Kwestia daty
Największy to i najwspanialszy dzień od chwili, gdy Bóg stworzył świat. Cały rok liturgiczny jest przygotowaniem i wznoszeniem się do tego dnia. Już pierwsze pokolenia chrześcijan uroczyście czciły pamiątkę
Zmartwychwstania swojego Boskiego Mistrza.
Wielkanoc jest świętem ruchomym. Wiadomo, że Chrystus powstał z grobu w nocy z soboty na niedzielę, ale nie można ustalić stałej daty. W przeszłości było to przyczyną licznych nieporozumień. Sprawą
zajął się Sobór Nicejski w 325 r. Ustalił on, że odtąd Paschę chrześcijańską obchodzić się będzie w niedzielę przypadającą po pierwszej pełni księżyca, zaraz po zrównaniu wiosennym. Sobór zapomniał
jednak podać obowiązującą datę zrównania wiosennego, co stało się powodem dalszych nieporozumień, przeciągających się aż po VII i VIII w. Jedni bowiem byli zwolennikami ustalenia jej na 18, inni na 21,
a jeszcze inni na 25 marca. Wreszcie za sprawą św. Bedy Czcigodnego i Karola Wielkiego przyjęto ostateczną wersję - 21 marca.
Wielkanoc obchodzona jest więc od VII-VIII w. po dziś dzień w niedzielę po pierwszej wiosennej pełni księżyca; najwcześniejszy możliwy termin Wielkanocy przypada na 22 marca. Zdarzyło się to ostatnio
w 1818 r., ponownie zdarzy się w 2285 r. Najpóźniejszy możliwy termin - 25 kwietnia, ostatnio w 1943 r., powtórzy się w 2038 r.
Rezurekcja
Reklama
Godzina zmartwychwstania Chrystusa pozostaje Bożą tajemnicą. Na pamiątkę i ku czci tej osłoniętej nocą chwili na całej polskiej ziemi obchodzi się rezurekcję. Opis tej uroczystości w drugiej połowie XVIII
w. daje nieoceniony ks. Kitowicz; „Rezurekcyja albo procesyja w Dzień Wielkanocny cum Sanctissimo z grobu wyjętego bywała taka, jaka jest i dzisiaj, trzy razy obchodząca dokoła po kościele wewnątrz
albo dokoła kościoła po cmentarzu lub krużgankach kościelnych, według sposobności, jaka gdzie była. Zaczynała się ta procesyja w miastach wielkich zazwyczaj o godzinie północnej z soboty na niedziele.
Gdzie atoli były katedry, zaczynała się w wieczór w sobotę o godzinie dziewiątej. Po wsiach i miasteczkach małych, do których parochij należały wsie, zaczynała się do dnia w niedzielę albo też na wschodzie
słońca. Niemal wszędzie po wsiach i małych miasteczkach podczas tej uroczystości procesyi strzelano z moździerzów i z harmatek, 2 organków, tj. kilku lub kilkunastu rur w jedno łoże osadzonych, w jednym
rzędzie żłobkowatym zapały mających, albo też z ręcznej strzelby, pod którą w niektórych miejscach stawali żołnierze, gdzie mieli konsystencyje [stali załogą], a gdzie nie było żołnierzy, mieszczankowie
z różnych cechów lub na wsiach parobcy. A że ci ludzie wyćwiczeni w taktyce [mustrze wojskowej] częstokroć nie razem, lecz po jednemu lub po kilku wydali ognia, co się czasem i żołnierzom trafiało, przeto
urosło przysłowie między myśliwymi kiedy w kniei gęsto do zwierza strzelano: strzelają jak na rezurekcyję”.
Po rezurekcji krewni, sąsiedzi, znajomi podchodzili do siebie, witając się słowami: „Chrystus zmartwychwstał”, a powitany odpowiadał: „Zmartwychwstał prawdziwie”. Składano
sobie życzenia zdrowych, spokojnych świąt, tak jak dzisiaj. Tylko pszczelarze i bartnicy chyłkiem pomykali, aby nie być przez nikogo zagadniętym, bo: „W dzień Zmartwychwstania Pańskiego, ten kto
się zajmuje pszczołami, powinien iść do spowiedzi i przyjąwszy komunię świętą, udać się z kościoła prosto do pszczelnika, przez drogę na nikogo nie patrząc i z nikim nie rozmawiając. Przyszedłszy na miejsce,
trzeba natychmiast chuchnąć do każdego ula i do wylotu, obejść go wkoło do trzeciego razu, a tego roku pszczoły będą się roiły obficie”
Niechże i te pracowite stworzenia owionie łaska Zmartwychwstałego. Niech Jego błogosławieństwo spocznie na całym dobytku; po powrocie z kościoła gospodarz obchodził całą zagrodę, kropiąc ją wodą poświęconą
w Wielką Sobotę.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Wielkanocne śniadanie
Reklama
Teraz można było zasiąść do wielkanocnego śniadania. Stół zasiano śnieżnobiałym obrusem. Od tego tła cudnie odbijały brązy wędlin i pieczywa, pstre mozaiki pisanek i głęboka zieleń bukszpanu czy modrookiego
barwinka, który zdobił wszystko: zwój kiełbasy, nos pieczonego prosięcia, szynkę, nadziewany wątróbką brzuszek kapłona, kawałki korzeni chrzanu, baranki z masła, biało lukrowaną babę z rodzynkami, strucle
z serem, kołacze z orzechami i paskę - wielkanocny pszenny chleb. Na ozdobnym talerzyku leżały pokrojone w ćwiartki jajka ze święconki. W ubogich domach stół nie był tak suto zastawiony, ale nawet
w najbiedniejszych znajdowało się w tym dniu mięso, paska i kraszanki.
We wszystkich domach śniadanie rozpoczynano od dzielenia się poświęconym jajkiem, częstowania się nawzajem tym niezwykłym produktem, który zawiera w sobie zaklęte życie. Wierzono, że skorupka też
ma nadzwyczajną moc; chroni przed szczurami i myszami, dlatego warto ją rozkruszyć i porozsypywać po kątach izby, komory i sieni. Gospodyni sypała też garstkę za płot, na rolę. Niechże żytko rośnie wysoko
i dźwiga ciężkie kłosy. Resztę skorupek obnoszono w otwartej dłoni wszędzie tam, gdzie chadzały kury. Miało przydać im to zdrowia, a gospodyni jajek.
Także kości ze święconego mięsa nie mogły się zmarnować. Dawano je domowym kotom myszołapkom i psom - wiernym stróżom. Przez najbliższy rok wścieklizna nie będzie się ich imać.
Zgromadzona przy odświętnym stole rodzina z apetytem pałaszowała jadło, które gospodyni przygotowywała przez kilka dni. Roboty żadnej nie ma, tylko żywinę nakarmić, a i to zostało nagotowane poprzedniego
dnia. Spokój, cisza. Za szybkami pola pokryły się zielonym kobiercem zbóż, drzewa obsypały pąkami nabrzmiałymi jak krople deszczu. Tylko patrzeć, jak zaczną pękać, odpadnie brązowa łuseczka, która lśni
w słońcu, i ukaże się z początku tylko strzępek liścia, ale z każdym dniem będzie nabierał dojrzalszych kształtów.
Malowane jajka
Reklama
Gospodarz usiadł na przyzbie i pyka z fajeczki. Obok niego gospodyni położyła spracowane dłonie na kolanach, plecami wsparła się o ciepłą od słońca, wybieloną ścianę chałupy.
- Piękny ten świat Boży, kiedy po zimowej śmierci zmartwychwstaje nowy, czysty, nieskalany... Czy będzie rodzić? Czy pozwoli ludziom żyć w dostatku? - myśleli. I wydawało im się, że znają
sposoby na to, by pobudzić moc rodzenia przyrody. Czyż święta te nie upływały pod znakiem jajek? A jajo to życie zaklęte. Powiadano też, że Chrystus Pan powstał z grobu jako pisklę z jaja. Tak i wiosna
przebiła się przez skorupę lodu.
Zabawy z jajkami trwały przez całą Wielką Niedzielę. Po południu młodzież gromadziła się na tłuczenie jaj. O, to był prawdziwy hazard! Stukano pisanką o pisankę. Czyja wytrzymała i nie pękła, tej
właściciel otrzymywał w nagrodę tę nie uszkodzoną kraszankę. Zawsze trafiło się jajko o wyjątkowo twardej skorupie. Takie przysporzyło temu, kto je trzymał w garści, całą kobiałkę jajek.
O tym, że jajko ma niezwykłą moc, wiedzieli ludzie już co najmniej pięć tysięcy lat temu, Właśnie tyle lat liczą najstarsze pisanki ze znaleziska w Asharah. Występowały one w kulturach starożytnych
Persów, Chińczyków i Fenicjan. Na ziemiach polskich znaleziono pisanki, które pochodzą z X w., ale możliwe, że ludność słowiańska znała je wcześniej. Pierwotnie pisanki były przedmiotem magicznym, służącym
do obrony domostwa przed złymi duchami. Zakopywano je u wejścia do chaty, pod progiem, aby broniły wstępu złym mocom. Utrwalone na skorupie motywy służyły właśnie temu celowi.
Malowanie jaj uważano za warunek istnienia świata i wierzono, że poniechanie tego zwyczaju sprowadzi katastrofę. Jednak w najbardziej powszechnym pojęciu jajko było symbolem cyklicznie odradzającego
się życia, ukrytej siły witalnej, wielkich możliwości rozrodczych. Stąd głębokiej wymowy nabiera praktykowany w całej Polsce zwyczaj wzajemnego obdarowywania się kraszankami przez zakochanych. Czasem
było i tak, że chłopak ofiarował dziewczynie pisankę, a ona mu dała własnoręcznie malowane jajko zawinięte w piękną chusteczkę, którą zawczasu umyślnie na tę okazję przygotowała.
Zwyczaje ludowe
Spracowani ludzie odpoczywali na przyzbach. Teraz mieli czas, by przywitać wiosnę. Byli jej wdzięczni, że znowu przybyła, tak tęsknie wypatrywana przez całą długą zimę. W to niedzielne popołudnie dziewczęta przygotowały „nowe łatko”, zwane też „gaikiem” - symbol wiosny. Był to pęk zielonych gałązek albo drzewko bogato przystrojone wstążkami i kwiatami z bibułki. „Gaik” musiał być kolorowy jak majowa łąka, Szedł przez wieś korowód odświętnie wystrojonych dziewuch (to drużki panny wiosny), niósł „nowe łatko” i śpiewał zatrzymując się przed każdą chatą. Dawniej dziewczętom towarzyszyli chłopcy, którzy nieśli „kurka” - uosobienie męskich, ognistych zapładniających sił. Czasem był to żywy, a dla spokoju upojony alkoholem kogut, a częściej wyrzeźbiony z drewna lub ulepiony z gliny. Drewnianego albo glinianego wieziono na wózku pomalowanym na czerwono. „Kurek” objeżdżał całą wieś, szczególnie natarczywie dobijając się do tych chałup, w których były panny na wydaniu. Obwożeniu „kurka” towarzyszył śpiew:
A i wy, dziewuchy,
Złóżta po sześć groszy.
Puścimy koguta do jednej kokoszy.
Bo ten nasz kogucik
Nie na darmo skoczy,
Osiemnaście kurcząt od razu wypłoszy.
A i wy, mateczki,
Przykażcie swym córom,
Żeby nie właziły do stodoły dziurą.
Cielętom po siano,
Krowom po zguniny,
Dyngus ci to, dyngus, pani gospodyni.
Za taką śpiewkę dziewczęta dawały chłopcom pisanki. Pachnąca młodą zielenią Wielkanoc, czas radości, nowych nadziei i odpoczynku. A Chrystus Zmartwychwstały przebitą dłonią błogosławił strudzonym ludziom, pokornym zwierzętom i zapłodnionej glebie. Unosił rękę zupełnie tak jak na świętym obrazie w paradnej izbie.