Faktem jest, że pokolenie pamiętające wojnę - nie mówiąc już o młodzieży - tak łatwo zapomina i nie chce pamiętać o rozmiarach zbrodni dokonanych przez Niemców na Polakach. Zapanowało jakieś
naiwne przekonanie, że teraz to już są inni Niemcy, którzy będą nam pomagać.
Wobec milionów okrutnie zamordowanych w obozach koncentracyjnych, podczas egzekucji ulicznych, pacyfikacji wsi czy wypędzanych z domów mieszkańców całych osiedli - jakże szyderczo i bezczelnie
brzmią głosy Niemców wysiedlonych z Ziem Odzyskanych, którzy domagają się odszkodowań i pomników.
Ta niewspółmierność krzywd najlepiej obrazuje trudności porozumienia. My mówimy o milionach pomordowanych, oni - o pokrzywdzonych przesiedleńcach. To są dwa różne światy, różne ciężary gatunkowe.
My też byliśmy przesiedleni z naszych ziem na skutek wojny i traciliśmy majątki. Różnica jest też w tym, że to nie my wywołaliśmy wojnę, tylko Niemcy, i nie my decydowaliśmy o przesiedleniach, tylko mocarstwa
sprzymierzone. Niemcy od tysiąca lat prą na wschód, bez względu na ustrój i metody podboju. Obecnie czynią to bez kul, za pomocą prawa i finansów.
Jako odzew na roszczenia i pomniki dla „wypędzonych” trzeba uświadomić Polakom i Niemcom, że nie ma polskiej rodziny, która nie poniosła strat w ludziach i majątku na skutek II wojny światowej.
Odchodzą ostatni uczestnicy tych wydarzeń, nie przekazując potomnym swego świadectwa. Dlatego zwracamy się z gorącym apelem do wszystkich, którzy żyli w tamtych czasach albo znają je z relacji członków
rodziny: przesyłajcie swoje świadectwa, wspomnienia i informacje o konkretnych wydarzeniach pod adresem redakcji czasopisma: Głos, ul. Hoża 50 m. 36, 00-682 Warszawa.
Pod patronatem posła Antoniego Macierewicza utworzyliśmy zespół wolontariuszy, który stworzy z tych relacji profesjonalną bazę danych, przydatną - jak sądzimy - w pracach historyków, prawników
i przedstawicieli władz.
Pomóż w rozwoju naszego portalu