Reklama

Niedziela Zamojsko - Lubaczowska

Zapomniane tradycje świąteczne

Wieczór wigilijny to jeden z najbardziej wzruszających, barwnych, tradycyjnych i pachnących dni w roku. Kulminacyjny moment radosnego oczekiwania adwentowego, podczas którego spotykamy się w rodzinnym gronie na wspólnej, uroczystej i jakże przebogatej w tradycje wieczerzy.

Niedziela zamojsko-lubaczowska 51/2019, str. IV

[ TEMATY ]

święta

Boże Narodzenie

wigilia

tradycja

Joanna Ferens

Scenę narodzenia Jezusa przedstawiano także w domach

Scenę narodzenia Jezusa przedstawiano także w domach

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Dziś, w XXI wieku, kolacja wigilijna wygląda już nieco inaczej niż kiedyś. Stała się komercyjna i spopularyzowana, nie ma w sobie już tej specyficznej atmosfery i klimatu, który posiadała jeszcze całkiem niedawno. Wiele zwyczajów i obrzędów wigilijnych, jak i świątecznych zachowało się jeszcze na polskiej wsi.

Pomiędzy lasami powiatu biłgorajskiego leżą dwie malutkie wioski – Ciosmy i Bukowa, a w nich żyje jeszcze wielu ludzi pamiętających staropolskie i dawne tradycje świąteczne. Naszym zadaniem, a wręcz obowiązkiem, jest ocalić je od zapomnienia, gdyż już w tej chwili stanowią one dziedzictwo naszej kultury. Maria Jargieło, mieszkanka Bukowej przyznaje, że stara się, aby w jej rodzinie wciąż powracano do tych starych zwyczajów, aby całkiem nie zaginęły i stara się uczyć młode pokolenie tego, co kiedyś stanowiło zwyczajną codzienność świąteczną. – Cały okres przedświąteczny był wypełniony przygotowaniami zarówno potraw, jak i ozdób, bo przecież nic nie można było kupić – wspomina Maria Jargieło.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Wigilijne zwyczaje

Reklama

W Wigilię należało bardzo wcześnie wstać, gdyż wierzono, że jaka Wigilia, taki cały rok. Ojciec rodziny wychodził wtedy do lasu po gałązki jałowca i po powrocie obsadzał nimi wszystkie rogi domostwa, a także bramę wejściową. Uważano, że kłujący jałowiec ma dać ochronę przed wszelkimi nieszczęściami, których po prostu nie wpuści do obejścia. Przed wieczerzą jedną gałązkę tego jałowca spalano, co nadawało domowi pięknego, świątecznego zapachu. Obowiązkiem było również umycie się w wodzie ze źródła, co miało zapewnić zdrowie. Gospodarz miał obowiązek przygotowania siana, słomy i pożywienia dla zwierząt na czas święta Bożego Narodzenia, bo było to tak wielkie święto, że nie wolno było wykonywać żadnej pracy. Wierzono, że „ruszanie” ziarna czy ziemniaków w święta będzie skutkowało tym, że w przyszłym roku za karę nie urośnie nic na polu. Kiedy na niebie zaświeciła pierwsza gwiazdka, ojciec i dziadek przynosili do chałupy snop niemłóconego zboża zwanego „królem”, do którego było przywiązane ziele święcone na uroczystość Matki Bożej Zielnej, czyli 15 sierpnia, a także całą podłogę w izbie zaścielano świeżą słomą. Na środku izby stawiano dzieżę, w której na co dzień wytwarzany był chleb, do niej kładziono siano, przykrywano małym obrusem, a następnie opłatek, na znak żłóbka betlejemskiego. Wieczerzę spożywano z jednej miski, na tej właśnie słomie. Nikomu nie wolno było odchodzić od stołu, tylko gospodyni, która donosiła potrawy, bo symbolizowało to, że jeśli ktoś odejdzie od stołu podczas Wigilii, to na drugi rok już do niej nie zasiądzie. Ciekawym zwyczajem było podkładanie pod miski z potrawami kawałeczków opłatka, gdyż wierzono, że gdy po podniesieniu miski opłatek się do niej przykleił, to w najbliższym roku należy sadzić np. kapustę, bo obrodzi. Nigdy też z miski nie wyjadało się do końca, resztki zlewano i dzielono się „pośnikiem” ze zwierzętami. Nie dawano jednak nic koniowi, gdyż – jak mówi lokalna tradycja – wierzono, że jak Święta Rodzina uciekała do Egiptu, to koń podobno nie chciał ich wieźć, tylko skromny osiołek ulitował się nad nimi.

Po wigilijnej wieczerzy

Jak wieczerza była już zjedzona, to łyżki wszystkich domowników związywano razem sznurkiem lub słomą, aby po pierwsze – rodzina przez najbliższy rok trzymała się nierozerwalnie razem i za rok nikogo przy stole wigilijnym nie zabrakło, a także, aby posiadane, najczęściej w niewielkich stadach, krowy trzymały się razem i nie wchodziły w szkodę. Obowiązkowym elementem było również ciągnięcie słomki, gdyż długa i ładna wróżyła długie i dostatnie życie. Na zakończenie wieczerzy mężczyźni szli strzelać na tzw. wiwat, który polegał na mocnym i głośnym uderzaniu deską o ściany stodoły, co sprawiało, że w całej wsi rozlegał się specyficzny hałas. Następnie przynoszono wodę ze studni, bo wierzono, że tego wieczoru woda, na pamiątkę Kany Galilejskiej, zmieniała się w wino, czyli nabierała właściwości leczniczych i była dużo smaczniejsza niż na co dzień. Później wszyscy wracali do domu i przez wiele godzin śpiewali wspólnie kolędy, do kościoła na pasterkę mało kto szedł, bo świątynie były oddalone nawet o kilkanaście i więcej kilometrów.

Kuchenne rarytasy

Reklama

Helena Szado-Oleksak, mieszkanka Ciosmów przyznaje, że warto dodać kilka zdań o samych smakach i potrawach wigilijnych. Tereny „ciosmańskie” to tereny bardzo ubogie, piaszczyste ziemie, na których niewiele roślin ma szansę dorodnego kiełkowania. Mieszkańcy uprawiali żyto, kapustę i ziemniaki, czasem owies, nie miała szansy na rozwój pszenica, a co za tym idzie Wigilie również były ubogie. We wszystkich domostwach przygotowywało się te same potrawy z lokalnych produktów.

Przez cały dzień przestrzegany był bardzo ścisły post, nie wolno było jeść mięsa, masła, a nawet mleka. – Pamiętam, że w dzień wigilijny mama wyjmowała słoiczek dżemu z borówek i na chlebie z dżemem czekało się pierwszej gwiazdki – wspomina Helena Szado-Oleksak.

Podstawą wieczerzy wigilijnej była kapusta z „piechotnym” grochem i tłoczonym własnoręcznie olejem lnianym i konopnym, pieczona w piecu kasza „rytczana” i kasza jaglana na sypko, mimo że proso też nie było ogólnodostępne, racuchy rozczyniane na drożdżach i wodzie smażone na lnianym oleju. Tradycyjna współcześnie ryba nie występowała wówczas na wigilijnym stole w ogóle, z racji tego, że jej po prostu nie było. Wieczerza rozpoczynała się od dzielenia opłatkiem, który musiał być posmarowany miodem, a na nim położony ząbek czosnku – miało to zapewnić zdrowie na cały nadchodzący rok. Po wieczerzy wigilijnej nie jadło się już nic, aż do poranka Bożego Narodzenia, gdyż post obowiązywał przez całą wigilijną dobę. Wiesława Siwko, mieszkająca obecnie w Ciosmach, a pochodząca z Bukowej, podkreśla, że wynikało to z tego, iż w większości domów było po prostu biednie, dlatego też to przygotowane na święta jedzenie zwyczajnie oszczędzano.

Takich zwyczajów i obrzędów na tradycyjnej polskiej wsi na pewno jest jeszcze wiele. Są to obyczaje, których dzisiaj już po prostu nie ma, a które nadawały wyjątkowy charakter Wigilii i świętom. Dlatego dziś, w dobie świąt spędzanych najczęściej przed telewizorem, w ferworze przedświątecznych zakupów w supermarketach, warto zatrzymać się nad dawną tradycją i zastanowić, co tak naprawdę jest ważne w tym czasie.

2019-12-19 13:32

Ocena: +7 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Taka cicha noc

Niedziela toruńska 51/2013

[ TEMATY ]

Boże Narodzenie

Helena Maniakowska

O radości przeżywania tajemnicy Bożego Narodzenia pośród cierpienia, lęku i braku wzajemnego zaufania z ks. prof. dr. hab. Jerzym Bagrowiczem z UMK rozmawia Helena Maniakowska

Helena Maniakowska: – Święta Bożego Narodzenia to czas wielkiej radości, jednak nie dla wszystkich. Niekiedy radość może być przemieszana z cierpieniem i bólem. Czy Ksiądz Profesor mógłby przywołać wspomnienia, które ukazują głębszą treść tajemnicy przyjścia Chrystusa dla nas, dla naszego zbawienia?
CZYTAJ DALEJ

Co ks. Popiełuszko mówi w objawieniach o swojej śmierci?

2025-10-18 19:01

[ TEMATY ]

wywiad

bł. ks. Jerzy Popiełuszko

dr Milena Kindziuk

© Ireneusz Korpyś

Dr Milena Kindziuk

Dr Milena Kindziuk

Francesca Sgobbi twierdzi, że od 16 lat objawia się jej ks. Jerzy. Że słyszy jego głos a czasem także go widzi. Zapisuje jego słowa. To kobieta o niezwykłej prostocie i głębokiej wierze, która czyni ją wiarygodnym świadkiem tych wydarzeń, jak twierdzą włoscy duchowni, którzy ją znają – mówi dr Milena Kindziuk, biografka bł. ks. Popiełuszki, wykładowca na UKSW w Warszawie.

Ireneusz Korpyś: Jest Pani współautorką – razem z ks. prof. Józefem Naumowiczem – książki „Niezwykłe objawienia ks. Jerzego Popiełuszki we Włoszech” – widziałem, że cieszyła się ogromnym zainteresowaniem na Targach Wydawców Katolickich. Ludzie chcą o tym czytać. Dlaczego?
CZYTAJ DALEJ

Dyrektorzy rozgłośni katolickich spotkali się w Rzeszowie

2025-10-20 23:37

ks. Jakub Nagi

Dyrektorzy rozłosni radiowych spotkali się w RZeszowiey w Rzeszowie

 Dyrektorzy rozłosni radiowych spotkali się w RZeszowiey w Rzeszowie

Spotkanie rozpoczęła Msza św., której przewodniczył bp Jan Wątroba, ordynariusz diecezji rzeszowskiej. W homilii hierarcha podkreślił, że media katolickie są ważnym narzędziem głoszenia prawdy i miłosierdzia Boga.

Podczas obrad dyrektorzy rozgłośni omawiali m.in. kwestie wymiany programowej i współpracy informacyjnej, a także aktualne projekty, perspektywy działań reklamowych oraz możliwości współpracy z różnymi instytucjami i partnerami medialnymi. Ważnym punktem dyskusji była również wymiana materiałów informacyjnych między poszczególnymi stacjami.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję