Chodziliśmy za Tobą i nagle ta cisza.
Twój krzyż, Twoje cierpienie tak bardzo dalekie.
Rozleciała się wiara, jak rozbity kryształ.
Jeśli nie byłeś Bogiem, lecz tylko człowiekiem,
to z czym pozostaniemy? Zalęknieni, mali,
zbici w samotną trzódkę, Ciebie całun tuli.
Tyle zadań przed nami, czy starczy nam wiary,
by przenieść grudkę ziemi, co dopiero góry?
Palcami nas wskazują, na języki biorą,
Ledwo zrodzone światło krzykiem chcą zagłuszyć.
Z tej perspektywy nawet obce jest jezioro,
nad którym nauczałeś tych, co teraz krzyczą.
Lecz kto zaufał Tobie, ten się nie przeliczył:
milknie tłum, straż ucieka, grobowiec się kruszy...
Pomóż w rozwoju naszego portalu