Ta myśl zaczerpnięta z listu apostolskiego "Novo millennio ineunte" Jana Pawła II stała się hasłem "Programu duszpasterskiego archidiecezji gnieźnieńskiej w roku 2002". Na łamach "Niedzieli Gnieźnieńskiej" przybliżamy ten program.
Droga wiary.
Droga św. Piotra
W liście apostolskim Novo millennio ineunte Ojciec
Święty podkreślił z mocą, powtarzając nawet tę myśl, że do Jezusa
nie można dotrzeć inaczej jak tylko przez wiarę (NMI 19).
Jednak, jak zauważył Jan Paweł II, wierzyć jest sprawą
trudną. Ojciec Święty odwołał się w tym miejscu do zapisu Ewangelii
o pierwszych spotkaniach Apostołów i uczniów Pana Jezusa ze Zmartwychwstałym
Zbawicielem. Aby przyjąć zdumiewającą prawdę o Jego nowym życiu (
NMI 19), problem mieli ci, którzy trwali na modlitwie w Wieczerniku,
uczniowie zdążający do Emaus, św. Tomasz nieobecny w dzień Zmartwychwstania
w gronie Apostołów. Papież stwierdził, że: W rzeczywistości jednak,
choć można było oglądać ciało Jezusa i dotykać go, jedynie wiara
zdolna była przeniknąć do końca tajemnicę tego oblicza (NMI 19).
Wiara jest konieczna, bo inaczej człowiek nie zobaczy w Jezusie Chrystusie
tego, kim On jest naprawdę. Tak było już w czasie ziemskiego życia
Zbawiciela, o czym przypomina Jan Paweł II. Kiedy pod Cezareą Filipową
spytał uczniów, za kogo uważają Go ludzie, usłyszał, że za Jana Chrzciciela,
za Eliasza, za Jeremiasza albo jeszcze jednego z innych proroków (
por. Mt 16,14). Współcześni Jezusowi słuchali Jego nauk i patrzyli
na Jego czyny. Widzieli w Nim kogoś niezwykłego, nawet przez Boga
posłanego, ale nie dostrzegli obiecanego przed wiekami Mesjasza.
Zabrakło wiary. Dziś powierzchowne patrzenie, nie wsparte wiarą,
może prowadzić do podobnych błędów i widzenia w Jezusie Chrystusie
chociażby: głosiciela pięknej nauki moralnej, cudotwórcę, panaceum
na wszystkie problemy, rewolucjonistę czy supergwiazdę.
Jan Paweł II wskazuje, że chrześcijanin jest zaproszony
do wyruszenia w drogę. Do Jezusa - pisze Jan Paweł II - nie można
dotrzeć inaczej jak tylko przez wiarę, pokonując drogę, której etapy
zdaje się wskazywać sama Ewangelia w opisie rozmowy, do jakiej doszło
w Cezarei Filipowej (NMI 19). Jest to ta sama droga, jaką przebył
Piotr.
Etapy drogi wiary
Pierwszym etapem jest nic innego, jak właśnie uważne,
wnikliwe słuchanie i patrzenie na czyny Jezusa Chrystusa. Apostoł
przez trzy lata nieustannie przebywał z Jezusem, ciągle obserwował
życie Mistrza i słuchał głoszonej Dobrej Nowiny. Poznał Jezusa jak
mało kto. Był dopuszczony do wielu tajemnic, które zakryte były nawet
przed innymi uczniami, tych tajemnic, które przed nami są już odkryte
dzięki przekazom Ewangelistów. Do wiary i do pełnego poznania oblicza
Chrystusa potrzeba jednak, i to z bezwzględną koniecznością, czegoś
więcej niż tylko to, co dociera za pomocą zmysłów. Wskazówką do odkrycia
owego czegoś są - jak mówi Ojciec Święty - słowa wypowiedziane przez
Zbawiciela do Piotra po jego wyznaniu wiary w synostwo Boże Jezusa:
Nie objawiły ci tego ciało i krew, lecz ojciec mój, który jest w
niebie (Mt 16, 17). Jan Paweł II tak to komentuje: Wyrażenie "ciało
i krew" oznacza człowieka i jego zwyczajne poznanie. W odniesieniu
do Jezusa ta zwyczajna droga nie wystarcza. Niezbędna jest łaska "
objawienia", która pochodzi od Ojca (NMI 20). Objawienie i konsekwentnie
wiara przerasta człowieka w tym znaczeniu, że człowiek jest "przyrodzony",
zaś objawienie ma charakter nadprzyrodzony. Dla przekroczenia granicy
między tym, co przyrodzone i tym, co nadprzyrodzone, niezbędny jest
dar pochodzący od Nadprzyrodzonego - łaska. Tylko dzięki łasce samego
Boga człowiek może uwierzyć w Jezusa, to znaczy przyjąć i poznać
Go jako Mesjasza - Zbawiciela. Działanie Boże ma dwa kierunki. Jezus
Chrystus działa przez swoje słowo, bo jak mówi św. Paweł Apostoł:
Wiara rodzi się z tego, co się słyszy, tym zaś, co się słyszy, jest
słowo Chrystusa (Rz 10, 17). To zewnętrzne działanie wspomagane jest
- jak powiedział podczas jednej z audiencji środowych Jan Paweł II
- "pociągnięciem" ze strony Boga całej wewnętrznej istoty człowieka. (
...) Owa łaska uprzedza akt wiary, pobudza do niego, wspiera i prowadzi,
owocem jej staje się to, że człowiek jest zdolny "uwierzyć Bogu"
i naprawdę wierzy (10 kwietnia 1985 r.). Dlatego Jezus powiedział:
Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli nie pociągnie go Ojciec (J
6, 44). Tak więc powtórzmy za Ojcem Świętym: Do pełnej kontemplacji
oblicza Pańskiego nie możemy dojść o własnych siłach, ale jedynie
poddając się prowadzeniu łaski (NMI 20).
W tym kontekście Jan Paweł II zwraca uwagę na jeszcze
jeden ważny wymiar wydarzenia spod Cezarei Filipowej. Otóż zauważył
on, że rozmowa z uczniami odbyła się wtedy, gdy Jezus modlił się
na osobności. Jest to, jego zdaniem, nad wyraz jasne wskazanie, że
nie ma innej drogi do pełnej kontemplacji bez milczenia i modlitwy.
Tylko na takim podłożu może dojrzeć i rozwinąć się bardziej prawdziwie,
adekwatnie i spójnie poznanie tajemnicy, najwznioślej wyrażonej w
dobitnych słowach ewangelisty Jana: "A słowo stało się ciałem i zamieszkało
wśród nas. I oglądaliśmy Jego chwałę, chwałę, jaką Jednorodzony otrzymuje
od Ojca, pełen łaski i prawdy" (J 1, 14) (NMI 20).
Kazimierz Rak
Rozmodlony Jezus
Czuwajcie więc i módlcie się w każdym czasie (Łk 21, 36)
Piękne jest wezwanie Jezusa Chrystusa. Wypowiedziane
w niezwykłej chwili. Ostatnia nauka przed męką i zmartwychwstaniem.
Pobożne życzenie? Czy to możliwe wśród codziennego zabiegania? Patrzę
więc na oblicze rozmodlonego Jezusa, by od niego uczyć się modlić
w każdym czasie.
Ewangeliści jakoś mało powiedzieli o modlitwie Zbawiciela.
Widać mieli swoje powody. Ale ja chcę się uczyć modlitwy od Człowieka
Jezusa i od Syna Bożego Jezusa w jednej Osobie. Jezu, jak się modlisz?
Wyszedł sam jeden na górę, aby się modlić (Mt 14, 23)
albo w Markowej wersji: Gdy rozstał się z nimi, odszedł na górę,
aby się modlić (Mk 6, 46) - po pierwszym rozmnożeniu chleba. Nad
ranem, gdy jeszcze było ciemno, wyszedł i udał się na miejsce pustynne,
i tam się modlił (Mk 1, 35) - po licznych uzdrowieniach.
