Ostatnie tygodnie i miesiące zaznaczyły się silnym skondensowaniem medialnych ataków i arbitralnych ocen negujących „kościelność” niektórych tytułów prasowych. Zwiększa się też ilość informacji
piętnujących Kościół i ludzi Kościoła. Wierni domagają się od pasterzy zajęcia w tej kwestii stanowiska. Ponieważ niepokoje te w różny sposób docierają także do mnie, uznałem, że warto w tej rubryce pochylić
się nad tym problemem, który jest, jak to założyliśmy, szczególnym znakiem współczesnych czasów.
Podejmując temat, należy stwierdzić, że najlepszą odpowiedzią na zarzuty jest nawrócenie, zmiana życia, jeśli w jakimś stopniu było niewłaściwe, albowiem godne życie, wierność prawdzie, cierpliwość
i modlitwa najlepiej się bronią, nawet wobec zmasowanych ataków potentatów tego świata. Bywa jednak, że niewinny człowiek staje się ze względu na inne racje niewygodny (np. należy do innej partii, orientacji
lub jest zbyt niezależny, pryncypialnie broni zasad etc.) i dla skompromitowania go (czyli „unieszkodliwienia”) próbuje się go zdyskredytować. Ostatnim takim przykładem jest prasowa i polityczna
nagonka na prof. Rocco Buttiglione w Parlamencie Europejskim. Ten wybitny polityk włoski stał się po prostu niewygodny, bo ujawnił swoje przekonania na temat etyki rodzinnej. Praktykowanie homoseksualizmu
uznał, zgodnie z Pismem Świętym, za grzech. Dodajmy jednak, że jest prawem dziennikarza, a obecnie nawet modą, wyłapywanie pewnych wydarzeń czy „pikantnych” wypowiedzi, ale jest obowiązkiem
krytycznego czytelnika, aby się nimi nie ekscytował, lecz oceniał je, mając na względzie dobro Kościoła, własne i rodziny (aspekt wychowawczy spraw moralnych jest bardzo ważny). Jak już zaznaczyłem, nie
ekscytuję się kolejnymi rewelacjami medialnych doniesień o nieporozumieniach między duchownymi czy o zastrzeżeniach wobec księży, których ostatnio w prasie było sporo, ale mogę podzielić się pewną obserwacją,
która obudziła się we mnie po przeczytaniu radykalnych ataków na jedno czy drugie pismo.
Nasz Dziennik, podobnie jak Tygodnik Powszechny, budzi wśród ludzi różne reakcje, ale myślę, że jest dla obydwu tych pism miejsce w Kościele i w społeczności wierzących w Polsce. Gazeta, która konsekwentnie
broni życia od poczęcia aż do naturalnej śmierci i głosi naukę Kościoła, nie może być piętnowana jako niekatolicka.
Jako niekatolickie powinno się w tym wypadku piętnować konkretne poglądy głoszone w tych (lub we wszystkich innych) pismach, a także demaskować niekatolickie postawy proponowane przez autorów na łamach
pism, chociażby nienawiść czy bardzo niechrześcijańskie oszczerstwo rzucane na inaczej myślących. Ogólniki mogą być zbyt krzywdzące i lepiej byłoby podawać konkrety, na których opieramy nasze sądy i opinie
na temat zgodności czy też nie z nauką Kościoła takiego czy innego artykułu zamieszczonego w piśmie. Kryterium ortodoksyjności gazety nie jest dziś jednak okoliczność, że na jej łamach drukują swe teksty
księża czy biskupi (bo drukują już prawie wszędzie). Wskaźnikiem miarodajnym winna być obecność w redakcji asystenta kościelnego, który pomaga w zachowaniu wrażliwości dziennika czy tygodnika na społeczne
nauczanie Kościoła i na wierność jego doktrynie. Faktem jest, że Nasz Dziennik i niektóre pisma katolickie nie mają asystenta kościelnego. Tę rolę jednak pełni redaktor naczelny, jeżeli jest kapłanem.
Oficjalny, formalny związek pisma z Kościołem - z hierarchią jest dla wiernych bardzo ważnym wskaźnikiem i niewątpliwie staje się potrzebny i pożyteczny. Warto przeto troszczyć się o większą bliskość
tego, co uważamy za katolickie, z Kościołem. Ufam, że wrażliwość wiernych Kościoła pomoże czuwać i pamiętać, że są sprawy, które mają szczególne znaczenie, i są granice, których przekraczać nie wolno.
Patrząc w pewnej perspektywie na media, trzeba przestrzec, że nie wolno dziś ulegać powierzchownym modom ani medialnemu szumowi w lansowaniu poglądów, koniecznie trzeba wyrabiać własny krytyczny sąd,
opierając się na nauce Kościoła, Piśmie Świętym, Katechizmie Kościoła Katolickiego, nauczaniu Papieża itp.
Jest w naturze człowieka szukanie prawdy, co niekiedy przybiera postać gonitwy za sensacją, ciekawostką. Uważam, że nieustannie toczy się walka prawdy z kłamstwem, zła z dobrem, pozorów z głębią,
i Kościół w tej walce postrzegany jest jako zbyt radykalny obrońca zasad. Dlatego jego nauczanie chce się ośmieszyć i zdyskredytować. Próbuje się więc zacząć od oskarżania tych, którzy służą Kościołowi
- od księży. Kiedyś, co przypomniała 20. rocznica śmierci ks. Popiełuszki, księży niewygodnych zabijano. Teraz nie da się już tego zrobić w taki drakoński sposób. Wykorzystuje się zatem media, by
oddzielić księży od ludzi przez ośmieszanie i szkalowanie kapłanów.
To, co dzieje się teraz w Polsce, jest zamierzone. Ośmieszyć dziewictwo, czystość i wierność małżeńską, ośmieszyć Kościół. Najłatwiej to zrobić przez uderzenie w tych - którzy to głoszą -
w kapłanów, biskupów. Inna rzecz, że najlepszą obroną będzie prawda, godne i ubogie nasze życie, a nawet gotowość znoszenia niesprawiedliwych oskarżeń, mimo iż wśród kilkunastu tysięcy duchownych łatwo
znajdzie się negatywny przykład ludzkiej słabości. Źle jest natomiast wtedy, kiedy to laicka prasa - a nie sumienie lub nasz przełożony - zmusza nas do oczyszczenia i pracy nad sobą.
Wydaje się, że trzeba dziś uznać rolę prasy w oczyszczaniu nadużyć instytucji, społeczności czy osób, ale trzeba się domagać większej etyczności, wrażliwości moralnej wobec wszystkich, a nie tylko
wybranych spraw i ludzi.
Biskupi i księża są członkami społeczności i podlegają jej prawom, ale wobec siebie są duchową rodziną, gdzie troska i odpowiedzialność wzajemna powinny być uszanowane i chronione. Są zresztą oparte
na przepisach prawa kościelnego. Zła nigdy nie wolno tolerować, ale czy godzi się upubliczniać każdą intymność, zwłaszcza zanim zostało sprawdzone moralne zło lub też zanim sprawdzono istnienie czynu
przypisywanego człowiekowi?
Sprawy trudne między księdzem a ludźmi oraz między biskupem a księdzem winny być rozwiązywane tak, jak tego uczy Ewangelia, a nie w świetle jupiterów. Potem rosną rany. Krąg sensacji i bólu staje
się coraz szerszy i często już nie ma odwrotu. Lawina zranień, oskarżeń rośnie. Wszystko zaczyna być irracjonalne. I o to chyba chodzi. Bądźmy więc ostrożni - wszyscy! Ostatnie wydarzenia niosą
przesłanie dla duchownych bardzo czytelne - pokorne wyciszenie opłaca się i warto zachować uczciwość swojego życia. Wtedy trudniej o atak, a nawet jeśli, to zgodnie z zaleceniem Piotra Apostoła
- lepiej cierpieć dobrze czyniąc, niż cierpieć źle czyniąc (por. 1 P 3, 17). Cierpienie niesprawiedliwie zadane zawsze zwraca się przeciwko krzywdzącemu.
Abp Józef Michalik - metropolita przemyski, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski
Pomóż w rozwoju naszego portalu