Przygoda z saniami
Niezwykle atrakcyjnie rozpoczęły ferie dzieci z klasy IIIa SP w Sarnakach. Dzięki inicjatywie rodziców udało się zorganizować prawdziwy kulig na dwoje sań. Około dwadzieścioro dzieci, wychowawczyni Urszula
Świder, rodzice: Witold Rytel (nieoceniony w pomysłach), Tadeusz Terlikowski (użyczył sań), Sławomir Rawiak i Kamila Michniewicz pomknęli polnymi drogami wśród zaśnieżonych pól w kierunku leśnej polany
w Rozwadowie. Nie trzeba nikomu mówić, ile romantyzmu jest w takiej wyprawie, ile różnorakich przeżyć dostarczyła ona dzieciom. Dźwięk janczarów, bajkowe krajobrazy, pęd powietrza smagający policzki i
przeczucie przygody - czy trzeba więcej do szczęścia?
Na polanie wkrótce zapłonęło ognisko i rozszedł się smakowity zapach pieczonych kiełbasek, które w takiej scenerii smakują wyjątkowo. Potem pląsy, wspólny śpiew i zabawy na śniegu. Nic dziwnego, że
nikomu nie chciało się wracać. Dla tych zaczerwienionych od emocji i mrozu (niedużego na szczęście) dziecięcych twarzyczek warto podejmować podobne inicjatywy. Z pewnością kulig był niejednokrotnie wspominany
podczas dni niesprzyjających beztroskim zabawom na świeżym powietrzu. A wspólnie spędzony czas, wspólne przeżycia jeszcze bardziej zintegrują dzieci.
W warszawskim klasztorze
Reklama
Odpoczynek z Panem Bogiem często jest organizowany przez proboszcza parafii w Serpelicach, o. Marka Strycharskiego. Zarówno latem, jak i zimą umożliwia on wielu chłopcom z Serpelic i innych wiosek należących do parafii udział w obozach formacyjno-wypoczynkowych organizowanych przez braci ze swego Zakonu. Również podczas tegorocznych ferii kilku chłopców mogło wyjechać do Warszawy, aby spędzić tam bardzo atrakcyjny tydzień. Mieszkali w klasztorze kapucyńskim. Stamtąd codziennie, po Mszy św., wyruszali na wędrówki po stolicy. Metrem i tramwajami przemieszczali się w różnych kierunkach, co samo w sobie już było zajmujące. Zwiedzali kościoły - wielkość niektórych zapierała dech w piersiach - mówi jeden z uczestników. Podziwiali Stare Miasto po zmierzchu (wyglądało imponująco), chodzili po Placu Defilad, byli w aquaparku, w kinie tradycyjnym oraz trójwymiarowym IMAX - wrażeń nie brakło. Inicjatywa Księdza Proboszcza jest godna naśladowania.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Pod znakiem lilijki
Reklama
Dawno już minęły czasy, gdy w każdej szkole działała drużyna harcerska. W wielu szkołach uczniowie praktycznie nic nie wiedzą na temat harcerstwa. Również w Sarnakach przez długie lata było cicho w tym
temacie. I oto jesienią 2003 r. coś zaczęło się dziać. Beata Rosiak, nauczycielka Gimnazjum Publicznego, rzuciła hasło: organizujemy harcerską drużynę! Przyznać trzeba, że spotkała się z dużym zainteresowaniem
młodzieży i - harcerstwo jest!
Nasi harcerze bardzo zaangażowali się w akcję „Betlejemskie światełko”, wspierając ją sprzedażą własnoręcznie wykonanych stroików świątecznych. Potem w styczniu widać ich było podczas
uroczystości otwarcia nowego gimnazjum - pełnili funkcje reprezentacyjne oraz porządkowe, zapewniając gościom bezproblemowe poruszanie się po naszej (dużej teraz) szkole.
Natomiast w trakcie pierwszego tygodnia ferii zimowych wielu sarnackich harcerzy uczestniczyło w zimowisku „Brązowe sznury”, które miało na celu przygotowanie ich do pełnienia funkcji
zastępowych w swoich drużynach. Zimowisko zostało zorganizowane w Zespole Szkół w Sarnakach, a wzięły w nim udział drużyny z Sarnak, Platerowa i Łosic, łącznie 35 osób. Funkcję komendanta pełnił Zbigniew
Krasnodębski z Siedlec, jego zastępcą była Beata Rosiak z Sarnak. Resztę kadry stanowili: Bożena Czuż z Sarnak, Agnieszka Sitkiewicz z Lipna, Grzegorz Rosiak, Rafał Kuliński i Paweł Ostaszewski -
wszyscy trzej z Platerowa oraz Przemysław Szymaniuk z Łosic.
