Reklama

"Wojna jest grzechem"

Czasy II wojny światowej nie przestają być tematem dociekań naukowych i pamiętnikarskich, które ukazują się w pracach samodzielnych i w periodykach popularnonaukowych. Powracają zdarzenia na kanwie barbarzyństwa spowodowanego przez dwa zjednoczone ze sobą molochy - naszych sąsiadów z zachodu i ze wschodu, którzy przez stulecia wycisnęli z narodu polskiego wiele łez, przez których się Polska wykrwawiała, a we wrześniu 1939 r. po raz kolejny targnęli się na suwerenne państwo, by je zniszczyć do reszty.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Naród był bezbronny. Leczył rany po półtorawiekowej niewoli i wojnie bolszewickiej, ale rósł systematycznie w dostatek materialny i kulturalny. Z agresją niemiecką liczył się od wielu miesięcy. Padały nawet terminy inwazji, a gdy stała się ona faktem, poza kilkoma bohaterskimi potyczkami, klęski nie dało się powstrzymać. Na domiar złego kraj opuścili przedstawiciele władzy państwa i niektórzy hierarchowie Kościoła z prymasem Augustem Hlondem na czele. Po 17 września 1939 r. tragiczny exodus narodu jednych rzucił w głąb nieludzkiej ziemi rosyjskiej, a innych przez Rumunię do braci Madziarów, którzy otoczyli ich opieką, dali szansę przetrwania, ratując tym samym tysiące Polaków przed zagładą.
O życzliwości Węgrów wobec Polaków podczas okupacji niemieckiej napisano już niemało, ale nie na tyle wystarczająco, by zamknąć rozdziałem o braterstwie, ofiarności i odwadze zwykłych ludzi względem uciekinierów, a także państwa węgierskiego, dającego parasol ochronny nawet wbrew presji niemieckiej. Problemy powyższe nie tyle zamyka, co odzwierciedla wydana niedawno książka Mieczysława Ostoi-Mitkiewicza, który doświadczył osobiście życzliwości narodu węgierskiego i widział pomoc udzielaną Polakom na co dzień zarówno przez władze państwa, jak i ludność cywilną. Tytuł jego książki - Wojna jest grzechem (Warszawa, 2001) - nawiązuje do wspomnień bohaterskiego pełnomocnika rządu ds. uchodźców Józsefa Antalla. W swojej bezinteresownej życzliwości dla Polaków ratował on wszystkich uciekinierów z Polski, nie wyłączając Żydów. Przygarnął m.in. lekarza Weitrauba, nadał mu polskie nazwisko - Smoleński, zalecał uczęszczanie do kościoła i wyuczenie się chrześcijańskich modlitw. Gdy lekarz niespodziewanie zmarł, pochowany został pod polskim nazwiskiem na cmentarzu katolickim. W swoich wspomnieniach József Antall postawił retoryczne pytanie: Czy wolno było nad jego mogiłą postawić krzyż, choć Weitraub-Smoleński wiary do końca nie zmienił? Nie miał wątpliwości, że inaczej nie mógł postąpić, bo "tylko wojna jest grzechem".
Rozumując w ten sposób, fałszował swoje raporty. Liczyło się życie, pomoc dotkniętym tragedią głodu i braku dachu nad głową.
Ale książka Ostoi-Mitkiewicza ukazuje nie tylko ten aspekt rzeczywistości wojennej. Wprowadza także czytelnika w pewien mechanizm, który zrodził się z bezbożnego budowania państwa niemieckiego, potrzebującego przestrzeni terytorialnej, co odzwierciedlało hasło: Drang nach Osten - jakże zbieżne z obecną polityką Niemiec dążących do poszerzenia Europy o tereny polskie, ale - jak mówił niedawno obecny prezydent Rau - już bez parasola Kościoła i bez Ewangelii. Skwapliwie podjęło ją wielu polskich polityków, którym na szyi zawieszono w podzięce germańskie krzyże zasługi - w nadziei, że pomogą zatuszować fakty i poprzeć pozycję Niemiec w Europie.
Tymczasem dziejów eksterminacji narodu polskiego nie można traktować połowicznie. Toteż z wdzięcznością odczytujemy relacje Ostoi-Mitkiewicza, który przypomina niezwykłą determinację rządu węgierskiego, nie godzącego się na stosowanie jakichkolwiek represji niemieckich wobec Polaków. Wynikało to z historycznej konsekwencji Madziarów wobec Polski, na którą powoływał się ich regent Miklós Horthy. Na kilka dni przed agresją Niemiec na Polskę oznajmił on Niemcom, że "Węgry nie mogą i nie będą swej przyjaźni z Polską i z Włochami podporządkowywać Niemcom", a kiedy indziej oświadczył Hitlerowi, że "w żadnym wypadku nie będą walczyć przeciwko Polsce".
Kilka przykładów na potwierdzenie tej niezwykłej opinii dowodzi realistycznej polityki regenta Horthyego. Autor przypomniał najpierw tragiczny rozbiór państwa, oczekiwanie Węgrów na powrót do swoich dawnych granic, chociaż tak samo myśleli
Słowacy, Rumuni i Chorwaci. Niemniej, kiedy poznał prawdziwe oblicze dwóch niebezpiecznych przywódców wojny, szukał dróg nawiązania stosunków z Anglią. Doprowadziło to do zamachu stanu, jego aresztowania i okupacji niemieckiej, co drastycznie odczuli Polacy pozostający na gościnnej ziemi.
Są i inne rewelacyjne wyjaśnienia, na które szukaliśmy jeszcze niedawno właściwej odpowiedzi. Mam na myśli znakomity rozdział o obecności żołnierzy węgierskich na ziemiach polskich przy boku Wehrmachtu. Nie chce się wierzyć, ale dowódcą II Korpusu był najpierw gen. Antal Vattay, a od 19 sierpnia 1944 r., gdy Warszawa mężnie broniła się przed okupantem, dowództwo przejął gen. Béla Lengyel, czyli po prostu Wojciech Polak, niezwykły nasz przyjaciel i faktyczny współpracownik Armii Krajowej, pozostający w osobistych kontaktach z gen. Borem-Komorowskim. Ciekawe są, choć mało znane, relacje o dywersjach żołnierzy węgierskich przeciw wymuszonym sojusznikom, a także o ich życzliwej postawie jako zakładników w kilku miejscach Polski, m.in. w Częstochowie, o czym miałem okazję wspomnieć nieco szerzej w swojej książce o Jasnej Górze w latach okupacji hitlerowskiej.
Dłużej rozwodziłem się nad polityką bratniego narodu, który okazał się przyjacielem w polskiej biedzie. Ostoja-Mitkiewicz na tych ogólnych opowiadaniach nie poprzestał. Jego stały temat, do którego wraca w rozmowach i artykułach, to relacje o działalności kilku ośrodków polskości, m.in. w Budapeszcie przy kościele Najświętszej Maryi Panny Wspomożycielki w dzielnicy Kobanya i przy kościele Skalnym oraz w Balatonboglárze. Historię dwóch pierwszych pomijam, natomiast o Boglárze nad Balatonem trzeba powiedzieć więcej. Tu bowiem zgromadzili się licznie Polacy, otworzyli własną szkołę, zorganizowali ośrodek kultury, nawiązali serdeczne stosunki z miejscowym proboszczem - ks. Bélą Vargą. To on zaangażował się całym sercem, by dopomóc Polakom w stworzeniu pełnego życia religijnego i kulturalnego. Wspominają go Polacy z największym uznaniem, podobnie jak Józsefa Antalla, Ferenca Keresztes-Fischera i innych.
Ostoja-Mitkiewicz przywołał na pamięć kilka wspomnień Węgrów, m.in. ks. Vargi, Antalla, a także Józefa Muniaka, Piotra Jędrasika i osobiste. Są też opowiadania, które czyta się jak wydumane bajki, choć są autentyczne. To właśnie w pamiętnikach Antalla znalazła się relacja węgierskich WOP-istów o zatrzymaniu polskich kobiet z dziećmi podczas nielegalnego przekraczania granicy państwa. Zamiast je aresztować, wzięli dzieci na ręce, a kobietom oddali karabiny i tak udali się do strażnicy, gdzie wszystkich nakarmili i pomogli pójść dalej. Są też wzruszające wyznania, wyjęte ze wspomnień ks. Vargi, o jego miłości do Polski i Polaków, okazywanej w codziennych spotkaniach na terenie Balatonbogláru, a później w czasie śledztwa z powodu przemytu dokumentów o zbrodniach katyńskich.
Lektura zadziwia epizodami potwierdzającymi nieustanną życzliwość i heroiczną postawę względem braci żydowskich, dla których narażano życie, a którzy dzisiaj tak nieludzko odpłacają się narodowi polskiemu, i nie inaczej węgierskiemu, za rzekomy antysemityzm. Z goryczą to odnotowuję, tym bardziej, że Instytut Pamięci Narodowej przypisał ostatnio żydobójstwo mieszkańcom Jedwabnego, nie zakończywszy uczciwego śledztwa, uniewinniając natomiast żyjącego niemieckiego komendanta egzekucji, który ukrył się pod pretekstem choroby. Z tym politycznym werdyktem kilka dni później prezydent RP pojechał do USA przepraszać za domniemany grzech Polaków. Fakt ten komentarza nie potrzebuje.
Książka Ostoi-Mitkiewicza zadaje kłam niejednemu oszczerstwu pod naszym adresem. Znajdujemy w niej wielu bohaterów, prawdziwych patriotów i cichych ofiarnych ludzi, którzy pomagali sobie bez oczekiwania wdzięczności. Jednemu z nich - Henrykowi Sławikowi, socjaliście spod Pszczyny i działaczowi plebiscytowemu, autor poświęcił osobny rozdział.
Wiele miejsca w książce znalazło się dla duchownych, by wspomnieć ks. Wincentego Danka, Jana Stączka, Michała Zembrzuskiego - paulina i innych.
Książka Wojna jest grzechem - to pomnik wdzięczności autora i wszystkich Polaków dla narodu węgierskiego za jego heroiczną postawę w latach okupacji hitlerowskiej.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2002-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Cenzura czy mowa nienawiści?

2024-04-23 12:03

Niedziela Ogólnopolska 17/2024, str. 34-35

[ TEMATY ]

gender

Adobe Stock

Ostra krytyka środowisk homoseksualnych oraz jednoznaczne twierdzenie, że są tylko dwie płcie, już niedługo może się stać przestępstwem zagrożonym karą 3 lat więzienia. Takie zmiany w Kodeksie karnym przygotował resort sprawiedliwości.

Opublikowany na stronie Rządowego Centrum Legislacji projekt zmian Kodeksu karnego ma zapewnić „pełniejszą realizację konstytucyjnego zakazu dyskryminacji ze względu na jakąkolwiek przyczynę, a także realizację międzynarodowych zaleceń w zakresie standardu ochrony przed mową nienawiści i przestępstwami z nienawiści”. „Mowa nienawiści” to specjalnie zaprojektowany termin prawniczy, który jest narzędziem służącym do zakazu krytyki m.in. ze względu na „orientację seksualną” lub „tożsamość płciową”. W ekstremalnych przypadkach za mówienie i pisanie, że aktywny homoseksualizm jest grzechem, albo za podkreślanie, iż istnieją tylko dwie płcie, może grozić nawet do 3 lat więzienia. – Oczywiście, nie stanie się to od razu, bo nie wiadomo, jak zachowają się polskie sądy, ale praktyka wymiaru sprawiedliwości w innych państwach wskazuje, że najpierw jest seria procesów, a później coraz większe ograniczanie wolności słowa – mówi mec. Rafał Dorosiński, który z ramienia Ordo Iuris monitoruje proponowane zmiany w Kodeksie karnym ws. „mowy nienawiści”.

CZYTAJ DALEJ

Zwykła uczciwość

2024-04-23 12:03

Niedziela Ogólnopolska 17/2024, str. 3

[ TEMATY ]

Ks. Jarosław Grabowski

Piotr Dłubak

Ks. Jarosław Grabowski

Ks. Jarosław Grabowski

Duchowni są dziś światu w dwójnasób potrzebni. Bo ludzie stają się coraz bardziej obojętni na sprawy Boże.

Przyznam się, że coraz częściej w mojej refleksji dotyczącej kapłaństwa pojawia się gniewna irytacja. Pytam siebie: jak długo jeszcze mamy czuć się winni, bo jakaś niewielka liczba księży dopuściła się przestępstwa? Większość z nas nie tylko absolutnie nie akceptuje ich zachowań, ale też zwyczajnie cierpi na widok współbraci, którzy prowadzą podwójne życie i tym samym zdradzają swoje powołanie. Tylko czy z powodu grzechów jednostek wolno nakazywać reszcie milczenie? Mamy zaprzestać nazywania rzeczy w ewangelicznym stylu: tak, tak; nie, nie, z obawy, że komuś może się to nie spodobać? Przestać działać, by się nie narazić? Wiem, że wielu z nas, księży, stawia sobie dziś podobne pytania. To stanie pod pręgierzem za nie swoje winy jest na dłuższą metę nie do wytrzymania. Dobrze ujął to bp Edward Dajczak, który w rozmowie z red. Katarzyną Woynarowską mówi o przyczynach zmasowanej krytyki duchowieństwa, ale i o konieczności zmian w formacji przyszłych kapłanów, w relacjach między biskupami a księżmi i między księżmi a wiernymi świeckimi. „Wiele rzeczy wymaga teraz korekty” – przyznaje bp Dajczak (s. 10-13).

CZYTAJ DALEJ

Norman Davies z Wykładem Mistrzowskim w Łodzi

2024-04-25 13:57

Archiwum YouTube

W środę 8 maja br. o godz. 19:00 w auli Wyższego Seminarium Duchownego w Łodzi odbędzie się kolejne spotkanie z cyklu „Wykład Mistrzowski”. Tym razem – kard. Grzegorz Ryś – zaprosił do Łodzi Ivora Normana Richarda Daviesa.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję