WIESŁAWA LEWANDOWSKA: – W ostatnim dziesięcioleciu pojawiły się w Polsce dwie odmienne wizje wsi i rolnictwa: tworzona przez poprzednie dziesięciolecia, a zwłaszcza w latach 2007-17, „wieś według PSL” i realizowana od półtora roku przez rząd Zjednoczonej Prawicy projekcja „wsi według PiS”. Jak bardzo różnią się te wizje, Panie Ministrze?
MIN. KRZYSZTOF JURGIEL: – Przede wszystkim różnią się tym, że ta druga po prostu jest, a tej pierwszej tak naprawdę nigdy nie było. Nasza była napisana szczegółowo. Nie tylko w programie wyborczym PiS – była pokazana już w latach 2005-07. To nasz ówczesny rząd przyjął strategię rozwoju rolnictwa opartą na zasadach zrównoważonego rozwoju. Nasza wizja jest ściśle wkomponowana w rozwój całego kraju. Wychodzimy z założenia, że bez takiego powiązania trudno byłoby osiągnąć ważny dla Polski cel, jakim jest ekonomiczna, społeczna i ekologiczna stabilność rolnictwa. Trudno byłoby też doprowadzić do rzeczywistego wyrównania poziomu życia między miastem a wsią oraz w stosunku do krajów UE.
– Rząd PO-PSL nie stawiał sobie takiego celu?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
– Co najwyżej czasami tylko o tym mówił... Odpowiedzialny za polską wieś koalicjant tamtego rządu nigdy nie dopracował się kompleksowego, spójnego programu dla wsi; PSL wprawdzie przedstawił 24 dość luźno rzucone hasła-postulaty, ale większość z nich pozostała wyłącznie jako niezrealizowane obietnice. Niedawno przesłałem do prezesa Władysława Kosiniaka-Kamysza list informujący, że nasz rząd przez kilkanaście miesięcy zrealizował 18 z tych 24 postulatów PSL.
– Pan Minister twierdzi, że poprzedni rząd ze swym wiejskim koalicjantem jedynie markował, iż dba o polską wieś?
– Trudno to inaczej ocenić. PSL bezwolnie realizował politykę Platformy Obywatelskiej – słynny model polaryzacyjno-dyfuzyjny, polegający na inwestowaniu środków wzrostu w duże metropolie, które miały aktywizować całą resztę kraju. Jednak od dawna wiadomo, że ten pomysł na rozwój nigdzie na świecie się nie sprawdził, bo zamiast wyrównywać poziom życia generował obszary biedy poza metropoliami. Natomiast tam, gdzie zastosowano zasadę równomiernego tworzenia i rozmieszczania ośrodków wzrostu, sprawy mają się znacznie lepiej. Forsowanie w Polsce modelu polaryzacyjno-dyfuzyjnego doprowadziło do społecznego i kulturowego zamierania obszarów wiejskich...
– ...i doszłoby także do zamierania ekonomicznego, gdyby nie pieniądze z Unii?
– Na pewno, jednak unijne pieniądze jedynie maskowały niedoinwestowanie obszarów wiejskich, na których nie rozwijano infrastruktury służącej ich rozwojowi. Przeciwnie, starano się ją wygaszać – np. likwidowano szkoły, posterunki policji, domy kultury, wiejskie biblioteki – bo wszystkie drogi, dosłownie i w przenośni, miały prowadzić do wielkich metropolii.
– Teraz już nie będą?
Reklama
– Jak już mówiłem, PO po 2007 r. zmieniło radykalnie zasady polityki rozwoju; wyrzucono do kosza wiele przygotowanych w latach 2005-07 strategicznych projektów, takich jak chociażby budowa drogi Via Carpatia, która miała zaktywizować zaniedbany i zapomniany przez wszystkich wschód Polski. Warunkiem rozwoju obszarów wiejskich są odpowiednie drogi i koleje, a te akurat były przez poprzedni rząd traktowane po macoszemu. Teraz ten nasz dawny projekt realizujemy; Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi wspólnie z Ministerstwem Infrastruktury przeznacza dodatkowo 28 mld zł, aby przyspieszyć m.in. budowę trasy S19 (polskiej części Via Carpatia), by była gotowa do 2021 r. Ta droga umożliwi połączenie południa Europy z północą, a przede wszystkim aktywizację gospodarczą województw lubelskiego, podlaskiego i warmińsko-mazurskiego.
– Czyli także wreszcie lepsze wykorzystanie potencjału rolniczego tych województw? Jednak z pewnością jedna ważna droga wszystkiego tu nie załatwi...
– To oczywiste, jednakże możliwość przywozu i wywozu produktów przetwórstwa i płodów rolnych jest jednym z podstawowych warunków rozwoju przemysłu rolno-spożywczego.
– Obecna sytuacja polskiego przetwórstwa rolno-spożywczego wciąż nie kształtuje się optymistycznie, nie jest w stanie konkurować z dominującymi na naszym rynku zagranicznymi gigantami. Czy to może się zmienić?
Reklama
– Są duże możliwości. Niedawno otwierałem koło Sokołowa Podlaskiego zakład przetwórstwa mięsa wołowego z drugą pod względem nowoczesności linią technologiczną w Europie, z polskim kapitałem, z polskimi właścicielami. Liczę, że takich zakładów będzie powstawać coraz więcej, ponieważ istnieją możliwości nie tylko dobrego kredytowania, ale także niewielkich – 10-milionowych – dotacji. Jako rząd staramy się stwarzać możliwości dla polskich przedsiębiorców, przede wszystkim przez tworzenie sprzyjającego im prawa. Kreujemy np. nowe możliwości rozwoju gospodarczego przez spółdzielnie rolników, dla których przewidujemy wiele ulg – w związku z tym przygotowana przez nas ustawa o spółdzielniach rolników przechodzi teraz proces unijnej notyfikacji – np. zwalnianie powstających jednostek z podatku dochodowego PIT, CIT, a także z podatku od nieruchomości. Najkrócej mówiąc, rząd stara się likwidować wszystkie dotychczasowe bariery i w miarę możliwości – oraz ograniczeń ze strony UE – wspierać polskie przetwórstwo.
– Wiele się teraz mówi o „udomawianiu” różnych dziedzin polskiego życia, także gospodarki (media, banki). Można rozważać taki proces w odniesieniu do przetwórstwa rolno-spożywczego?
– Można, ale przede wszystkim chodzi o uruchamianie nowych zakładów z polskim kapitałem – zdolnych do podjęcia konkurencji z zagranicznymi gigantami – które by bazowały na polskich surowcach, skupowały je z terenów, na których funkcjonują. Raczej trudno dziś myśleć o przejęciu kapitałowej kontroli nad obecnie istniejącym w Polsce dużym przemysłem przetwórczym, choć być może nie jest to niemożliwe. Nie chciałbym jednak snuć zbyt daleko idących rozważań, ponieważ tego rodzaju projekty w ramach szeroko rozumianej repolonizacji całej gospodarki są domeną Ministerstwa Rozwoju.
– Od dziesięcioleci słyszymy wciąż niemal te same narzekania rolników – na nieopłacalność hodowli i upraw prawie wszystkiego, na nieurodzaj, na klęskę urodzaju, na brak rynków zbytu itd., itp. Właściwie żaden minister nie potrafił nad tym zapanować. Nie jest łatwo, Panie Ministrze?
Reklama
– Tak bym tego nie ujmował. Problemy wynikają głównie z takiego, a nie innego działania rynków i stopnia gotowości rządu do podejmowania interwencji. Obecna sytuacja na rynku zbożowym wymaga np., by rząd zaangażował się w jego stabilizację, co jest możliwe dzięki państwowej spółce Elewarr, która po głośnej, aferalnej zapaści za poprzednich rządów, od ubiegłego roku przynosi zyski i jest gotowa do skupu oraz magazynowania dużej ilości zbóż.
– W swoim czasie był ogromny kłopot z nadprodukcją jabłek, które stały się niemal symbolem polskiej bezradności, bo ani w Polsce nie zdołano ich przetworzyć, ani nikt nie chciał ich od nas kupić. Czy eksport polskich produktów rolnych ma szansę znacząco wzrosnąć?
– Już w ubiegłym roku odnotowaliśmy 7 mld euro nadwyżki eksportu nad importem, co świadczy o dobrej kondycji naszego eksportu (który obecnie kształtuje się na poziomie ok. 25 mld euro). Moja rola polega dziś na otwieraniu nowych rynków, czyli na tworzeniu warunków do sprawnej sprzedaży polskich produktów za granicę. W sumie mamy kilkadziesiąt kierunków eksportu, za mojej kadencji przybyło ich 30. Udało się np. przekonać Chiny do kupowania polskich jabłek. 3 lata trwały negocjacje „jabłkowe” ze Stanami Zjednoczonymi i wreszcie w tym roku je zakończyliśmy. W najbliższym czasie podpiszemy umowę z Bangladeszem, państwem 160-milionowym. Kierujemy się też w stronę Kazachstanu, Senegalu, Zambii, gdzie istnieje duże zainteresowanie naszym sprzętem rolniczym. Bośnia i Hercegowina chciałaby, aby nasze zakłady mleczarskie z Podlasia uruchomiły swoje oddziały na jej terenie... Możliwości jest więc wiele, wszystko zależy od tego, czy nie ma barier politycznych, a przede wszystkim administracyjnych. My je po prostu likwidujemy i staramy się stwarzać przychylną atmosferę dla przedsiębiorców.
Reklama
– Na 2017 r. rząd zapowiedział publikację Paktu dla obszarów wiejskich. Jaką wagę ma ten dokument i co konkretnie zawiera?
– Jest to wykaz działań, które państwo zamierza podejmować w stosunku do polskiej wsi. O jego wadze prorozwojowej stanowi to, że zawiera aż 21 z 200 wszystkich projektów strategicznych zapisanych bezpośrednio w rządowej Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju. Kilkadziesiąt wyszczególnionych w pakcie zagadnień obejmuje całokształt rozwojowych potrzeb obszarów wiejskich: od otwierania i wspierania rynków rolnych, wody dla rolnictwa, rozproszonej energetyki na obszarach wiejskich, infrastruktury wiejskiej, po utworzenie Funduszu Rozwoju Rolnictwa, uruchomienie specjalnej linii pożyczkowej, programu wsparcia hodowli roślin oraz planu strategicznego dla polskiej żywności itd., itd.
– Jak będą finansowane te wszystkie ambitne projekty?
– Ze środków pozyskiwanych w ramach wspólnej polityki rolnej i tzw. polityki spójności UE oraz ze środków krajowych. Oczywiście, niełatwe są dziś dyskusje o potrzebie przeznaczenia większych środków budżetowych na szeroko rozumiany rozwój obszarów wiejskich. Moim zadaniem jest dopilnowanie, aby poszczególne resorty umieszczały w swoich budżetach odpowiednią ilość środków na cele wymienione w tym pakcie.
– To chyba dość trudne zadanie, bo może się okazać, że zawartość Paktu dla obszarów wiejskich będzie trudna do zrealizowania...
Reklama
– Trzeba przyznać, że nie jest to program łatwy, wymaga bowiem pracy i szerokiego zrozumienia, a także pokonania pewnych barier stawianych przez Komisję Europejską. W ramach Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju powstały zapisy pewnych działań oraz instrumentów, które teraz muszą być wpisane do tzw. Umowy Partnerstwa, a następnie uzgodnione z Komisją Europejską.
– A to zapewne jeszcze trudniejsze... Opozycja już się cieszy, że rozmowy polskiego rządu w Brukseli idą jak po grudzie.
– Nie twierdzę, że negocjacje idą jak po maśle, ale na szczęście mamy w ministerstwie wielu doświadczonych urzędników, którzy będą w stanie przekonać urzędników w Brukseli. Trzeba też przypomnieć, że już w latach 2005-06, gdy ministrem rozwoju regionalnego była Grażyna Gęsicka, powstała Strategia Rozwoju Kraju na lata 2007-15, w której podkreślono rozwój obszarów wiejskich i na podstawie której doszło do uzgodnienia z KE, że polityka spójności ma dotyczyć również obszarów wiejskich. Musimy więc dziś powtórzyć, jasno przedstawiać i uzasadniać nasze racje. To wszystko.
Druga część rozmowy – w następnym numerze „Niedzieli”.
* * *
Krzysztof Jurgiel
Polityk i samorządowiec (prezydent Białegostoku w latach 1995-98), poseł na Sejm III, IV, V, VI, VII i VIII kadencji, senator V kadencji, minister rolnictwa i rozwoju wsi w latach 2005-06 oraz od 2015 r. w rządzie Beaty Szydło