„Przed przyjazdem tutaj całkiem inaczej wyobrażałem sobie to zimowisko” - mówi Michał Bartoszuk. „Myślałem, że będzie nudno i większość czasu spędzimy w salach. Nikogo spoza
naszej szkoły nie znałem i trochę obawiałem się, że nikt na nas nie będzie zwracał uwagi. Na szczęście starsi druhowie zaproponowali nam swoją pomoc, np. w przygotowaniu sobie łóżka i od razu zrobiło
się weselej. Szybko nawiązaliśmy znajomości”.
W ciągu tego pracowitego tygodnia każdy uczestnik szkolenia poznał zwyczaje, obrzędy, metody działania, formy pracy i atmosferę panującą na zbiórce harcerskiej; zaznajomił się z różnymi formami komunikacji,
np. z alfabetem Morse’a, rodzajami szyfrów i sygnalizacji; wykonał wiele prac plastycznych typu: plakaty, rysunki, karty do kroniki, proporce zastępów, ozdobne karty na sprawność, dekoracje na „kominek”.
Nie zabrakło wspólnego śpiewania i zabaw harcerskich, zajęć sportowych, zwiadu terenowego. Dużo wrażeń dostarczył rajd pieszy w okolicach Sarnak. Tak o nim mówi jeden z uczestników, Maks Szpura: „Pierwszy
raz brałem udział w rajdzie, którego trasa miała 13 km. Cały czas trzeba było iść po zaśnieżonych łąkach. Ludzie, jak było zimno! Skarpety mokre, do szkoły daleko! Ale to nic, nauczyłem się posługiwać
busolą, wyznaczałem azymut. Każdy harcerz powinien się na tym znać. A chociaż po powrocie do szkoły wszyscy mieli zabłocone i przemoczone buty, nic się nikomu nie stało. Tylko każdy próbował znaleźć wolny
grzejnik, aby postawić na nim buty do wysuszenia. I wszyscy padli jak muchy. Cieszę się, że zdałem egzamin z wytrzymałości, bo nawet nie wiedziałem, że jestem w stanie pokonać taki kawał drogi w trudnych
warunkach”.
Jeden z wieczorów poświęcono ocenie różnych postaw, niezgodnych z prawem harcerskim: przy pomocy metody „Sąd nad postawą” rozważano problemy zanieczyszczenia środowiska, palenia papierosów,
picia alkoholu. Widać było autentyczne zaangażowanie młodzieży - problemy te dotykają przecież środowisko szkolne.
Na zakończenie zimowiska wszyscy uczestnicy zostali wyposażeni w materiały do pracy w zastępach (śpiewniki, poradniki), otrzymali tez pamiątkowe patenty zastępowego oraz nagrane płyty z piosenkami,
opracowane i wydrukowane w szkolnej pracowni informatycznej. O tym, że warto było zorganizować tę formę wypoczynku, świadczą słowa jednego z przyszłych zastępowych: „Obóz był super! Mam zamiar w
czasie wakacji wybrać się na taki obóz w Bieszczady. Fajnie być harcerzem”.
Gorące podziękowania należą się sponsorom, dzięki którym koszty zimowiska nie były wygórowane, czyli właścicielom: masarni w Sarnakach, piekarni w Sarnakach, Niemojkach i Platerowie, Przetwórni Owocowo-Warzywnej
w Sarnakach, sklepów „Groszek” i „Irex-Pol” w Sarnakach, a także Gminnej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Dziękujemy ludziom, którym nieobca jest troska o młode pokolenie.
Zimowisko dochodzące
Przez cały tydzień, jak co roku, szkoła w Sarnakach była otwarta dla swoich uczniów, pragnących czynnie bądź twórczo spędzić ten czas. Przy finansowej pomocy z Gminnej Komisji Rozwiązywania Problemów
Alkoholowych zorganizowano zimowisko tzw. dochodzące, w którym uczestniczyło ok. 70 osób. Prowadziły je nauczycielki SP w Sarnakach, Anna Mazurek, wielokrotna organizatorka tej formy wypoczynku oraz Elżbieta
Kucharczuk. Zajęcia odbywały się przez kilka godzin dziennie.
Uczestnicy mogli rozwijać swoje zainteresowania: duża grupa chłopców była pochłonięta przede wszystkim piłką nożną albo tenisem stołowym, inni preferowali gry stolikowe lub zabawy konstrukcyjne. Nie
zabrakło zwolenników rysowania i malowania. Oprócz tego codziennie miały miejsce planowe zajęcia, związane tematycznie ze zdrowym stylem życia, brakiem uzależnień, unikaniem kontaktu z alkoholem czy papierosami.
Teoretycznie dzieci i młodzież wiedzą, jakie zagrożenia dla zdrowia (a nawet życia) wiążą się z nałogami. Problem alkoholowy znany jest, niestety, w wielu rodzinach, ale to problem wstydliwy i bolesny.
Miejmy nadzieję, że coraz więcej młodzieży będzie się opowiadało za życiem bez nałogów.
Obóz szachowy
Szachy, królewska gra, w Sarnakach mają swoją długą tradycję. Młodzi szachiści od wielu lat biorą udział w różnych turniejach lokalnych, regionalnych, ogólnopolskich, a nawet zagranicznych. Wielu odnosi
znaczące sukcesy, a bez wątpienia wszyscy mają tę korzyść, że mogą się rozwijać intelektualnie oraz zwiedzać ciekawe miejsca. Gra w szachy wymaga systematycznej pracy i ciągłego doskonalenia umiejętności.
Dlatego też czternastoosobowa grupa dziewcząt i chłopców z Zespołu Szkół w Sarnakach nawet podczas ferii zimowych pracowicie zgłębiała tajniki tej wyjątkowej dyscypliny sportu pod okiem swego opiekuna
i trenera, Wojciecha Szamańskiego.
44 szachistów z Sarnak, Michałowic i Wesołej pod Warszawą oraz z Warszawy wraz z opiekunami przez cały tydzień (9-15 lutego 2004 r.) gościło gospodarstwo agroturystyczne państwa Zofii i Stanisława
Wróblów w Bańskiej Niżnej koło Zakopanego. Zaprzyjaźnieni trenerzy szachowi, Wojciech Szymański, nauczyciel wychowania fizycznego w ZS w Sarnakach i Wiesław Żochowski, nauczyciel matematyki w michałowickim
gimnazjum i wiceprezes Warszawskiego Okręgu Szachowego ds. Młodzieży, wielki przyjaciel Sarnak i wielokrotny sędzia podczas kolejnych spotkań w Międzynarodowym Turnieju Szachowym w Sarnakach, zorganizowali
ten obóz. Był to turniej klasyfikacyjny, tzn. dawał uczestnikom możliwość podwyższenia kategorii, co też stało się udziałem Jakuba Rawiaka z SP w Sarnakach, który wypełnił normę na kategorię III i wygrał
w grupie „B”. Sukcesem jest również III miejsce w grupie „A” Mateusza Komonia, gimnazjalisty z Sarnak.
Codzienne zmagania na szachownicy, analiza popełnionych błędów i dobrych zagrań w kolejnych partiach, wyciąganie wniosków i opracowywanie strategii dalszej gry bywa dosyć męczące. Dlatego też zawsze
podczas kilkudniowych turniejów zapewnia się ich uczestnikom różne rozrywki i atrakcje, które przy okazji kształcą. Podczas tego wyjazdu niezapomnianych wrażeń dostarczyły wycieczki do zamku w Niedzicy,
na zaporę w Czorsztynie, wyprawa do Doliny Kościeliskiej.
Atrakcją były też wyjazdy do pobliskiego Zakopanego, gdzie akurat trwały walentynkowe imprezy z Radiową Jedynką - niektórzy przywieźli na pamiątkę kubki z logo Zima z Radiową Jedynką, a wszyscy
(jakże by inaczej) pamiątkowe góralskie ciupagi.
Podróż na trasie Sarnaki - Bańska Niżna odbywała się w dwóch etapach: z Michałowic w góry wszyscy uczestnicy razem jechali dużym autokarem, który służył im potem w turystycznym przemieszczaniu
się po okolicy i umożliwił powrót do Michałowic. Natomiast przejazd z Sarnak do Michałowic i z powrotem zapewnił wójt gminy Sarnaki, Marian Waszczuk, sympatyk szachów, sportu i szkoły, za co mu w tym
miejscu bardzo dziękujemy. Ponadto 50% kosztów obozu pokrywały środki z konta klubu UKS „Żaczek” w Sarnakach, więc szachiści z Sarnak nie ponieśli zbyt dużych wydatków. Dzięki temu w wyjeździe
mogły wziąć udział również dzieci z mniej zasobnych rodzin.