Reklama

Skarbce dla dorosłych

Niedziela Ogólnopolska 9/2009, str. 20-21

Wojciech Duda-Dudkiewicz

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Na pomysł stworzenia Muzeum Modlitewnika Polskiego wpadła dr Wiesława Piontek - emerytowana farmaceutka z Łodzi. Kiedy razem z koleżanką o pomyśle powiedziała łódzkiemu biskupowi Adamowi Lepie, miała usłyszeć: - Świetny pomysł, ale przyjdźcie, gdy będziecie mieć ze 200 sztuk.
Długo jednak nie trzeba było na to czekać: kiedy ludzie dowiedzieli się o inicjatywie, poczta miała sporo pracy: do Parzna pod Bełchatowem, do tworzącego się muzeum, zaczęły trafiać całe paczki z książkami. A w maju 2008 r. świeżo powołana instytucja została poświęcona.

Raje duszne

Najstarsze księgi, które trafiły do Parzna, pochodzą z początku XVIII wieku. „Ewangelia Jezusa” w języku francuskim, oprawiona w skórę, przyjechała z Poznania. Równie stary, ale znacznie większy jest zbiór w języku niemieckim, który podarowała muzeum koleżanka dr Piontek.
- Waży ze dwa kilo i pisany jest gotykiem. Nie jest klasyczny: zawiera przede wszystkim kazania - mówi dr Piontek. - Wśród najstarszych sporo jest modlitewników protestanckich, pisanych w języku niemieckim. Muzeum - siłą rzeczy stało się ekumeniczne.
- XVIII wiek to był czas, gdy modlitewniki pojawiły się w bardziej powszechnym użytku - mówi siostra dr Wiesława Tomaszewska z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Książki z modlitwami dla osób świeckich - wysoko postawionych osobistości - pojawiły się w późnym średniowieczu. Ale pierwszy przełom nastąpił po rozpowszechnieniu się druku, właśnie wtedy powstały pierwsze zbiory, w tym „Raj duszny” Biernata z Lublina z 1513 r., uchodzący za pierwszą zachowaną książkę drukowaną w naszym języku.
Drugi przełom to czas po soborze trydenckim, gdy w zbiorach pojawiły się także katechizmy. - Wydawało je wiele oficyn, wypracowywały swoje standardy zawartości zbiorów. Pod strzechy trafiły u schyłku I Rzeczypospolitej, stały się wtedy bardzo popularne - mówi s. dr Tomaszewska.
Modlitewniki drukowane, nazywano z łacińska „hortulusami” (ogródkami). Z tej formy korzystali w twórczości znani poeci. Jednym z pierwszych był Wespazjan Kochowski - autor „Ogrodu panieńskiego” z 1681 r., objaśniający rozmaite tytuły Matki Bożej.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

W powszechnym obiegu

Miejsce lokalizacji muzeum nie jest przypadkowe: w Parznie mieszkała i działała sługa Boża Wanda Malczewska - mistyczka i wizjonerka, kandydatka na ołtarze. Nad miejscowością góruje kościół, w którego podziemiach znajduje się krypta grobowa Malczewskiej.
- Doskonale rozumiała ewangelizację przy pomocy słowa drukowanego - mówi proboszcz parafii w Parznie ks. Leszek Druch. - Posługiwała się modlitewnikiem, uczyła tutejsze dzieci pacierza i polskiej mowy, zamiłowania do ojczyzny i Kościoła. Była kimś więcej niż katechetką.
Zaczęło się od tego, że Wiesława Piontek w pokoiku urządzonym w stylu XIX-wiecznym, w jakim mogła mieszkać Malczewska, dostrzegła brak na klęczniku stojącym przed obrazem Matki Bożej modlitewnika, który powinien tam się znajdować. A skoro wkrótce znalazł się jeden, pojawił się pomysł gromadzenia kolejnych.
Dziś nie ma tygodnia, żeby do Parzna nie trafiła paczka z kolejnymi zbiorami. Dzięki muzeum niektórzy dowiadują się o wielkiej mistyczce. Inni dzięki jej postaci dowiadują się, że działa tu muzeum.
Do pierwszych kilkunastu modlitewników, które stanowiły zalążek zbiorów przyszłego muzeum, szybko doszło kilkaset innych. Wiele z nich wyeksponowano w gablotach, obok starych śpiewników, egzemplarzy Pisma Świętego i pobożnych obrazków sprzed lat.
Najwięcej jest jednak modlitewników z XIX i XX wieku. Wśród tych młodszych są np. rodzynki irlandzkie i szwedzkie. Niedawno przyszedł modlitewnik węgierski sprzed stu lat. - Przysłał go proboszcz polskiej parafii z Budapesztu, a używał go kiedyś Węgier - pracownik parafii - mówi dr Piontek.
Jeszcze w ubiegłym roku do Parzna trafiło kilka XIX-wiecznych egzemplarzy z Ukrainy, wśród nich „Modlitewnik wygnańca”.
- Wszystkie piękne i wszystkie bardzo używane. Wielokrotnie naprawiane, ze zniszczoną skórą, a nawet pocerowane.
Po tym, gdy informacja ukazała się w polonijnej prasie w Anglii, do Polski nadeszło kilkanaście zbiorów z Zachodu. - Niektóre - relacjonują w muzeum - szczególnie cenne, bo zabrane jeszcze w XIX wieku z kraju na emigrację.

Reklama

Pamiątki po bracie

Modlitewniki podlegały zaborczej cenzurze. Ale tylko w tych z zaboru rosyjskiego są adnotacje na ten temat. Znajdowały się w nich modlitwy za cara. Ale zdarzały się też za jego rodzinę, której członkowie byli wymienieni z imienia i nazwiska.
Wcześniej zawierały modlitwy za króla, Sejm, Senat i za wszystkie stany. Dlatego obawiano się ich w czasach zaborów i poddawano cenzurze. Bano się, że będą zawierały treści patriotyczne. Z 1910 r. pochodzi „Modlitewnik rycerstwa polskiego” z zaboru rosyjskiego. Tytuł - z odwołaniem się do zamierzchłych czasów - być może miał zmylić cenzurę zaborczą. Ale już to, że były po polsku, w czasach zaborów miało ogromne znaczenie.
Modlitewniki bywają rodzinnymi relikwiami, z którymi trudno się rozstać. Zadzwonił pan z Bielska-Białej.
Powiedział, że chętnie przekaże pamiątkowy zbiór po swoim bracie - żołnierzu armii Andersa, który zginął na Morzu Śródziemnym w 1943 r.
Ale postawił warunek: musi stać w godnym miejscu, a nie być ukryty gdzieś w szafie - mówi pani Wiesława. - Przysłał też zdjęcie brata z tamtych czasów i jego różaniec.
Ten modlitewnik jest ubogi, należał do prostego żołnierza. Drugi pochodzący z armii Andersa jest bogaty, w bordowej skórze. Widać, że był zaczytany, używany. Jego właściciel nosił go przy sobie, w kieszeni.
Przysłany z Niemiec modlitewnik żołnierza Wehrmachtu, katolika, i ten z armii Andersa zawierają te same modlitwy. - Obaj podobnie modlili się, tyle że w różnych językach, i stali po dwóch stronach barykady - podkreśla dr Piontek.

Reklama

Osobne dla mężczyzn i kobiet

Ciekawe są te pisane ręcznie. Najcenniejszy jest kaligrafowany, najpewniej na początku XIX wieku. - Autor używa pięknej polszczyzny. Bardzo prawdopodobne, że pisała go osoba duchowna, możliwe że w jakimś zakonie - mówi dr Piontek.
Cenny jest zbiór pisany prawdopodobnie w Oświęcimiu. Tyle że co do niego jest wątpliwość. Mogły to być modlitwy przepisane lub spisane już po wyjściu jego autorki z obozu śmierci.
Dwa zbiory modlitw - przysłane z Brodnicy - są pisane na maszynie i ręcznie oprawione. Pochodzą z okresu stalinowskiego, kiedy były kłopoty z kupieniem czegokolwiek związanego z wiarą katolicką. Są podniszczone (czyli były używane!).
Z tego samego okresu pochodzą modlitewniki wydane w Katowicach, czyli ówczesnym Stalinogrodzie. Na jednym z nich nazwę „Stalinogród” przekreślono zamaszyście, wskazując, jak naprawdę nazywa się to miasto.
Z tamtego rejonu pochodzą też specyficzne śląskie zbiory, nazywane skarbcami modlitw (to dla dorosłych) i skarbczykami (dla młodzieży), niemal obowiązkowo zawierające modlitwy lub litanie do św. Jadwigi czy św. Izydora, świętych szczególnie tam cenionych.
Modlitewniki zaczęły się specjalizować. - Mamy osobne zbiory dla mężczyzn, osobne dla kobiet i młodzieży szkolnej. Te dla kobiet były szczególnie rozbudowane. Są w nich np. modlitwy za męża, przed rozwiązaniem, po urodzeniu dziecka, po śmierci dziecka itp. - mówią w muzeum w Parznie. - Czasem świadczyły o znakomitości rodu, który z nich korzystał. Oprócz wielu obitych skórą są też złocone, inkrustowane, zdobione, zapinane na ozdobne zamki.
Modlitewnik do Najświętszego Serca Jezusa, który przekazała koleżanka dr Piontek, w dziale modlitw dla chorych zamieszcza instrukcję: „Dobrze jest nad łóżkiem chorego powiesić obraz Najświętszego Serca Pana Jezusa. Chory, wpatrując się w ten obraz, doznaje ukojenia, a często i uzdrowienia”. - Kiedyś rzeczywiście nad łóżkiem wieszało się duże obrazy - mówi dr Wiesława Piontek.

Internet nie ma szans

Każdy, kto ma dostęp do internetu, łatwo może znaleźć strony z modlitwami coraz częściej zastępujące drukowane zbiory. Na portalu: modlitwy.net jest kilkaset modlitw, komentarzy i opracowań. Po co więc dziś zajmować się zbiorami „papierowymi”? - Z tego samego powodu, dla którego warto zajmować się historią w ogóle - sądzą twórcy muzeum w Parznie.
Salezjanin ks. Kazimierz Kurek, wieloletni duszpasterz różnych środowisk z Łódzkiego, docenia możliwości ewangelizacyjne internetu, ale modlitewnikom tradycyjnym wróży dużą przyszłość. - Są nie do zastąpienia. Można po nie sięgnąć w czasie nabożeństwa, ale także w każdej innej sytuacji. Internet takich możliwości nie daje - podkreśla.
- Rolę modlitewników trudno przecenić. Przekazywały prawdy wiary, zawierały przykazania, krzewiły kulturę, podtrzymywały polskiego ducha - mówi s. dr Tomaszewska. - Pisane były prostą polszczyzną, dzięki czemu w czasach zaborów mogły stać się popularne. Łatwiej trafiały do ludu niż wysoka literatura. Nawet Pismo Święte nie było w tak powszechnym obiegu jak modlitewniki.
- Muzeum w Parznie ma być także wyrazem wdzięczności dla naszych babek i matek, dla sióstr zakonnych, które z polskich modlitewników uczyły dzieci polskiej mowy, miłości do Boga i ojczyzny. Było to szczególnie ważne w czasie zaborów, wojen i przymusowej ateizacji - mówi dr Piontek.
Można się dowiedzieć o tym w Parznie. Jeśli tylko będzie się chciało. Żeby chciało się chcieć, ks. Druch, któremu udało się niedawno odnowić ogromny kościół parafialny, wykorzystał swoje zdolności marketingowe. W jednym z pomieszczeń muzeum uruchomił siłownię dla młodzieży. Młodzi nie mają wyjścia: jeśli chcą ćwiczyć, muszą się dowiedzieć czegoś o modlitewnikach.
Początkowo były przeznaczone dla elity. Dopiero, gdy upowszechnił się druk, trafiły pod strzechy. Modlitewniki zmieniały się tak, jak zmieniał się świat. W czasach zaborów i w PRL-u bano się ich jak ognia, podlegały ścisłej cenzurze

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Paulini zapraszają na pielgrzymkowy szlak na Jasną Górę

2024-06-25 19:14

[ TEMATY ]

Jasna Góra

pielgrzymka

Karol Porwich/niedziela

- Jasna Góra nie ma wakacji - uśmiecha się rzecznik Sanktuarium o. Michał Bortnik i zapewnia, że paulini jak zawsze „z wielką gotowością otwierają drzwi Kaplicy Matki Bożej i bramy Jasnej Góry” przed „pątniczą rzeką”. Zakonnik podkreśla, że „po to tu jesteśmy, by ludzi prowadzić do Matki Najświętszej”. Paulini zapraszają na pielgrzymkowe szlaki, a te wiodą ze wszystkich zakątków Polski. Oprócz tych najbardziej tradycyjnych, sięgających początków istnienia częstochowskiego klasztoru, czyli pieszych, są i te dla rowerzystów, rolkowców czy pielgrzymów na koniach.

O. Bortnik zauważa, że patrząc na czerwcowe pielgrzymowanie, widać niejakie ożywienie. Są parafie, które po latach przerwy spowodowanej nie tylko pandemią, powracają do zwyczaju letnich „rekolekcji w drodze”. Teraz to specjalny czas dla Ślązaków. W czerwcu, a zwłaszcza lipcu nie ma prawie dnia, by na Jasną Górę nie przychodzili wierni z Górnego Śląska. Często jest to jeden dzień w drodze, jeden na Jasnej Górze i powrót pieszo. Niektórzy pozostają na Jasnej Górze nawet kilka dni. Do pielgrzymów pieszych dołączają wierni, którzy docierają autokarami, rowerami, a nawet biegiem.

CZYTAJ DALEJ

Co chciałbym zmienić w moim dawaniu świadectwa o Jezusie?

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Magdalena Pijewska/Niedziela

Rozważania do Ewangelii Mt 7, 6.12-14.

Wtorek, 25 czerwca

CZYTAJ DALEJ

Byli solą w niemieckim oku

2024-06-26 07:04

[ TEMATY ]

wojna

Ulmowie

Samuel Pereira

Materiały własne autora

Samuel Pereira

Samuel Pereira

Nowa dyrekcja Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku w nocy z poniedziałku na wtorek wyrzuciła z ekspozycji materiały dotyczące rotmistrza Witolda Pileckiego, rodziny Ulmów oraz ojca Maksymiliana Kolbe. Co ich łączy? Niemcy, a konkretnie niemieckie zbrodnie na Polakach.

Rotmistrz Pilecki był więźniem niemieckiego obozu Auschwitz, skąd uciekł nocą z 26 na 27 kwietnia 1943 r. Wcześniej przez trzy lata zorganizował siatkę konspiracyjną i przesyłał meldunki, w których opisywał szczegółowo zbrodnicze funkcjonowanie obozu. Jest bohaterem polskiej historii, ale też symbolem tego jak ważne jest, by zachować pamięć o niemieckich zbrodniach.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję