Rzekł do Marii Jezus: «… udaj się do moich braci i powiedz im: ‘Wstępuję do Ojca mego i Ojca waszego oraz do Boga mego i Boga waszego’. Poszła Maria Magdalena i oznajmiła uczniom: «Widziałam Pana »” (J 20,17-18).
Przyjście Chrystusa i Jego zmartwychwstanie rozpoczęło nową erę w dziejach świata. Historię dzielimy na czasy przed Chrystusem i po Chrystusie. Teoretycznie więc wszystko, co wydarzyło się w ciągu ostatnich dwudziestu wieków, wydarzyło się w Chrystusowej erze. Ale jest tak tylko teoretycznie.
Jest wielu takich, którzy żyją i myślą tak, jakby o poranku Wielkanocy nic się nie wydarzyło. Żyją po Chrystusie, ale jednocześnie jakby ciągle obok Niego.
Narodzeni po Chrystusie, żyją przed Chrystusem, bez Chrystusa.
Do jakiej epoki należy moje życie?
Czy moja historia należy do ery Chrystusowej?
Czy to, co wydarzyło się 2000 lat temu, ma wpływ na moje tu i teraz?
Poranek Wielkanocny stawia nam takie pytania.
Ten świt Poranka każe nam się opowiedzieć.
Wydarzenie Zmartwychwstania jest również szansą, by wpisać się w logikę dziejów Jezusa.
Ten Poranek do nas należy. Pan żyje. Czy to nie najwyższy już czas, by uklęknąć przed Jego miłością?
Kilka miesięcy temu w jednym z kościołów odbył się obrzęd konsekracji dziewic. Trzy osoby świeckie zdecydowały się pozostać w świecie, w swojej pracy, w swoim środowisku i oddać życie całkowicie Jezusowi.
Pośród tych kobiet była Pani Doktor - lekarz, pracująca w szpitalu, pomagająca w hospicjum, żyjąca samotnie. Jej brat bliźniak mieszka w Stanach Zjednoczonych.
Założył rodzinę, ma dobry zawód - ale blisko Boga oni nie są. Mają dwoje dzieci. Starsza córka w wieku 18 lat od pewnego czasu prowadzi dziwne życie. Ubiera się dziwnie, gra w jakimś zespole heavymetalowym, uzdolniona, ale trudna.
Pani Doktor na święto swoich zaślubin zaprosiła swoich przyjaciół, bliskich - no i wysłała zaproszenie dla swojego brata w Stanach Zjednoczonych.
Nie przyjechał. Czytał - jak później opowiadał swojej siostrze - list kilka razy. Najtrudniejsze było dla niego, jak on to powie swojej rodzinie. Przecież tego nikt nie zrozumie - ciocia zaślubiona Jezusowi. Najbardziej obawiał się córki. Jak jej to powiedzieć? Po kilku zdaniach, które nie składały się w logiczną całość, powiedział: - Słuchaj, najlepiej będzie, jak ja ci ten list od cioci przeczytam.
I czytał...
Potem długie milczenie.
Wreszcie ta młoda dziewczyna mówi: - Tato, to znaczy, że jeśli ciocia zaślubiła się Jezusowi, to Jezus będzie moim wujkiem?
Po kilku dniach drogą elektroniczną przesłała list do ciotki, pisząc:
„Słyszałam, że ciocia zaślubiła się z Jezusem. Jeśli ten Jezus ma należeć do naszej rodziny, a konkretnie ma być moim wujkiem, to mi coś o nim napisz, a najlepiej będzie, jak prześlesz mi jego zdjęcie”.
Żeby mieć Jego wizerunek do przekazania, trzeba najpierw nosić w sercu oblicze Jezusa.
My nosimy w portfelu zdjęcia osób kochanych.
Na biurku najważniejsze miejsce przed książkami zajmuje fotografia kogoś bardzo bliskiego.
A gdzie jest moje zdjęcie - dziecka Bożego?
Jestem dzieckiem rodziców, ale przez chrzest jestem umiłowanym dzieckiem Boga.
W Poranek Wielkanocny dzwony przywołują nas na miejsce cudu. Umarły zmartwychwstaje.
Za bramą wieczności nie jest spokojnie - życie pulsuje inaczej niż do tej pory. Przeczucie wieczności budzi tęsknotę za Barankiem.
„Przyszło do Jezusa kilku saduceuszów, którzy twierdzą, że nie ma zmartwychwstania” (por. Mk 12, 18).
Dwadzieścia wieków później około 20% ludzi w Polsce nie wierzy w życie wieczne.
Stają oni przed Jezusem, mówiąc: ze śmiercią wszystko się kończy.
Ale dzwony budzą uśpione sumienia.
Przeczucie wieczności nie daje spokoju. Może dobrze, że głośno dzwonią.
Zgaszeni - budzimy się ze snu.
„Panie, choć ja Cię nie rozpoznałem, wiem, że Ty rozpoznasz mnie”.
Dlatego idę …
Może w tym świetle Twoją twarz zobaczę.
Zobaczę i zacznę żyć w epoce Chrystusowej.
Z Chrystusem, przez Chrystusa i w Chrystusie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu