Reklama

Świat

Bóg jest zawsze z nami

Beata Grzyb jest przewodniczką w sanktuarium w San Giovanni Rotondo – w miejscowości, w której przez ponad 50 lat żył św. Ojciec Pio. W specjalnym wywiadzie dla „Niedzieli” mówi o cudzie w swoim życiu. Z Beatą Grzyb rozmawia Krzysztof Tadej, dziennikarz TVP

Niedziela Ogólnopolska 3/2018, str. 22-23

[ TEMATY ]

O. Pio

Krzysztof Tadej

Polka z Włoch – Beata Grzyb, szczęśliwa mama dwójki dzieci

Polka z Włoch – Beata Grzyb, szczęśliwa mama dwójki dzieci

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

KRZYSZTOF TADEJ: – Od ponad 20 lat mieszka Pani w San Giovanni Rotondo. Na początku nie była Pani zachwycona tym miejscem.

BEATA GRZYB: – Mój mąż, Giuseppe, pochodzi właśnie stąd i dlatego tutaj zamieszkaliśmy. Nie znałam wcześniej tej miejscowości. Nie wiedziałam, kim był Ojciec Pio. Rzeczywiście, na początku nie byłam zachwycona. Obserwowałam ludzi – ich obyczaje, zachowania i kulturę, ale bez szczególnego entuzjazmu.

– Półtora roku po ślubie lekarze stwierdzili, że nie będą Państwo mogli mieć dzieci. Załamała się Pani?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Pytałam, dlaczego mnie to spotkało. Porównywałam się z innymi małżeństwami, które doczekały się potomstwa. Byłam smutna, rozżalona. Wtedy sięgnęłam po książkę „Cuda Ojca Pio”. Przeczytałam ją jednym tchem i nastąpił przełom w moim życiu. Zrozumiałam, w jakim szczególnym miejscu mieszkam. Po przeczytaniu książki udałam się do sanktuarium. Modliłam się długo w krypcie przy grobie Ojca Pio, błagając o dar potomstwa.

– W tym okresie szukała Pani razem z mężem pomocy u najlepszych włoskich specjalistów.

Reklama

– Po wizycie u jednego z nich, na północy Włoch, przeżyłam szok. Długo oglądał dokumentację medyczną. Spojrzawszy na adres, zorientował się, że przybywamy z San Giovanni Rotondo, i ironicznie stwierdził: „W waszym przypadku nawet cud Ojca Pio nie pomoże! Nie będziecie mogli mieć dzieci”. Byłam załamana. Ta rozmowa była kolejną stacją drogi krzyżowej w naszym życiu. Usłyszałam definitywne stwierdzenie lekarza specjalisty, że nigdy nie będę miała dzieci. Zabrałam ze sobą na tę wizytę obrazek Jezusa Miłosiernego i ze łzami w oczach się w niego wpatrywałam. Oddałam swoją przyszłość Panu Bogu. Postanowiłam, że nie zrezygnuję z modlitw do Ojca Pio, nadal prosiłam go o pomoc.

– Jak długo trwały te modlitwy?

– Prawie osiem lat. Dzisiaj interpretuję to jako długą drogę cierpienia i spotkania z Panem Jezusem. Pytałam: Dlaczego tak się dzieje? Nie znajdowałam odpowiedzi. Zaufałam bezgranicznie Jezusowi.

– 16 czerwca 2002 r. w Watykanie Jan Paweł II ogłosił Ojca Pio świętym. Na ustawionych na placu sanktuarium telebimach czciciele Ojca Pio w różnych krajach świata mogli oglądać wzruszenie mieszkańców San Giovanni Rotondo. A Pani nie była szczęśliwa...

– To było wyjątkowe, historyczne wydarzenie. Do miasteczka przyjechało wiele tysięcy ludzi. A ja wśród uradowanego tłumu wiernych byłam najsmutniejsza. Z bólem w sercu myślałam: „Ojcze Pio, modlę się już ponad siedem lat, a nadal jestem w tak przygnębiającym położeniu”.

– Kiedy nastąpił cud?

– Cztery dni później, w czwartek 20 czerwca. Pamiętna data. W tym dniu dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Na początku nie uwierzyłam. Po powtórzeniu badań diagnoza została potwierdzona. W tych chwilach miałam wrażenie, że niedzielne uroczystości kanonizacyjne nadal trwają. Przed oczami miałam widok tysięcy ludzi, którzy bili brawo i machali chorągiewkami z wizerunkiem Ojca Pio. Oczekiwałam na urodzenie dziecka. Czułam, że Ojciec Pio wstawił się za nami.

Reklama

– Urodziła Pani Franciszka, a później córkę Klarę.

– Tak, Pan Bóg był hojny i doczekałam się jeszcze córki. Dzisiaj Franciszek ma już 15 lat, a Klara 12,5 roku.

– Opowiedziała im Pani historię związaną z ich narodzinami?

– Mówiłam o tym nie tylko w rodzinie, ale i publicznie, w sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach, gdzie wygłosiłam świadectwo podczas XIV Ogólnopolskiego Czuwania z Ojcem Pio. Pojechałam tam z dziećmi. Przybyło kilka tysięcy czcicieli Ojca Pio. Mój syn powiedział w którymś momencie: „Mamo, chyba nie będziesz mówiła przed takim zgromadzeniem o nas”. Odpowiedziałam: „Tak, będę mówić o nas dla dobra innych, chcę, abyście stali koło mnie”. Po zakończeniu czuwania, już w hotelu, usłyszałam od córki: „Mamo, dziękuję!”.

– W San Giovanni Rotondo opowiada Pani pielgrzymom o miejscach związanych z Ojcem Pio, o jego życiu duchowym i przesłaniach. A czy była Pani świadkiem szczególnych łask, które otrzymali inni ludzie za wstawiennictwem tego świętego?

Reklama

– Są one niezliczone. Gdy oprowadzałam grupy pielgrzymkowe, wiele razy słyszałam świadectwa konkretnych osób o otrzymanych łaskach. Opowiem o dwóch z nich. Kilka lat temu spotkałam małżeństwo z Polski. Dotarli tutaj podczas trwającej wówczas od kilku dni nieprzerwanej ulewy. Ze względów bezpieczeństwa zamknięto kryptę z relikwiami świętego. Małżeństwo pojawiło się w naszym Biurze Pielgrzyma. Byli rozżaleni. Powiedzieli, że chcieli się pomodlić przy grobie Ojca Pio i prosić go o wstawiennictwo, bo już od 10 lat czekają na dar zostania rodzicami. Nie mogli dłużej czekać w sanktuarium, a mnie brakowało dla nich słów pocieszenia. Na pożegnanie ofiarowałam im kilka obrazków z materiałem dotkniętym do relikwii Ojca Pio. Widziałam jednak, że odjechali z żalem. Po jakimś czasie do mnie zadzwonili. Pani rozpłakała się, gdy relacjonowała, że oczekuje dziecka. Dziękowała za małe obrazki, które po powrocie do Polski stały się symbolem wielkiej nadziei. Modlili się przy nich, ufając, że Ojciec Pio wysłucha ich prośby. Dla mnie to przykład, jak wiele zależy od otwartego serca i wiary. Jeśli ktoś mocno wierzy, to przecież nawet zamknięte drzwi, jak w tym przypadku, nie przeszkadzają w uzyskaniu potrzebnych łask. Można nie dojść do grobu, nawet tu nie przyjechać, a i tak być bardzo blisko Ojca Pio.

– A druga sytuacja?

– To wzruszające spotkanie z dwoma Polakami, którzy na co dzień mieszkają w Niemczech. Przyszli do San Giovanni Rotondo pieszo, by podziękować Ojcu Pio. Szli przez prawie dwa miesiące. Jeden z nich, po operacji nowotworu, chciał podziękować za to, że przeżył.

– Polacy często przybywają do sanktuarium?

– Po mieszkańcach Włoch stanowimy największą grupę pielgrzymów pod względem narodowości. Sanktuarium odwiedza sezonowo ponad 20 tys. Polaków. Są dobrze zorganizowani, zachowują się cicho, z powagą i stanowią wzór dla innych. Bardzo dużo wiedzą, znają fakty z życia Ojca Pio. Przyjeżdżają nie po to, żeby coś odkryć, ale jadą do swojego świętego, którego dobrze znają. Jedna z pań powiedziała do mnie: „Pani Beato, my przyjechaliśmy tu do swojego Ojca, którego wybraliśmy na orędownika w niebie”.

– Czy pielgrzymi zadają pytania, które Panią zaskakują?

– Często słyszę ważne pytania, które łączą się z historią mojego życia. Spośród oprowadzanych pielgrzymów jedna pani zapytała: „Ojciec Pio nosił przez 50 lat stygmaty, czyli rany na swoim ciele. Można powiedzieć, że był przybity do krzyża. Gdyby żył, to co dzisiaj chciałby nam przekazać?”. Odpowiedziałam, że zapewne powiedziałby to samo, co mówił w czasie swojego życia – że powinniśmy dziękować za krzyże, które nieraz na nas spadają. Nie są one dla wszystkich, ale dla wybranych. Dzisiaj świat nie chce słyszeć o cierpieniu. Odwraca się od krzyża... A krzyż może przecież przynosić dobre owoce – zbliżenie do Pana Boga, nawrócenie. Myślę, że Ojciec Pio powiedziałby, żebyśmy nie bali się nieść naszych krzyży w życiu i dostrzegali w nich wolę Pana Boga, nawet jeśli nie rozumiemy, dlaczego spotyka nas jakieś cierpienie. Mamy się nie bać, bo Bóg jest zawsze z nami. To wynika z moich doświadczeń.

2018-01-17 10:04

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Relikwie św. o. Pio w Szczecinie

[ TEMATY ]

O. Pio

Szczecin

GRAZIAKO/Niedziela

Relikwie św. o. Pio peregrynują po Szczecinie. Od wtorku modlili się przy nich mieszkańcy Prawobrzeża w sanktuarium na os. Słonecznym. W środę relikwie odwiedziły sanktuarium Najświętszego Serca Pana Jezusa, a po południu są w parafii redemptorystów. Peregrynujące relikwie to habit, rękawica, która osłaniała stygmaty oraz bandaż.

- Mamy ogromne szczęście, bo bardzo rzadko zdarza się, żeby relikwie świętego wyjeżdżały z San Giovanni Rotondo. To drugi przypadek w historii, gdzie relikwie wyjechały, żeby ludzie mogli się im pokłonić - mówi ks. Henryk Silko, kustosz sanktuarium fatimskiego w Szczecinie.
CZYTAJ DALEJ

Cztery tygodnie szansy

2024-11-26 14:11

Niedziela Ogólnopolska 48/2024, str. 3

[ TEMATY ]

edytorial

Margita Kotas

Bożena Sztajner

Skupmy się bardziej na czyszczeniu naszego wnętrza i na duchowym przygotowaniu na Boże Narodzenie niż na pucowaniu okien i szafek.

Powtarzalność jest jednym z rysów Kościoła. Jej rytm wyznaczają okresy roku liturgicznego. Wydarzenia, które dobrze już znamy. Tak dobrze, że potrafimy na nie zobojętnieć i przespać szansę. Powtarzalność to bicie serca Kościoła, potrafi jednak uśpić naszą czujność. To w nas, w naszym błędnym myśleniu, a nie w powtarzalności – rytmie życia Kościoła – tkwi wina. Winą jest bowiem i naiwnością nasze mylne przekonanie, że mamy przed sobą dużo czasu i jeszcze zdążymy go wykorzystać. Spójrzmy na Adwent, w który właśnie wchodzimy. Znów. Podobnie jak rok temu. Podobnie jak w przyszłym roku... Może w przyszłym roku wykorzystamy go lepiej, może znajdziemy czas, by coś w sobie zmienić, coś postanowić. A co, jeśli za rok kolejnej szansy już nie będzie, bo nas nie będzie?
CZYTAJ DALEJ

Arcybiskup zmienia określenie „czarny” Nazarejczyk - zostanie tylko Nazarejczyk

2024-12-02 18:11

By Constantine Agustin - commons.wikimedia.org

Czarny Nazarejczyk, Manila

Czarny Nazarejczyk, Manila

W Manili, stolicy Filipin, od wieków czczona jest figura Chrystusa - „Czarnego Nazareńczyka”. Rokrocznie 9 stycznia procesje z figurą Jezusa wyrzeźbioną z czarnego drzewa, przyciągają miliony wiernych. Teraz, chcąc być „bardziej integrujący”, Kościół skreśla określenie „czarny”.

Figura jest czczona, ponieważ podobno “dokonuje cudów”. Jak poinformowało katolickie „Radio Veritas Asia”, arcybiskup Manili, kardynał Jose Advincula, usunął z nazwy słowo „czarny”. Swoją decyzję uzasadnił tłumacząc, że ma to na celu „zwrócenie uwagi ludzi bardziej na święte imię naszego Pana, niż na kolor czy atrybut” .
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję