Reklama

Ocalanie od niepamięci

Niedziela Ogólnopolska 42/2011, str. 32-33

Ewa Górska

Od lewej: Arkadiusz Gołębiewski, Paweł Kędzierski, Jan Pospieszalski

Od lewej: Arkadiusz Gołębiewski, Paweł Kędzierski, Jan Pospieszalski

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W dniach 16-17 września tym razem w Gdyni odbył się III Ogólnopolski Festiwal Filmowy „Niepokorni, Niezłomni, Wyklęci” i jest nadzieja - przynajmniej tak deklaruje prezydent Wojciech Szczurek - że zagości tu na stałe. Festiwal został przeniesiony z Ciechanowa, gdzie przywoływanie pamięci o najbardziej antykomunistycznych bohaterach nie dla wszystkich okazało się wygodne. Dyrektor festiwalu, reżyser Arkadiusz Gołębiewski podkreśla, że była to inicjatywa Jana Białostockiego, wnuka pierwszego komendanta NSZ Ignacego Oziewicza. Dwadzieścia filmów rywalizowało o „Złoty Opornik” i przyznaną po raz pierwszy Nagrodę im. Janusza Krupskiego, a siedem w konkursie „Młodzi dla historii” o „Anioły Wolności”. Przewidziano też nagrodę „Platynowego Opornika” za całokształt twórczości dla Antoniego Krauzego, autora ponad 20 filmów, w tym „Czarnego Czwartku”, który można było obejrzeć na festiwalu poza konkursem. Pokazom filmowym towarzyszyły panele dyskusyjne i wystawy IPN w foyer Teatru Miejskiego: „Ostatni Leśni” oraz „Sierpień’80”. Była też oprawa muzyczna: recital słowno-muzyczny twórczości Zbigniewa Herberta i koncert Lecha Makowieckiego.

Przywracanie godności

Reklama

Tym razem w dzień można było obejrzeć to, co telewizja - w najlepszym wypadku - pokazuje w nocy. Zaczęło się mocnym akcentem. Duże wrażenie zrobił film „Burta i inni” w reżyserii Aliny Czerniakowskiej, opowiadający o losach Jana Leonowicza „Burty”, dowódcy jednego z oddziałów AK na Zamojszczyźnie - tak bardzo doświadczonej w latach hitlerowskiej okupacji - który nie skapitulował po wejściu Armii Czerwonej. Jest to piękna opowieść jego córki, pamiętającej wiele szczegółów z tamtej konspiracji, i jednego z jego żołnierzy. Chciałoby się powiedzieć, że bohater miał szczęście, bo zginął w walce, zwłaszcza po obejrzeniu kolejnego filmu „Pohańbiona godność”. To pogrzeb po kilkudziesięciu latach i relacja z ekshumacji żołnierza AK Edwarda Cieśli, zastrzelonego w 1954 r. w opolskim więzieniu, w którą wplecione są wspomnienia siostrzenicy i wizja lokalna w tym strasznym miejscu. Grobu jego brata - Tadeusza, straconego miesiąc wcześniej, nie odnaleziono. Realizatorki filmu - Elżbiety Jakimek-Zapart nie byłoby na świecie, gdyby kary śmierci, na którą skazano jej ojca, nie zamieniono na długoletnie więzienie, przez które przeszło też po 1945 r. 7 osób z jej najbliższej rodziny. Współtwórca filmu Dariusz Walusiak (jego ojciec również przebywał po wojnie w więzieniu) wyjaśniał, że tytuł filmu pochodzi z grypsu Łukasza Cieplińskiego, który wierzył, że pohańbiona godność zostanie kiedyś przywrócona. Film ten otrzymał na festiwalu dwa wyróżnienia.
Nie tylko to, co działo się w Polsce po II wojnie światowej, przez kilkadziesiąt lat było pokryte niepamięcią. Nie mówiło się również o powojennych dziejach rządu emigracyjnego i polskich formacji zbrojnych na Zachodzie, a jeśli już, to przekazywano wszystko w krzywym zwierciadle. Prawdziwe ich dramatyczne losy można było prześledzić w trzecim festiwalowym filmie „Dla Niepodległej”. Przedstawione tam dzieje szkoły podchorążych „Pogoń” uświadamiają, jak powszechna i mocna wśród emigracji była wiara w wyzwolenie Polski spod sowieckiej dominacji. Czyż więc można się dziwić, że tym bardziej na ziemiach polskich tak wielu żołnierzy AK chciało do końca walczyć o wolność?
Pierwszą grupę filmów kończy opowieść Stanisława Krupy „Byłem żołnierzem AK” w reżyserii Marka Widarskiego (autora również innego filmu pokazanego na festiwalu „Elżbieta Zawacka. Miałam szczęśliwe życie”). Tadeusz Filipkowski, prezes Fundacji Filmowej Armii Krajowej, powiedział później na konferencji prasowej, że skoro zrealizowali film o generale, to chcieli też zrobić o zwykłym żołnierzu. Ale ten żołnierz wcale zwykły nie był, bo wychodził cało z wielu niezwykłych opresji i po latach powtarza: Czy to nie przeznaczenie? Gdyby na przykład na prośbę kolegi nie zamienił się z nim miejscami, to zginąłby rozerwany granatem, gdyby niemiecki ranny żołnierz nie wrócił po coś do ewakuowanego podczas Powstania Warszawskiego szpitala i nie zauważył go leżącego na podłodze, to by zginął pod gruzami. Też pewnie by nie przeżył, gdyby - mimo odniesionych ran - nie zdobył się na heroiczny wysiłek przepłynięcia Wisły z dramatycznym apelem o pomoc dla powstańców… Przeszedł też komunistyczne więzienie i po latach opowiada o swoich przeżyciach, odwiedzając tamte miejsca. Ten właśnie film znalazł największe uznanie w oczach jury, któremu przewodniczył reżyser Paweł Kędzierski, i otrzymał „Złoty Opornik”.
Ten festiwal to znakomita lekcja historii, choć szkoda, że początkowo na widowni było tak niewiele młodych osób, ale stopniowo młodzież przybywała całymi klasami. Pewnie związane było to z kolejnym punktem festiwalu, konkursem „Młodzi dla historii”. W jego ramach pokazano 7 krótkich filmów dokumentalnych zrealizowanych przez młodzież w Polsce i za granicą (m.in. w Brześciu, w Niemczech, w Grecji) w ramach projektów „Hulaj z historią” (Stowarzyszenie Scena Kultury i Studio Gołąb) i „Opowiem ci o wolnej Polsce (IPN, Muzeum Powstania Warszawskiego). „Anioł Wolności” przypadł w udziale młodzieży z Aten za film „Polo-Grecy”. Jury, obradujące pod przewodnictwem Adama Hlebowicza, dyrektora Radia Plus Gdańsk, przyznało też wyróżnienia uczniom z Mławy, Ciechanowa i Brześcia.
Najbardziej wytrwali pierwszego dnia festiwalu mogli po dyskusji panelowej obejrzeć m.in. film „14 dni. Prowokacja bydgoska” w reżyserii Grzegorza Eberhardta i Jacka Petryckiego, który otrzymał Nagrodę im. Janusza Krupskiego za odwagę i trud w poszukiwaniu tematów i postaci niepokornych, niezłomnych i wyklętych. Wręczył ją podczas gali finałowej syn kierownika Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych (który zginął w katastrofie smoleńskiej) Tomasz.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Czy warto być bohaterem?

