Reklama

Praca i rodzina - to można połączyć

Niedziela Ogólnopolska 27/2008, str. 29

Krzysztof Kunert

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wyzwania, jakie stoją dziś przed młodym małżeństwem planującym powiększenie rodziny, są olbrzymie. Nie chodzi tu tylko i wyłącznie o kwestie materialne, choć tak naprawdę większość z owych dylematów ma tu swoją genezę.
Młodzi rodzice, będący często na dorobku, decydując się na dziecko, zwyczajnie się boją - przede wszystkim tego, że biorąc odpowiedzialność za nowe życie, nie są pewni, czy uda im się zapewnić wszystko, co jest konieczne dla rozwoju dziecka. Kłopotem jest zwłaszcza trudny okres tuż po urlopie macierzyńskim, kiedy to na rodziców spada pytanie: praca czy dziecko? Jak to pogodzić? Z jednej strony maluch potrzebuje opieki i obecności mamy oraz taty, a z drugiej - rodzice muszą zarabiać na jego i swoje utrzymanie. Nie zawsze jest możliwość skorzystania z pomocy rodziny, znajomych, a opiekunka do dziecka jest często poza finansowym zasięgiem młodych rodziców.
Dochodzą do tego często frustracje matki, która darzy dziecko wielkim uczuciem, ale obawia się, czy pracodawca nie ocenia gorzej jej pracy od chwili, gdy urodziła dziecko. Jest przecież mniej elastyczna, jeśli chodzi o godziny pracy, mniej dyspozycyjna. Czasem zadaje sobie więc pytanie, czy nie będzie pierwszą osobą, którą mogą dotknąć zwolnienia...
Tymczasem wspomniany dylemat jest do rozwiązania, bo przy odrobinie dobrej woli pracodawcy i chęci pracownika można połączyć wychowywanie dziecka z pracą zawodową. Jak? Stosując popularne już w innych krajach Europy i USA elastyczne formy zatrudnienia. Jest tu kilka możliwości, ale te, po które najchętniej sięgają młodzi rodzice, to: telepraca, job sharing (dzielenie etatu) i zadaniowy czas pracy. Każda z tych form pozwala w nieco innym stopniu podzielić czas na życie prywatne i zawodowe. Ale po kolei.
Telepraca, stosowana już w niektórych polskich firmach, pozwala na zatrudnienie pracownika, który swoje obowiązki realizuje poza biurem firmy. Wspólnie z pracodawcą organizuje sobie najpierw coś na kształt minibiura w domu, gdzie za pomocą telefonu i internetu kontaktuje się z pracodawcą oraz klientami. Nie oznacza to jednak, że pracuje tylko w domu. Można w ten sposób łączyć pracę w siedzibie firmy i poza nią. Niektóre przedsiębiorstwa na kilka dni w tygodniu lub miesiącu dają możliwość takiej pracy zatrudnionym.
Job sharing, czyli dzielenie etatu, to możliwość wykorzystania elastycznych form zatrudnienia w firmach lub na stanowiskach, gdzie niemożliwe jest wykonywanie obowiązków służbowych poza biurem. W tym przypadku dwie lub więcej osób jest zatrudnionych w takim samym wymiarze godzin i wymieniają się np. po 4 godzinach pracy. Po takie rozwiązanie warto sięgnąć, pracując m.in. w sekretariacie.
Zadaniowy czas pracy jest jedną z najbardziej elastycznych form zatrudnienia. Generalnie chodzi o zrealizowanie efektu pracy. Pracownik umawia się z szefem, co i na kiedy powinno zostać wykonane oraz czy dla realizacji celu konieczne są jeszcze spotkania w firmie. Kiedy ustalony jest harmonogram prac, można przystąpić do działania. Tak naprawdę pracodawcy nie obchodzi tu, czy praca została wykonana w firmie, czy poza nią, czy jednego dnia pracownik poświęcił jej 10 godzin, a innego dnia 6, czy może pracował po etatowe 8 godzin. Chodzi o efekt.
Z doświadczeń osób, które już skorzystały z elastycznych form zatrudnienia, wynika, że szefowie są zainteresowani takim rozwiązaniem, bo zależy im na zatrzymaniu dobrego pracownika. Kłopotem, aczkolwiek pozornym, są rozwiązania prawne. Do tej pory brakowało np. umów odpowiednich dla każdej z form EFZ. Dziś można je już pobrać ze strony internetowej projektu „Rodzic - Pracownik, rozwój zawodowy rodziców podczas urlopu wychowawczego”: www.portal.rodzic-pracownik.pl.
Kiedy przyjdziemy do szefa z wartą przemyślenia propozycją i gotowym rozwiązaniem, jest spora szansa, że będziemy mogli połączyć pracę i wychowanie dziecka.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2008-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Święty Hieronim – patron miłośników Pisma Świętego

Dnia 30 września w kalendarzu liturgicznym obchodzone jest wspomnienie św. Hieronima, doktora Kościoła, patrona biblistów, archeologów, tłumaczy, ale także – o czym pamięta niewielu – uczniów i studentów. Jest to postać niezwykła, fascynująca, będąca przykładem doskonałego połączenia wiary z nauką, życia duchowego z życiem intelektualnym.
CZYTAJ DALEJ

Św. Hieronim - „princeps exegetarum”, czyli „książę egzegetów”

Niedziela warszawska 40/2003

„Księciem egzegetów” św. Hieronim został nazwany w jednym z dokumentów kościelnych (encyklika Benedykta XV, „Spiritus Paraclitus”). W tym samym dokumencie określa się św. Hieronima także mianem „męża szczególnie katolickiego”, „niezwykłego znawcy Bożego prawa”, „nauczyciela dobrych obyczajów”, „wielkiego doktora”, „świętego doktora” itp.

Św. Hieronim urodził się ok. roku 345, w miasteczku Strydonie położonym niedaleko dzisiejszej Lubliany, stolicy Słowenii. Pierwsze nauki pobierał w rodzinnym Strydonie, a na specjalistyczne studia z retoryki udał się do Rzymu, gdzie też, już jako dojrzewający młodzieniec, przyjął chrzest św., zrywając tym samym z nieco swobodniejszym stylem dotychczasowego życia. Następnie przez kilka lat był urzędnikiem państwowym w Trewirze, ważnym środowisku politycznym ówczesnego cesarstwa. Wrócił jednak niebawem w swoje rodzinne strony, dokładnie do Akwilei, gdzie wstąpił do tamtejszej wspólnoty kapłańskiej - choć sam jeszcze nie został kapłanem - którą kierował biskup Chromacjusz. Tam też usłyszał pewnego razu, co prawda we śnie tylko, bardzo bolesny dla niego zarzut, że ciągle jeszcze „bardziej niż chrześcijaninem jest cycermianem”, co stanowiło aluzję do nieustannego rozczytywania się w pismach autorów pogańskich, a zwłaszcza w traktatach retorycznych i mowach Cycerona. Wziąwszy sobie do serca ten bolesny wyrzut, udał się do pewnej pustelni na Bliski Wschód, dokładnie w okolice dzisiejszego Aleppo w Syrii. Tam właśnie postanowił zapoznać się dokładniej z Pismem Świętym i w tym celu rozpoczął mozolne, wiele razy porzucane i na nowo podejmowane, uczenie się języka hebrajskiego. Wtedy też, jak się wydaje, mając już lat ponad trzydzieści, przyjął święcenia kapłańskie. Ale już po kilku latach znalazł się w Konstantynopolu, gdzie miał okazję słuchać kazań Grzegorza z Nazjanzu i zapoznawać się dokładniej z pismami Orygenesa, którego wiele homilii przełożył z greki na łacinę. Na lata 380-385 przypada pobyt i bardzo ożywiona działalność Hieronima w Rzymie, gdzie prowadził coś w rodzaju duszpasterstwa środowisk inteligencko-twórczych, nawiązując przy tym bardzo serdeczne stosunki z ówczesnym papieżem Damazym, którego stał się nawet osobistym sekretarzem. To właśnie Damazy nie tylko zachęcał Hieronima do poświęcenia się całkowicie pracy nad Biblią, lecz formalnie nakazał mu poprawić starołacińskie tłumaczenie Biblii (Itala). Właśnie ze względu na tę zażyłość z papieżem ikonografia czasów późniejszych ukazuje tego uczonego męża z kapeluszem kardynalskim na głowie lub w ręku, co jest oczywistym anachronizmem, jako że godność kardynała pojawi się w Kościele dopiero około IX w. Po śmierci papieża Damazego Hieronim, uwikławszy się w różne spory z duchowieństwem rzymskim, był zmuszony opuścić Wieczne Miasto. Niektórzy bibliografowie świętego uważają, że u podstaw tych konfliktów znajdowały się niezrealizowane nadzieje Hieronima, że zostanie następcą papieża Damazego. Rzekomo rozczarowany i rozgoryczony Hieronim postanowił opuścić Rzym raz na zawsze. Udał się do Ziemi Świętej, dokładnie w okolice Betlejem, gdzie pozostał do końca swego, pełnego umartwień życia. Jest zazwyczaj pokazywany na obrazkach z wielkim kamieniem, którym uderza się w piersi - oddając się już wyłącznie pracy nad tłumaczeniem i wyjaśnianiem Pisma Świętego, choć na ten czas przypada również powstanie wielu jego pism polemicznych, zwalczających błędy Orygenesa i Pelagiusza. Zwolennicy tego ostatniego zagrażali nawet życiu Hieronima, napadając na miejsce jego zamieszkania, skąd jednak udało mu się zbiec we właściwym czasie. Mimo iż w Ziemi Świętej prowadził Hieronim życie na wpół pustelnicze, to jednak jego głos dawał się słyszeć od czasu do czasu aż na zachodnich krańcach Europy. Jeden z ówczesnych Ojców Kościoła powiedział nawet: „Cały zachód czeka na głowę mnicha z Betlejem, jak suche runo na rosę niebieską” (Paweł Orozjusz). Mamy więc do czynienia z życiem niezwykle bogatym, a dla Kościoła szczególnie pożytecznym właśnie przez prace nad Pismem Świętym. Hieronimowe tłumaczenia Biblii, zwane inaczej Wulgatą, zyskało sobie tak powszechne uznanie, że Sobór Trydencki uznał je za urzędowy tekst Pisma Świętego całego Kościoła. I tak było aż do czasu Soboru Watykańskiego II, który zezwolił na posługiwanie się, zwłaszcza w liturgii, narodowo-nowożytnymi przekładami Pisma Świętego. Proces poprawiania Wulgaty, zapoczątkowany jeszcze na polecenie papieża Piusa X, zakończono pod koniec ubiegłego stulecia. Owocem tych żmudnych prac, prowadzonych głównie przez benedyktynów z opactwa św. Hieronima w Rzymie, jest tak zwana Neo-Wulgata. W dokumentach papieskich, tych, które są jeszcze redagowane po łacinie, Pismo Święte cytuje się właśnie według tłumaczenia Neo-Wulgaty. Jako człowiek odznaczał się Hieronim temperamentem żywym, żeby nie powiedzieć cholerycznym. Jego wypowiedzi, nawet w dyskusjach z przyjaciółmi, były gwałtowne i bardzo niewybredne w słownictwie, którym się posługiwał. Istnieje nawet, nie wiadomo czy do końca historyczna, opowieść o tym, że papież Aleksander III, zapoznając się dokładnie z historią życia i działalnością pisarską Hieronima, poczuł się tą gwałtownością jego charakteru aż zgorszony i postanowił usunąć go z katalogu mężów uważanych za świętych. Rzekomo miały Hieronima uratować przekazy dotyczące umartwionego stylu jego życia, a zwłaszcza ów wspomniany już kamień. Podobno Papież wypowiedział wówczas wielce znaczące zdanie: „Ne lapis iste!” (żeby nie ten kamień). Nie należy Hieronim jednak do szczególnie popularnych świętych. W Rzymie są tylko dwa kościoły pod jego wezwaniem. „W Polsce - pisze ks. W. Zaleski, nasz biograf świętych Pańskich - imię Hieronim należy do rzadziej spotykanych. Nie ma też w Polsce kościołów ani kaplic wystawionych ku swojej czci”. To ostatnie zdanie wymaga już jednak korekty. Od roku 2002 w diecezji warszawsko-praskiej istnieje parafia pod wezwaniem św. Hieronima.
CZYTAJ DALEJ

Kraków: rozpoczęło się zebranie plenarne Papieskiej Komisji ds. Ochrony Małoletnich

2025-09-30 21:11

[ TEMATY ]

Kraków

Papieska Komisja ds. Ochrony Małoletnich

zebranie plenarne

Adobe Stock

Zebranie plenarne Papieskiej Komisji ds. Ochrony Małoletnich odbywa się poza Rzymem

Zebranie plenarne Papieskiej Komisji ds. Ochrony Małoletnich odbywa się poza Rzymem

Po raz pierwszy zebranie plenarne Papieskiej Komisji ds. Ochrony Małoletnich odbywa się poza Rzymem. Na miejsce obrad wybrano Kraków. „To konkretny znak naszego pragnienia bycia z Wami w tej synodalnej drodze ochrony” – mówił abp Thibault Verny, przewodniczący Komisji, podczas Mszy św., otwierającej spotkanie.

Abp Thibault Verny zabrał głos na zakończenie Mszy św., której w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie przewodniczył metropolita krakowski abp Marek Jędraszewski.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję