanowienie na niej służebności lub hipoteki, zastaw majątku pod zabezpieczenie kredytu.
Kodeks prawa kanonicznego nakazuje, aby przepisy o alienacji były stosowane do wszystkich transakcji, które mogą pogorszyć sytuację majątkową kościelnej osoby prawnej (np. zaciągnięcie kredytu czy pożyczki).
Kościelna osoba prawna nie może więc sprzedać bądź darować nieruchomości bez odpowiedniego zezwolenia. Kościelne osoby prawne, takie jak diecezje, parafie, domy i prowincje zakonne, publiczne stowarzyszenia wiernych czy wyższe seminaria duchowne, nie mogą bez zezwolenia władzy kościelnej dokonywać transakcji, które uszczuplą ich majątek. W niektórych wypadkach potrzebna jest dodatkowo zgoda Stolicy Apostolskiej.
Zgodnie z kan. 1292 § 1 Kodeksu Prawa Kanonicznego, najniższą i najwyższą sumę alienacji dokonywanej przez publiczne kościelne osoby prawne określa dla własnego kraju konferencja episkopatu.
W świetle obowiązującego od dziś dekretu ogólnego KEP każda wymieniona wyżej transakcja kościelnych osób prawnych w Polsce przekraczająca sumę 1 mln 700 tys. euro będzie wymagać zgody Stolicy Apostolskiej.
Groźny i silny artykuł 212
„Kto pomawia inną osobę, grupę osób, instytucję, osobę prawną lub jednostkę organizacyjną niemającą osobowości prawnej o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć ją w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności, podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności” – art. 212 § 1
Oczywiście, chodzi o „pomówienie” kogoś w mediach. Art. 212 nie znajduje się jednak w Kodeksie cywilnym, który doskonale broni osobę pomówioną i dotkliwie karze tę pomawiającą, ale w Kodeksie karnym, według którego pozwany traktowany jest od samego początku jako potencjalny przestępca. Policja zbiera więc o nim dane w środowisku zawodowym, również w miejscu zamieszkania. Sprawdza nie tylko jego zarobki, ale też konto bankowe. Oskarżonemu przydzielony jest także kurator. Słowem – prawo stosuje takie środki, jak wobec groźnego przestępcy. W razie skazania „przestępca” dziennikarz do czasu zatarcia skazania, a więc przez 7 lat, nie może otrzymać pożyczki bankowej. Przez ten czas nie może również piastować żadnego stanowiska kierowniczego. Jak mówią prawnicy i dziennikarze, art. 212 jest „biczem na niezależność prasy”, to nie pozywający ma bowiem udowodnić winę, ale pozwany musi udowodnić swoją niewinność. Wyrok taki nie podlega przy tym kasacji, gdyż sądy w tym przypadku nie skazują oskarżonego na karę więzienia. Uwolnić od kary może więc jedynie prezydent. Dodatkową dokuczliwością wspomnianego artykułu jest zasądzana „nawiązka” finansowa. Najbardziej dotkliwe są jednak koszty sprostowania w mediach lokalnych czy ogólnopolskich. Opłata za nie sięga niekiedy kilkuset tysięcy złotych. A nie są to w Polsce wyroki rzadkie. W 2015 r. np. na blisko 950 wszczętych spraw ok. 480 zostało zakończonych wyrokiem skazującym.
CZYTAJ DALEJ