Pewien egzorcysta przytacza dialog, jaki miał prowadzić ze złym duchem. Na kolejne pytania, czy można go wypędzić postem, wyrzeczeniem napojów, czuwaniem, padała zawsze jedna odpowiedź: Nie! „Czym więc?” - zaklinał ducha egzorcysta. „Pokorą. Bo racją mojego istnienia jest pycha...” - padła odpowiedź.
Było ich dwoje. On i ona. Jakby czekali na przybycie Jezusa. Łódź cumuje na brzegu jeziora i natychmiast otacza Go tłum. Wszyscy czegoś chcą, mówią jeden przez drugiego. I nagle w tym tłumie pojawia się on - Jair, jeden z przełożonych synagogi. Pada Chrystusowi do nóg. A przecież przełożeni synagog nie padali do nóg Jezusowi. Jair, na oczach tłumu, prosi za swoją umierającą córką. I Chrystus się nie waha: „NIE BÓJ SIĘ, TYLKO WIERZ” (Mk 5,36). A chwilę wcześniej ona - kobieta jednego marzenia: „Obym się choć jego płaszcza dotknęła, a będę zdrowa”. Drżącymi dłońmi dotyka Jego szat i 12-letnia choroba ustępuje w jednej sekundzie. A potem z pokorą przyznaje, że ośmieliła się mieć marzenie. Wiara i pokora przyprowadziły Jaira do Jezusa. Marzenie i pokora doprowadziły do uzdrowienia upływu krwi. Jair odsunął na bok rację sprawowanego urzędu, pozycję, władzę, dostojeństwo. Padł na kolana przed Tym, który mógł sprawić cud. Kobieta cierpiąca na krwotok wydała cały swój majątek na lekarzy. Potem pozostały jej już tylko marzenia. Z wiarą i pokorą dotyka szat Jezusa. Bo wiara i pokora są jak dwie bliźniacze siostry. Nieustraszone. Przed nimi pierzchają złe duchy, ustępują choroby, a śmierć zamienia się w sen.
Pomóż w rozwoju naszego portalu