Astronautów żeglujących wśród gwiazd jest bardzo niewielu, ale nie miejmy kompleksów, gdyż... wszyscy jesteśmy astronautami. Z zawrotną prędkością (na równiku to prawie 28 km/min) obracamy się wokół osi naszej planety, a jeszcze szybciej pędzimy w rocznym cyklu wokół Słońca (ok. 1786 km/min). Ktoś Wielki zarządza tym wszystkim precyzyjnie. Żadna ludzka sprawczość nie wchodzi tu w grę. Nam wypada się jedynie zdumiewać, zachwycać i być wdzięcznymi... Przystoi nam też głęboka zaduma nad godnością człowieka i jego podróżą pełną przygód i niewiadomych. Rezultaty tych poszukiwań znajdujemy w różnych kulturach oraz ich księgach.
My, obdarowani treścią Biblii, możemy wołać: jakie to szczęście, że do nas, ziemian – żeglujących kolejne tysiąclecie w bezkresie Kosmosu i świata duchowego – zechciał dołączyć Syn Ojca Przedwiecznego. „Bez Niego nic się nie stało, [z tego], co się stało” (J 1, 3). Czterej Ewangeliści prosto opisują czyny i słowa Boga Wcielonego. Czytane i rozważane z perspektywy cudu Jego zmartwychwstania i w świetle Ducha Świętego odsłaniają nam prawdę o Bogu Stwórcy i stworzonym człowieku. Zarówno wielkie umysły, jak i ludzie dziecięco prości mogą czerpać oburącz ze skarbnicy Bożego Objawienia. Jeśli jesteśmy dość otwarci i pokorni, to wiemy (choć po części), kim jest nasz Stwórca i kim my jesteśmy, skąd wyszliśmy i dokąd idziemy!
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Przykładowo – za sprawą wydarzenia opisanego w dzisiejszej perykopie wiemy, co mamy robić, gdy wokół szaleje nawałnica, a łódka naszego życia chybocze i niebezpiecznie nabiera wody. Mamy pamiętać, że po niebezpiecznych wodach doczesności żegluje z nami Syn Boży. Mamy też świadomość, że trwa przeprawa „na drugą stronę” – do domu Ojca, gdzie wszystko będzie totaliter aliter – całkowicie inaczej, wspanialej. Dopiero „tam” okaże się w pełni, co oznacza Pawłowe „być nowym stworzeniem”. Tymczasem dążąc „do tego, co w górze, nie do tego, co na ziemi” (Kol 3, 2), nie popadajmy w przestrach z powodu gwałtownych wichrów czy nawet (coraz częstszych) tornad. Odważnie bierzmy udział w trudach i przeciwnościach jako dobrzy żołnierze Jezusa Chrystusa (por. 2 Tm 2, 3). Mamy przecież „oręż” słowa Bożego, spotkań z Panem w sakramentach, modlitwy, pokuty, a ponadto własny krzyż, dźwigany co dzień dla zbawienia wielu! Oczywiście, w stałej łączności ze zbawczą Ofiarą Jezusa.
Ulec lękowi, a nawet panice, to takie ludzkie. Lekiem na to jest kontemplowanie wszechmocnego i zwycięskiego Jezusa, który nigdy „nie śpi” – zawsze nad nami czuwa i sprzyja nam. Warto Mu wierzyć i ufać, a także być pewnym, że potrafi On każdej wrogiej sile: szatanowi, śmierci, zbuntowanemu światu, staremu człowiekowi w nas – rozkazać: „Milcz, ucisz się!”. Pewnie doświadczyliśmy tego już wiele razy, a jeśli nie, to najlepsze jest przed nami.