Reklama

Być polskim misjonarzem w Skandynawii

Niedziela Ogólnopolska 29/2010, str. 14-15

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ks. inf. Ireneusz Skubiś: - Realizuje Ojciec swoje kapłaństwo na szczególnych misjach...

O. Leszek Kapusta CSsR: - W ciągu przeszło 23 lat kapłaństwa pracowałem w większości w Ameryce Południowej, 15 lat w Boliwii. Studia z teologii moralnej skończyłem w Madrycie. Obecnie od prawie 5 lat pracuję w Kopenhadze w Danii, najpierw dla ludzi języka hiszpańskiego, a od 3 lat - dla Polaków.

- Jaka jest Polonia w Danii i jak się z nią pracuje?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Dania jest stosunkowo blisko, bo sąsiadujemy z nią przez Morze Bałtyckie, jest tam więc sporo Polaków. Jest to Polonia z różnych okresów: z końca XVIII i początku XIX wieku, jest Polonia z lat powojennych, solidarnościowych i ostatnia Polonia, która przyjechała w poszukiwaniu pracy. Polaków jest dziś w całej Danii ponad 20 tys., większość skupia się w Kopenhadze i okolicach oraz w innych dużych miastach, jak Odense czy Aalborg. Po raz pierwszy pracuję dla Polonii i jestem z tej pracy bardzo zadowolony.

- Jacy są Polacy, którzy przychodzą do kościoła w Danii?

- Starsza Polonia jest mocno związana z Kościołem, w myśl powiedzenia: „Polak to katolik”. Czasem ci Polacy ulegali „zduńszczeniu” - weszli w ten klimat, w społeczeństwo duńskie. Obecna, nowa fala polskiej emigracji jest natomiast zróżnicowana. Wielu młodych ludzi jest związanych z Kościołem - przed wyjazdem do Danii szukają ośrodków duszpasterskich w internecie, dzwonią, pytają o kościół, o Msze św. Ale jest też sporo młodych ludzi, którzy przyjeżdżają tylko i wyłącznie w celach zarobkowych i kościół nie jest dla nich aż tak ważny. Obok tych pobożnych ludzi przychodzą również ci, którzy szukają pomocy ekonomicznej, kiedy nie dają sobie rady w społeczeństwie duńskim.

Reklama

- Czy Ojciec czuje się potrzebny?

- Tak. Może nie ma tu aż tak wielu tych, którzy chcieliby porozmawiać - choć są też i takie osoby - ale prawie zawsze przed Mszą św. są ludzie do spowiedzi, przychodzą rodzice z dziećmi na katechezę, często poświęcając się, bo przyjeżdżają nieraz 70 czy nawet 100 km, żeby dziecko uczestniczyło w nauce religii. Podobnie młodzi: w ubiegłym roku przygotowałem ponad 50 par do sakramentu małżeństwa. Wprawdzie tylko 3 z nich zawierały ślub w Kopenhadze, reszta zaś w Polsce, ale sam fakt przyjazdu, żeby uczestniczyć w takim przygotowaniu, daje radość, że młodzi nie odchodzą od Boga, że chcą podtrzymywać swoją wiarę.

- Jak wygląda struktura duszpasterska duńskiego Kościoła katolickiego?

- W całej Danii jest jedna diecezja z siedzibą w Kopenhadze, jeden biskup, polskiego pochodzenia - Czesław Kozon, choć jest również biskup senior Hans Ludwig Martensen. Diecezja liczy kilkanaście parafii, są też filialne kościółki, przy których funkcjonują parafie terytorialne. I jest duszpasterstwo dla cudzoziemców, dla 11 grup ludzi z różnych krajów, które zazwyczaj mają swoich kapelanów, duszpasterzy. Nie ma parafii personalnych, jak choćby w Niemczech. Trochę utrudnia to pracę duszpasterską, bo np. Polska Misja Katolicka jest placówką dobrze zorganizowaną, pracuje jak parafia, ale nie ma jej praw. Zależymy bezpośrednio od biskupstwa, zarówno w działaniu duszpasterskim, jak i ekonomicznym, ale pracujemy przy parafii św. Anny w Kopenhadze.

- Czy współpraca z biskupem duńskim i w ogóle z diecezją duńską układa się dobrze?

- Tak, nasza współpraca z Księdzem Biskupem układa się bardzo dobrze. Jak wspomniałem, jest on polskiego pochodzenia, mówi po polsku i chętnie przyjeżdża, żeby odprawiać Mszę św. dla Polonii. Różnie układa się natomiast współpraca z innymi duszpasterzami Kościoła duńskiego. Niektórzy są bardzo przyjaźni cudzoziemcom, również Polakom, ale nie brak i takich, którzy patrzą na obcych niechętnie. Obecny proboszcz w kościele św. Anny jest Polakiem i przyjacielem Polonii, więc akurat nasze układy są bardzo dobre...

- Dania jest krajem protestanckim. Jak Ojciec odbiera to wyznanie i jakie ma ono przełożenie na praktyki religijne?

- Dania oraz pozostałe kraje Skandynawii od czasu reformy - według prawa: „Cuius regio, eius religio” (Czyja władza, tego wyznanie) - przeszły na protestantyzm i przez długi czas katolicyzm był tam zabroniony. Od ponad stu lat Kościół katolicki ma znowu swobodę działania, ale Kościołem oficjalnym jest Kościół protestancki. Tutejszy protestantyzm to jednak nie tyle sprawa wiary i ducha, co sprawa kultury. Duńczycy uważają, że religia jest częścią kultury narodowej, dlatego chętnie płacą podatek kościelny, dbają o restaurację i utrzymanie kościołów protestanckich, pastorów, organistów itd., ale sami rzadko do kościoła zaglądają.

- A jak wygląda życie moralne Duńczyków - czy są ludźmi uczciwymi, jak zachowują się młodzi...

- Starsza generacja Duńczyków kierowała się zasadami moralnymi, każdemu zależało, żeby być uczciwym, solidnym, pracowitym, odpowiedzialnym. Wpływ duchowości protestanckiej na życie codzienne ludzi był bardzo silny, trzeba było żyć według zasad chrześcijańskich, nie przywiązywać np. uwagi do wartości materialnych itp. Nowa generacja natomiast jest już generacją nie tyle duńską, co europejską - są tacy jak młodzi w całej Europie - czującą wpływ innych prądów, również tych świeckich. Dla młodego pokolenia religia nie stanowi już takiej wartości. Tak jak ludzie młodzi w innych państwach europejskich, młodzi Duńczycy ignorują zasady moralne, np. te dotyczące współżycia przedmałżeńskiego - w Danii jest popularne życie w związkach partnerskich, bez sakramentu małżeństwa, co oczywiście wpływa na dużą liczbę rozwodów. Ale, powtarzam, te zachowania to nie tyle wytwór duński, co wpływ neopogańskiej kultury Europy.

- A jak z perspektywy Danii postrzega Ojciec Europę? Czy ma ona szansę chrześcijańskiego odrodzenia się i powrotu do korzeni?

- Na pewno wyraźny jest nurt neopogański, który odcina się od korzeni chrześcijańskich, i na to trzeba patrzeć ze smutkiem i zastanowieniem: „Quo vadis”, Europo... Wiele spraw jest postawionych na głowie, zwłaszcza tych dotyczących zasad moralnych czy religijnych. Proszę zobaczyć, że w dzisiejszej Europie walczy się z wiarą, szczególnie katolicką, protestantyzm się poddał, natomiast religia muzułmańska, islam, wzrasta i w liczbę, i w siłę.
Jeżeli chodzi o odrodzenie chrześcijańskie w Europie, to myślę, że nie można całkowicie patrzeć przez czarne okulary, bo są ruchy, stowarzyszenia, są ludzie młodzi, którzy tego odrodzenia chrześcijańskiego chcą, którzy o nie walczą. Myślę, że to jest nasza nadzieja na przyszłość. Trudno mi powiedzieć, czy to będzie odrodzenie ogólne Kościoła w Europie, ale z pewnością te ruchy - czy to ruchy charyzmatyczne, czy ruchy młodzieżowe, także takie jak Taizé - wpłyną na chrześcijaństwo w Europie.

- Jest Ojciec redemptorystą, a wiadomo, że zakony mają do spełnienia wielką rolę zwłaszcza tam, gdzie kwitnie pogaństwo. Czy w Europie jest zapotrzebowanie na Waszą działalność?

- Głównym charyzmatem naszego Zgromadzenia jest działalność misyjna. Mogę powiedzieć, że o ile w Boliwii, w Ameryce Południowej, dawała satysfakcję, bo ludzie szukali i potrzebowali księdza, to w Danii ludzi ksiądz nie interesuje - może wśród Polaków jest większe zainteresowanie Kościołem i większe zapotrzebowanie na kapłana. Natomiast w społeczeństwie duńskim kapłan nie jest potrzebny. O wiele trudniej jest pracować księdzu w takim społeczeństwie, które jest zlaicyzowane i nie wykazuje zainteresowania sprawami duchowymi; ksiądz jest ewentualnie potrzebny - jak to niektórzy Duńczycy określają - aby ochrzcić i pogrzebać. Mimo to nie wolno nam załamywać rąk, trzeba siać nawet na trudnej ziemi i mieć nadzieję, że kiedyś ziarno Słowa Bożego zaowocuje.

- Co Ojciec poradziłby młodemu Polakowi, który zastanawia się, czy nie wyjechać do pracy w Danii?

- Może jeszcze do niedawna było dość łatwo o pracę w Danii, zarówno w mieście, jak i w środowiskach wiejskich, rolniczo-ogrodniczych. Dziś z uwagi na kryzys jest coraz mniej miejsc pracy, notuje się również masowe zwalnianie z pracy. A więc młody Polak, który chciałby pojechać do Danii - w ogóle do Skandynawii - aby tam zarobić lub osiąść na stałe, najpierw powinien zorganizować sobie jakąś pracę i nie jechać w ciemno. Jeśli natomiast do Danii przyjadą już młodzi emigranci, to uważam, że bardzo przyda im się kontakt z Polską Misją Katolicką, bo będą mieć oparcie w religii i w grupie ludzi, którzy mówią tym samym językiem, którzy są z tego samego narodu. Ja sam wciąż zapraszam i innych proszę, by zapraszali do nas Polaków, bo trzymając się w takiej grupie narodowościowej, językowej i religijnej, łatwiej jest żyć i pracować.

2010-12-31 00:00

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Wy jesteście przyjaciółmi moimi

2024-04-26 13:42

Niedziela Ogólnopolska 18/2024, str. 22

[ TEMATY ]

homilia

o. Waldemar Pastusiak

Adobe Stock

Trwamy wciąż w radości paschalnej powoli zbliżając się do uroczystości Zesłania Ducha Świętego. Chcemy otworzyć nasze serca na Jego działanie. Zarówno teksty z Dziejów Apostolskich, jak i cuda czynione przez posługę Apostołów budują nas świadectwem pierwszych chrześcijan. W pochylaniu się nad tajemnicą wiary ważnym, a właściwie najważniejszym wyznacznikiem naszej relacji z Bogiem jest nic innego jak tylko miłość. Ona nadaje żywotność i autentyczność naszej wierze. O niej także przypominają dzisiejsze czytania. Miłość nie tylko odnosi się do naszej relacji z Bogiem, ale promieniuje także na drugiego człowieka. Wśród wielu czynników, którymi próbujemy „mierzyć” czyjąś wiarę, czy chrześcijaństwo, miłość pozostaje jedynym „wskaźnikiem”. Brak miłości do drugiego człowieka oznacza brak znajomości przez nas Boga. Trudne to nasze chrześcijaństwo, kiedy musimy kochać bliźniego swego. „Musimy” determinuje nas tak długo, jak długo pozostajemy w niedojrzałej miłości do Boga. Może pamiętamy słowa wypowiedziane przez kard. Stefana Wyszyńskiego o komunistach: „Nie zmuszą mnie niczym do tego, bym ich nienawidził”. To nic innego jak niezwykła relacja z Bogiem, która pozwala zupełnie inaczej spojrzeć na drugiego człowieka. W miłości, zarówno tej ludzkiej, jak i tej Bożej, obowiązują zasady; tymi danymi od Boga są, oczywiście, przykazania. Pytanie: czy kochasz Boga?, jest takim samym pytaniem jak to: czy przestrzegasz Bożych przykazań? Jeśli je zachowujesz – trwasz w miłości Boga. W parze z miłością „idzie” radość. Radość, która promieniuje z naszej twarzy, wyraża obecność Boga. Kiedy spotykamy człowieka radosnego, mamy nadzieję, że jego wnętrze jest pełne życzliwości i dobroci. I gdy zapytalibyśmy go, czy radość, uśmiech i miłość to jest chrześcijaństwo, to w odpowiedzi usłyszelibyśmy: tak. Pełna życzliwości miłość w codziennej relacji z ludźmi jest uobecnianiem samego Boga. Ostatecznym dopełnieniem Dekalogu jest nasza wzajemna miłość. Wiemy o tym, bo kiedy przygotowywaliśmy się do I Komunii św., uczyliśmy się przykazania miłości. Może nawet katecheta powiedział, że choćbyśmy o wszystkim zapomnieli, zawsze ma pozostać miłość – ta do Boga i ta do drugiego człowieka. Przypomniał o tym również św. Paweł Apostoł w Liście do Koryntian: „Trwają te trzy: wiara, nadzieja i miłość, z nich zaś największa jest miłość”(por. 13, 13).

CZYTAJ DALEJ

Św. Florian - patron strażaków

Św. Florianie, miej ten dom w obronie, niechaj płomieniem od ognia nie chłonie! - modlili się niegdyś mieszkańcy Krakowa, których św. Florian jest patronem. W 1700. rocznicę Jego męczeńskiej śmierci, właśnie z Krakowa katedra diecezji warszawsko-praskiej otrzyma relikwie swojego Patrona. Kim był ten Święty, którego za patrona obrali także strażacy, a od którego imienia zapożyczyło swą nazwę ponad 40 miejscowości w Polsce?

Zachowane do dziś źródła zgodnie podają, że był on chrześcijaninem żyjącym podczas prześladowań w czasach cesarza Dioklecjana. Ten wysoki urzędnik rzymski, a według większości źródeł oficer wojsk cesarskich, był dowódcą w naddunajskiej prowincji Norikum. Kiedy rozpoczęło się prześladowanie chrześcijan, udał się do swoich braci w wierze, aby ich pokrzepić i wspomóc. Kiedy dowiedział się o tym Akwilinus, wierny urzędnik Dioklecjana, nakazał aresztowanie Floriana. Nakazano mu wtedy, aby zapalił kadzidło przed bóstwem pogańskim. Kiedy odmówił, groźbami i obietnicami próbowano zmienić jego decyzję. Florian nie zaparł się wiary. Wówczas ubiczowano go, szarpano jego ciało żelaznymi hakami, a następnie umieszczono mu kamień u szyi i zatopiono w rzece Enns. Za jego przykładem śmierć miało ponieść 40 innych chrześcijan.
Ciało męczennika Floriana odnalazła pobożna Waleria i ze czcią pochowała. Według tradycji miał się on jej ukazać we śnie i wskazać gdzie, strzeżone przez orła, spoczywały jego zwłoki. Z czasem w miejscu pochówku powstała kaplica, potem kościół i klasztor najpierw benedyktynów, a potem kanoników laterańskich. Sama zaś miejscowość - położona na terenie dzisiejszej górnej Austrii - otrzymała nazwę St. Florian i stała się jednym z ważniejszych ośrodków życia religijnego. Z czasem relikwie zabrano do Rzymu, by za jego pośrednictwem wyjednać Wiecznemu Miastu pokój w czasach ciągłych napadów Greków.
Do Polski relikwie św. Floriana sprowadził w 1184 książę Kazimierz Sprawiedliwy, syn Bolesława Krzywoustego. Najwybitniejszy polski historyk ks. Jan Długosz, zanotował: „Papież Lucjusz III chcąc się przychylić do ciągłych próśb monarchy polskiego Kazimierza, postanawia dać rzeczonemu księciu i katedrze krakowskiej ciało niezwykłego męczennika św. Floriana. Na większą cześć zarówno świętego, jak i Polaków, posłał kości świętego ciała księciu polskiemu Kazimierzowi i katedrze krakowskiej przez biskupa Modeny Idziego. Ten, przybywszy ze świętymi szczątkami do Krakowa dwudziestego siódmego października, został przyjęty z wielkimi honorami, wśród oznak powszechnej radości i wesela przez księcia Kazimierza, biskupa krakowskiego Gedko, wszystkie bez wyjątku stany i klasztory, które wyszły naprzeciw niego siedem mil. Wszyscy cieszyli się, że Polakom, za zmiłowaniem Bożym, przybył nowy orędownik i opiekun i że katedra krakowska nabrała nowego blasku przez złożenie w niej ciała sławnego męczennika. Tam też złożono wniesione w tłumnej procesji ludu rzeczone ciało, a przez ten zaszczytny depozyt rozeszła się daleko i szeroko jego chwała. Na cześć św. Męczennika biskup krakowski Gedko zbudował poza murami Krakowa, z wielkim nakładem kosztów, kościół kunsztownej roboty, który dzięki łaskawości Bożej przetrwał dotąd. Biskupa zaś Modeny Idziego, obdarowanego hojnie przez księcia Kazimierza i biskupa krakowskiego Gedko, odprawiono do Rzymu. Od tego czasu zaczęli Polacy, zarówno rycerze, jak i mieszczanie i wieśniacy, na cześć i pamiątkę św. Floriana nadawać na chrzcie to imię”.
W delegacji odbierającej relikwie znajdował się bł. Wincenty Kadłubek, późniejszy biskup krakowski, a następnie mnich cysterski.
Relikwie trafiły do katedry na Wawelu; cześć z nich zachowano dla wspomnianego kościoła „poza murami Krakowa”, czyli dla wzniesionej w 1185 r. świątyni na Kleparzu, obecnej bazyliki mniejszej, w której w l. 1949-1951 jako wikariusz służył posługą kapłańską obecny Ojciec Święty.
W 1436 r. św. Florian został ogłoszony przez kard. Zbigniewa Oleśnickiego współpatronem Królestwa Polskiego (obok świętych Wojciecha, Stanisława i Wacława) oraz patronem katedry i diecezji krakowskiej (wraz ze św. Stanisławem). W XVI w. wprowadzono w Krakowie 4 maja, w dniu wspomnienia św. Floriana, doroczną procesję z kolegiaty na Kleparzu do katedry wawelskiej. Natomiast w poniedziałki każdego tygodnia, na Wawelu wystawiano relikwie Świętego. Jego kult wzmógł się po 1528 r., kiedy to wielki pożar strawił Kleparz. Ocalał wtedy jedynie kościół św. Floriana. To właśnie odtąd zaczęto czcić św. Floriana jako patrona od pożogi ognia i opiekuna strażaków. Z biegiem lat zaczęli go czcić nie tylko strażacy, ale wszyscy mający kontakt z ogniem: hutnicy, metalowcy, kominiarze, piekarze. Za swojego patrona obrali go nie tylko mieszkańcy Krakowa, ale także Chorzowa (od 1993 r.).
Ojciec Święty z okazji 800-lecia bliskiej mu parafii na Kleparzu pisał: „Święty Florian stał się dla nas wymownym znakiem (...) szczególnej więzi Kościoła i narodu polskiego z Namiestnikiem Chrystusa i stolicą chrześcijaństwa. (...) Ten, który poniósł męczeństwo, gdy spieszył ze swoim świadectwem wiary, pomocą i pociechą prześladowanym chrześcijanom w Lauriacum, stał się zwycięzcą i obrońcą w wielorakich niebezpieczeństwach, jakie zagrażają materialnemu i duchowemu dobru człowieka. Trzeba także podkreślić, że święty Florian jest od wieków czczony w Polsce i poza nią jako patron strażaków, a więc tych, którzy wierni przykazaniu miłości i chrześcijańskiej tradycji, niosą pomoc bliźniemu w obliczu zagrożenia klęskami żywiołowymi”.

CZYTAJ DALEJ

Ludzie o wielkim sercu

2024-05-04 15:21

Ks. Wojciech Kania/Niedziela

Z okazji wspomnienia św. Floriana w Sandomierzu odbyły się uroczystości z okazji Dnia Strażaka.

Obchody rozpoczęła Mszy św. w bazylice katedralnej, której przewodniczył Biskup Sandomierski Krzysztof Nitkiewicz. Eucharystię koncelebrował ks. kan. Stanisław Chmielewski, diecezjalny duszpasterz strażaków oraz strażaccy kapelani. We wspólnej modlitwie uczestniczyli samorządowcy na czele panem Marcinem Piwnikiem, starostą sandomierskim, komendantem powiatowym straży pożarnej bryg. Piotrem Krytusem, komendantem powiatowym policji insp. Ryszardem Komańskim oraz strażacy wraz z rodzinami.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję