Reklama

Taizé mnie rozpala

Niedziela Ogólnopolska 4/2010, str. 10-11

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

KS. INF. IRENEUSZ SKUBIŚ: - Jest Ojciec świeżo po Europejskim Spotkaniu Młodych Taizé, które w tym roku odbywało się w Poznaniu. Nie jest to pierwsze Ojca spotkanie ze Wspólnotą Taizé. Proszę opowiedzieć o przeżyciach, jakie towarzyszyły Ojcu podczas tych spotkań.

Reklama

O. ANDRZEJ MADEJ OMI: - Nie mogłem nie przyjechać do Poznania, gdyż przyjaźnię się z br. Markiem, który pochodzi z Poznania, i miasto to kilka lat czekało, aż wybije jego godzina Taizé. Stało się to na przełomie lat 2009 i 2010. Oczywiście, przyjechałem do Poznania z przyjaciółmi z centralnej Azji, z Turkmenistanu, a konkretnie ze stolicy - Aszchabadu, gdzie od 13 lat głoszę Ewangelię. Przybyliśmy w osiem osób.
Pierwszy raz zetknąłem się z Taizé w 1975 r. Kończyłem właśnie studia teologiczne na Uniwersytecie Gregorianum w Rzymie, a ponieważ wiele już wtedy słyszałem o Taizé, o br. Rogerze, stwierdziłem, że nie mogę wrócić z Zachodu, nie odwiedzając Taizé. Nie byłem zresztą pewny, czy jeszcze uda mi się na Zachód jechać. I miejsce to oczarowało mnie. Mała wioseczka na wzgórzach burgundzkich, okolice Lyonu, Mâcon, a dokładniej 10-11 km od Cluny - słynnego średniowiecznego opactwa benedyktyńskiego. I sam br. Roger: pochodzący z rodziny ekumenicznej - w jego rodzinie byli protestanci i katolicy - wtedy jeszcze młody, zamieszkał przy starym romańskim kościele, pragnąc żyć jak mnich. Co ciekawe, nie ma życia monastycznego w protestantyzmie, a on tego zapragnął. Pragnieniem jego serca było czynić wszystko, aby Kościół nie był rozbity. Temu poświęcił swoje życie, o to się modlił, dla tej sprawy pracował. To tam 35 lat temu, w „morzu” młodych, wśród tysięcy kolorowych twarzy, w radości, ale i w ogromnym skupieniu poczułem ducha ekumenizmu. To, co mnie najbardziej wtedy uderzyło, to fakt, że po przeczytaniu Ewangelii następowało ok. 5-10 minut ciszy. Stwierdziłem, że to są najpiękniejsze homilie, że trzeba tę ciszę wykorzystywać w liturgii, bo ona prawdziwie ewangelizuje. I pierwsze spotkanie z br. Markiem... Zdumiałem się, jak piękny jest Kościół, który wychodzi na spotkanie młodym, Kościół, który modli się o pojednanie, który czyta słowo Boże i rozważa je w ciszy.
Ten pobyt w Taizé zaważył na całym moim życiu kapłańskim, duszpasterskim, ewangelizacyjnym - mogę powiedzieć to z czystym sumieniem. Wracałem tam jeszcze z 10 razy. Jak tylko była jakakolwiek możliwość pojechania na spotkanie Taizé - jechałem. Wzrastałem z tą wrażliwością Kościoła, który czyni wszystko, by dzielić się wiarą, wychodzić naprzeciw innym, „szukać tego, co nas łączy” - to właśnie zdanie, wypowiedziane przez Jana XXIII, było światełkiem, które prowadziło br. Rogera, przyjaciela Jana XXIII. Papież ten powiedział jeszcze: W sercu Boga granice Kościoła są tak szerokie, jak granice całej ludzkiej rodziny: Kościół jest nie mniejszy od globu ziemskiego, od wszystkich terenów, gdzie człowiek mieszka, żyje. Jeżeli jeszcze człowiek nie zna Boga, to przecież szuka Go, przynależy do Kościoła z pragnienia. To również mnie kształtowało.
Pamiętam, gdy w 1991 r. przybyliśmy z młodymi z całego świata do Częstochowy na spotkanie z Janem Pawłem II, był tu także br. Roger. Dostrzegliśmy się gdzieś na ulicy w mieście. Przywitałem się z nim, a on z uśmiechem powiedział: - Znamy się, znamy!... Bardzo cieszyłem się z tego, że dane mi było go poznać. Na pewno był święty ten wspaniały chrześcijanin, mistyk, poeta Kościoła. Człowiek urodzony po to, żeby jednać; który w swoim sercu zjednoczył wszystkie dary Kościołów: wziął z prawosławia modlitwę do Ducha Świętego - otwarcie się na Jego tchnienie, z Kościoła katolickiego - szacunek dla autorytetu pasterza uniwersalnego, jakim jest papież, kult Maryi, świętych, modlitwę, Magnificat, spowiedź, a przede wszystkim Eucharystię - w Taizé Eucharystia sprawowana jest w katolickim duchu i przez katolickiego kapłana.
Tak więc Taizé, br. Roger i te wszystkie spotkania animowane przez braci kształtowały mnie, to była pierwsza miłość mojego kapłańskiego serca. Rosłem w słońcu Taizé.

- W jaki sposób realizuje Ojciec w Kościele ducha Taizé?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

- Już wtedy wiedziałem, że kiedy wrócę do Polski, to nie mogę tylko być w Kościele katolickim. Wiedziałem, że mam wychodzić na spotkanie i słuchać tych, którzy są poza Kościołem rzymskokatolickim. To dało mi też osobiście wiele pięknych przyjaźni. Do dzisiaj mam przyjaciół w Kościele luterańskim, wśród prawosławnych, przyjaźnię się nawet z kilkoma biskupami, wśród których jest bp Miron w Polsce, mam dobre relacje z bp. Ablem z Lublina i Chełma, przyjaźnię się z biskupem prawosławnym w Ławrze Peczerskiej w Kijowie, z biskupem odpowiedzialnym za Kościół prawosławny w Turkmenistanie, znam się z patriarchą moskiewskim Kiryłem. To wszystko jest w pewnym sensie moim kapitałem kościelnym, chrześcijańskim. Cieszę się ze wszystkich tych spotkań-mostów, więcej - to mnie ciągnie, pali, nie mogę usiedzieć u siebie i ufam, że sam Duch Święty mnie woła, żeby te relacje stawały się coraz bardziej głębokie w Jezusie Chrystusie, żebyśmy mogli być razem, by dawać o Nim świadectwo, aby świat powiedział: Zobaczcie, jak oni się miłują. Żebyśmy mogli się modlić jak Chrystus: „Aby byli jedno” (por. J 17, 21). Z kolei, wrastając w Kościół, nigdy nie mam spokoju w tym sensie, żeby powiedzieć: dosyć, wszystko zostało zrobione. Wydaje mi się, że wszystko jest jeszcze przed Kościołem, bo jego zadaniem jest niesienie światu Ewangelii. A tego nie zrobimy tylko jako katolicy. Musimy to czynić ekumenicznie, wszyscy w imię Jezusa Chrystusa. Trzeba nam łączyć się, jednoczyć, umacniać, żeby Kościół dał świadectwo o Jezusie Chrystusie wobec tych, którzy szukają zbawienia, miłości. A żniwo jest wielkie. W samej Azji mieszka więcej niż połowa ludzkiej rodziny. Weźmy choćby tylko Indie czy Chiny. Spośród 3 mld ludzi tylko niecałe 3 proc. jest chrześcijanami. Zobaczmy więc, jak Azja bardzo czeka na Ewangelię. Taizé przekonało mnie, że trzeba dzielić się Jezusem Chrystusem, że trzeba iść, że nie można satysfakcjonować się tym, co już zostało zrobione; że Kościół jest dopiero wtedy, gdy głosi Ewangelię, buduje mosty, spotyka się z ludźmi i dzieli wiarą. Wpoiło niepokój, żeby wychodzić ku innym, zwłaszcza szukającym, błądzącym, wątpiącym, pragnącym - to jest pierwsza „klientela” Bożego Miłosierdzia. W tym duchu wyruszyłem z przyjaciółmi również do Jarocina, bo wiedziałem, że nie może nie być Kościoła tam, gdzie są tysiące młodych ludzi; później już nasza wspólnota ewangelizacyjna liczyła nawet kilkaset osób. W tym duchu inicjowaliśmy także spotkania ekumeniczne: Kodeń, Jabłeczna, Kostomłoty, w tym duchu odbyło się wiele spotkań i akcji, dlatego że wiedziałem, iż nie wolno tylko siedzieć i zajmować się liczeniem tych, którzy już przyszli i jakoś odnajdują się w Kościele, ale że naszymi przyjaciółmi są też ci, których jeszcze nie znamy, a którzy na nas czekają, do których trzeba wyjść. Dla mnie najważniejsze jest słowo Pana Jezusa: „Idźcie!...” (por. Mt 28, 19-20). I tak jakoś życie mi upływa: walizki, bilety, dworce, samoloty, plecaki... Tak to trwa do dzisiaj. Właściwie nie wiem, kiedy dobiłem do sześćdziesiątki, ale dalej czuję się młody i myślę, że epopeja ewangelizacji jest ciągle przede mną, zwłaszcza gdy jestem w Azji, gdzie jesteśmy maleńkim znakiem, mniejszością chrześcijańską. Wierzę, że jesteśmy jednak drożdżami, światełkiem, od którego będą mogły zapalić się tysiące świec.

- Nie ma już, niestety, br. Rogera, o którym Ojciec dał tak piękne świadectwo... Prosimy o podzielenie się teraz wrażeniami poznańskimi, szczególnie tymi, które dotyczą recepcji modlitwy u dzisiejszej młodzieży.

Reklama

- Dopowiem jeszcze tylko, że w październiku 2008 r. byłem na grobie br. Rogera. Taki grób - jaki człowiek. Żywe kwiaty, krzyżyk i skromny napis: „Frère Roger”. Ta mogiła niczym się nie wyróżnia. Ktoś z naszych zapytał: Nie będzie grobowca? Nie będzie. Bo br. Rogera bardzo by to zasmuciło. A więc tylko zwyczajne kwiatki na miejscu, gdzie oczekuje na powszechne zmartwychwstanie, kiedy Pan Jezus przyjdzie na ziemię powtórnie... I Poznań. Brat Alois. Już tu jest znak, jak bardzo bracia żyją charyzmatem, którego Duch Święty udzielił br. Rogerowi. Mam wrażenie, że rozważania, modlitwy, które słyszałem i którymi się modliłem z braćmi w Poznaniu, prowadził br. Roger. Była tam przede wszystkim wrażliwość na tych wszystkich, którzy szukają Jezusa, którzy mają trudności w otwarciu się, aby zaufać Bogu. I zarazem pewność, że zmartwychwstały Jezus jest pośród nas, że z nami idzie, że daje nam swojego Ducha. Nawet jeśli Go do końca nie pojmujemy, nie potrafimy kochać tak, jakbyśmy chcieli, nie patrząc na nasze ograniczenia, zwątpienia, nawet na to, że nieraz upadniemy. Przecież jesteśmy w Kościele Boga miłosiernego, który daje nam przebaczenie! Myślę, że rys miłosierdzia jest tu bardzo ważny. Jan Paweł II, br. Roger i wiele współczesnych świadków - św. s. Faustyna, bł. ks. Michał Sopoćko - jakież to piękne świadectwo o miłosierdziu Boga. Świat tak bardzo potrzebuje teraz świadectwa o Bogu miłosiernym. Nie chcę oskarżać innych wieków, ale gdy tak mocno głoszono Boga sprawiedliwego, zabrakło świadectwa o Bogu miłosiernym. Teraz to się dopełnia, m.in. właśnie w ruchach: w Ruchu Światło-Życie, w Odnowie w Duchu Świętym, we Wspólnocie Taizé. To jest także znak czasu.

- Czy Ojciec widzi jakieś różnice między młodzieżą sprzed 30 lat a obecnie?

Reklama

- Na pierwszy rzut oka - wtedy młodzież nie biegła w przerwie do Internetu, nie miała na uszach słuchawek, nie żuła gum... (śmiech). A tak poważnie: i wtedy, i dzisiaj widzę, że młodzi szukają Boga, że w młodych sercach jest wrodzone piękno, otwartość, zaufanie, radość. To zawsze młodzi przynoszą ze sobą. Wydaje się jednak, że dzisiaj jest mniej autorytetów, a i młodzi też podnieśli wyżej poprzeczkę zaufania. Toteż my, mniej młodzi, musimy dzisiaj nieco bardziej zawalczyć, żeby zdobyć zaufanie młodych. Możemy je zdobyć tylko czymś bardzo autentycznym. Oni chcą, żebyśmy byli święci, autentycznie święci. Chcą widzieć nas jako świadków. Nie mamy więc wyjścia: żeby z nimi rozmawiać, żeby zyskać ich zaufanie, żeby być wiarygodnymi świadkami dla młodego pokolenia, musimy rosnąć w człowieczeństwie i jawić się w prawdzie. Młodzi wyczuwają jakikolwiek fałsz, udawanie, ich „nie kupimy tanio”. Oni chcą, byśmy otworzyli nasze przyłbice i pokazali się jako prawdziwi ludzie. Jeżdżą do Taizé, ponieważ w braciach widzą autentycznych świadków. Nie ma jakiegoś kryzysu tam, gdzie wychowawcy, rodzice, nauczyciele dają świadectwo prawdzie, są ludźmi sumienia. Tam młodzi są gotowi do dialogu. W przeciwnym wypadku tracimy ich zaufanie. Dzisiaj o to łatwiej niż kiedyś. Tym bardziej że środki masowego przekazu z jakimś upodobaniem obrzucają błotem wszelkie autorytety, pomniejszają to wszystko, co wiąże się ze świadectwem starszych, ściągają z piedestału, wypróbowują sól. Jeżeli jednak będziemy solą prawdziwą, to nie będziemy się tego bali.

- Sprawdzałoby się więc pamiętne zdanie umierającego Jana Pawła II: „Szukałem was, a teraz wy przyszliście do mnie”...

- Ojciec Święty słyszał młodych przez okno. Zawsze traktował ich jako wspaniałych partnerów do rozmowy i dlatego miał w nich autentycznych przyjaciół. I nie zawiódł się na ich przyjaźni. W godzinie śmierci odnowił przymierze z młodymi. Pamiętamy też wieczór w Częstochowie, kiedy wypowiedział słowa: „Wymagajcie od siebie...”. Dzisiaj, trzydzieści kilka lat po tym wydarzeniu, powtarzam młodym: Słuchajcie, był taki Papież, który mówił, że musimy od siebie wymagać, i żadnych zniżek, żadnych ulg. Człowieczeństwo stać na to, żeby rosło, i ono tego chce. Dlatego, że Duch Święty chce, aby w nas rosło to, co jest autentycznie ludzkie. To jest świętość! To było piękne, ten jednozdaniowy list pisany przez Papieża na łożu śmierci do młodych, żeby im powiedzieć, że traktuje ich poważnie. A w owej chwili miał wszelkie dane ku temu, żeby dać sobie już spokój, żeby nie odzywać się, myśleć nie o nich, ale o swojej śmierci. Lecz Jan Paweł II wiedział, że pasterzem jest się do końca, i miał świadomość, że teraz na barki młodych składa skarb największy - dziedzictwo wiary (por. przemówienie na krakowskiej Skałce) i oni mają to dziedzictwo ponieść do nowych pokoleń, w nowe czasy, pomnożyć je.