Z nastaniem dnia wyszedł i udał się na miejsce pustynne (
Łk 4, 42) - po uzdrowieniu teściowej św. Piotra.
Gdy się modlił na osobności, a byli z nim tylko uczniowie (
Łk 8, 18) - przed wyznaniem wiary św. Piotra, że Jezus jest Mesjaszem.
W tych opisach powtarza się schemat: samotność, odosobnione
miejsce i poprzedzające modlitwę albo następujące po niej ważne wydarzenie.
modlitwa i działanie są w Jezusie złączone w jedno. Nie ma dylematu.
On, jako człowiek, też był zabiegany. Tyle nauk wygłosił, tyle wyjaśnień
dla samych Apostołów, tyle "dobrych uczynków" dla człowieka. On nie
szukał w swoim zagonieniu czasu na modlitwę. Po prostu szedł na miejsce
osobne i modlił się.
Dobrze, że Ewangeliści zanotowali też dwie wypowiedziane
głośno modlitwy Jezusa. W czasie wskrzeszania Łazarza tak modlił
się: Ojcze, dziękuję Ci, żeś Mnie wysłuchał (J 11, 41). Innym zaś
razem: Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te
rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom (Mt
11, 25). Dzięki temu wiem, że w modlitwie Jezusa dominuje błogosławienie
Boga i dziękczynienie Mu. Chociaż nie obca była Jezusowi modlitwa
prośby. Z takich siedmiu próśb składa się bowiem modlitwa Ojcze nasz,
której On nauczył najpierw Apostołów, a przez nich każdego z nas.
Kiedy dziękował Bogu za cud z Łazarzem, powiedział jeszcze: Ja wiedziałem,
że Mnie zawsze wysłuchujesz (J 11, 42). Z tego wynika, że Syn stale
prosi swego Ojca. Jezus jednak błogosławił i dziękował.
Ojcze... nie to, co Ja chcę, ale to, co Ty niech się
stanie (Mk 14, 36)
Nie każdy - powiedział Jezus Chrystus w kazaniu na Górze
- który Mi mówi: "Panie, Panie" wejdzie do królestwa niebieskiego,
lecz ten, kto pełni wolę mojego Ojca, który jest w niebie (Mt 7,
21).
Patrzę na oblicze rozmodlonego w Ogrójcu Jezusa, by zrozumieć
sens tego zdania, wypowiedzianego u początków Jego ziemskiej działalności.
Jezus odszedłszy nieco dalej, upadł na ziemię (Mk 14,
35). Człowiek przytłoczony krzyżem. Już teraz. Oficjalnie skażą go
na niego dopiero następnego dnia. Ale już teraz trudna do udźwignięcia
jest wola Ojca. Tak trudna, że w obliczu jej wypełnienia Jego pot
był jak gęste krople krwi (Łk 22, 44). Nic dziwnego, że ciszy oliwnego
ogrodu płyną słowa: Abba, Ojcze, dla ciebie wszystko jest możliwe,
zabierz ten kielich ode Mnie! (Mk 14, 36). Jak bardzo Jezus zjednoczony
jest w tym momencie z człowiekiem. Jak bardzo jest człowiekiem, który
w perspektywie trudu krzyża chce ratować swoje życie. Ale zaraz Jezus
szybko dodaje: Lecz nie to, co Ja chcę, ale to, co Ty niech się stanie (
Mk 14, 36).
To następne zdanie, owa zgoda na wolę Ojca, sprawiło,
że Jego modlitwa mogła być wysłuchana. Autor Listu do Hebrajczyków
mówi: Z głośnym wołaniem i płaczem za dni ciała swego zanosił On
gorące prośby i błagania do Tego, który mógł Go wybawić od śmierci,
i został wysłuchany dzięki swej uległości (Hbr 5, 7).
Ta modlitwa ma swój dalszy ciąg na górze zwanej Golgotą.
Rozciągnięte ręce na krzyżu, a jednocześnie wzniesione do Ojca i
usta wołające: Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią (Łk 23,
34); Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił? (Mt 27, 46); Ojcze
w Twoje ręce powierzam ducha mojego (Łk 23, 46); Wykonało się (J
19, 30).
Nie to, co Ja chcę, ale to, co Ty niech się stanie (Mk
14, 36). Słowa, słowa... W przypadku Jezusa człowieka i Boga nie
są to puste frazesy. On modlił się nieustannie, w każdej chwili swego
życia. Modlił się słowami i to pięknymi, ale modlił się przede wszystkim
pełnieniem woli Boga, woli trudnej. Konsekwencją takiej modlitwy
była zgoda na przejście przez krzyż i śmierć. Przejście, nie koniec,
przejście do pełni życia w zmartwychwstaniu. Patrzę na oblicze Jezusa
w Ogrójcu, na krzyżu i zaczynam rozumieć, że modlitwa wiary nie polega
więc jedynie i nie przede wszystkim na wypowiadaniu najpiękniejszych
chociażby słów, lecz na zgodzie serca, by życiem wypełniać wolę Boga.
Ale patrzę też na oblicze Jezusa Zmartwychwstałego i mam nadzieję,
że modlitwa na wzór Człowieka-Boga, prowadzi do mojego zmartwychwstania.
Wygląd Jego twarzy odmienił się (Łk 9, 29)
Góra Przemienienia. Wyszedł na górę, aby się modlić (
Łk 9, 28). Jedna z wielu gór, na których w ciągu swego ziemskiego
życia Jezus się modlił. Tym razem nie był sam. Towarzyszyli mu apostołowie:
Piotr, Jan i Jakub.
A gdy modlił się, wygląd Jego twarzy odmienił się, a
Jego odzienie stało się lśniąco białe (Łk 9, 29). Żaden z Ewangelistów,
którzy opisali tę scenę, nie był w tym momencie ze Zbawicielem. Mogli
polegać jedynie na tym, co powiedział im któryś z tych trzech. Św.
Jan, mimo że był tam, nic nie wspomniał o tym wydarzeniu. Jego Ewangelia
powstała później. Widać nie miał już nic do dodania. Kontemplujemy
oblicze Jezusa, skupmy się więc na Jego twarzy w czasie modlitwy
na Górze Przemienienia.
Mateuszowi zostało oblicze Jezusa opisane i sam później
to ujął tak: Twarz Jego zajaśniała jak słońce (Mt 17, 2).
Oczywiście, właściwym sensem tego wydarzenia jest ukazanie
swojej Boskiej chwały uczniom, by ci nie zwątpili, kiedy będą widzieli
Jezusa cierpiącego i umierającego. Kiedy jednak teraz patrzę na przemienione
podczas modlitwy oblicze Jezusa, widzę jeszcze jeden aspekt tego
wydarzenia. Patrzę na przemienionego Jezusa, który w pełni łączy
się z Ojcem w niebie. O tej jedności z rozmodlonym Jezusem zaświadcza
sam Bóg, który donośnym głosem woła: To jest mój Syn umiłowany, w
którym mam upodobanie (Mt 17, 5). Tak bardzo zjednoczony z Ojcem,
że Jego twarz nabiera boskiego oblicza. Rozmodlony Jezus ukazuje,
że modlić się to wchodzić w komunię z samym Bogiem.
Góra Przemienienia to jeszcze jeden wymiar modlitwy,
której uczy rozmodlony Jezus. Kiedy coraz bardziej poznaję Jego oblicze,
wiem lepiej, że modlitwa, jeśli jest modlitwą w duchu Jezusa, zjednoczeniem
z Bogiem, prowadzi do przemienienia. Prowadzi do przemienienia życia,
które staje się zewnętrznym wyrazem jedności z Bogiem, według Bożej
woli. Prowadzi do przemienienia serca, które szuka pełnej miłości,
jedności z drugim człowiekiem. Modlitwa Jezusa to nieustanna rozmowa
dwóch kochających się Osób. Rozmodlony Jezus ukazuje, że miłość jest
warunkiem i kresem miłości.
Ks. AJ
Pomóż w rozwoju naszego portalu