Szanowna Pani Aleksandro,
Dawno do Pani nie pisałam, ale jestem z Panią myślami, słucham radia i czytam „Niedzielę”. Ze szczególnym zainteresowaniem czytam te listy do Pani, w których jest mowa o książkach. Czytanie zawsze było moją radością. Czasami jednak zastanawiam się, czy nie szkoda męczyć moich bardzo starych oczu na czytanie tego, co wydano. No i drzew mi szkoda - wycięto je, przerobiono na papier i wydrukowano bzdury. Oskarżenia - zamiast należnych słów podzięki, brak szacunku dla osób konsekrowanych i dla osób zmarłych. To smutne - bo taka lektura nie czyni nikogo lepszym ani mądrzejszym. Przed taką lekturą trzeba chronić ludzi młodych, którzy nie znając przeszłości, nie wiedzą, że czytają kłamstwa. Trzeba więc uważać, co czytamy i co dajemy do czytania innym.
Czesława z Gdańska
Jakże dobrze Panią rozumiem. W moim domu niemal wszędzie są książki. A ja mam zwyczaj czytać kilka naraz. I jakoś nie tracę wątków! Chyba dlatego właśnie, że dużo czytam. Nawet zauważam, że jakby pamięć mi się polepszyła. Ale też po prostu lubię książki. Lubię też dzielić się książkami - gdy coś mnie zainteresuje, chciałabym polecać innym. Ostatnio czytam Tyrmanda - polecam wszystkim, którzy zapomnieli, co to był PRL! Po prostu horror. Takie książki powinny być lekturą obowiązkową w szkołach.
Mam też kłopot z polecaniem prasy katolickiej młodszemu pokoleniu, i nawet nie z tego powodu, że czyta inną prasę, ale że w ogóle nie chce czytać…
Pomóż w rozwoju naszego portalu