Matka Boża przyprowadziła do kaplicy w wiosce olimpijskiej wielu pielgrzymów sportowców dokładnie 15 sierpnia - w swoją uroczystość Wniebowzięcia. We Mszy św. sprawowanej po polsku uczestniczyli olimpijczycy z wielu krajów: Czech, Litwy, Chorwacji, Gambii (Afryka), Chin, no i, oczywiście, Polski.
Kaplica była wypełniona po brzegi, czym zaskoczeni byli przede wszystkim... Chińczycy. Dostojnie wybrzmiała tutaj modlitwa powszechna wypowiadana w wielu językach, jak również „Ojcze nasz” i przekazanie sobie znaku pokoju.
Czuliśmy, że jesteśmy jedną wielką rodziną pod płaszczem Matki Bożej, która tutaj nas wszystkich przyprowadziła.
W homilii przypomniałem, jak bardzo każdemu człowiekowi potrzebna jest Matka dana przez Boga ku obronie naszego narodu, rodziny i każdego człowieka. „Zawsze potrzeba nam Matki, by nie błądzić wśród życia dróg, zawsze potrzeba nam kogoś, kto nam wskaże, gdzie mieszka Bóg” (słowa jednej z piosenek religijnych).
Była to modlitwa żarliwa, bo po wyjściu z kaplicy otrzymaliśmy wiadomość, że mamy nareszcie ten pierwszy jakże długo oczekiwany medal ze srebra w turnieju drużynowym w szpadzie. Jak się wieczorem okazało, dane nam było usłyszeć Mazurka Dąbrowskiego za sprawą Tomka Majewskiego - który zdobył złoty medal w pchnięciu kulą.
Jak to dobrze mieć Matkę i - jak mówił Prymas Tysiąclecia - „postawić na Nią”.
W „olimpijskiej kancelarii” zaś (usytuowanej na ławce przed budynkiem, gdzie mieszkali nasi olimpijczycy) był duży ruch, zadawano wiele pytań o sakrament bierzmowania, nauki przedmałżeńskie, sprawy rodzinne, a i takie zwykłe codzienne problemy, dzielenie się radościami i smutkami.
Pomóż w rozwoju naszego portalu