Na ekranie córki i synowie znanych opozycjonistów z okresu „Solidarności” opowiadają o swoich przeżyciach z dzieciństwa, gdy ich rodzice byli internowani, aresztowani lub ukrywali się. To film „Sieroty spod znaku wrony” w reżyserii Anny Płaszczyk. Tytuł i piosenka „W sierocińcu na dziedzińcu” wydaje się znacznie na wyrost w zestawieniu z drugim filmem, w którym czwórka rodzeństwa Borychowskich opowiada o swoim losie. Po aresztowaniu rodziców, którzy udzielili schronienia trzem partyzantom (zostali zabici podczas ucieczki ze stodoły Borychowskich), sami znaleźli się najpierw w więziennej celi, a później w sierocińcu. „Sny stracone, sny odzyskane” Arkadiusza Gołębiewskiego porażają prawdą o przeżyciach zwykłych ludzi, którzy - szczególnie we wczesnym PRL-u - ponosili tak wysoką cenę za swoją patriotyczną postawę, a może za prosty odruch serca.
Te dwa filmy w jakimś sensie ukierunkowują dyskusję panelową. Prowadzący ją Jacek Karnowski zwraca uwagę, że dramat tych pierwszych skończył się w 1989 r., a ci prześladowani w czasach stalinowskich musieli czekać jeszcze kolejne lata i dopiero Fundacja „Pamiętamy” upomniała się o nich. Ale jest też mowa o ogólniejszych uwarunkowaniach. Prof. Jan Żaryn mówi: - Im więcej Polaków odpowie na pytanie, że nie warto być bohaterem, tym mniej w nas polskości. Owszem, dostrzega, że owi bohaterowie skazywali swoje rodziny na pauperyzację, że ponosili olbrzymie koszty, że przeżywali traumę, ale nie zmienia to jego opinii, że „im więcej bohaterów, tym więcej polskości”. Wspiera go prowadzący dyskusję, zauważając, że nie stworzymy sobie innego narodu, którym mielibyśmy innych zachwycić, czyli że na to bohaterstwo jesteśmy niejako skazani przez pokolenia przodków.
Gros słuchaczy zgadza się z tymi opiniami, nagradzając wypowiedzi oklaskami, ale największy entuzjazm wzbudza Paweł Kurtyka (syn prezesa IPN, uczestnika tragicznego lotu do Smoleńska). Jeden z twórców Stowarzyszenia Studenci dla Rzeczypospolitej (stawiającego sobie za cel docieranie do młodych z przekazami wartości niezmiennych od pokoleń) mówi, że za mało docenia się tych, którzy nie zadawali sobie pytania, czy warto, ale mieli to w sercach, i bardzo krytycznie odnosi się do słów Władysława Bartoszewskiego, że bardziej bał się sąsiadów niż niemieckich oficerów. Aleksander Hall spieszy ze sprostowaniem, a Piotr Semka mówi, że od profesora należałoby wymagać pewnej wrażliwości. Do dyskusji włączają się słuchacze i nie ma wątpliwości: ta sala jest po stronie młodzieży zapatrzonej w heroiczne wzorce.

Prawda historyczna na ekranie

Osoba prowadzącego panel dyskusyjny „Jak prawdę przekładać na język filmu” gwarantowała, że - choć temat dosyć specjalistyczny - i tym razem sala będzie wypełniona po brzegi. Jan Pospieszalski zaczyna od stwierdzenia, że żyjemy w kraju, który ma nieustanny kłopot z historią, bo sugeruje się, żeby historię pozostawić historykom. Jaki więc czas musi upłynąć, żeby była to już historia? Paweł Kędzierski nie ma wątpliwości, że historia dzieje się cały czas i że trzeba zaczynać od notacji, czyli zapisu ludzi żyjących, a po fazie podstawowej przyjdzie faza interpretacji. Inaczej będziemy się zastanawiać, po co robić film o kimś, kto jeszcze żyje, albo dlaczego robić film, skoro już nie żyje.
Dyskusja początkowo koncentruje się wokół „Czarnego Czwartku” i Michał Pruski, współtwórca scenariusza, opowiada o szczegółach pracy nad nim. Szkoda, że później nie będzie chciał odpowiedzieć na pytanie, dlaczego zabrakło w filmie postaci gen. Jaruzelskiego, a jedynie odsyła do internetu.
W całej dyskusji przewija się problem postawiony przez Pospieszalskiego: Czy filmowcy muszą brać na swoje barki lekcje historii? I w zasadzie wszyscy się zgadzają, że zamiast nudnego opowiadania historyków to właśnie ten rodzaj narracji powinien przywracać pamięć historyczną. Zwłaszcza że - jak zauważa Gołębiewski - historia w szkole jest traktowana po macoszemu, nie ma polityki historycznej, a Jarosław Sellin dodaje, że obecne elity nie są wrażliwe na te tematy (pewnie wie, co mówi, bo sam pełnił funkcję wiceministra kultury w czasach, kiedy polityka historyczna została zainicjowana przez Lecha Kaczyńskiego), a zainteresowanie historią byłoby większe, gdyby film wkroczył do szkół.
Co do samych twórców, to Jan Ruman, redaktor naczelny „Biuletynu IPN”, rozróżnia dwa rodzaje: dworscy, którzy realizują filmy o tych płynących głównym nurtem, i tych, którzy starają się znaleźć ludzi mniej znanych. - Może sztuka musi być trochę niepokorna - raczej stwierdza, niż pyta, mając świadomość ograniczeń finansowych płynących z takiego wyboru. Również o swoistego rodzaju ograniczeniach wspomina Gołębiewski. Otóż nieznajomość realiów czasów, w których dzieje się akcja filmu, bądź nieznajomość postaci powoduje, że po to, aby widz wiedział, o czym się opowiada, trzeba znaleźć punkty odniesienia, co utrudnia przekaz. A tak niewątpliwie jest, jeśli chodzi o żołnierzy wyklętych, o których wiedzy nie nabywa się w szkole. Chciałoby się dodać, że tym większa zasługa tych, którzy nie szczędzą energii i czasu, aby takie pokazy i spotkania organizować.

2011-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Abp Jędraszewski: Nowy rok akademicki to początek nowej przygody ewangelizacji

2025-10-16 17:29

[ TEMATY ]

abp Marek Jędraszewski

Uniwersytet Papieski

nowy rok akademicki

Biuro Prasowe Archidiecezji Krakowskiej

Abp Marek Jędraszewski

Abp Marek Jędraszewski

- Rozpoczynający się dzisiaj tą uroczystością nowy rok akademicki Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie jest początkiem nowej, wielkiej przygody ewangelizacji. I właśnie dlatego odpowiedzieliśmy na wezwanie Chrystusa Zmartwychwstałego, by zgromadzić się tutaj na Eucharystii, by słuchać Jego słowa, by karmić się Jego chlebem na dzisiaj i na wieczność całą - mówił abp Marek Jędraszewski podczas Mszy św. w Sanktuarium św. Jana Pawła II w Krakowie, inaugurującej nowy rok akademicki na papieskiej uczelni.

Kustosz Sanktuarium Świętego Jana Pawła II w Krakowie, ks. Tomasz Szopa powitał uczestników inauguracji roku akademickiego Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie, przypominając, że uroczystość odbywa się w rocznicę 47. wyboru kard. Karola Wojtyły na Stolicę Piotrową. Zaznaczył, że tegoroczna inauguracja ma wyjątkowy charakter, ponieważ przypada w Roku Jubileuszowym pod hasłem „Pielgrzymi nadziei”. - Wszyscy tutaj przebywamy jako pielgrzymi nadziei. Wiemy, jak bardzo współcześnie, w tym konkretnym momencie naszej historii, tej nadziei potrzebujemy - mówił kustosz i odczytał list sekretarza stanu Stolicy Apostolskiej, skierowany na tę okazję. „Nowy Rok Akademicki to czas nowego zasiewu prawdy, dobra i piękna. Zadaniem uniwersytetu jest bowiem zaszczepianie w ludzkich sercach pragnienia wartości, by poprzez trud nauczania i uczenia się doprowadzić człowieka do kontemplacji prawdy. Niech Nowy Rok Akademicki będzie czasem owocnej pracy dla wszystkich studentów, wykładowców i pracowników Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie, by otwarci na Boga i drugiego człowieka współpracowali w tworzeniu świata bardziej braterskiego i zjednoczonego pokoju” - napisał kard. Pietro Parolin, przekazując również pozdrowienie i błogosławieństwo Ojca Świętego, Leona XIV.
CZYTAJ DALEJ

Św. Ignacy Antiocheński – biskup i męczennik

Niedziela świdnicka 52/2017, str. VII

[ TEMATY ]

św. Ignacy Antiocheński

Wikimedia Commons

„Męczeństwo Ignacego z Antiochii”, Galeria Borghese w Rzymie

„Męczeństwo Ignacego z Antiochii”, Galeria Borghese w Rzymie

Św. Ignacy, biskup od roku 70 do 107, był drugim Następcą Piotra na stolicy w Antiochii, która dziś znajduje się w Turcji. Za panowania cesarza Trajana wybuchło prześladowanie chrześcijan i wtedy św. Ignacy jako głowa chrześcijan syryjskich został skazany na śmierć przez namiestnika Syrii. W liturgii wspomina się go 17 października

W Antiochii powstała kwitnąca wspólnota chrześcijańska i tam „po raz pierwszy nazwano uczniów chrześcijanami” (Dz 11,26). Euzebiusz z Cezarei, historyk z IV wieku, poświęcił cały rozdział swej „Historii Kościelnej” życiu i dziełu literackiemu Ignacego. „Z Syrii – pisze – Ignacy wysłany został do Rzymu, gdzie miano rzucić go dzikim zwierzętom na pożarcie, ze względu na świadectwo, jakie dał Chrystusowi. Odbywając swą podróż przez Azję, pod okiem surowych straży, w kolejnych miastach, gdzie się zatrzymywał, przepowiadaniem i ostrzeżeniami umacniał Kościoły; przede wszystkim z największym zapałem nawoływał do wystrzegania się herezji, które zaczynały się wówczas szerzyć i zalecał, by nie odrywać się od tradycji apostolskiej”.
CZYTAJ DALEJ

Włochy/ Papież wszedł na pokład statku Szkoła Pokoju dla młodzieży z wielu krajów

2025-10-17 17:35

[ TEMATY ]

młodzież

statek

Papież Leon XIV

@Vatican Media

Papież spotkał się z młodzieżą, która uczestniczyła w rejsie MED 25.

Papież spotkał się z młodzieżą, która uczestniczyła w rejsie MED 25.

Papież Leon XIV wszedł w piątek na pokład statku Szkoła Pokoju, który zacumował w porcie w nadmorskiej dzielnicy Rzymu, Ostia. Statek Bel Espoir z młodzieżą z wielu krajów odbywa rejs po Morzu Śródziemnym.

Na pokładzie jednostki są od 1 marca młodzi ludzie z Libanu, Syrii, Egiptu, Maroka, Tunezji, Jordanii, Hiszpanii, Francji, Grecji i Włoch, a także Palestyńczycy.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję