Kazanie wygłoszone w Kaplicy Cudownego Obrazu
Matki Bożej na Jasnej Górze
4 czerwca 2004 r.
Jasnogórska refleksja
Reklama
Pierwsza pielgrzymka Papieża-Polaka do Ojczyzny - jak widzimy z perspektywy lat - otworzyła nowy rozdział w dziejach Polski i w historii Europy. Przybył do tronu Jasnogórskiej Matki Kościoła,
której nasz Naród od wieków ufa i bezgranicznie wierzy. Przyjazd Papieża do Ojczyzny to było ważne i radosne wydarzenie dla umęczonego Narodu. Zobaczyliśmy w tamtych dniach Polskę nową, solidarną i zjednoczoną,
a przy tym radosną jak nigdy po II wojnie światowej. Powiało nadzieją, poderwało ducha, natchnęło entuzjazmem i wiarą w lepszą przyszłość.
Druga podróż apostolska Jana Pawła II w pierwszym roku Pontyfikatu odbyła się z racji jubileuszu 900. rocznicy śmierci św. Stanisława ze Szczepanowa. Prowadziła przez najważniejsze w kraju i
najbliższe sercu Papieża ośrodki.
Warszawa. Tu Ojciec Święty powiedział słowa ważkie i błogosławione w skutkach: „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi! Tej Ziemi!”. I dalej: „Nie można usunąć Chrystusa z
historii człowieka”. Słowa te wyrażały najgłębsze pragnienia pokoleń Polaków. Tych, którzy w trosce o wolność i o „nowe oblicze tej ziemi” oddawali życie od Monte Cassino po Kamczatkę.
Po Warszawie trasa wiodła do Gniezna. I tu padły prorocze słowa: „Czyż Chrystus tego nie chce, czyż Duch Święty tego nie rozsądza, ażeby ten Papież-Polak, Papież-Słowianin, właśnie teraz odsłonił
duchową jedność chrześcijańskiej Europy, na którą składają się dwie wielkie tradycje: Zachodu i Wschodu...”. Słowa te, skierowane do pielgrzymów z krajów ościennych, zapowiadały zupełnie nową misję
tego Pontyfikatu, którego jednym z głównych celów stało się przywrócenie duchowej jedności naszego kontynentu.
Zawierzył całkowicie...
Reklama
4 czerwca przybył Papież do tronu Jasnogórskiej Matki Kościoła. I tu przed Nią, na Jasnej Górze, otworzył swoje serce. Pamiętamy Papieża Jana Pawła II z 1979 r., pełnego sił. Sprawny fizycznie,
promieniował energią i ciepłem, odpowiadał radosnym uśmiechem i błogosławieństwem na wielbiące go tłumy. Tu, na Jasnej Górze, otworzył swoje serce przed Jasnogórską Matką Kościoła, zawierzając szczerze
i całkowicie siebie, „aż do najdalszych granic miłości”. Ale też zawierzył Kościół na wszystkich kontynentach i wszystkie narody świata w jakże głębokim Akcie Oddania.
Mówił słowa wielkie i święte, ważne i potrzebne. Okazało się, nie tylko 25 lat temu, ale widzimy to dziś, że są potrzebne na następne dziesięciolecia, a może i na cały wiek XXI. Mówił z przekonaniem,
wpatrzony w Oblicze Czarnej Madonny, że Ona nie tylko słyszy i rozumie, ale też jak Matka z radością przyjmuje owo całkowite otwarcie się papieskiego serca. Mówił jak syn, który zawierza kochającej ziemskiej
matce sprawy ważne i najdroższe jego sercu. Mówił do Tej, „co Jasnej broni Częstochowy i w Ostrej świeci Bramie”, co czeka na ludzi w Lourdes, w La Salette, w Fatimie i w tylu miejscach ziemskiego
globu.
Kiedy dziś odczytujemy Akt Oddania, po wysłuchaniu tych głębokich i ciekawych wykładów w czasie Ogólnopolskiego Sympozjum Mariologicznego - za które bardzo dziękujemy Ojcom Paulinom -
to poznajemy lepiej znaczenie tego Aktu. To przecież mówił Papież dźwigający z woli Boga od dziewięciu miesięcy najświętsze sprawy Królestwa Bożego na ziemi. To mówił Papież wrażliwy na los ludzi przegranych,
biednych, bezbronnych. Zawierzał siebie i wszystkich, których dolę znał i rozumiał.
Synowska ufność Karola Wojtyły do ziemskiej matki trwała zaledwie dziewięć lat. I to jego zaufanie - bez zastrzeżeń - dziecka do ziemskiej matki przeniesione zostało na Matkę Zbawiciela.
Ukonkretyzowane następnie w kapłaństwie, a ujawnione światu w biskupim zawołaniu: Totus Tuus. W dniu zawierzenia to zaufanie do Maryi otrzymało wysokiej rangi potwierdzenie. Został papieżem, następcą
św. Piotra, ale na linii zaufania Matce Zbawiciela nic się nie zmieniło. Na początku drogi papieskiego posługiwania Jej całkowicie ufa, Jej zawierza siebie, Kościół, narody świata. Słuchając wtedy słów
Aktu Zawierzenia siebie, Polski i świata Jasnogórskiej Matce Kościoła, rozumieliśmy my, teologowie, ale i szeregowi wyznawcy Chrystusa, że dokonuje się coś wielkiego i bardzo ważnego w życiu Papieża Jana
Pawła II.
Może nie warto dziś ukrywać tego, co myślałem 4 czerwca 1979 r., a co zapisałem w moim dzienniku. Chodziło mi po głowie, że Karol, ten mały Karol z klas szkoły podstawowej w Wadowicach, tak musiał
swoje radości i troski zawierzać ziemskiej matce, p. Emilii z d. Kaczorowskiej. I do dziś w moich myślach, starego biskupa, pozostało przekonanie, że kto nie nauczył się zawierzać szczerze, odważnie i
całkowicie naszych ludzkich spraw ziemskiej matce czy ojcu, to będzie miał trudności, by żyć w szczerej przyjaźni z ludźmi i z samym Bogiem. Jak nie ufać rodzicom, skoro Bóg im ufa? Bowiem, kiedy oni
zdecydują się dać życie dziecku, Bóg pierwszą żywą komórkę człowieka obdarza duszą nieśmiertelną. Jakaż to ufna współpraca Boga z rodzicami! Jak On, Dawca nieśmiertelnej duszy, czeka, aż dziecko dzięki
rodzicom i własnym wysiłkom znajdzie właściwą drogę do Boga i do szczęśliwej wieczności.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
...i otrzymał moc
Zawierzenie Bogu przez matkę ziemską, a następnie przez ręce Matki Kościoła sprawiło, że właściwy kierunek realizowany był przez Karola Wojtyłę w okresie młodości, kapłaństwa, aż po papieski tron. I z tego tronu zstąpił na ojczystą ziemię, by te wartości, w których wzrastał, ukazać w geście papieskiego Aktu Oddania Matce i Królowej. By uczyć nas, jaką drogą dążyć powinien chrześcijanin, Polak, katolik.
Po 25 latach patrzymy na Piotra naszych czasów. 18 maja br. ukończył 84. rok życia. Mimo upływu czasu i związanej z nim fizycznej słabości ludzkiej, wciąż widzimy w jego osobie wielką moc Chrystusowej
wierności. Za jej przyczyną w sposób odczuwalny przemawiają do nas dzieje Bożej „ekonomii”, w której obecność Jana Pawła II jest jedną z najbardziej zdumiewających i wzruszających historii
naszego czasu.
Bo zważmy: W historii papiestwa chyba nigdy nie było takiego pontyfikatu, kiedy papież zmuszony byłby przez ćwierć wieku stawić czoła tak wielu ludzkim, ale też i nieludzkim problemom naszych czasów.
Chyba też nieczęsto papiestwo było tak wspaniale reprezentowane i papież był tak bliski człowiekowi przez miłość i cierpienie. I o niewielu ludziach możemy powiedzieć, że tak wiele uczynili, by Polska
i inne narody cieszyły się niepodległością.
...i obronę
Reklama
Niedawno minęła 23. rocznica zamachu na życie Jana Pawła II i jego cudownego ocalenia, które zawdzięcza Matce Bożej z Fatimy i Jasnej Góry. Wielu z nas tu obecnych pamięta ten dzień 13 maja 1981 r.,
w którym na Placu św. Piotra padły strzały. Pozostały materialne znaki tych tragicznych wydarzeń sprzed lat. Jednym z nich jest przestrzelony pas sutanny papieskiej, który podarowany Jasnogórskiej Królowej,
po 21 latach umieszczony został jako wotum wdzięczności przy Obrazie Maryi.
Dzięki środkom społecznego przekazu byliśmy widzami szatańskiej zbrodni, jaka rozegrała się 13 maja wspomnianego roku w sercu Wiecznego Miasta. Dziś oczy nasze oglądają „niemego świadka”
tamtych zbrodniczych wydarzeń. Papież, wolniutko jadąc ku podium, pochylił się, by wziąć w ramiona dziecko. Padł strzał, wymierzony przez płatnego mordercę, ale kula utkwiła nie tam, gdzie celował zabójca.
A pistolet, który - według oceny producenta - zacina się raz na milion strzałów, na szczęście zaciął się. Papieża uratowała Ta, której powiedział całym sobą: Totus Tuus. I Ona tam była obecna
w swoim Jasnogórskim Obrazie. Uratowała, bo jest potrzebny Bogu, Kościołowi, światu, aby mógł dalej troszczyć się, bronić i ratować rodzinę - najważniejszą komórkę życia każdego narodu.
Bo potrzebny jest Bogu...
Powstało bowiem wiele niebezpiecznych zagrożeń, które powodują niszczenie korzeni duchowych wśród niektórych narodów Europy. Mówił o tym ciekawie i trafnie kard. Joseph Ratzinger w Senacie Republiki Włoskiej:
„Człowiek stał się nieufny wobec Boga, wobec siebie samego i wobec świata. Zanika świadomość nienaruszalności wartości moralnych”. Prefekt Kongregacji Nauki Wiary twierdzi, że Zachód gardzi
swoją historyczną przeszłością, a przyszłość wielu widzi bez Boga. Przestrzega, że to może prowadzić do samozniszczenia świadomości europejskiej.
Na świętym odwachu obrony godności i prawa człowieka, obrony małżeństwa i rodziny, obrony życia ludzkiego od chwili poczęcia aż do naturalnej śmierci stoi odważnie Papież-Polak - Jan Paweł II.
Bóg dał mu moc ducha i mądrość umysłu, by odważnie wskazywać zdrowy kierunek dla jednostki, rodziny i narodu. Papież robi wszystko, by cały świat powstrzymać przed staczaniem się do poziomu „cywilizacji
śmierci”. Zostawia nam niemal w każdym odezwaniu się słowa nadziei. To przedziwne promieniowanie wewnętrznym światłem, czerpanym z ustawicznego przebywania w obecności Boga na wielkiej modlitwie.
I tu widzimy, gdzie jest źródło jego mądrości.
...by dać o Nim świadectwo
Ale warto także dziś tu, na Jasnej Górze, wobec Matki Kościoła, która uratowała mu życie, i Was wszystkich, Umiłowani Rodacy, powiedzieć, że czerpać z tego źródła mądrości Ojciec Święty nauczył się w
domu rodzinnym i w polskim Kościele. W tym Kościele, który ma za sobą męczeństwo rozbiorów, okupację nazistowską i prześladowania komunistyczne. A mimo tej drogi krzyżowej Vittorio Messori, literat włoski,
stwierdza w oparciu o najnowszą książkę Jana Pawła II Wstańcie, chodźmy!, że ten Kościół nad Odrą i Wisłą żyje podziwu godną wiarą, tradycją, organizacją; Kościół nasz - zarazem patriotyczny
i katolicki w znaczeniu powszechności; głęboko słowiański i równie rzymski; hierarchiczny i ludowy; surowy, a zarazem otwarty; skromny i jednocześnie kolorowy, radosny. I dalej podnosi ten pisarz walory
Kościoła świętego w naszej Ojczyźnie, mówiąc: „Podziw dla wspólnoty kościelnej - a więc naszej w Polsce - która umiała przyjąć i zaowocować darem młodzieńca imieniem Karol, materialnie
ubogiego, ale tryskającego wartościami ludzkimi, wynosząc go na jedno z najwyższych stanowisk, jakie mógł otrzymać: arcybiskupa metropolity krakowskiego...”. Twierdzi, że Jan Paweł II jest
przykładem wyjątkowo udanego życia człowieka, w którym siła łączy się z czułością, a proza ustępuje miejsca poezji. Uważa naszego Papieża, Następcę św. Piotra, za człowieka, który utwierdza wierzących,
ale jakże łatwo wyciąga ojcowską rękę także do tych, którzy wątpią, którzy szukają, a nawet do tych, którzy zaprzeczają. Nie mogą jednak nie zadumać się w obliczu przekonania, mocnego jak granit i zarazem
pogodnego, dalekiego od wszelkiego fanatyzmu.
I my wszyscy, tu obecni, znając Papieża Jana Pawła II, wiemy, że te słowa są prawdziwe, jemu należne. I wiemy coś więcej: że tej rangi osobowość kształtuje się w szkole Jasnogórskiej Matki Kościoła.
Umiłowani Rodacy! Jakaż wdzięczność Bogu, że tak mądrze nasz naród od dziesięciu wieków trzyma się ręki Matki Chrystusa, słucha Jej głosu, szuka z nadzieją wyjścia z najtrudniejszych życiowych sytuacji. Strzeżmy tej drogi. Naśladujmy Papieża, Człowieka Zawierzenia. On ufa Tej, „co Jasnej broni Częstochowy i w Ostrej świeci Bramie”, i wygrywa. Ufajmy Jej, aby wszystkie niebezpieczeństwa dla wiary i narodu pokonać godnie. Amen.