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Poruszające świadectwo choroby nowotworowej księdza: kłóciłem się z Panem Bogiem

2025-06-15 21:54

[ TEMATY ]

świadectwo

Parafia w Pierśćcu

Ks. Piotr Góra

Ks. Piotr Góra

Poruszającym świadectwem swojej choroby nowotworowej, zdiagnozowanej niespodziewanie w 2022 roku, podzielił się ks. dr Piotr Góra podczas uroczystości odpustowych odnalezienia relikwii św. Mikołaja, które odbyły się 15 czerwca 2025 r. w sanktuarium w Pierśćcu.

Sekretarz biskupa diecezji opisał emocje towarzyszące diagnozie, przebieg leczenia i towarzyszącą mu intensywną modlitwę. Wskazał na ważną rolę wspólnoty modlącej się w sanktuarium w Pierśćcu, a także na szczególne znaczenie figury św. Mikołaja, która wędrowała między chorymi kapłanami jako znak duchowego wsparcia.
CZYTAJ DALEJ

Apage, satanas…! Po manifestacji satanistów w Warszawie

2025-06-15 18:48

[ TEMATY ]

LGBT

PAP

Tego jeszcze „nie grali”: oficjalna reprezentacja satanistów była obecna na paradzie równości w Warszawie. Ciekawa jestem, czy ci biedni ludzie – uczestnicy parady – zdają sobie sprawę, że ulegli manipulacji, że weszli na niebezpieczną drogę duchowego zniewolenia? Może już opętania?

Centrum Warszawy. Wsiadam do metra, a tam w oczy rzucają się dwie panie. Jedna, koło sześćdziesiątki, ubrana w bluzkę w kolorach tęczy, jaskrawo zielone krótkie spodenki, na głowie ma kapelusz słomkowy z przyklejonymi kartkami z napisem: „Odpowiedzią jest miłość”. Ale to nie koniec. Na nogach ma coś w rodzaju tęczowych getrów z frędzlami i sandały w kolorze tęczy. W ręku trzyma dużą torbę z napisem: Berlin. Obok tej damy siedzi mężczyzna, pewnie 20 lat młodszy, cały na czarno, na twarzy maska psiego pyska (co chwila ją zakłada i zdejmuje), z tyłu zaś do spodni ma przyczepiony długi puszysty ogon. Czyli, jak dobrze rozumiem, jest przebrany za psa. Oboje udają się na paradę równości, która właśnie przechodzi ulicami Warszawy – pod patronatem prezydenta stolicy, z udziałem pracowników ambasady Niemiec.
CZYTAJ DALEJ

Wdzięczni za dar kapłaństwa

2025-06-17 08:21

Artur D. Grabowski

22 maja br. minęło 15 lat od momentu, gdy szesnastu ówczesnych diakonów stanęło w katedrze legnickiej i wobec bp. Stefana Cichego wypowiedziało Chrystusowi swoje „chcę, z Bożą pomocą”, przyjmując dar kapłaństwa.

9 czerwca, w święto Najświętszej Maryi Panny - Matki Kościoła, złożyli oni swoje dziękczynienie na ołtarzu lubomierskiego kościoła pw. Wniebowzięcia NMP i św. Maternusa. Uroczystej koncelebrowanej Eucharystii przewodniczył senior rocznika 2010 - ks. dr Adam Szpotański. Kapłanom towarzyszyli wierni parafii oraz goście, których serdecznym słowem przywitał ks. proboszcz Marek Suchecki. Ta wspólna modlitwa stała się więc okazją do wspomnień, a przede wszystkim do wdzięczności za dar kapłaństwa, które - jak pisał św. Jan Paweł II - jest zarazem wielką tajemnicą Bożego wybrania. Po zakończonej liturgii ks. proboszcz zaprosił swoich kursowych kolegów do zwiedzenia kaplicy klauzurowej i części krużganków dawnego lubomierskiego opactwa benedyktynek. Spotkanie zakończyła jubileuszowa kapłańska agapa i rozmowy przy stole.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję