Narasta rozczarowanie rządem Donalda Tuska, oczywiście, u tych, którzy uwierzyli w obiecywane „czary-mary”. Pierwsze ostrzeżenie pojawiło się zaraz po wyborach: okazało się, że „gabinet cieni” Platformy Obywatelskiej po prostu nie istniał, jego projekty „nowych ustaw” okazały się „faktem medialnym”, a jedynym priorytetem rządu PO stało się „dożynanie watahy”, czyli PiS-u, jak to określił Radosław Sikorski. Wedle priorytetów - ambicje?...
Potem przyszły czystki w służbach, prokuraturze i spółkach Skarbu Państwa, na skalę porównywalną tylko z czystkami SLD-owskimi: apetyt na posady prawdziwie totalny, już nawet nie osłaniany pozorami „konkursów”. Nic też dziwnego, że naprawa służby zdrowia czy reformowanie szkolnictwa zepchnięte zostały w sferę dalszych „faktów medialnych”, a nawet jeszcze niżej: w sferę ugorowania.
Pośród tych, którzy nigdy zbyt poważnie nie brali ani obietnic Platformy Obywatelskiej, ani kwalifikacji Tuska na premiera, nie ma żadnego rozczarowania: jest raczej utwierdzenie się w przekonaniu, że głównym zadaniem i jedynym priorytetem tego rządu jest odwdzięczanie się środowiskom, które wyniosły PO do władzy.
Tymczasem po odejściu z rządu prof. Stanisława Gomułki, przynajmniej zwolennika ograniczonej naprawy finansów - dochodzą słuchy, że w kancelarii premiera „wzmocniono” ekipę odpowiedzialną za...medialny wizerunek Tuska. To by się zgadzało z prognozami sceptyków: im gorsza „zawartość”, „treść” rządu - tym bardziej kolorowe musi być „opakowanie” tego towaru. Czy jednak jakiekolwiek opakowanie ukryje tandetność towaru, na którą wskazują dwie okoliczności.
Na lata 2007-2013 Bruksela obiecała nam 67 miliardów euro, jednak media informują, że w tym roku do Polski trafi raptem 4,7 proc. tej kwoty - „ale nawet takie wykorzystanie środków stoi pod znakiem zapytania”. Niewykorzystane środki mogą być cofnięte... Zbiurokratyzowane procedury unijne tak właśnie pomyślano, żeby ta „pomoc” była jak najpowolniejsza, po wtóre - uzależniono ją od „wkładu środków własnych”. Z tymi środkami własnymi mogą być kłopoty, bo przecież zadłużenie Polski nieustannie wzrasta...
Po drugie - jak bardzo by nie przemilczać tego tematu - rośnie w Polsce drożyzna. Gwałtowny wzrost cen prądu i gazu (ciekawe, że nienotowany w innych krajach europejskich...) napędza ceny wszystkich innych towarów, a ta spirala rozkręca się dopiero i da o sobie znać w pełni po wakacjach. Obejmuje rosnące ceny usług, żywności, komunikacji. Inflacja w Polsce przewyższa już „wzrost gospodarczy”, a to dopiero początek także inflacyjnej spirali. Może dlatego Tusk zapowiada w sierpniu „rekonstrukcję rządu”? No cóż, premier zawsze może w rządzie powymieniać ministrów, by poprawić własny wizerunek, „opakowanie medialne”. Czy ta „rekonstrukcja” zmieni jednak główny i - jak się wydaje - jedyny „priorytet” rządu Tuska, jakim jest odwdzięczanie się środowiskom, które walnie pomogły PO objąć władzę? Od których coraz bardziej uzależnia się?
Mało prawdopodobne.
Pomóż w rozwoju naszego portalu