Reklama

Epokowe wydarzenie i znak czasu

Niedziela Ogólnopolska 24/2008, str. 24-25

Archiwum

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Dnia 16 czerwca 2008 r. przypadnie 6. rocznica kanonizacji Ojca Pio, sławnego stygmatyka, obdarzonego niezwykłymi charyzmatami kapłana z Zakonu Braci Mniejszych Kapucynów. Już za dni doczesnego życia zasłynął ze świętości, która stała się wyzwaniem dla coraz bardziej laicyzującego się świata. Odszedł do Pana w 1968 r. Papież Jan Paweł II po zaledwie 34 latach od jego śmierci ogłosił go świętym Kościoła. Choć coraz bardziej oddala się data jego kanonizacji, to zapewne tkwi ona nadal w świadomości wielu ówczesnych uczestników tej uroczystości. Przypomnijmy, że trzy lata wcześniej, 2 maja 1999 r., również w Rzymie odbyła się jego beatyfikacja.

W pamięci świadków

Oba wydarzenia, beatyfikacja i kanonizacja, w których dane mi było uczestniczyć, tkwią żywo w mojej pamięci i wyobraźni. Po latach widzę wciąż ogromną, rozradowaną rzeszę, przybyłą tak licznie ze wszystkich zakątków ziemi na obie uroczystości. Gdy nadszedł ów dzień, wierni, czciciele Stygmatyka spod Gargano, gromadzili się o wiele wcześniej na miejscach celebracji, a same place przed Bazyliką Watykańską i przed Bazyliką św. Jana na Lateranie wypełniły się po brzegi już około godziny ósmej. Wielu szukało schronienia przed żarem słońca na przylegających do placu celebracji ulicach. Podobnie było w San Giovanni Rotondo i w Pietrelcinie. A cóż powiedzieć o niezliczonych wprost rzeszach przed ekranami telewizorów, przy radioodbiornikach na całym ziemskim globie?
Zastanawia nie tylko liczba wiernych, znoszenie niewygody dalekiej podróży czy długo trwająca uroczystość, stanie w tłoku, lejący się wprost z lazurowego włoskiego nieba żar słoneczny. Niewątpliwie był to wspaniały wyraz miłości do tak bardzo umiłowanego Ojca Pio.
Pod wieloma względami była to wyjątkowa, rekordowa pod względem liczby uczestników (jedna z największych) kanonizacja w dwutysięcznej historii Kościoła. Przypomnijmy za ówczesną prasą włoską, zwłaszcza rzymską, że przybyło na nią z Włoch, Europy i innych kontynentów świata ok. 300 tys. wiernych. Włoskie koleje zorganizowały 16 specjalnych pociągów, biura turystyczne wysłały do Rzymu ok. 2800 autokarów. A ilu przybyło prywatnie, swoimi czy publicznymi środkami lokomocji, ilu było samych rzymian? Po ogłoszeniu na Placu św. Piotra, że Ojciec Pio jest świętym, nad watykańskim placem uniosło się 12 327 kolorowych baloników (ponoć tyle dni upłynęło od jego śmierci do kanonizacji). Natomiast w San Giovanni Rotondo na 60-tysięczną rzeszę wiernych zrzucono ze śmigłowców 6 milionów płatków kolorowych róż (por. G.M., „Kanonizacja Ojca Pio - 16 VI 2002 r.” w: „Święty Ojciec Pio. Brat ludu, cudotwórca, miłośnik Ukrzyżowanego”, Kraków 2004, s. 215-223).

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Znak czasu

W czym wyraża się wyjątkowość wydarzenia kanonizacji Ojca Pio, „pokornego Kapucyna, który jedynie chciał się modlić”? Czy nie trzeba jej uznać za jeden ze znaków czasu, które Kościół „ma obowiązek interpretować w świetle Ewangelii, tak aby w sposób dostosowany do każdego pokolenia odpowiadać na odwieczne pytania ludzi o sens życia doczesnego i przyszłego oraz ich wzajemną relację” (KDK, 4)?
Słowem - chodzi tu o taką interpretację wydarzeń, aby nie zatrzymywać się tylko nad ich znaczeniem w odniesieniu do doczesnego wymiaru (najczęściej odczytywanych jako zapowiedź nieszczęścia lub łutu szczęścia), ale sięgać głębiej, aż po przypomnienie przez Pana Boga o powołaniu człowieka do życia wiecznego, obiecanego i danego w sakramencie chrztu świętego.

Epokowe wydarzenie

Spójrzmy na to wydarzenie jako na rzeczywiście epokowe, jako na swoisty, ponadczasowy znak Boży dla ludzi, i przywołajmy je jeszcze raz. Uczyńmy to, rozważając papieskie przemówienia, wygłoszone w czasie uroczystości kanonizacyjnych. Były to: homilia kanonizacyjna, przemówienie przed modlitwą „Anioł Pański” oraz słowo do pielgrzymów, wygłoszone następnego dnia w czasie trwania uroczystości dziękczynnych za kanonizację.
Czytając dzisiaj papieskie teksty, po sześciu latach od ich wygłoszenia, łatwo dostrzec ich ponadczasowy charakter, wskazujący na aktualność przesłania życia Ojca Pio i jego dzieł. Wtedy rozpoczynały się lata nowego tysiąclecia chrześcijaństwa. W świadomości wielu pozostawała jeszcze niedawna, bo mająca miejsce przed trzema laty, beatyfikacja Ojca Pio. Była ona jakby zamknięciem XX stulecia i 2000-lecia życia Kościoła; było to jakby zwieńczenie świętości ludzi, którzy bez reszty zawierzyli Chrystusowi, począwszy od jerozolimskich, potem greckich, rzymskich prześladowań (symbolem tych ostatnich są katakumby i Koloseum), po czas totalitarnych systemów i straszliwych dwóch wojen światowych, narastającego terroryzmu, łącznie z zabijaniem nienarodzonych i eutanazją.
Wkrótce po wspaniałych obchodach Wielkiego Jubileuszu 2000 lat chrześcijaństwa na konsystorzu 22 lutego 2002 r. została ogłoszona data kanonizacji Ojca Pio. Wyznaczono ją na niedzielę 16 czerwca 2002 r.

Reklama

Synteza duchowości

W papieskich przemówieniach została ukazana swoista „synteza duchowości” Ojca Pio, a dzieje życia nowego Świętego stały się nowym apelem skierowanym do Kościoła i świata nowego tysiąclecia. Rozważając treść wspomnianych wypowiedzi, trzeba i należy wniknąć w tajniki jego świętości, a zarazem rozeznać program życia dla każdego chrześcijanina we współczesnym świecie.
Życie chrześcijańskie, przynależność do Chrystusa przez chrzest i wiarę, rozpoczyna się tak na dobre od podjęcia trudu naśladowania Boskiego Mistrza, a więc podjęcia krzyża i akceptacji wyrzeczeń, które przynosi codzienne życie. Ojciec Święty rozpoczął homilię od przypomnienia Jezusowych słów: „słodkie jest moje jarzmo, a moje brzemię lekkie” (Mt 11, 30). Słowa te sprawdzają się wówczas, gdy „człowiek niesie je z wierną miłością”, opromienioną wiarą w Boga i Bogu, gdy nosi w sercu nadzieję, która staje się mocą w przeciwnościach. Ilustracją dla takiej postawy jest życie Świętego z Pietrelciny. W ciągu 81 lat życia doświadczył on wielu cierpień - zarówno fizycznych, jak i duchowych, zachował gotowość do akceptacji każdego krzyża i cierpienia. Więcej, Ojciec Pio chciał cierpieć dla Jezusa i z Jezusem, przyjmował postawę św. Pawła, który „chlubił się z krzyża Pana naszego, Jezusa Chrystusa” (por. Ga 6, 14), aby nie tylko korzystać z zasług męki Zbawiciela, ale w niej uczestniczyć, „dopełniać w swoim ciele niedostatki udręk Chrystusa dla dobra Jego Ciała” (Kol 1, 24). Płynie stąd zachęta nie tylko do akceptacji krzyża w postaci różnorodnych cierpień, których niepodobna uniknąć, ale włączenia ich w mękę Zbawiciela dla dobra Jego Ciała. Ujawniła się w tym dojrzałość jego wiary, która stawała się coraz bardziej uczestnictwem w życiu i posłannictwie Boskiego Mistrza. Papież wskazał uczestnikom uroczystości, że „nasze czasy muszą odkryć (wartość duchowości Krzyża), ażeby otworzyć serca na nadzieję, którą odznaczał się w życiu pokorny Kapucyn z Pietrelciny”, aby krzyż stał się narzędziem zbawienia - od wyzwolenia z każdego zła poczynając, aż po uświęcenie codzienności, aby krzyż stał się drogą do życia wiecznego. Przykład życia św. Ojca Pio mówi wyraziście, że nie tylko trzeba tak jak on akceptować krzyż dany przez Boga w okolicznościach życia, ale uznać to za jeszcze jedno potwierdzenie przynależności do Chrystusa. Skoro chrześcijanin jest wszczepiony w Chrystusa, „zanurzony” (wyrażenie często używane przez sługę Bożego Jana Pawła II) w Jego męce, śmierci i zmartwychwstaniu, to powinnością staje się branie krzyża, branie Jego „jarzma” - na podobieństwo Apostołów (por. Dz 5, 40-41), św. Pawła (por. Ga 6, 14) i niezliczonej rzeszy męczenników i wyznawców - aż po „chlubienie się” z krzyża Pana naszego Jezusa Chrystusa. Ojciec Święty mówił dalej: (Ojciec Pio) „przez całe swoje życie chciał upodobnić się do Ukrzyżowanego, jasno zdając sobie sprawę, że został powołany, by w sposób szczególny współpracować w dziele odkupienia. Bez tego nieustannego odniesienia do Krzyża nie da się zrozumieć jego świętości”.

Reklama

Czyny wierności Bogu

O życiu autentycznie chrześcijańskim świadczą nie tylko takie czy inne formy wyznania wiary, nawet te sakramentalne, ale czyny wierności Bogu, Jego przykazaniom, nade wszystko miłości wyrażonej w czynach miłosierdzia. Patrząc na życie św. Ojca Pio, możemy powiedzieć, że jako kapłan był „hojnym rozdawcą Bożego miłosierdzia, gotowym służyć wszystkim rozmową, kierownictwem duchowym, a w szczególności udzielaniem sakramentu pokuty”. Iluż ludziom otworzył on drogi zbawienia, ile razy ofiarowywał za grzeszników swoje cierpienia, aby tylko „do Boga się nawrócili, otrzymali Jego przebaczenie i miłosierdzie”!? Drugą stroną rzeczywistości jego życia było zatroskanie o ubogich, zwłaszcza chorych. To z jego inicjatywy zbudowano monumentalny szpital pod wymowną nazwą „Dom Ulgi w Cierpieniu”, gdzie leczy się całego człowieka: i ciało, i duszę; za jego sugestią powstały (i wciąż powstają) wielorakie dzieła charytatywne. Czyż to nie jest kolejne wyzwanie skierowane nie tylko do bogatych i sytych, ale do wszystkich bez wyjątku? Trzeba powiedzieć, że Ojciec Pio miał swoistą „wyobraźnię miłosierdzia”, o której na krakowskich Błoniach w pożegnalnym przemówieniu mówił Papież Jan Paweł II.
Źródłem jego pomysłowości, płodności życia duchowego było niewątpliwie głębokie życie wewnętrzne, sięgające autentycznych form mistycznych osobistego doświadczenia obecności i miłości Bożej. Wyraziło się to w żywotnym kontakcie z Bogiem przez nieustanną modlitwę, a nade wszystko przez celebrowaną przez niego Eucharystię. On nie tyle ją „odprawiał”, ale tak celebrował, że „była w nim obecna męka Pańska”. Czynił to z ogromnym nabożeństwem, ze świadomością wchodzenia - i to za każdym razem - w ocean Bożej miłości. Kto uczestniczył w celebrowanej przez niego Mszy św., ten widział i czuł, że ten człowiek, bez reszty zjednoczony z Chrystusem, wraz z Nim dźwiga na swych ludzkich barkach jakiś ogromny ciężar współczesnego zła świata, aby go niejako wrzucić w przepastne głębie Bożego miłosierdzia. Z jednej strony Pan dawał mu doświadczenie swojej miłości, a z drugiej - ogromne pragnienie bycia razem z Nim, aby mieć ową pełnię życia, zapowiedzianą każdemu przez Jezusa. Bolał niezmiernie, że tak wielu lekceważy sobie uczestnictwo we Mszy św., a nawet odmawiał rozgrzeszenia tym, którzy z własnej winy w niej nie uczestniczyli. Mawiał: „Jak mogę ci dać rozgrzeszenie, skoro nie chodzisz do kościoła na Mszę św., lekceważysz miłość Bożą, która tu objawia się jako Ciało i Krew za nas, a więc i za ciebie wydane?”. Dla Ojca Pio Msza św. była rzeczywiście „sercem każdego dnia” (Jan Paweł II, 3 maja 1999 r.). To porównanie daje wiele do myślenia, określa tajemnicę jego życia, ale jest i napomnieniem dla tzw. katolików, żyjących także w niedzielę bez Eucharystii, czy tych stojących beztrosko na zewnątrz świątyń... Warto o tym pomyśleć, dokonać rzetelnego rachunku sumienia nad stanem naszego chrześcijaństwa.
W życiu Świętego z San Giovanni Rotondo jednoznacznie ujawnia się absolutny prymat Boga i Jego miłości. Mówiły mu o tym Dekalog i, obejmujące wszystkie postawy, Chrystusowe przykazanie miłości. Swoim życiem starał się potwierdzić, że Bóg jest najwyższym Dobrem, że do Niego chce dążyć. Zaznaczył to Dekret o heroiczności jego cnót (18 grudnia 1997 r.): „Ojciec Pio, rozpalony miłością Boga i bliźniego, w pełni żył swoim powołaniem, by zgodnie ze swoim specjalnym posłannictwem przyczyniać się do zbawienia człowieka, co charakteryzowało całe jego życie”. Wypełniał je nieustanną modlitwą do Boga, „Dawcy łask”, i czynami miłości.

Pragnienie świętości

Siłą napędową dla kształtowania tych postaw było nurtujące go od młodych lat pragnienie świętości - wpisanej i jasno rozeznanej w powołaniu zakonnym i kapłańskim przez upodobnienie się do Chrystusa i wypełnianie woli Bożej. Można powiedzieć, że to był sens jego życia.
Do Raffaeliny Cerase, swej penitentki, pisał, że świętość zakłada i walkę ze swymi słabościami, i wybór upokorzeń przed chwałą, i przyjmowanie cierpień przed przyjemnością; oznacza czynienie dobra wszystkim bez wyjątku, życie w sprawiedliwości, cierpliwości, miłości, czystości, łagodności, pracowitość i wierność swoim obowiązkom. A to wszystko trzeba czynić „nie w innym, ale w tym celu, by podobać się Bogu, Jemu służyć i by jedynie u Niego zasłużyć sobie na nagrodę. Mówiąc krótko: świętość zawiera w sobie zdolność i moc człowieka w Bogu” (por. Epist. II, 542, 30 grudnia 1915 r.).
Ta świadomość dążenia do świętości coraz bardziej w nim rosła, ubogacana niczym bukiet nowymi kwiatami cnót. Chyba nieustannie brzmiały mu w uszach słowa Pisma Świętego: „Świętymi bądźcie, bo Ja jestem święty” (por. Kpł 11, 44), „Bądźcie doskonali, jak Ojciec wasz niebieski” (por. Mt 5, 48); starał się swoimi uczynić słowa św. Pawła z Listu do Filipian: „Niech was ożywia to samo dążenie, które było w Jezusie Chrystusie. On przyjął postać sługi, uniżył samego siebie, stał się posłuszny aż do śmierci - i to śmierci krzyżowej” (por. tamże 2, 5-8). Prawdziwość tych dążeń i postaw potwierdził Kościół w swoich oficjalnych dokumentach, łącznie z aktem kanonizacji.
Wymowne i znaczące stają się słowa pozdrowienia Ojca Świętego skierowane do Polaków po modlitwie „Anioł Pański”: „Niech jego wstawiennictwo wspomaga nas wszystkich w naszym dążeniu do świętości!”. Jest to zadanie, które spoczywa na wszystkich bez wyjątku; trzeba nie tylko korzystać z jego wstawiennictwa w wielorakich potrzebach duchowych i materialnych, nie tylko go podziwiać, ale naśladować, żyjąc swoim specyficznym powołaniem i przyczyniając się do wzrostu Ciała Chrystusowego, którym jest Kościół.

2008-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Zanim na boisku, najpierw przy ołtarzu

2024-06-15 09:35

ks. Łukasz Romańczuk

Do Brzegu przyjechały drużyny piłkarskie LSO z Archidiecezji Wrocławskiej, a także jedna z diecezji świdnickiej. Na boisku Stadionu Miejskiego w Brzegu, gdzie na co dzień trenuje Stal Brzeg do rywalizacji przystąpili zarówno ministranci jak i lektorzy i ceremoniarze. Zanim rozpoczęły się rozgrywki sportowe, wszyscy spotkali się na Eucharystii w kościele pw. Miłosierdzia Bożego.

Mszy świętej przewodniczył bp Maciej Małyga, który w homilii nawiązał do czytań mszalnych, w których Eliasz nakłada płaszcz Elizeuszowi. Wskazując na ten moment w Piśmie Świętym hierarcha porównał przekazanie płaszcza prorockiego do nałożenia koszulki piłkarskiej. To duża odpowiedzialność, wymagająca dyscypliny i zaangażowania. To powierzone zadanie, które należy wykonywać sumiennie i uczciwie. W związku z tym nie zabrakło także odniesienia do postawy fair-play zarówno na boisku piłkarski, jak i w życiu codziennym.

CZYTAJ DALEJ

Święta Ludgarda. Prekursorka nabożeństwa do Najświętszego Serca Pana Jezusa

[ TEMATY ]

patron dnia

Autorstwa Francisco Goya - Domena publiczna/pl.wikipedia.org

Święta Ludgarda

Święta Ludgarda

Ludgarda ur. się w Tonges na terenie Belgii w 1182 r. Gdy miała 12 lat, rodzice oddali ją na wychowanie do klasztoru sióstr benedyktynek św. Katarzyny w okolicach Limburga.

Dziewczyna nie chciała być zakonnicą. Dopiero objawienie się Chrystusa skłoniło ją do pozostania w klasztorze. W wieku 18 lat złożyła śluby zakonne. Po pięciu latach została przeoryszą.

CZYTAJ DALEJ

90-lecie parafii Najświętszego Serca Jezusowego w Lublinie

2024-06-16 08:10

Katarzyna Artymiak

Parafia Najświętszego Serca Jezusowego w Lublinie obchodzi w tym roku 90 lat istnienia. Piękny jubileusz wspólnota parafialna przeżywała poprzez misje święte, które naturalnie łączyły się z uroczystością Najświętszego Serca Jezusowego. Misje poprowadzili księża sercanie: Czesław Bloch i Piotr Chmielecki, natomiast Mszy św. odpustowej przewodniczył abp Stanisław Budzik. Jako wotum wdzięczności za 90 lat parafii została poświęcona odnowiona kaplica spowiedzi wraz obrazem Jezusa Miłosiernego, którego pierwszy wizerunek pod kierunkiem s. Faustyny Kowalskiej został namalowany w Wilnie przez Eugeniusza Kazimirowskiego także w 1934, czyli w tym samym roku, co powstanie parafii. Wkrótce zostaną tu umieszczone relikwie dwóch polskich błogosławionych spowiedników: ks. Michała Spoćki oraz o. Honorata Koźmińskiego.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję